Tom-Clancy-Ghost-Recon-Future-Soldier

Ghost Recon: Future Soldier – recenzja gry

Ocena: 9,0

Plusy:
+ Długa i wciągająca kampania dla pojedynczego gracza
+ Co-Op dla czterech graczy (on-line)
+ System maskowania postaci
+ „Gunsmith”, który pozwala na taką edycję broni, jakiej posiadacze konsol jeszcze nie widzieli
+ Miła dla oka oprawa wizualna
+ Duże i zróżnicowane lokacje
+ Ciekawy, nieco odmienny ale równie porywający jak u konkurencji, multiplayer
+ kapitalnie zaprojektowane sztuczna inteligencja naszych kolegów z oddziału

Minusy:
- nierówny poziom grafiki
- koszmarna animacja twarzy
- lekko chaotycznie przedstawiona fabuła
- nudne cutscenki
- brak lokalnego co-op'a – splitscreen


Seria Ghost Recon była przez wiele lat uważana za jedną z najlepszych jeśli chodzi o taktyczne strzelanki. Od 2007 roku słuch o niej zaginął, aż do teraz. Future Soldier, gdyż tak brzmi podtytuł najnowszej odsłony, zrywa ze starym klimatem i wprowadza masę zmian, starając się zadowolić zarówno zagorzałych fanów jak i tych, którzy pierwszy raz sięgną po grę z serii Ghost Recon. Teraz zamiast wielkiego planowania, ustalania taktyk, wydawania rozkazów, mamy produkt, który dość mocno odbiega od poprzednich, ale za to jest przystosowany do dzisiejszych wymagań graczy. Chcemy czy nie, taki zabieg był konieczny, aby seria mogła przetrwać i miała jakiekolwiek szanse na placu boju, gdzie można znaleźć takie gry jak Call of Duty, Battlefield, Killzone czy Crysis. Dawny model rozgrywki może i był bardzo rozbudowany, pozwalał graczowi wykonywać masę przemyślanych i zorganizowanych czynności, ale nie był tak przystępny jak ten, który twórcy serwują nam w Future Soldier. Dla niektórych będzie do wada, gdyż mogą oni zapomnieć o dawnym Ghost Recon, ale trzeba pamiętać, że na obecnym rynku gier sporo się zmieniło i bez radykalnych zmian, nawet najwspanialsze produkcje mogą skończyć na dnie. Więc zanim z góry osądzicie ten tytuł, warto się z nim zapoznać, gdyż jest naprawdę dobry i może z dumą być nazywany prawdziwym przedstawicielem serii.

Fabuła gry rozpoczyna się w momencie, gdy jeden z oddziałów Duchów zostaje zwabiony w pułapkę. Oczywiście nie jest to filmik, a w pełni grywalny fragment. Krótki wstęp, ale trzeba przyznać, że dzięki niemu dowiadujemy się od samego początku, iż lekko nie będzie i nawet najlepsi mogą polec w walce. Teraz naszym zadaniem będzie odnalezienie winnych za tę sytuację. Oczywiście, założenie jest proste, wręcz banalne, ale realizacja już nie. Nasza nowa drużyna, w której kontrolujemy osobnika o nazwisku Kozak, wyruszy do wielu zakątków świata. Zaczynając od Ameryki Środkowej, poprzez Norwegię i Afrykę, na Rosji kończąc. To właśnie tam, oddział Duchów zatrzyma się już do samego końca i będzie świadkiem wewnętrznych konfliktów polityczno-militarnych. Nie ma mowy o jakiś wielkich żalach między USA a Rosją, nie ma też III Wojny Światowej, więc spektakularne podejście do tematu rodem z Modern Warfare czy Battlefield, nie zostało tu uwzględnione. I dobrze. Dzięki temu historia, którą przedstawia Future Soldier jest o wiele bardziej wyrazista i ciekawsza, niż w dwóch wymienionych powyżej tytułach. Niestety, sposób w jaki jest ona zaprezentowana budzi wiele do życzenia. Niby dostajemy sporo informacji, ale twórcy wykonali ten aspekt na tyle chaotycznie, że można się pogubić. Tak naprawdę za pierwszym podejściem, człowiek nie do końca wie, co tak naprawdę się dzieje, gdyż jest bardziej skupiony na tym, co będzie musiał zrobić w kolejnej misji. Nie pomagają nawet cutscenki, gdyż przedstawiają one głównie żołnierzy z naszego oddziału, którzy wcale nie pokazują swojego oblicza. Możemy jedynie obejrzeć ich nudne wypowiedzi czy docinki w kierunku Navy Seals. Mówiąc szczerze, gdyby ich wcale nie było, nawet byśmy tego nie zauważyli. Po prostu główne skrzypce gra cel misji, czyli odnalezienie ludzi odpowiadających za zabicie dawnego składu grupy Ghost i to zostało wykonane jak należy, gdyż są skrypty znane z innych produkcji, jest widowiskowo, ale gdzieś brakuje ostatecznego szlifu. Gołym okiem widać, że twórcy ostro zaryzykowali, serwując graczom coś takiego, ale widocznie nie mieli innego wyjścia i za to należą im się ogromne brawa. W końcu nie każdy potrafi przemienić swój produkt, w coś trochę innego, w momencie gdy konkurencja nie śpi.

Mówiąc zmiany, mam na myśli całkowite przemodelowanie systemu rozgrywki. Wcześniej gracz widział najczęściej wszystko z perspektywy pierwszej osoby, teraz kamera jest ustawiona zza plecami, co pozwala widzieć całą postać. Nie można wydawać rozkazów, gdyż w oddziale nie ma żadnego dowódcy. Wszyscy działają na własną rękę i tutaj deweloper tłumaczy to tak, że w prawdziwym świecie nie ma osoby, która mówi idź usiądź tam za murkiem, potem popatrz gdzie są przeciwnicy i strzelać kiedy będę miał ochotę. Argument dobry, ale tylko w sytuacji, gdy nasi sojusznicy potrafią sami sobie radzić na polu walki i myślą. Sztuczna inteligencja w grach to naprawdę ciężki orzech do zgryzienia i bardzo ciężko jest stworzyć postacie, które naprawdę będą w stanie działać tak, że ich pomoc będzie wręcz podstawą do wykonania większości zadań. I wiecie co? W Ghost Recon: Future Soldier ten element został wykonany na medal. Żołnierze z naszego oddziału potrafią podejmować własne decyzje, precyzyjnie eliminować przeciwników i to bez ciągłego trzymania ich za rączkę. Pamiętam sytuację, gdy byłem pod ostrzałem, zostało mi naprawdę mało czasu na wykonanie jakiegokolwiek ruchu, tylko że i tak skończyłoby się to moim zgonem. Wtedy chłopaki z drużyny pokonali atakujących mnie wrogów, a ja dzięki temu szybko zmieniłem pozycję i wykończyłem ich kolegów. Innym razem, chciałem szybko dobiec do celu i wpadłem w pułapkę. Miałem zerowe szanse na wyjście z tej sytuacji, gdyż przeciwnik pojawił się tuż za mną. Szybko się odwróciłem aby go zabić, ale zobaczyłem jedynie, jak delikwent otrzymuje soczystego headshota od jednego z moich chłopaków. Wrażenia ogromne, a takich momentów było o wiele więcej. Zrozumiałem wtedy, dlaczego deweloper postanowił wyrzucić element planowania i rozkazów, gdyż teraz sojusznicy są wstanie działać jako całość, bez zbędnych wskazówek. Po prostu zaprogramowano ich tak, aby byli naszą tarczą w sytuacjach, gdy ocieramy się o śmierć, a także mieczem, gdy wszyscy muszą skupić się na danym celu. Tutaj pomaga jeszcze funkcja oznaczania przeciwników, gdzie za jednym zamachem możemy maksymalnie wyeliminować czterech delikwentów w tym samych czasie. Bardzo przydatne, choć i bez tego rozgrywka byłaby bardzo przyjemna.

W Future Soldier, słowo „Ghost” nabiera zupełnie innego znaczenia. A wszystko przez to, iż nasz oddział jest wyposażony w system maskujący, który sprawia, że jesteśmy wręcz niewidzialni dla naszych oponentów. Oczywiście, po oddaniu strzału wszyscy nas widzą, ale gdy zakradamy się – a misji skradankowych jest naprawdę sporo – to ten kamuflaż sprawdza się idealnie, pozwalając nam na ciche zabójstwa. Najlepsze jest to, że wystarczy ukucnąć, a maskowanie włącza się automatycznie i tylko od nas zależy, czy wykończymy daną grupkę w stylu Solid Snake’a, czy wkroczymy do akcji niczym Rambo i zaczniemy strzelać na prawo i lewo. Drugi wariant jest mimo wszystko trochę ryzykowny, gdyż wystarczy kilka kulek, aby Kozak padł na ziemię. Wtedy należy poczekać, aż jeden z kolegów nas postawi, bądź zaczniemy dany fragment od początku. Chłopaki z Ghost nie są kuloodporni oraz nie potrafią zwykłym Ak-47 zniszczyć czołgu. W momencie gdy taki pojazd pojawi się na ich drodze, konieczne jest znalezienie wsparcia, bądź solidna porcja pocisków wystrzelonych z RPG, aby rozwalić taką kupę żelastwa. Byłem bardzo zaskoczony, kiedy z każdej strony nacierali żołnierze, a ja wraz z oddziałem musiałem ich odpierać, gdy nagle nadjechał czołg, a główny bohater z przerażeniem w głosie rzucił hasło do odwrotu, aż nie nadlecą posiłki. Zapada w pamięć, oj tak.

Jednym z kluczowych elementów rozgrywki jest korzystanie z UAV’a. Ten mały robocik może pokazać nam, gdzie znajdują się przeciwnicy i potrafi to robić zarówno z powietrza jak i z ziemi. Dodatkowo, wyposażono go w „paralizator”, który jest w stanie na chwilę ogłuszyć przeciwników i dać nam kilka sekund na dobry, skoordynowany atak. Jeżeli to wam nie wystarczy, to co powiecie na sensor, który rzucamy niczym granat, a ten wyświetla nam na radarze oponentów w miejscu, gdzie wylądował? Niby bajer, ale za to jaki przydatny. W końcu wiele misji dzieje się na dużych przestrzeniach, gdzie czasami ciężko jest wszystko zauważyć, a chyba nikt by nie chciał, dostać kulki w plecy, tylko dlatego, że nie wykonano prawidłowego rozpoznania w terenie. Jeżeli jesteśmy już przy lokacjach, to muszę wspomnieć, iż w Future Soldier twórcy poszli na całego. Otoczenie jest naprawdę szczegółowe, dobrze i ciekawie zaprojektowane oraz, co najważniejsze, bardzo, ale to bardzo różnorodne. Każdy etap jest rozgrywany na zupełnie innej mapie, dzięki czemu nie można się nudzić. Gracz przez cały czas musi działać na nowym terenie, od zamkniętych budynków, poprzez fragment pustynni, zimowe obozowiska, podziemną bazę, bagnistą wioskę, na podróżowaniu przez długi las kończąc. To oczywiście nie jest pełen wachlarz oferowanych przez Ghost Recon lokacji, ale przynajmniej ważne, że nie trzeba będzie się stale przebijać przez małe korytarze, gdzie nie da się nigdzie skręcić.

Idąc dalej w kwestii oprawy, duże wrażenie robią modele postaci całego składu z Kozakiem włącznie oraz ich wachlarz ruchów. Chłopaki poruszają się wręcz fenomenalnie i stają na równi z najlepiej animowanymi postaciami w tego typu grach. Szkoda tylko, że nie można tego powiedzieć o ich twarzach i mimice, gdyż te po prostu zawodzą na całej linii. Trochę to dziwne, że cała reszta jest wykonana tak solidnie, a Ubisoft nie postarało się o jakiś dobry motion capture dla samych twarzy. W końcu stać ich na takie bajery, więc następnym razem warto by o tym pomyśleć, gdyż raz taki motyw przejdzie bez echa, ale kolejnym razem może już nie być tak wesoło. Jeżeli chodzi o NPC oraz naszych przeciwników, to tutaj poziom jest strasznie nierówny. Niektóre modele są bardzo ładne, drugie zaś zaliczają się do czasów panowania PS2. Czyżby deweloper miał za mało czasu, aby to dopracować? A może budżet nie pozwolił na takie zabieg. Nie mam pojęcia. Dobrze przynajmniej, że nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze tej gry. Zupełnie inaczej jest z ekwipunkiem. Dzięki systemowi „Gunsmith” jesteśmy wstanie rozebrać wszystkie pukawki na części pierwsze i samemu dobrać każdy z elementów. Czegoś takiego chyba jeszcze nie było i nawet osoby, które znają się na broni palnej potrafiły docenić trud, jaki twórcy postanowili włożyć w ten aspekt. Sam jestem pełen podziwu, gdyż dzięki temu mogłem się nauczyć, z jakich części jest zbudowany dany karabin, a potem mogłem go sobie „edytować” według własnych potrzeb. Takie małe mistrzostwo świata i duży krok w temacie customizacji broni w grach.

Podsumowując kampanię dla jednego gracza, mogę śmiało stwierdzić, iż deweloper stanął na wysokości zadania, gdyż zarówno nowi gracze jak i starzy wyjadacze będą zadowoleni – ci powinni mimo wszystko grać na wyższym poziomie trudności. Dodatkowo, całość wygląda naprawdę wspaniale, a jeżeli ktoś nie chce grać sam, to gra oferuje tryb co-op, niestety tylko po sieci, więc nici z zabawy na podzielonym ekranie, ale przynajmniej wtedy możemy w 100% poczuć potencjał drzemiący tej produkcji.

Pozostaje jeszcze kwestia starć w sieci, których rzecz jasna nie mogło zabraknąć w Future Soldier. Multiplayer oferuje odmienne doznania, gdyż walki z żywymi graczami to zupełnie inna liga. Możecie zapomnieć, że położycie przeciwnika kilkoma strzałami. Zanim delikwent zaliczy zgon, wcześniej trzeba wpakować w niego naprawdę dużą ilość amunicji. Co jest dość nietypowe, gdy w singlu oponent pada dość szybko, tak więc trzeba się przestawić na nieco zmieniony tryb rozgrywki. Podobnie jak w innych tego typu produkcjach, nie mogło zabraknąć rozwoju postaci, poziomów oraz odblokowywania broni i dodatków. Wiadomo, im wyższy level, tym nasz asortyment militarny się poszerza, a dzięki systemowi „Gunsmith” możemy bawić się w ulepszanie pukawek bez końca. Tryby są różnorodne, choć szkoda, iż zabrakło zwykłego deathmatcha, gdyż większość z nich opiera się na działaniu w grupie. Bardziej to przypomina potyczki z Killzone’a, niżeli Battlefielda. Dodatkowo, gracz może wybrać jedną z kilku profesji – strzelec, snajper i saper są dostępne od początku, zaś po pewnym czasie odblokuje nowe, lepsze, zarówno wizualnie jak i fizycznie „postacie”. Ogólnie ciężko się tu do czegoś przyczepić, gdyż sam spędziłem w multi już kilkanaście dobrych godzin. Mapy to fragmenty poziomów z singla, niektóre odpowiednio zmodyfikowane, ale gra się na nich bardzo przyjemnie. Jeżeli mamy jeszcze kilki znajomych z którymi możemy grać, to zapewniam was, że od Future Soldier szybko nie odejdziecie.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze