recenzja- Great Battles of Rome -- GGK

Great Battles of Rome — recenzja gry

Ocena: 2,0

Plusy:
+ 50 minut materiałów filmowych
+ rozbudowany system umiejętności

Minusy:
- słabe wykonanie
- monotonne walki
- puste areny
- niskie AI przeciwników
- brak trybu Online


Studio Black Bean Games wraz z historykami, których możecie znać z renomowanego kanału telewizyjnego „The History Channel”, wspólnymi siłami stworzyli Great Battles of Rome. Tym razem gracz będzie miał możliwość prześledzenia podbojów Imperium Rzymskiego z okresu od IV do I w. p.n.e. Co z tego wyszło, o tym możecie przeczytać w recenzji.

Z szumnych zapowiedzi wynikało, że będzie to tytuł co najmniej tak wspaniały jak Rome: Total War. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Pragnę przedstawić Wam, jak doszło do mojego pierwszego spotkania z recenzowaną tutaj grą.

Zapewne większość z was zna firmę City Interactive. Tak, to oni wydają gry z tzw. niższej półki. Również oni odpowiadają na polskim rynku za Great Battles of Rome. Jak tylko dostałem paczkę, natychmiast rozpakowałem grę i wrzuciłem do napędu. Z uśmiechem na twarzy patrzyłem, jak pasek postępu instalacji… postępuje. Po kilku minutach mogłem już uruchomić program. Teraz wiem, że „Puszki Pandory” się nie otwiera. Byłem jednak młody i głupi. Na ekranie mojego monitora ukazało się naprawdę ciekawe intro. Sądziłem, że owy tytuł będzie naprawdę wspaniały. Żałujcie, iż nie widzieliście mojej miny. To co zobaczyłem, przechodziło ludzkie pojęcie. Z początku sądziłem, że ktoś robi sobie ze mnie żarty. Niestety po chwili zrozumiałem, że czeka mnie prawdziwy horror. Okropne modele, mogłyby robić wrażenie np. w Warcrafcie III. Wtedy to było coś, ale teraz?! Byłem strasznie rozczarowany. Jak ktoś mógł dopuścić, żeby taka gra wydostała się na światło dzienne? Niestety musiałem zacisnąć zęby, w końcu spoczywał na mnie obowiązek przejścia tego tytułu do końca. Strasznie puste, rozległe, kanciaste równiny gdzie sterta wojowników toczyła strasznie monotonną potyczkę. Po 15 minutach musiałem odejść od klawiatury.

Drugie podejście!

Drugie podejście nie było już takie straszne. Szkoda tylko, że po dobrze przespanej nocy, ten tytuł wyglądał tak samo jak wcześniej. Opowiem wiem co działo się na ekranie. Jako dowódca armii rzymskiej, musiałem się odpowiednio przygotować zanim wyruszyłem w bój. Możecie wierzyć lub nie, ale tutaj wychodzi jedyny duży atut gry – naprawdę dobrze rozbudowany system umiejętności, Dzielą się one na pasywne i defensywne. Dzięki nim nasza armia rośnie w siłę. Jednak to był tylko przebłysk. Od tego momentu rozpoczęła się prawdziwa nuda. Gra przeniosła mnie na trójwymiarową arenę, gdzie mogłem wydawać proste polecenia moim podwładnym. Niestety nie było w tym nic szczególnego. Mówiąc szczerze, nie byłem mojej armia do niczego potrzebny. Nawet gdy chciałem przeprowadzić jakiś wyrafinowany i skomplikowany atak, na końcu i tak dochodziło do jednej wielkiej rzeźni, gdzie ilość miała kluczowe znaczenie. Dzięki niskiemu AI przeciwników, nie musiałem wysilać szarych komórek, aby odnieść zwycięstwo. Gdy „chłopi” robili swoje, ja mogłem spokojnie iść coś zjeść. Niestety, walka została w Great Battles of Rome (co za ironia) strasznie zaniedbana. Zastanawiam się, co wtedy robili panowie z kanału historycznego? Nie pozostało nic innego jak tłuc się dalej.

Wojownik tu, wojownik tam…

Po kilku bitwach doszedłem do wprawy. Zawsze po wygranej przychodził czas na leczenie ran, doszkalanie naszych wojowników, czy też zaopatrywanie ich w lepsze uzbrojenie. Zdziwiło mnie, że wGreat Battles of Rome jest aż tyle jednostek. Jeżeli dobrze policzyłem, to będzie z 20 rodzajów. Od oszczepników, milicję, przez tak sławne legiony aż do najpotężniejszej, ciężkiej kawalerii. Przez chwilę poczułem się jak prawdziwy strateg.

Total War vs GBoR

Gdy przypominam sobie Rome: Total War to od razu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Wspaniała grafika, ciekawy system, ciekawe kampanie, radość w pełnej okazałości. Takich strategii powinno być więcej. Myślałem, że nowe dzieło Black Bean Games dołączy do grona wspaniałych, ale tak się nie stało. Te dwa tytuły to całkowite przeciwieństwa. To co tam jest piękne, tu jest brzydkie. Jakbym patrzył w krzywe zwierciadło. Tylko, że płatne. Szkoda, że pomimo wsparcia „The History Channel”GBoR jest w tak dużym stopniu niedopracowany. Wystarczyłoby nadać tej grze nieco więcej dynamiki, przystosować do dzisiejszych standardów i wyszedłby naprawdę dobry produkt.

Czas zakończyć tą recenzję!

Podsumowując, Great Battles of Rome to kiepska gra. Słaba grafika i brak możliwości grania przez sieć to już tylko antywisienki na tym antytorcie. Gdyby jednak ktoś bardziej się przyłożył, może byłby to przeciwnik dla dzisiejszych RTS’ów. Tak nie ma nawet o czym mówić. Jedynym pocieszeniem dla fanów historii będzie zawarte 50 minut filmowych archiwów „The History Channel”, ukazujących przebieg różnych bitew. Ale w końcu kupujemy i oceniamy grę…

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze