feat - dc universe

DC Universe Online – recenzja gry

Ocena: 7,0

Plusy:
+ DC Universe,
+ przerywniki filmowe,
+ MMO na PS3,
+ odważny miks MMO i gry akcji.

Minusy:
- nudne alerty,
- kilka nieprzyjaznych i nieintuicyjnych rozwiązań,
- nie wyrwała się całkowicie sztampowości gatunku.


Na wieść o tym, że powstaje gra MMO osadzona w świecie komiksów DC Universe, niezwykle się ucieszyłem. Lubię komiksy i możliwość obcowania z ulubionymi bohaterami bardzo mnie cieszyła. Co prawda wolę universum Marvela niż DC, ale to sprawa drugorzędna. Kolejnym powodem do zadowolenia był fakt, że gra ma się ukazać na Playstation 3. Nie mogłem przejść obojętnie obok kąska, jakim niewątpliwie jest MMO na konsolę.

Kiedy gra w końcu do mnie dotarła, przecierałem oczy ze zdumienia. Trzymałem w rękach najbardziej odjazdowy egzemplarz recenzencki, jaki zdarzyło mi się widzieć. Skórzana okładka, w środku płyta z grą, materiały prasowe, krótki komiks. Całość wyglądała tak dobrze, że mogłaby robić za sklepową wersję kolekcjonerską. Jednakże ocenie nie podlega wygląd egzemplarza recenzenckiego, a sama gra. Tym samym czas ją sprawdzić.

Historia jest dość banalna i każdy mógł ją poznać oglądając kapitalny trailer. Oto w przyszłości Lex Luthor razem z innymi złymi kolesiami sprawia tęgie lanie pozytywnym bohaterom. Obrywa Batman, Zielona Latarnia, Wonder Woman, Flash. Zwieńczeniem tej akcji, jest zwabienie Supermana. Niestety Kar-El nie jest w stanie uratować przyjaciół, gdyż zostaje potraktowany sporą ilością Kryptonu i wygląda na to, że w efekcie umiera. Tyle, że Lex nie cieszy się zbyt długo ze zwycięstwa. Okazuje się, że i on i ci dobrzy, przegapili inwazję Brainiaca na naszą piękna planetę. Inwazję, której w obecnej sytuacji nikt nie jest w stanie stawić czoła. Dlatego Lex robi pierwszą rzecz, jaka przychodzi mu do głowy. Cofa się w czasie i stara się ostrzec Supermana i spółkę o nadciągającym zagrożeniu na tyle wcześnie, aby zdążyli oni wytrenować armię superbohaterów, zdolną powstrzymać Brainiaca (zgadza się – wytrenować armię superbohaterów – dla mnie też brzmi to dziwnie). Oczywiście nie muszę chyba mówić, kto wstąpi w szeregi tej armii.

Tworzenie postaci w tej grze jest jednym z ciekawszych, jakie widziałem. Oprócz tak standardowych rzeczy jak płeć, czy strona konfliktu, ustawiamy też wiele innych rzeczy. Jest oczywiście wygląd, ale nie chodzi tu tylko o wybranie koloru włosów, fryzury i spraw związanych z rysami twarzy. Wygląd to wielki worek, do którego wrzucono takie rzeczy jak rodzaj skóry – zgadza się, rodzaj a nie kolor. Można mieć skórę geparda, albo wyglądającą jak lód. W końcu jest się gościem posiadającym super moce. Wygląd to także ubiór, czyli rzecz najistotniejsza w byciu superherosem. W świecie masek i peleryn, mało kogo interesuje czy masz wysokie czoło, albo blond włosy. Ważny jest krój oraz kolor Twojego lateksowego wdzianka. Możliwości jest naprawdę dużo, zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że można stworzyć dowolny strój. Jednak w tworzeniu stroju są dwie rzeczy, które mogą irytować. Pierwsza- to niewygodna zmiana kolorów stroju, zaś druga- to jego nietrwałość. Można spędzić godzinę dopieszczając ciuszki, a po rozpoczęciu gry, w ciągu pięciu minut po znalezieniu nowych butów i peleryny nasz wycackany wizerunek może lec w gruzach. Na szczęście gra dopuszcza możliwość zakładania na siebie nowych przedmiotów, bez wizualnej zmiany naszego bohatera, jednak wprowadzenie tego ustawienia jest mało intuicyjne.

Nie wspomniałem jeszcze o najważniejszych elementach tworzenia postaci. Mówię o wyborze swoich mocy ofensywnych, a także specjalnego sposobu poruszania się. Czy nasz bohater będzie posługiwał się mocami natury, czarną magią, a może oprze swój arsenał o gadżety. A co z przemierzaniem świata? Superszybkość, latanie, czy może umiejętności akrobatyczne i chodzenie po ścianach? Możliwości jest naprawdę sporo. Gracze, którzy chcą szybko zanurzyć się w świat gry, mogą wybrać sobie jakiegoś istniejącego bohatera ze świata DC, jako bazę swojej postaci, inni mogą się godzinami bawić w ustawienia. Niezwykle ważny jest też wybór mentora. Po stronie dobrych, są to Superman, Batman i Wonder Woman, a po stronie złoczyńców, mamy Jokera, Lexa Luthora i Circe. Mentor nie jest odległą personą. W trakcie gry będzie z nami w stałym kontakcie, zlecając nam zadania, czy komentując nasze poczynania.

Po stworzeniu postaci i wybraniu serwera, zaczyna się w końcu zabawa. Starzy wyjadacze szybko zauważą, że DC Universe Online ma niewiele wspólnego z klasycznym MMO. Bardziej jest to gra akcji z elementami MMORPG. Naszą postać widzimy z perspektywy trzeciej osoby. W trakcie pierwszej walki dowiadujemy się, że w zasadzie kluczowe jest wciskanie dwóch przycisków odpowiedzialnych za szybki i silny atak, a na ekranie pojawia się nam licznik uderzeń, jak w rasowej bijatyce. Na dole ekranu znajduje się, co prawda pasek na umiejętności, ale chwilowo jest on pusty. Tak więc przemy do przodu, bijemy wrogów, zbieramy kulki z doświadczeniem i kulki z przedmiotami. Zmiana w tej rutynie następuje, gdy bohater zdobędzie poziom. Wtedy to dostajemy dostęp najpierw do drzewka umiejętności, a potem do drzewka mocy, dzięki czemu walka przestaje być koncertem na dwa klawisze i zaczyna być koncertem na kilka klawiszy. Niestety przez większość czas DCUO jest wielkim sieciowym button masherem.

Tak, czy inaczej w prologu gra się przyjemnie i gładko. Pewien zgrzyt pojawia się na samym końcu, gdy okazuje się, że gra blokuje graczowi poziom doświadczenia. Choć w trakcie prologu można zebrać dużo punktów doświadczenia, to jednak powyżej trzeciego poziomu się nie wskoczy. Trochę mnie to zmroziło, ale zaraz potem stwierdziłem, że to tylko na potrzeby wprowadzenia do zabawy.

Gdy przebrniemy wstęp, trafiamy do jednego z dwóch miast. Możemy wylądować w Gotham, lub w Metropolis. W tym miejscu muszę pochwalić ekipę pracującą nad lokacjami. Co prawda, nie znam na pamięć dokładnych planów obu tych metropolii, jednak to, co zobaczyłem wzbudza podziw. Każde z tych miejsc „trzyma” klimat znany z komiksów. Były, co prawda momenty, gdy biegając po Gotham miałem wrażenie, ze mijam, co chwilę kserokopie budynków, które dodatkowo wyglądały jak tekturowe pudełka, jednak były to nieliczne przypadki. Ogólnie miasta są zbudowane porządnie i znajdziemy w nich mnóstwo miejsc znanych z komiksów.

W obu miastach będziemy mieli do zrobienia „to samo”. To znaczy mnóstwo różnych zadań, które niestety nie różnią się zbytnio od tego, co znamy z innych MMO. Idź do punktu A i zabij X wrogów, których tam spotkasz. Potem skocz do punktu B, zbierz Y dziwnych śmieci i zanieś je do punktu C. Jedynym urozmaiceniem jest fakt, że sporo zadań zleca nam nasz mentor, a nie jakiś mało istotny NPC, którego spotkaliśmy właśnie w barze. Dodatkowo, kiedy zagłębimy się w warstwę fabularną tych zadań, można dokopać się do całkiem ciekawych historii. Zrozumienie, co stoi za decyzjami Jokera, bywa jednak ciężkie.

DC Universe Online nie miało zamiaru mnie rozpieszczać i bardzo szybko zafundowało mi zimny prysznic. Powrócił koszmar z prologu i okazało się, że w trakcie „normalnej” gry, również pojawia się blokada poziomu doświadczenia. Wykonywałem zadania, zabijałem wrogów, dostawałem doświadczenie, ale pasek „expa” potrzebnego na poziom szósty (sic!) choć wypełnił się już dużo wcześniej w całości, ani myślał przeskoczyć o oczko wyżej. I choć po pierwszej blokadzie w prologu zorientowałem się, że doświadczenie zdobywane w trakcie „zamrożenia poziomu” nie przepada, to jednak takie sztuczne wstrzymywanie mojego postępu sprawiało, że grając miałem uczucie zmarnowanego czasu. Stwierdziłem jednak, że najprawdopodobniej muszę wykonać jakieś zadanie fabularne, które pozwoli mi pójść dalej, tyle, że w żadnym z zapisanych zadań w dzienniku, nie mogłem się takiej informacji doszukać (a każde z nich było oznaczone, jako przeznaczona na poziom 5). Kroplą, która przelała czarę goryczy była jednak misja (oczywiście oznaczona lvl. 5), w której razem z Kobietą Kotem, miałem wykurzyć z pewnych magazynów Łowczynię. Przebiłem się przez magazyn, ubiłem po drodze elitarnych strażników, spotkałem Kobietę Kota i zabawa się skończyła. Przyszła Łowczyni i nakopała nam do tyłków. Moja postać nie miała nic do powiedzenia w tej walce i w zasadzie bym się z tym pogodził, gdyby nie świadomość dwóch rzeczy. Po pierwsze, bez tej koszmarnej blokady poziomu, pewnie byłbym na poziomie siódmym lub ósmym i może wniósłbym do tego starcia coś więcej, niż szybki zgon. Po drugie, Kobieta Kot, która jak mi się wydawało, powinna grać w tej walce pierwsze skrzypce, również się nie popisała. Nawet nie zadrapała Łowczyni. Po kilku nieudanych podejściach, byłem tak wściekły, że omal nie odinstalowałem gry.

Na szczęście wyłączyłem konsolę, a na drugi dzień złość przeszła mi na tyle, że wróciłem do gry, choć po drugiej stronie barykady, pod skrzydłami Supermana. W roli prawego i szlachetnego bohatera szło mi nieco lepiej, choć i tak borykałem się z blokadami poziomu i wkurzającymi zadaniami.

Gdy dotarłem na poziom 10 dowiedziałem się, że do tej pory, mimo iż miałem własne wyobrażenie o swojej postaci, to cały czas byłem „zwykłym” damage dealerem. Dopiero, gdy poziom postaci osiągnie magiczna dziesiątkę, nasz bohater/złoczyńca staje się tankiem, healerem, czy crowd controllerem. Niby podobne praktyki w MMO są powszechne, jednak tu świadomość tego, że nasz heros to postać lecząca spada na gracza nieco bardziej niespodziewanie niż w innych tytułach.

Wiadomo, że nie można ciągle tylko biegać, tłuc wrogów na ulicach i wykonywać niemal identyczne zadania. Wiele gier MMO stawia na zamknięte obszary dla graczy, czyli tak zwane instancje (znane też, jako dungeony). W DCUO mamy coś, co nosi nazwę Alertów i niestety nijak nie przypomina instancji znanych z innych tytułów. Dostajemy po prostu obszar i kolejne fale wrogów, przeplatane walkami z kimś w rodzaju mini bossa. A na końcu takiego Alerta jest duży boss, ale i to spotkanie jest jakieś takie nijakie. A szkoda.

Jest tez aspekt walk między graczami. Przecież odwieczne starcia Bohater vs. Złoczyńca są siłą napędowa komiksów. Niestety osobiście mam awersję do PvP i dlatego jako swój dom wybrałem serwer, gdzie takie zmagania nie są odgórnie narzucone.

Po wielu dniach ciężkiego obijania twarzy różnym złoczyńcom i robotom w świecie DC, siedziałem i zastanawiałem się jak ocenić ten tytuł i do jakiej „szufladki” go włożyć. Wewnętrznie buntowałem się przeciw określaniu go, jako MMO, zwłaszcza, że ostatnie miesiące przesiedziałem w World of Warcraft, a ostatnio w Rifcie. Może dobrym gatunkiem byłoby tutaj MMOARPG (czyli Massie Multiplayer Online Action RPG). Nie jest to czyste MMO, ale zmierza w tym kierunku. Bo jakby nie patrzeć, mamy spory świat, mnóstwo graczy, questy, poziomy, doświadczenie i wszystko to, co w tytułach z tego gatunku. Ale mamy też mechanikę nawalania w przyciski i tworzenia combosów w trakcie walki, która nijak mi do tego nie pasuje. Dlatego na użytek DC Universe Online, ustanawiam podgatunek MMOARPG.

Przyznam, że na początku mimo swojego uwielbienia dla komiksów, gra nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia. Za każdym razem miałem wrażenie, że to już było, a część rozwiązań najzwyczajniej mnie irytowała i przeszkadzała w grze. Pod koniec jednak ten świat wciągnął mnie nieco mocniej. DC Universe Online ma jedna niezaprzeczalną zaletę. Jest jedynym MMO na konsolę Sony, jaki jest w tym momencie dostępny. Gracze PCtowi też dostali swoją wersję, ale tam konkurencja jest dużo większa i DCUO może mieć problemy z przebiciem się do świadomości graczy.

Za całokształt tytułu, w co wchodzi wykonanie, kontent, ale także odwaga, która pozwoliła wydać MMO na konsolę daję DC Universe Online mocne siedem.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Leciwy już człowiek. Rocznik 76, XX wieku. Niektórzy mówią, że trzeba już złomować, ale się nie daje. Ciągle działa, dzięki swoim najlepszym cechom charakteru, czyli złośliwości i wyjątkowej wredocie. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Córka Oliwia, urodzona na początku 1999, syn Gabriel urodzony na początku 2008 roku, żona Żaneta...nie powiem kiedy urodzona...w każdym razie ma 18 lat (wartość prawdziwa niezależnie od tego kiedy to czytacie :P).

Komentarze