feat - heavy rain

Heavy Rain – recenzja gry

Ocena: 9,0

Plusy:
+ fabuła
+ klimat
+ grafika
+ polska wersja językowa
+ postacie bohaterów
+ sposób prowadzenia rozgrywki
+ niesamowite QTE

Minusy:
- drobne błędy w grafice
- niekiedy złe poziomy głośności dialogów
- nie ma pełnej swobody w grze
- kilka dziwnych, a nawet bzdurnych rozwiązań fabularnych
- kilka niewyjaśnionych dziur w fabule


Quantic Dream dość długo kazał nam czekać na swoje najnowsze dzieło. Umiejętnie podsycali ciekawość graczy filmikami, informacjami o nowatorskim prowadzeniu rozgrywki i innymi nowinkami. Heavy Rain miał rozwinąć to, co widzieliśmy w poprzedniej nietypowej produkcji tego zespołu, czyli Fahrenheicie. Starano się stworzyć grę jedyną w swoim rodzaju – teraz, po jej ukończeniu wiem, iż tak w istocie jest.

Słońce i deszcz…

Heavy Rain to opowieść z pogranicza thrillera i kryminału. Czterech bohaterów walczy z czasem, przeciwnościami losu i własnymi słabościami. Ich celem jest odnalezienie małego chłopca i powstrzymanie seryjnego mordercy zwanego Zabójcą z Origami. Każde z nich ma nieco inne powody, aby rozwiązać zagadkę. Architekt Ethan Mars ma, moim zdaniem, najsilniejsze przekonanie o słuszności swego postępowania – porwane dziecko to jego syn. Dziennikarka Madison Paige szuka rewelacyjnego materiału. Prywatny detektyw, Scott Shelby, prowadzi śledztwo, nie mogąc patrzeć na opieszałość policji. I w końcu Norman Jayden, profiler z FBI, który zostaje po prostu przydzielony do pomocy lokalnemu oddziałowi policji.

Każdy z tej czwórki ma własne motywy, którymi się kieruje, unikalną osobowość i podąża do celu sobie tylko znaną ścieżką. Jednak żyją oni w tym samym mieście, kierowani wspólną intencją, więc ich drogi, w taki czy inny sposób, na pewno będą się krzyżować.

Ile jesteś w stanie poświęcić…

Przyznam, że ciężko mi pisać o Heavy Rain. Ten tytuł wymyka się wszelkim standardom oceny, czy opisu. Zacznę może od tego, że nie jest to typowa gra, a raczej interaktywny film. Nie sterujemy tu postacią tak, jak w innych tytułach. Owszem, są momenty gdzie możemy się przemieszczać, trzymając przycisk R2 i wskazując kierunek ruchu prawym analogiem. Robimy to jednak, aby znaleźć na „planszy” miejsce, w którym można wejść w interakcję z jakimś przedmiotem lub osobą.

Znakomita większość rozgrywki opiera się na Quick Time Event’ach. To one decydują o powodzeniu wielu sekwencji w grze. Walki, ucieczki i inne zadania, jakie czekają na bohaterów, których poczynaniami sterujemy, rozwiązywane są przez QTE występujące w wielu rodzajach. Niektóre zakładają po prostu użycie odpowiedniego przycisku na czas, inne wymagają wykonania ruchu analogiem – jedne szybciej, inne wolniej. Są też momenty, gdzie trzeba wychylać, lub potrząsać padem. Do najtrudniejszych jednak należą te, w których należy wciskać dane guziki do momentu, aż ich symbole nie znikną z ekranu. Choć niekiedy używa się ich po kolei, to jednak sekwencja ta potrafi być zabójczo męcząca dla palców. Przypomina to popularną grę Twister w wersji na palce. Szkoda tylko, że czasem ikony pojawiają się w słabo widocznych miejscach i są mało czytelne.

Choć pozornie sekwencje te są losowe, to po pewnym czasie widać, że poszczególne przyciski zostały przypisane konkretnym częściom ciała i ich użycie nabiera większego sensu. Dzięki temu świadomie kontrolujemy postać, tym samym pozwalając na lepsze wczucie się w to, co dzieje się na ekranie.

…aby ocalić…

Heavy Rain, jak każdy dobry film, opiera się na fabule, a ta tutaj zbudowana jest niemal perfekcyjnie. Niemal, bo jednak można zauważyć kilka „dziur” i mało sensownych rozwiązań. Mimo tego całość trzyma się „kupy” i poznawanie historii, krok po kroku, sprawia olbrzymią przyjemność i daje satysfakcję.

Świetną solucją jest podział gry na sceny. Gracz jest przerzucany między postaciami, jednak raz na jakiś czas bohaterowie spotykają się i daje to nowe, ciekawe możliwości. Taki schemat rozgrywki nie pozwala nam się nudzić. Dodatkowo, dzięki takiemu zabiegowi, gracz nie dostaje gotowych rozwiązań na tacy. Heavy Rain niemal wymaga, aby grac uważnie, ale nie przesadnie uważnie. To nie jest tytuł, w którym powinno się z aptekarską dokładnością badać każdy skrawek terenu czy zapamiętywać wszelki szczegół. Osobiście uważam, że aby w pełni rozkoszować się scenariuszem, jaki został przygotowany, należy ten pierwszy raz zagrać „sobą”. Nie podejmujcie decyzji, jakie podjąłby Ethan, Madison, Scott, czy Norman. Zdecydujcie tak, jakbyście byli na ich miejscu. To naprawdę daje niesłychanego „kopa” w odbiorze produkcji.

Fabuła jest nieliniowa, co oznacza, że są w trakcie gry takie miejsca, które będą decydować o jej zakończeniu. Co ciekawe, grając po raz pierwszy ma się wrażenie, że dokładnie każdy nasz wybór będzie miał wpływ na to, jak rozwinie się historia. Jednak za drugim podejściem okazuje się, że tak nie jest. Są sceny, które mają jednakowe znaczenie dla dalszej rozgrywki, niezależnie od tego,  jakie decyzje podejmiemy. Trochę to odziera tytuł z wrażenia pełnej swobody, jaką miał dawać. Na szczęście wolność, którą nam pozostawiono, jest jak dla mnie wystarczająca.

Nie omieszkam tez pogratulować scenarzystom ich pomysłów. Choć niektóre mogą się wydać skopiowane z innych pozycji – na przykład miejscami widać inspirację serią Piła – to jednak razem tworzą coś, co wymagało posiadania tęgiej głowy, by powstało.

…kogoś, kogo kochasz.

Tym, co miało wyróżniać Heavy Rain na rynku, jest grafika. Obiecywano, że będzie niezwykle realistyczna, mówiono o odwzorowaniu ruchów gałek ocznych i napięcia mięśni mimicznych. Produkcja miała zapierać dech w piersiach. I zapiera. Choć Uncharted 2 niesamowicie podniósł poprzeczkę w kwestii oprawy wizualnej, to jednak te dwa tytuły różnią się, jeśli chodzi o jej wpływ na grę. W Heavy Rain główną rolę odgrywają emocje i te są oddawane rewelacyjnie. Mimika twarzy, animacje ruchów, filmowe ujęcia – nie tylko sekwencji akcji, ale zwykłych rozmów – budują nastrój i w tej kategorii tytuł nie ma sobie równych. Niezwykle realistycznie ukazane są oblicza bohaterów, jakie pojawiają się między rozdziałami. Jedyne, co nie do końca wyszło graficznie w grze, to twarze dzieci. Sprawiają wrażenie sztuczności i gorszego dopracowania niż u dorosłych.

Otoczenie nie jest piękne, lecz szare, proste i ponure. Ciągle leje deszcz i nie ma niczego, co można by podziwiać. Ale tak właśnie ma być w tej grze. To jest mroczny tytuł, a nie wycieczka po ślicznych okolicznościach przyrody.

Zupełnie osobnym tematem jest tu udźwiękowienie. Zacznę od muzyki, bo jest jej „mniej” i pełni dość ciekawą rolę – w niektórych rozdziałach wprowadza w nastrój, przypomina o tym, że nie jest wesoło. Oprócz tego w odpowiednich miejscach, gdy gracz zbliża się do jakiegoś kluczowego momentu czy idzie w dobrym kierunku, brzmienia nasilają się budując napięcie. Miły zabieg, jednak powtarza się na tyle często, ze może nudzić.

To, co jest istotne, to voice acting aktorów. Heavy Rain ukazał się w pełnej polskiej wersji językowej. W grze można osobno ustawić język napisów i język konwersacji. I muszę powiedzieć, ze po raz pierwszy, z czystym sumieniem odpaliłem polskie dialogi. Nasi aktorzy stanęli na wysokości zadania i ich dubbing stoi na najwyższym poziomie. Co więcej, brzmią lepiej, niż „oryginalne” postacie. Gra zresztą pozwala bardzo łatwo to porównać. Można zmienić język w trakcie grania sceny – część wysłuchać po polsku, a w pewnym momencie przełączyć się na angielski i sprawdzić, jak sprawili się inni – płynnie i bez przerwy na ponowne załadowanie rozdziału. Za polską wersję dźwiękową należą się olbrzymie brawa, zarówno Sony Computer Entertainment Polska, jak i aktorom, którzy w końcu pokazali, że na polu gier umieją coś więcej niż dukać kwestie z kartki. Jedyna bolączka polskiego udźwiękowienia, to miejscami źle dobrane poziomy głośności. Po prostu nie słychać, co mówią postacie na ekranie.

Zapomnij o parasolu…

Heavy Rain to gra wyjątkowa i na pewno jedyna w swoim rodzaju. Aż dziwne, że musieliśmy tyle czekać na rozwinięcie idei zawartych w Fahrenheicie. Ciekaw jestem, czy po HR powstaną kolejne produkcje oparte na takim schemacie.

Niestety nie jest to gra dla każdego. Jeśli szukacie wartkiej akcji, strzelanin i masy ciał – zastanówcie się nad czymś innym. To tytuł dla ludzi, którym nie przeszkadza wzięcie w grze prysznica, usmażenie jajecznicy czy odrobienie z synem lekcji. Dodatkowo, produkt adresowany jest do dorosłego odbiorcy, co potwierdza klasyfikacja PEGI 18+. Choć lepszym słowem niż „dorosłego” było by „dojrzałego”. Sposób, w jaki gra traktuje pewne tematy takie jak: nagość, seks, przemoc czy wulgarny język, nie wymaga jedynie 18 lat, ale pewnej dojrzałości emocjonalnej.

Niemniej jednak, gorąco polecam tę produkcję. Mimo kilku dziwnych sytuacji, niewielkich błędów, miejsc z pozorną wolnością i czasu rozgrywki – jedno przejście zajęło mi między 7 a 8 godzin – ta gra daje olbrzymią satysfakcję.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Leciwy już człowiek. Rocznik 76, XX wieku. Niektórzy mówią, że trzeba już złomować, ale się nie daje. Ciągle działa, dzięki swoim najlepszym cechom charakteru, czyli złośliwości i wyjątkowej wredocie. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Córka Oliwia, urodzona na początku 1999, syn Gabriel urodzony na początku 2008 roku, żona Żaneta...nie powiem kiedy urodzona...w każdym razie ma 18 lat (wartość prawdziwa niezależnie od tego kiedy to czytacie :P).

Komentarze