feat - resident evil remake

Resident Evil Remake – recenzja gry

Ocena: 9,0

Plusy:
+ grafika
+ muzyka
+ klimat
+ przeciwnicy
+ nowe umiejętności bohaterów
+ nowe lokacje
+ nowe elementy w fabule
+ bonusy za ukończenie gry

Minusy:
- archaiczne sterowanie postacią
- chwilami poziom trudności


Nowa odsłona serii Resident Evil wzbudziła spore zainteresowanie w otoczeniu graczy. Pierwsza część kultowej gry w ekskluzywnym wydaniu, która ukazała się jedynie na konsole Nintendo Game Cube. Osoby, które będą miały okazję zapoznać się z tym tytułem, będą całkowicie zaskoczone tym, co ma do zaoferowania. Pierwotna cześć odniosła znakomity sukces, nadeszła pora odkurzyć starty tytuł i nadać mu nowego blasku.

Zrobić Remake…
Pierwsze informacje, które pojawiły się na temat nowej wersji Resident Evil, wzbudziły spore zainteresowanie. Nikt nie spodziewał się, iż Capcom postanowi ożywić pierwszą część swojej perełki, którą jest niewątpliwie seria Resident Evil. Oficjalna publikacja pierwszych screenów oraz filmiku, prezentujących możliwości gry, zachwyciła społeczność graczy. Wstępnie zaplanowano, iż gra będzie dostępna na platformę PlayStation 2 oraz Nintendo Game Cube. Ostateczna decyzja Capcomu bardzo rozczarowała posiadaczy PlayStation 2. Gra uzyskała miano wersji ekskluzywnej wyłącznie na platformę Nintendo Game Cube. Konwersja gry cieszy się uznaniem od chwili premiery do dnia obecnego. Chodź z pierwotnej gry została przeniesiona jedynie fabuła. Otrzymaliśmy całkowicie nowy produkt, który jest godny miana Remake…

Spotkanie pierwszego stopnia
Widząc wcześniejsze zapowiedzi z gry, nie wiedziałem co konkretnie mnie czeka. Pierwsze mocne wrażenie wywarło na mnie intro, które było nasycone mrocznym klimatem. Muszę przyznać, że to był tylko doskonale dobrany początek. Miałem możliwość porównania gry do pierwotnej części z PSone. Gdy spotkałem pierwszego zombie, zdałem sobie sprawę, że to już nie jest gra dla ludzi o słabych nerwach. Rzecz jasna, każdy może śmiało sięgnąć po ten tytuł, ale muszę was uprzedzić, że to nie jest już taka bajka jak z PSone. W trakcie zagłębiania się w najbardziej mroczne zakamarki rezydencji, poziom adrenaliny utrzymywał się na dość wysokim poziomie. Idealnym pomysłem na poprawienie nastroju grozy były nagłe ataki zombie, które wpadały do pomieszczenia wprost na naszego bohatera. Zastosowanie takiego motywu odgrywa znaczącą rolę, bo nigdy niewiadomo gdzie i kiedy zostaniemy zaatakowani.

Od strony graficznej, muszę przyznać, iż panowie z Capcomu dopracowali najmniejsze szczegóły. Każda lokacja posiada swój urok, który nadaje grze odpowiedniego charakteru. Efekty wody, ognia, mgły, dymu, czy cienia, zaskoczą niejednego gracza. W szczególności, kiedy odwiedzamy ogród czy laboratorium. Dlatego jeśli chodzi o aspekt grafiki, jestem przekonany, że jest to jedna z najmocniejszych stron gry. A przekonacie się sami, że napotkanie zombie przed samą kamerą, wywoła nagły szok.

Muzyka i wszelakie dźwięki są również niezbędnym czynnikiem, który został profesjonalnie wkomponowany w całość. Czy znajdziemy się w małym pomieszczeniu, w długim korytarzu czy w ogrodzie. Efekty chodzenia, strzelania oraz odgłosy nadchodzących zombie są doskonale dobrane. Warto też dodać, że efekty powiewu wiatru, piorunów oraz deszczu, nadają odpowiedniej nutki.

Horror powraca
Nadeszła pora na przedstawienie fabuły, która została wzbogacona o nowe, ciekawe rzeczy. Dowiemy się znacznie więcej o całej rezydencji i jej właścicielach, których spotkacie w trakcie gry jako zaciekłych przeciwników. Osoby, które grały już wcześniej w gry z serii Resident Evil wyłapią pewne smaczki, które ewidentnie nawiązują do pozostałych części. Przechodząc dalej, cel gry jest praktycznie identyczny jak w oryginalnej wersji. Jednostka do zadań specjalnych S.T.A.R.S. Aplha Team zostaje wysłana na poszukiwania oddziału Bravo Team, który zaginął kilka godzin po wyruszeniu w pobliskie góry. W trakcie poszukiwań udaje się odnaleźć wrak helikoptera oraz zwłoki kilku członków załogi. To makabryczne odkrycie jest tylko początkiem koszmaru, który się dopiero rozpoczyna. W chwile później jeden z komandosów Alpha Team zostaje zagryziony przez rozwścieczone psy i nasi bohaterowie uciekają do pobliskiej rezydencji. Schronienie okazuje się pułapką, gdzie grasują wygłodniałe zombie. W dalszej części gry chodzimy po tajemniczej rezydencji, odkrywamy jej sekrety, zabijamy przeciwników oraz rozwiązujemy zagadki, które są bardzo łatwe i to jest jeden główny minus tej części.

Dobry zombie, to martwy zombie!?
Pierwsza rzecz, która przychodzi nam na myśl, to fakt, iż zombie już jest martwy. Racja, ale zaskoczy was informacja, że po zaaplikowaniu kilku gram ołowiu, delikwent potrafi ponownie wstać po pewnym czasie. Brzmi ciekawie? Na dodatek porusza się dwa razy szybciej od swojej pierwotnej wersji i zadaje poważne obrażenia. Na poziomie easy oraz normal jest jeszcze znośnie, ale opcja hard mówi sama za siebie. Nowa mutacja podstawowego przeciwnika, jakim jest zombie, oficjalnie nazywa się crimson head. Likwidacja tego stwora może odbyć się przez spalenie zwłok, zanim mutacja dobiegnie końca lub w tradycyjny sposób, który polega na odstrzeleniu głowy. A w tym przypadku arsenał jest dość konkretny, wliczając w to nowe umiejętności naszych bohaterów, które robią wrażenie. Dla Chrisa oraz Jill przeznaczono dwa oręża samoobrony. Pierwsza opcja to nóż, który jest dostępny dla obu postaci, zaś druga opcja to paralizator dla Jill oraz granaty dla Chrisa. Dla urozmaicenia rozgrywki, nóż, który zostaje wbity atakującemu zombie, jest do odzyskania po odstrzeleniu głowy, idealne oręże na opcji hard. Właściwości paralizatora też potrafią uratować nas z opresji, lecz prawdziwa gratka to granaty. Byłem całkowicie przekonany, że granat w paszczy zombie wybuchnie sam, jak się okazało po chwili, należy dodatkowo oddać strzał, który efektownie likwiduje naszego przeciwnika. Pamiętajcie o bezpiecznej odległości, bo te potrafią poważnie zszargać Chrisowi zdrowie. Reszta broni to pistolet, shotgun w 2 wersjach, rewolwer, granatnik, miotacz ognia, mini pistolet o ciekawych właściwościach oraz mój faworyt w postaci wyrzutni rakiet. Co do reszty przeciwników, to w większości dobrze nam znane psy, ptaki, węże, huntery, pająki, rekiny oraz tyrant.

Więcej horroru proszę…
Pewnie zastanawiacie się nad bonusami, które przygotował Capcom w przypadku ukończenia gry. A muszę przyznać szczerze, że dodatki są naprawdę godne uwagi. Pozwolę sobie zacząć od standardowej rzeczy dla każdej serii, czyli od nowych ubrań dla naszych bohaterów. Dla każdego bohatera przygotowano dwie wersje ciuchów, które zostają odblokowane po ukończeniu gry. W tym przypadku musimy ukończyć grę dwa razy jednym i drugim bohaterem na dowolnym poziomie trudności. Grając Jill otrzymamy ubranie z trzeciej części Resident Evil oraz bardzo ciekawy uniform wojskowy. Gdy postanowimy wybrać Chrisa, to otrzymamy delikatnie zmieniony uniform S.T.A.R.S. oraz ciekawą wersję munduru bojowego w luźnym stylu. Jestem przekonany, że spodoba wam się to ubranko.

Sprawa związana z zakończeniami gry jest bardzo ciekawa. Osobiście uzyskałem sześć zakończeń na dwanaście możliwych. W trakcie gry będą chwile, kiedy będziemy zmuszeni podjąć decyzję, która wpłynie na dalszą rozgrywkę.

Dodatkowe opcje dla nowej rozgrywki znacznie podnoszą poprzeczkę trudności. A muszę przyznać, że Resident Evil Remake nie jest łatwą grą, nawet pod względem sterowania postacią. Do dyspozycji mamy opcje hard, one dangerous zombie, real survival mode oraz invisible enemy. Postaram się w skrócie scharakteryzować wszystkie dostępne opcje.

Zaczynając od poziomu hard, opcja jest dostępna dopiero po ukończeniu gry na poziomie normal. Ilość amunicji jest znikoma, a ilość przeciwników wzrasta. Pojawiają się nowe elementy zaskoczenia.

Jeśli opcja hard to za mało, wybór one dangerous zombie będzie idealny. Z czym mamy konkretnie do czynienia? Pomijając fakt, iż wybieramy sobie poziom trudności, w trakcie gry napotykamy pewnego zombie, który porusza się jak crimson head i jest obwieszony materiałami wybuchowymi. Jeden strzał w kierunku delikwenta i widzimy napis game over. Jest to bardzo irytujące w przypadku, kiedy nie mamy zapisanej gry. Dlatego najlepszym wyjściem jest automatyczna ucieczka. Dodam na zakończenie, że nasz niebezpieczny zombie to jeden z członków oddziału Bravo Team, który został wcześniej zabity przez ptaki.

Real survival mode jest opcją bardzo czasochłonną. Decydując się na ten wybór, będziemy musieli wiele razy wracać do poszczególnych skrzyń po przedmioty, amunicje i medykamenty. Pomysł zrobienia osobnych skrzyń sprawia, że gra staje się prawdziwym survival horrorem.

Invisible enemy jest opcją dla weteranów serii Resident Evil, sądzę, że to określenie jest adekwatne do poziomu trudności, jaki nam zaserwowano. Warto jednak spróbować swoich sił, bo nagroda jest tego warta. A mogę wam powiedzieć, że zestaw zdjęć i szkiców jest wyborny.

Od gracza dla gracza…
Nie da się ukryć, że tytuł Resident Evil Remake jest świetną produkcją, z którą warto się zapoznać. Horror w nowej odsłonie, który zyskał uznanie w oczach graczy, a szczególnie w oczach fanów całej serii. Elementy grafiki, muzyki oraz klimat wprowadzają w odpowiedni nastrój dla horroru związanego z zombie. Muszę jednak stwierdzić, że sterowanie oraz poziom trudności są sporym minusem dla gry. W szczególności jest to odczuwane na poziomie hard, kiedy nie mamy już autonamiaru na przeciwników. Zdaję sobie doskonale sprawę, że jest to survival horror. Mogę wam tylko powiedzieć, że w trybie real survival mode do pomieszczenia wpadło mi aż pięciu zombie. Moja gra po dwóch godzinach ciężkich zmagań dobiegła końca bez zapisu stanu gry. Dodam od siebie, że grałem w każdą część Resident Evil wiele razy, ale Remake jest szczególnym tytułem w mojej karierze gracza. Tak czy inaczej, mogę wam śmiało polecić ten tytuł. Czas spędzony przy tym tytule z pewnością uznacie za udany.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze