dsd

Deep Sky Derelicts – recenzja gry


Procesor: intel i7 4790 @3.6GHz
Karta graficzna: GeForce 730 GT
RAM: 12GB
System: Win10 x64
Dysk SSD: 1 TB


Gra działa bez najmniejszych zacięć. Nie ma się do czego przyczepić.




Kiedy oglądałem materiały przedpremierowe z Deep Sky Derelicts, po głowie chodziła mi jedna myśl. Oto The Darkest Dungeon w kosmosie. Jak się okazało miałem rację, ale jednocześnie bardzo się pomyliłem.

Miałem rację, bo ogólne odczucia płynące z gry są bardzo podobne do tych w The Darkest Dungeon. Może nie jest tak koszmarnie trudno i przygnębiająco, ale wiele elementów trąca niemal te same struny. Styl graficzny, animacje, klimat. Czułem się jakbym ubrał ulubione ciuchy, tylko w innym kolorze i z innymi wzorkami.

20181001091521_1

A potem okazało się, że się pomyliłem. I to nie tylko dlatego, że gra bazuje na nieco innych mechanikach, to nie sprawiało problemu. Okazało się bowiem, że mamy tu inne studio odpowiadające za grę. Deep Sky Derelicts jest dziełem studia Snowhounds i nie znalazłem żadnych powiązań z twórcami DD, czyli Red Hook Studios.

Ale do brzegu. Czym jest Deep Sky Derelicts. Najprościej mówiąc, to turowa strategia RPG, z elementami roguelike i budowania talii. Ciekawy opis, prawda? Rozwinę go zatem.

20181001085243_1

 

W grze wcielamy się w dowódcę grupy kosmicznych najemników. Należymy z towarzyszami do niższej kasty społecznej i przed nami kiepskie perspektywy. Jednak nagle sytuacja ulega zmianie. Dostajemy zadanie przeczesania kosmicznych wraków w poszukiwaniu informacji o statku Matce. Jeśli wypełnimy zadanie, my i nasza ekipa dostaniemy awans do wyższej grupy społecznej. Gra warta jest świeczki, więc zbieramy ekipę (którą dostajemy na początku gry – możemy ich sobie wylosować) i ruszamy przed siebie.

Każdy członek naszej ekipy jest opisany jak to w RPG masą współczynników. Liczą się nie tylko takie najbardziej oczywiste, jak zdolności techniczne, umiejętność walki, czy zdolności umysłowe, ale w kompozycji drużyny pomaga też odpowiednie dobranie charakterów. Oczywiście dostajemy gości z wylosowanymi statystykami, więc trzeba kombinować.

20181001085249_1

Zabawę zaczynamy na stacji. Można tu odwiedzić bar, gdzie dostaniemy kontrakty pozwalające zarobić nieco dodatkowej kasy podczas wyprawy i zatrudnić nowych ludzi do ekipy. Jest laboratorium, gdzie można wynaleźć rózne ulepszenia dla ekipy. Szpital, bez którego byłoby ciężko, bo powrót z misji bez kilku dziur w korpusie jest rzeczą rzadką, a nie leczymy się po prostu siedząc na tyłku. Sklep, gdzie spieniężymy znaleziony sprzęt i kupimy nowy, a także doładujemy energię. Biuro gubernatora, gdzie poznamy szczegóły dotyczące naszej głównej misji. I w końcu prom, którym dostaniemy się na kolejne wraki.

20181001085237_1

A na wrakach, czysta zabawa. Poruszamy się po nich w dość ciekawy sposób. Używając naszego PDA, poruszamy się po siatce pokoi, odkrywanych w trakcie ruchu. Jasne, można czasem coś zeskanować nieco dalej, ale wszystko w tej grze, kosztuje energię. A bez energii nie można się ruszać, nie można walczyć, nie można zrobić najmniejszej rzeczy. Energia jest zasobem, który determinuje jak głęboko zapuścimy się w głąb wraku. I nie da się tego zawsze w 100% wyliczyć, bo po drodze możemy znaleźć miejsca, których przejście będzie nas kosztowało dodatkowe punkty tego cennego zasobu, a i każda walka pomału nas drenuje. Na szczęście zawsze można zabrać ze sobą kilka baterii, żeby awaryjnie się w trakcie zwiedzania podładować.

20181001085423_1

Kiedy w trakcie tego zwiedzania „mapy” w PDA trafimy na coś ciekawego, gra przenosi nas do widoku pokoju, w którym jesteśmy. Ciekawe rzeczy, to miejsca, które można przeszukać, aby zdobyć niezłe przedmioty, lub złom do sprzedania. Ciekawe rzeczy to różne postacie, czy konsole, z którymi można wejść w interakcję i albo dostać zadanie, albo po prostu pogadać. Ciekawe rzeczy, to również oczywiście wrogowie.

20181001090155_1

Walka w Deep Sky Derelicts jest niezwykle interesująca. Każda postać ma dostępną talię kart z akcjami. Tę talię buduje się ekwipując sprzęt i moduły znalezione po drodze, oraz ucząc się różnych umiejętności. Na początku walki każdy dostaje pewną liczbę kart na rękę i w swojej turze zagrywa jedną z nich. Te karty to różnego rodzaju ataki, manewry obronne, manewry dające dopaki naszej drużynie, albo osłabiające przeciwnika. Jest w tym element losowy, bo nie wiemy jakie karty i kiedy dociągniemy. Możemy mieć koszmarnego pecha i nie dostać tego co potrzebujemy przez kilka tur. Ale jest też w tym element strategii, kiedy staramy się tak dobrać sprzęt i umiejętności, aby zoptymalizować talię. I nie zawsze gruby deck jest lepszy niż nieco cieńszy.

20181001085810_1

Walka toczy się w turach, każda postać działa bazując na swojej inicjatywie. Jest intensywnie i szalenie ekscytująco. Co ciekawe nie ma tu wodotrysków graficznych, a znane z The Darkest Dungeon „statyczne animacje” ataków. Wygląda to rewelacyjnie i niesamowicie buduje klimat całej gry.

Zresztą klimat jest budowany przez cały czas. Muzyka, dźwięki tła, styl graficzny, nazewnictwo przedmiotów, klas, czy umiejętności. Cały czas czułem się zanurzony w takiej brudnej, brutalnej rzeczywistości SF. Kapitalna sprawa.

20181001085612_1

Gra ma polską wersję językową. Jednak po kilku chwilach obcowania z nią przełączyłem się znowu na wersję angielską. Ogólnie nie ma dramatu, ale chyba niektóre tłumaczenia były robione nieco bez wyobraźni i aż mnie zęby bolały, jak je czytałem.

Ogólne nie ma co kombinować. Jeśli ktoś był fanem The Darkest Dungeon i nie przeszkadza mu lekkie złagodzenie rozgrywki, to Deep Sky Derelicts będzie strzałem w dziesiątkę. Zresztą dla fanów taktycznych gier RPG, z ciekawą historią i niebanalnymi mechanizmami też znajdzie się tu wiele ciekawych rzeczy. Co miłe, gra jest trudna, ale nie kopie w zęby od samego początku. Pozwala się pozbierać i walczyć o swoje, choć nie oddaje nic zbyt łatwo.

No dobra, czas kończyć pisanie. Kosmos sam się nie zwiedzi.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Klimat. Mechanika walki oparta na kartach i cały mechanizm budowania talii. Styl graficzny, animacje, muzyka. Wciągająca rozgrywka.
Brak możliwości zbudowania większej drużyny najemników. Mało badań. Nieco mało wygodny interfejs sklepu.
Leciwy już człowiek. Rocznik 76, XX wieku. Niektórzy mówią, że trzeba już złomować, ale się nie daje. Ciągle działa, dzięki swoim najlepszym cechom charakteru, czyli złośliwości i wyjątkowej wredocie. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Córka Oliwia, urodzona na początku 1999, syn Gabriel urodzony na początku 2008 roku, żona Żaneta...nie powiem kiedy urodzona...w każdym razie ma 18 lat (wartość prawdziwa niezależnie od tego kiedy to czytacie :P).

Komentarze