feat - saints row gat out of hell recenzja

Saints Row: Gat Out of Hell – recenzja



Saints Row przez chwilę wyglądało, jakby chciało konkurować z serią GTA na polu poważnych gangsterskich gier. I był moment, kiedy mogło się to udać. Jednak twórcy gry stwierdzili, że nie tędy droga i zamiast próbować robić lepsze GTA poszli własną ścieżką. Wręcz autostradą naznaczoną absurdem, humorem i maksymalną ilością niespodzianek.

Kiedy w Saint’s Row IV jako prezydent Stanów Zjednoczonych, ratowaliśmy Ziemię przed inwazją Obcych, siedząc w wirtualnej rzeczywistości i bawiąc się super mocami, nic nie zapowiadało tego, że może być jeszcze dziwniej. Ale jednak dla Volition Inc. nie ma rzeczy niemożliwych. Żeby zaskoczyć gracza, pójdą nawet do piekła.

I to dosłownie, bo to właśnie piekło zostało wybrane na miejscówkę najnowszej odsłony przygód Świętych. Celem oczywiście nie będą Obcy, ale sam szef potępionych, niejaki Szatan. Wszystko przez to, że rogaty postanowił porwać szefa Świętych i włączyć go do swojej rodziny, za pomocą ślubu. Znaczy ślubu z córką Szatana. A to i tak tylko początek. A kto pójdzie ratować bossa? Jak sam tytuł wskazuje, będzie to Johnny Gat, a towarzyszyć mu będzie Kinzie Kensington.

rec - gat out of hell 1

Pałętając się po Piekle nasi bohaterowie będą musieli wywabić Szatana z ukrycia i zmusić do otwartej potyczki. Drogą do tego będzie podnoszenie poziomu niestabilności psychicznej szefa Piekielnych Zastępów. A jak podnieść ciśnienie Szatanowi? Najlepiej wywołując ogólną rozpierduchę w krainie wiecznego cierpienia, oraz przeciągając na swoją stronę dusze, które są skonfliktowane z Rogatym. I to nie byle jakie dusze. Vlad Palownik, Szekspir czy Czarnobrody, to bardzo mili sojusznicy.

Niestety, choć sam pomysł wygląda bardzo zacnie, to rozgrywka jest w zasadzie ty samym, co znamy z poprzedniej części Saint’s Row. Mamy tu mnóstwo rozwałki, masę dziwacznego i pokręconego humoru, oraz misje główne i poboczne. O ile te pierwsze elementy nie są złe, bo dobrej rozwałki nigdy nie za wiele, a i humor w stylu Świętych zawsze jest mile widziany, to jednak zadania są już nieco gorsze.

rec - gat out of hell 4

Mam bowiem wrażenie, że mechanicznie zadania zostały jakoś uwstecznione. Wykonując fabularne misje w Gat Out of Hell, czułem się, jakbym rozgrywał misje poboczne w czwórce. Jak pomóc Vladowi w przejęciu diabelskiej armii? Pomyślmy… Może polatamy przez obręcze na czas? Naprawdę, Volition? Tylko tyle mogliście wymyślić?

Piekło jest oczywiście terenem „otwartym”, po którym można dowolnie pohasać i porobić różne ciekawe rzeczy, które dzieją się obok fabuły. Niestety, nie ma ich zbyt dużo. Siedziba diabelskiego pomiotu aż się prosi o więcej mięska, którym można by się pobawić, a tu mamy uczucie niedosytu. Sytuację ratuje trochę mechanizm latania, dzięki któremu zwiedzanie Piekła jest przyjemniejsze, ale sam lot to nie wszystko. Chciałoby się coś porobić, a nie bardzo jest co.

rec - gat out of hell 3

Od strony graficznej raczej nie mogę się przyczepić. Co prawda nie jest to najwyższa półka, a do tego jest miejscami szaro, buro, ponuro i nudnawo, ale taki styl idealnie wpisuje się w konwencję Saint’s Row, więc nie ma się co dziwić. Szkoda tylko, że nie wykorzystano w pełni potencjału Piekła, jako miejsca, w którym można znaleźć najbardziej pokręcone stwory. Więcej chorej wyobraźni by się tu przydało.

Przyznam, że podsumowanie tej recenzji nie będzie proste. Jest tak, ponieważ grając w Gat Out of Hell miałem mieszane uczucia. Z jednej strony lekkość serii, błyskotliwe momenty ociekające pokręconym humorem i odprężająca rozwałka. Z drugiej strony odczuwalna i nieznośna powtarzalność, swego rodzaju uwstecznienie rozgrywki i koszmarnie krótki czas potrzebny do ukończenia gry. Nawet jeśli Gat Out of Hell to samodzielny dodatek, to trzy godziny nierównej zabawy to dość mało. I jak tu ocenić taki „piekielny koszmarek”?

rec - gat out of hell 2

Wydaje mi się, że miłośnicy perypetii Świętych przełkną ten tytuł bez większych problemów. Może raz czy dwa się skrzywią, ale w końcu to nowa odsłona Saint’s Row. Jasne, część może być bardziej zawiedziona i poczuje się w jakiś sposób oszukana, ale takie są koleje rzeczy.

Jeśli ktoś nie grał wcześniej w Saint’s Row, to jednak poleciłbym najpierw zagrać w część czwartą, ewentualnie trzecią. Zaczynanie zabawy od Gat Out of Hell, może Wam wypaczyć postrzeganie tej serii. I to wypaczyć w sposób negatywny. Choć z drugiej strony, po zagraniu w Gat Out of Hell, poprzednie części będą dla Was lepsze. Ja jednak mam nadzieję, że jeśli powstanie piąta odsłona przygód tej zwariowanej brygady, to Volition Inc. przyłoży się do niej dużo bardziej, niż do tej piekielnej odsłony.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Humor i specyficzny klimat Świętych, nadal trzymają poziom. Gra podsyca apetyt na pełnoprawną część piątą.
Misje główne wyglądały jak misje poboczne z poprzedniej odsłony. Gra jest zbyt krótka i czuć w niej zmarnowany potencjał.
Leciwy już człowiek. Rocznik 76, XX wieku. Niektórzy mówią, że trzeba już złomować, ale się nie daje. Ciągle działa, dzięki swoim najlepszym cechom charakteru, czyli złośliwości i wyjątkowej wredocie. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Córka Oliwia, urodzona na początku 1999, syn Gabriel urodzony na początku 2008 roku, żona Żaneta...nie powiem kiedy urodzona...w każdym razie ma 18 lat (wartość prawdziwa niezależnie od tego kiedy to czytacie :P).

Komentarze