feat - final fantasy xiii 2

Final Fantasy XIII-2 – recenzja gry

Ocena: 9,0

Plusy:
+ całkiem udana próba zerwania z trendem liniowych j-rpg
+ rozbudowana i usprawniona mechanika w stosunku do FF XIII
+ zawiła i ciekawa fabuła
+ grafika i muzyka trzymające wysoki fason FF XIII

Minusy:
- przesadzony miejscami infantylizm
- badziewne DLC


Kiedy seria Final Fantasy spotyka się z serią Chrono, wszystko staje się możliwe. Czy twórcom ze SQUARE ENIX udało się połączyć klimat klasycznego, wielowątkowego RPG oraz nowoczesnego trendu japońskich gier fabularnych? Zapraszam do przeczytania recenzji najnowszej części znanej nam chyba wszystkim już serii – Final Fantasy XIII-2

„Final Fantasy XIII-2. The story so far…”

Nowa odsłona gry jest bezpośrednią kontynuacją poprzedniczki. Square-Enix tym samym kontynuuję politykę budowania wielkich uniwersów, w odróżnieniu od „starych czasów”, kiedy to każdy tytuł był osadzony w kompletnie innej rzeczywistości i świecie. Pomimo iż FF XIII była grą kontrowersyjną, niedocenianą często przez doświadczonych graczy, producent zaryzykował, wplatając nowy wątek fabularny do historii Lightning. Główne skrzypce jednak tym razem grać będzie nie ona, a jej siostra – Serah.

„Time and memory, frozen into crystal.”

Straszny bałagan porobił się w czasoprzestrzeni, w której żyją nasi bohaterowie. Lighning nagle znika, Snow udaje się na jej poszukiwania. W całym tym zamieszaniu sama sobie praktycznie pozostaje Serah, która ledwo co wydostała się z „bycia kryształem” przez praktycznie całą poprzednią część gry. Nagle pojawia się nie wiadomo skąd (no nie, przepraszam, z przyszłości) dziwny osobnik o imieniu Noel, który opowiada historyjki o zmianach w czasie i możliwości odnalezienia Lightning z zagubionym continuum. Towarzyszyć im dodatkowo będzie pewien Moogle, który potrafi się morfować w… broń dla Serah.

Ja widać, historia opowiadana z FF XIII-2 jest strasznie dziwna, pogmatwana, a jednocześnie infantylna i baśniowa, jak na rasowy japan-rpg przystało. Nie każdemu przypadnie do gustu ta „japońskość” i specyficzny klimat. Na szczęście im dalej zagłębiamy się w historię, tym bardziej staje się ona spójna. Co ciekawsze, nareszcie wracamy do gier nieliniowych. O ile wątek fabularny teoretycznie prowadzi nas w jednym kierunku, to ścieżkę prowadzącą do finału wybiera gracz. Podróżujemy po różnych lokacjach w różnych wersjach czasowych. Niby to samo, ale jednak nieco inaczej. Jak dla mnie FF XIII-2 wygląda trochę jak rozbudowana wersja gry Chrono Cross.

W grze znajdziemy 14 obszernych lokacji. Każda w kilku „czasowych” wariantach. Pomimo tego posiadają one tą samą mapę, chociaż nie zawsze w danym czasie możemy dostać się do wszystkich jej zakamarków.

Wraca także system zadaniowy. O ile w poprzedniej części można było je rozwiązywać tylko w jednym rozdziale, tutaj każda lokacja posiada swój własny zestaw „questów”, dodających graczom rozrywki. Każde z takich zadań bowiem rozwija fabułę. Dodatkowo czasem uda nam się otrzymać artefakty będące kluczami do innych ukrytych bram, otwierających przed nami jeszcze więcej możliwości. Niekiedy, aby wykonać dane zadanie, trzeba wykazać się nie tylko umiejętnością walki, ale również nie lada sprytem i myśleniem. Rozwiązania zagadek bowiem niejednokrotnie znajdują się w zupełnie innym czasie i lokacji. Na szczęście pomimo „zawiłości” gra nie zacina się i nie uda nam się raczej natrafić na martwy punkt, który uniemożliwi dalszą podróż i rozwój.

Skoro jesteśmy już przy rozwoju, warto wspomnieć, że mechanika gry, pomimo podobnych zasad jak w poprzedniczce, została dość wyraźnie ulepszona. Znany nam z poprzedniej części system „Crystarium” tym razem jest uproszczony do formy pojedynczej ścieżki, po której wędrujemy odblokowując poszczególne punkty. To, w jaką profesję postaci będziemy inwestować w danej chwili zależy od nas, ale im więcej punktów przeznaczamy na jedną z nich, tym ciężej będzie nam zdobyć punkty dla innej. Im dalej idziemy w głąb ścieżki, tym więcej punktów zbieranych w trakcie walk potrzebujemy, aby poruszać się dalej. Ale i tutaj nie uda nam się postaci „zepsuć” na tyle, że będzie ona bezużyteczna. Gra inteligentnie dba o to, abyśmy sukcesywnie dostosowywali swoje umiejętności do rosnącego poziomu trudności. A ten z kolei moim zdaniem zadowoli bez problemu średnio zaawansowanych graczy. Dbać należy także o naszych kompanów. Jest to kolejna innowacja w serii. Poza dwoma głównymi bohaterami (Serah i Noel) można do drużyny dodać trzecią postać. Jest nią zwierzak lub maszyna „oswojona” wcześniej podczas jakiejkolwiek walki. Taką „maskotkę” można rozwijać na podobnej zasadzie co bohaterów. Jednak zamiast zbierania punktów „crystarium”, tym razem do zdobywania kolejnych umiejętności potrzebne będą pewne przedmioty, zakupione w sklepie, bądź zdobyte podczas wędrówek po świecie. A muszę przyznać, że warto, gdyż naszego zwierzaka można wytresować na bardzo potężnego członka drużyny.

System walki jest o wiele bardziej dynamiczny, niż w FF XIII. Przyspieszono trochę tempo gry. Teraz o wiele częściej można rozpoczynać pojedynek z przejęciem inicjatywy, co dodatkowo dodaje nam na pewien czas szybkości (tzw. „haste buff”) przy wykonywaniu ataków. Dodatkowo niektóre walki posiadają znane nam już wszystkim QTE (Quick Time Events – wydarzenia szybkiego wyboru), które polegają na błyskawicznym wciskaniu wybranych guzików pada.

Grafika w FF XIII-2 jest bardzo podobna do poprzedniczki. A jak dobrze wiemy z mojej recenzji FF XIII, stoi ona na bardzo wysokim poziomie. Daleki horyzont, feria barw i detali, zapierające czasem dech w piersiach lokacje, niesamowita mimika twarzy i swoboda ruchów postaci. Bardzo się to wszystko może podobać. Autorzy gry nie zmienili tutaj za wiele. Z drugiej strony jednak, po co zmieniać coś, co było niemal idealne?

Zmianie jednak uległa muzyka. I to zdecydowanie na plus. Co prawda usłyszymy tutaj bardzo wiele znajomych kawałków z FF XIII, jednak poza nimi dochodzi szereg innych, reprezentujących najprzeróżniejsze klimaty muzyczne. Od delikatnego „plumkania” po ciężki metal. Powiem szczerze, że sam do końca nie wiem, co powiedzieć i jak skomentować temat ścieżki dźwiękowej. Jedno wiem na pewno – niebawem skuszę się na jej zakup w formie płyt CD.

Warto wspomnieć też o jednym dodatkowym elemencie, który musiał pojawić się w końcu także i tu. Tzw. DLC, czyli dodatkowa zawartość do kupienia w PlayStation Store zawitała w Final Fantasy. A kupić można jak na razie duperele w postaci… uwaga, uwaga… np. stroju bikini (ta jasne… bikini…) dla Serah. Wyobraźcie sobie młodą dziewczynkę biegającą w bieliźnie z wielkim Mooglem, zamieniającym się w łuk większy od niej samej. Albo nie, nie wyobrażajcie sobie. Popatrzcie…

I to wszystko za jedyne 7 zł! Taaak… Czy ja już wspominałem, że gra jest typowo „japońska”? 😛

Z innej beczki. Czy brakowało Wam kiedyś, grając w nowe części Final Fantasy, wesołego miasteczka Gold Saucer znanego z FF VII? A więc wesołe miasteczko powraca! Może i nie w tak wielkiej krasie, jak w legendarnej już wręcz „siódemce” (która swoją drogą ma już ponad 15 lat), ale nadal możemy pograć sobie w jednorękiego bandytę, pooszukiwać w karty lub poobstawiać na wyścigach Chocobo. Mamy zatem kolejny smaczek uprzyjemniający grę i niejako odrywający nas na chwilę od fabuły, gdy stanie się ona dla nas trochę za monotonna.

Final Fantasy XIII-2 jest zdecydowanym krokiem do przodu w porównaniu do FF XIII. Do sprawdzonego już silnika gry wprowadzono szereg usprawnień. Dodano także kilka ciekawych „smaczków”, takich jak np. krótki filmik pt. „Co się wydarzyło dotychczas” przy każdym naszym powrocie do zabawy. Już od prawie samego początku czuć o wiele większą swobodę. Dodatkowo zdradzę Wam, że gra nie posiada tylko jednego zakończenia. Od naszych wyborów zależeć będzie, jakie losy bohaterów ujrzymy na samym końcu. A nie zawsze będzie to hollywoodzki happy end. Fabularnie jednak gra jest o wiele bardziej „dziecinna”. Młoda dziewczyna, latające stworki krzyczące „who’s the moggle, kupo!”, nieszczęśliwe historie miłosne – to wszystko odnajdziecie w FF XIII-2. Do brazylijskiej telenoweli co prawda nowemu „Finalowi” daleko, ale jak już napisałem – nie każdemu gra może przypaść do gustu. Fani gatunku j-rpg jednak są na taki klimat przygotowani. Ja na pewno z czystym sumieniem rekomenduję ten tytuł jako udaną kontynuację serii Final Fantasy, w którym nareszcie, pomimo nowoczesnych rozwiązań, zaczynamy dostrzegać powrót do korzeni gatunku.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Wielki fan rozrywki elektronicznej. Specjalność: e-sport, gry RPG oraz konsole spod znaku SONY. Na co dzień specjalista d/s produkcji eventowej oraz projektów IT.

Komentarze