feat - kinect sports 2 rec

Kinect Sports: Season 2 – recenzja gry

Ocena: 7,5

Plusy:
+ sześć nowych dyscyplin
+ świetna zabawa na imprezy
+ dużo trybów online
+ pełna polska lokalizacja i darmowe dodatki
+ wygląda całkiem ładnie

Minusy:
- kilka dyscyplin można było dopracować
- nudnawa dla samotników


W obliczu coraz większego zalewu prostych gier na Kinecta, które nie do końca dobrze radzą sobie z wykorzystaniem w należyty sposób jego potencjału, znalezienie tytułu sprawiającego czystą przyjemność z rozgrywki staje się coraz trudniejsze. Nie dziwi zatem fakt, że kontroler ruchowy Microsoftu często jest bohaterem niewybrednych żartów ze strony zatwardziałych graczy. Liczne tytuły taneczne i fitness, wspomagane przez masę słabych kolekcji mini gierek mimo wszystko sprzedają się doskonale, co napędza koniunkturę na tego typu rozrywkę. Na szczęście są produkcje, które oprócz ciekawej formy, nie frustrują złym rozpoznawaniem ruchów i idealnie nadają się na imprezy w większym gronie. Jednym z nich jest kontynuacja ubiegłorocznego hitu Kinect Sports z dopiskiem Season 2.

Gdzie się podziali bracia Stamper?

Producent Kinect Sports Season 2, brytyjskie studio Rare, to prawdziwa legenda branży. Gry, które tworzyli dla Nintendo stały w jednym szeregu z największymi hitami Shigeru Miyamoto, czyli Mario i Zeldą. Wystarczy wymienić choćby serię Donkey Kong Country, Banjo-Kazooie, GoldenEye 007 czy Killer Instinct. Wiadomość o przejściu ekipy Rare z obozu Nintendo do Microsoftu była swego czasu sporą sensacją. Od tego momentu upłynęła już ponad dekada i przestałem dziwić się Japończykom, że tak łatwo pozbyli się kury znoszącej złote jaja. Geniusz Rare ulotnił się wraz z odejściem założycieli firmy, czyli braci Tima i Chrisa Stamperów. Tytuły wydawane przez MS nie miały już w sobie tej iskry rozpalającej umysły milionów graczy i były tylko solidnymi grami, jakich wiele. Średnio udane Banjo-Kazooie: Nuts & Bolts ostatecznie wyleczyło mnie z nadziei na renesans studia. Koncern z Redmont zdecydował się oddelegować Brytyjczyków do prac nad projektami przeznaczonymi na Kinecta i odnoszę wrażenie, że w tym segmencie radzą sobie znacznie lepiej. Wyprodukowany przez nich Kinect Sports okazał się godną odpowiedzią na Wii Sports, czyli najlepiej sprzedającą się grę w historii. Był także jedną z najlepszych gier towarzyszących premierze sensora Microsoftu. Równo rok po premierze na rynku debiutuje właśnie druga odsłona zestawu sportowych mini gier, zatytułowana po prostu Kinect Sports Season 2.

I’m affraid of Americans

Baseballi futbol amerykański – dwa narodowe sporty Amerykanów znalazły dla siebie miejsce wśród sześciu nowych dyscyplin obecnych w Kinect Sports Season 2. Statystyczny Europejczyk może mieć problem ze zrozumieniem wszystkich reguł dotyczących tych egzotycznych dla nas konkurencji, ale wbrew pozorom nie są one zbyt zagmatwane. Biorąc pod uwagę fakt, że poprzednia odsłona gry koncentrowała się na sportach lepiej nam znanych, tym razem twórcy starali się trafić w gusta graczy zza oceanu. Nic w tym dziwnego – tamtejszy rynek jest najbardziej chłonny dla produktów Microsoftu. Mam tylko nadzieję, że ewentualna część trzecia nie będzie starała się celować w rynek japoński, bo mini gry w rodzaju wąchania bielizny licealistek, pachinko i innych dziwactw mogłoby okazać się niezbyt strawne. Ciężko też wyobrazić sobie sumo, judo i karate sterowane poprzez Kinecta.

Igrzyska czas zacząć!

Recenzowanie gier tego typu jest dosyć trudne. Każda z obecnych tu konkurencji jest grą samą w sobie i nie da się zastosować tu żadnych uogólnień. Wobec powyższego, zamieszczę krótkie omówienie każdej z nich.

Zacznijmy od tenisa, który znany jest chyba każdemu. Postać porusza się automatycznie a do nas należy decyzja, jak uderzać piłkę. Można stosować zarówno forehand, jak i backhand, loby, oraz ścinki. Detekcja ruchów trochę kuleje i zawodnik nie zawsze reaguje tak, jak powinien. Denerwuje lekkie opóźnienie reakcji i dosyć duża przypadkowość obecna na korcie. Prawdę powiedziawszy, jest to najsłabszy element tegorocznej edycji Kinect Sports i dziwi trochę fakt, że rok temu tenis stołowy udał się twórcom znacznie lepiej.

Darty – dyscyplina, wobec której miałem największe obawy. Posiadając w domu elektroniczną tarczę z lotkami, mogłem dokonać porównania prawdziwej gry z jej wirtualnym odpowiednikiem. Zostałem jednak bardzo mile zaskoczony. Oczywiście konsolowe rzutki są znacznie prostsze i łatwiej trafia się w poszczególne sektory tarczy, nie znaczy to jednak, że gra nie wymaga od nas skupienia i sztywnej ręki. Celownik nie wskazuje idealnie miejsca, w które trafiamy i potrzeba sporej precyzji, by w trzech rzutach ustrzelić 180 punktów. Sporym zaskoczeniem jest czułość kontrolera na ruchy dłoni i praktycznie brak jakichkolwiek opóźnień reakcji.

Zjazd narciarski także sprawia sporo frajdy. Naszym celem jest przejazd w jak najkrótszym czasie przez bramki. Sterujemy poprzez wychylanie się na boki. Pochylenie do przodu nadaje naszemu narciarzowi prędkości. Do pokonania mamy kilka tras o zróżnicowanym poziomie trudności. Wbrew pozorom, potrafi zmęczyć w takim samym stopniu jak lekkoatletyka w poprzedniej odsłonie.

Futbol amerykański to dla miłośników piłki nożnej bezsensowna dyscyplina, w której olbrzymi faceci rzucają sobą nawzajem. Cała filozofia tego sportu sprowadza się do pokonywania jardów dzielących zawodników od linii przyłożenia i tak też to wygląda w Kinect Sports Season 2. Na początku wcielamy się w quarterbacka, czyli rozgrywającego. Po ustaleniu schematu zagrywki mamy kilka sekund na podanie piłki zawodnikowi z pola. Jeśli nie podejmiemy szybko decyzji, nasz futbolista zostanie powalony przez obrońców drużyny przeciwnej. Skuteczne podanie przełącza nas na zawodnika, do którego adresowana była piłka. Tutaj wszystko sprowadza się do szybkiego biegu przed siebie i unikaniu szarż rywali. Nie jest to łatwe i zdobycie każdego jarda sprawia sporo satysfakcji. Podobnie jak touchdown, czyli przyłożenie. W najgorszym wypadku można zdecydować się na wykop piłki w kierunku bramki, co jest stosunkowo łatwe, ale nie przynosi tylu punktów. Po zapoznaniu z zasadami rządzącymi się tą dyscypliną, bawić się można całkiem fajnie. Chyba nawet lepiej, niż w piłce nożnej. Nie jestem tylko w stanie zrozumieć jednej rzeczy. Dlaczego twórcy udostępnili nam tylko możliwość gry w ofensywie, rezygnując całkowicie z obrony? Szkoda, bo polowanie na kości biegnących rywali mogło być niezwykle satysfakcjonujące.

Baseball, wbrew mojej niechęci do tego sportu, okazał się całkiem sympatyczną i zróżnicowaną konkurencją. Producenci starali się, oczywiście w uproszczony sposób, wcielić gracza w rolę każdego z zawodników na boisku. Tak więc przyjdzie nam rola pałkarza, czy też miotacza. Nie zabrakło oczywiście szaleńczego biegu do bazy. Potrzeba niemałej wprawy, by posyłać rzuconą piłkę na tzw. homerun, czyli wybić ją poza pole gry.

Gwoździem programu jest mimo wszystko golf. Podobnie jak kręgle w roku 2010, tak teraz zabawy w Tigera Woodsa (oczywiście mówię tylko o sportowych aspektach jego kariery) dominują nad resztą konkurencji. Rozegranie wszystkich dziewięciu dołków w towarzystwie trzech innych graczy pochłania sporo czasu i zapewnia masę zabawy. Kinect rozpoznaje nasze ustawienie względem piłeczki golfowej i siłę zamachu kijem. Trzeba także wziąć poprawkę na siłę i kierunek wiatru, czyli wszystko to, co znamy z innych zręcznościowych adaptacji tego sportu, jak chociażby Sensible Golf i Mario Golf. Za małą wadę uznać można zbyt nachalne sugestie dotyczące miejsca uderzenia. Dzięki nim trafienie do dołka z odległości 30 jardów jest banalnie proste, a tak w istocie nie jest.

Jest CrunChips*, jest impreza!

Kinect Sports Season 2 to propozycja skierowana przede wszystkim do wielbicieli rozrywki wieloosobowej i tzw. party games. Samotnikowi zapewni co najwyżej kilka godzin zabawy i wyląduje na półce. Najlepiej oczywiście umówić się ze znajomymi w domu, wówczas najnowsza produkcja Rare idealnie sprawdza się w roli przysłowiowego gwoździa programu każdej imprezy. Testowałem to wielokrotnie przy poprzedniej odsłonie i tegoroczna edycja, dzięki innemu zestawowi konkurencji, jest jej idealnym uzupełnieniem. Oprócz głównego trybu, w którym rozegrać możemy opisane już wcześniej sportowe dyscypliny, pojawia się też Tryb Wyzwania, w którym możemy rywalizować ze znajomymi za pośrednictwem sieci XBOX Live. Działa to podobnie, jak obecny w ostatnich odsłonach Need For Speed Autolog. Wybieramy konkurencję, ustanawiamy w niej wynik i informujemy o tym fakcie rywala. Potem pozostaje już tylko oczekiwanie, aż przyjmie on rzuconą rękawicę. Ostatnim z trybów jest Szybka Gra, w której rywalizują ze sobą dwie drużyny – niebieska i czerwona. Konsola losuje konkurencję, a ekipy oddelegowują do niej swego przedstawiciela. Oprócz podstawowych konkurencji, trafić można także na ich weselsze wariacje. Rzucanie lotkami w baloniki na ruchomej tarczy, celowanie piłką golfową do celu i inne tego typu atrakcje przyciągają do ekranu na długo. Na zakończenie dodam tylko, że w sieci dostępny jest już pierwszy pakiet dodatkowych sześciu mini gier, następne pojawiać się mają w miesięcznych odstępach. Dlaczego o tym piszę, skoro DLC to teraz chleb powszedni każdego z tytułów? Odpowiedź jest prosta. Rozszerzenia te udostępniane będą za darmo! Wielkie brawa dla wydawcy.

Suma wszystkich sportów.

Grafika nie zmieniła się w przeciągu roku i dalej mamy do czynienia ze znanymi z konsoli Microsoftu avatarami przebywającymi w kolorowych sceneriach. Mi taka stylistyka nie przeszkadza i choć nie można mówić o jakichkolwiek fajerwerkach, to całość wygląda schludnie i może się podobać. Dźwięk to oczywiście żywiołowe reakcje publiczności (ciekawostka: w trakcie gry w lotki parokrotnie usłyszałem w tle okrzyki „Oi! Oi! Oi!” – poczułem się jak w lokalu pełnym angielskich skinheadów, choć okrzyk ten używany jest najczęściej przez Australijczyków dopingujących swoich sportowców). W menu przygrywa nam funkowa muzyczka, natomiast w trakcie animowanych przerywników słyszymy fragmentu hitów z różnych epok. Jest Blur, jest też chociażby Europe i Lady GaGa. Nowością w serii są polscy komentatorzy. Chociaż ich kwestie parokrotnie wydają się wyrwane z kontekstu, to jednak wypada odnotować ich obecność na plus. W końcu to gra dla całej rodziny i dzieci nie zawsze muszą rozumieć angielskie podpowiedzi. Podsumowując, Kinect Sports Season 2 to kawał naprawdę solidnej rozrywki zapakowany w fioletowe pudełko DVD. Choć pierwsza odsłona podobała mi się bardziej, to jednak nie sposób odmówić kontynuacji kilku usprawnień w mechanice rozgrywki. Nie jest to ewolucja dla serii, a raczej jej rozwinięcie. Tak czy inaczej polecam wszystkim tym, którym Kinect w domu nie zarasta kurzem.

*Recenzja zawiera lokowanie produktu

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze