feat - moh warfighter

Medal of Honor: Warfighter – recenzja gry

Ocena: 7,5

Plusy:
+ bardzo udana polonizacja z dobrze dobranymi aktorami
+ ciekawa, choć niepozbawiona wad kampania dla jednego gracza
+ oprawa wizualna (szczególnie w singlu)
+ wszystkie odgłosy walki jak i ścieżka dźwiękowa
+ nietypowy i zarazem unikalny multiplayer
+ dopieszczenie wielu szczegółów...

Minusy:
- ...które docenią jedynie prawdziwi fani tematyki militarnej
- problemy z wyszukiwaniem meczów
- wątek główny w kampanii
- brak oryginalności w projektach lokacji (głównie multi)
- mała ilość map


Ile to już razy brałem udział we współczesnym konflikcie, w którym jedna frakcja ma za zadanie uratować świat, gdy druga chce go zniszczyć w drobny mak? Mógłbym się wysilić i dokładnie policzyć, ale po prostu nie mam na to ochoty. Branża co chwilę bombarduje graczy takimi produkcjami i zawsze padają słowa, że to właśnie ta gra będzie się wyróżniać, pokaże inne oblicze pola walki i zapewni doznania, które pozostaną z nami aż do śmierci. Takie marketingowe bzdury nie powinny już na nikogo działać, a jednak do Medal of Honor: Warfighter przysiadłem z dużą dawką optymizmu i wiary, że Danger Close zapewni mi zabawę na poziomie pierwszego kontaktu z kolejką górską. Może i obyło się bez nudności, kręciołka w głowie oraz chęci skorzystania z toalety, ale niestety ten FPS nie sprawił, że będę się wypowiadał o nim jedynie w pozytywny sposób, a szkoda, bo oczekiwania były całkiem spore. Czy to oznacza jednak, że nowy MoH jest tak zły, niedopracowany i nudny jak wiele recenzentów uważa? Oj nie, gdyż pokazuje, że cały czas można dodać coś nowego i sprawić, że rozgrywka stanie się na swój sposób unikalna.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że takiego typu produkcje mają za zadanie wciągnąć nas w wir potyczek sieciowych, a kampania dla jednego gracza jest raczej traktowana jedynie jako mały dodatek, bądź trochę dłuższy samouczek. Pamiętając jednak, że w poprzednim Medal of Honor singleplayer był dość udany, aczkolwiek krótki, miałem nadzieje, że i tutaj będzie podobnie. Ekipa Danger Close zna się na rzeczy i na dodatek współpracowała z wieloma elitarnymi jednostkami, aby ich dzieło było jeszcze bardziej wiarygodne, ciekawe oraz ekscytujące, niż poprzednie. Z jednej strony udało im się, gdyż włożyli w Warfighter masę pracy i zadbali oto, aby żołnierze wyglądali jak należy, nie byli przepakowani ekwipunkiem i zachowywali się jak na prawdziwym polu walki. Problem w tym, że mało kto to zauważy, gdyż większość z nas – w tym i ja, się na tym w ogóle nie zna. Mój dobry znajomy dopiero wytłumaczył mi wiele smaczków, na które w życiu nie zwróciłbym uwagi. Chodzi tutaj o ubiór, slang, zachowanie, komendy, taktyki i tym podobne. Chłopaki w Warfighter to nie jakieś żółtodzioby czy recydywiści ala Rambo, tylko członkowie konkretnych jednostek militarnych, które nie dzielą się informacjami na swój temat. Przez co nie mamy szans dostrzec i docenić tego, co tak naprawdę dzieje się na ekranie. Nie pomaga też średnio ciekawa historia zawarta w kampanii. Ckliwe momenty, średniej jakości przerywniki filmowe, watek rodzinny i masą niepotrzebnych bzdur mocno psują obiór tego elementu, z którego składa się nowy MoH. Rzecz jasna nie zabrakło dużej ilości wybuchów, wywarzania drzwi na kilka różnych sposób – a i tak tylko dwa z nich są skuteczne, wysadzania helikopterów, zdejmowaniu po cichu konkretnych przeciwników i wielu innych wydarzeń, obecnych w tego typu grach. Całość zajmuje nie więcej niż pięć godzin, ale mimo to warto stracić ten czas, aby przejść kampanie. Nie jest ona tak ekscytująca jak w Modern Warfare, ale według mnie i tak o wiele lepsza od tej, którą znajdziecie w Battlefield 3. Głównie dlatego, że odbiór pola walki w tym tytule jest naprawdę wspaniały. W wielu momentach poczujecie się przygwożdżeni przez przeciwników, zobaczycie jak ziemia drży po zbombardowaniu danego obiektu, bądź weźmiecie udział w misji zwiadowczej z prawdziwego zdarzenia. Ogólnie warto.

Twórcom trzeba oddać, że nieźle poradzili sobie z silnikiem Frostbite 2 stworzonym przez studio DICE. Nareszcie ktoś zoptymalizował to dziadostwo pod PS3 dzięki czemu oprawa w Warfighter jest na wysokim poziomie. Może i do najpiękniejszych gier na tą platformę trochę mu brakuje, ale nie ma takiej tragedii jak z BF3, gdzie jakość oprawy wizualnej ocierała się o niezłe bagno. Tutaj tekstury są naprawdę ładne, animacje w większości przypadków chodzą bardzo płynnie zaś projekty lokacji, modeli bohaterów i pukawek zasługują na szacunek. Niestety, zabrakło jakiegoś czynnika, który odróżniałby tą produkcję od innych. Niby jest nieźle, całość trzyma się kupy, ale mimo to jest pewien niedosyt. Nawet ciężko mi go opisać, po prostu grafika nie wybija się pod względem oryginalności, choć odgrywa swoją rolę jak należy. Może to przez to, że podobnych gier jest naprawdę dużo na rynku i człowiek już sam nie wie, czego tak naprawdę oczekiwać od następnych tytułów. Możliwe, że obecna generacja, która nie wspiera wielu elementów graficznych w tej kwestii już nie ma nic nowego do zaoferowania, a przyzwyczajenia z peceta psują ogólny odbiór. Dobrze przynajmniej, że w kwestii audio nie ma się do czego przyczepić. Wszystkie odgłosy walki – wybuchy, strzały, walące się budynki, helikoptery itd., są fenomenalne i wspaniale budują klimat panujący w grze. Osoby posiadające dobre głośniki bądź słuchawki jeszcze bardziej docenią każdy dźwięk zaimplementowany w tym tytule. Najwidoczniej Danger Close podpatrzyło nieco ludzi od Battlefield’a, którzy w tym temacie są dla mnie jednymi z najlepszych w branży. Call of Duty ma swoje atuty, ale jeżeli chodzi o udźwiękowienie to Medal wypada o wiele lepiej.

Kampania kampanią, grafika i muzyka swoją drogą ale esencją każdego porządnego militarnego FPS’a jest tryb dla wielu graczy. W przeciwieństwie do poprzedniej odsłony tym razem za multi odpowiada Danger Close i moim zdaniem to był dobry ruch. Dzięki temu zabiegowi Warfighter jest inny niżeli ostatnie dzieła DICE i Infinity Ward. System rozwoju i statystyk został oparty o Battlelog, więc gracz ma nie tylko pełen dostęp do wszystkiego z ogromną liczbą szczegółowych informacji z poziomu konsoli, ale także i urządzeń z dostępem do internetu. W każdym momencie możemy podejrzeć nasze osiągnięcia i to jak radzą sobie znajomi bądź sojusznicy z oddziału. No właśnie, tutaj zamiast zwykłych drużyn można stworzyć własną jednostkę bojową złożoną z samych specjalistów. Każdy z nich posiada swoje pukawki, wyposażenie oraz umiejętności specjalne. Wiadomo, że jeden lepiej się sprawdzi na otwartym polu walki, drugi przeprowadzi rekonesans, następny będzie wspierał swoich z dalszej odległości, a inny zaznaczy konkretny obszar i wezwie wsparcie z powietrza. Ogólnie, zabawa na całego. Twórcy oddali nam do dyspozycji osiem map średniej wielkości, które są nieźle zaprojektowane, oczywiście pochodzą z kampanii ale czegoś im brakuje, przez co nie zapadają jakoś głęboko w pamięć. Mimo tego, nie mogę narzekać, aby podczas grania zabrakło dużej dawki wrażeń, głównie ze względu na rozgrywkę. Akcja szybko nabiera tempa i nie zwalnia ani na minutę. Po zlikwidowaniu kilku przeciwników bez utraty życia odblokowuje się nam menu, z którego możemy wybrać jeden z dodatkowych pakietów. Takie rozwiązanie pojawiło się już w poprzedniej odsłonie i sprawdziło się kapitalnie, nic więc dziwnego, że i tu postanowiono z niego skorzystać. W momencie gdy nadlecą samoloty i zrzucą ładunki wybuchowe na całej mapie przez chwile robi się wielki chaos, zarówno przez to, że ziemia drży jak i hałas od wybuchu i silników latających maszyn może spowodować chwilową dezorientację. Prawdziwy poligon wojenny jak się patrzy. Tryby w jakich możemy uczestniczyć to nic odkrywczego, gdyż mamy drużynowy deatchmatch, kontrola punktów, zdetonowanie/rozbrojenie bomby, Combat Mission, Homerun i Real Ops (typowy hardcore). To co wyróżnia Medal of Honor Warfighter, to możliwość wcielenia się w jedną z najlepszych jednostek specjalnych na świecie w tym GROM. Zdobywanie punktów dla swojego kraju i podwyższenie ogólnoświatowej pozycji Polski w rankingach, a także spora swoboda w customizacji osprzętu i kreowania własnego oddziału. Zdaje sobie sprawę, że multi wygląda trochę gorzej od single’a, zdarzają się problemy z matchmakingiem i nie ma takiej rozpierduchy jak w BF3, bądź chaosu rodem z produkcji Infinity Ward, ale ma w sobie to coś, co przykuwa do telewizora na długie godzinny.

Na koniec chciałbym jeszcze wspomnieć o bardzo udanej lokalizacji tej gry w naszym kraju. Aktorzy, którzy podkładają głosy zostali naprawdę dobrze dobrani i miło się ich słucha. Nie natrafiłem na jakieś poważne i rażące błędy w tłumaczeniu, choć też nie zwracam na jakieś małe potknięcia większej uwagi. Miło, że GROM pojawia się zarówno w kampanii – choć raczej epizodycznie, jak i w multi, w którym możemy reprezentować nasz kraj. Nie wiem dlaczego ludzie tak mocno wieszają psy na tej produkcji, gdyż moim zdaniem jest ona naprawdę udana. Czasami mam wrażenie, że jak jedni mówią, iż dany tytuł jest do kitu to masa ludzi jak małpy to powtarza, choć wcale sami nie sprawdzą, czy tak jest w rzeczywistości. Z pełną odpowiedzialnością mogę wam ten tytuł polecić. Jeżeli nie teraz, gdyż jak wiadomo premier mamy naprawdę sporo to może na gwiazdkę, ale zaraz po sylwestrze? Bo naprawdę warto!

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze