devil_may_cry_v-recenzja_ggk_gildia_feat

Devil May Cry 5 – recenzja gry


Płyta główna: Asus Rampage V Extreme
Procesor: intel i7 6850k@ 4.4GHz
Pamięć: Corsair Dominator Platinum 8x8GB @ 2666MHz
Karta graficzna: Asus Strix GTX1080Ti OC Edition 11GB GDDR5X
Słuchawki: SteelSeries Arctis 7
Klawiatura: Logitech G910 Orion Spark
Mysz: SteelSeries Rival 700
SSD 1: Samsung 960 Pro 512 GB (NVMe)
SSD 2: Samsung 850 Pro 256 GB
HDD 1: Western Digital Black 1 TB
HDD 2: Western Digital Black 1 TB
HDD 3: Seagate Barracuda 2 TB
PSU: Corsair AX860i
System: Win10 x64


Diabły nie płakały, ale bardzo płynnie się poruszały w każdym momencie rozgrywki. Nawet na 1440p i maksymalnych ustawieniach nie doświadczyłem żadnych przeskoków, więc płakać nie było nad czym.




Od ostatniej prawdziwej przygody Dante minęło ponad jedenaście lat. Tak, DMC4 miało swoją premierę aż w 2008 roku. Co prawda mieliśmy również do czynienia z niesławnym rebootem serii w 2013 roku, ale próba wskrzeszenia z nowym duchem nie wyszła tytułowi na dobre. Na szczęście Dante i spółka powracają w DMC5!

Zresztą nie tylko Dante i spółka, ale również i Hideaki Itsuno za sterami. Twórca pierwszego Devil May Cry bierze sprawy w swoje ręce i nie pozwoli legendzie zostać zapomnianej. Nic więc dziwnego, że zapadła decyzja o kontynuacji historii z DMC4, a nie z Devil May Cry DmC: nic lepszego nie mogło się tej serii przydarzyć. Chociaż, skoro już o tym mowa, to sam film przybliżający fabułę mógł być zrobiony w trochę bardziej dynamiczny sposób niż tylko plansze tekstu zmieniające się w rytm muzyki. Dla nowych graczy, którzy mogą nie pamiętać potomków Spardy, przygotowano właśnie krótki film, dostępny z poziomu menu głównego, którego zadaniem jest zapoznanie z fabułą poprzednich części i określenie, jak trafiliśmy do obecnego stanu. Dodatkowe elementy fabularne, również te odnośnie przeszłości, otrzymamy już bezpośrednio w grze czy to w formie wpisów biograficznych czy też renderowanych filmów. Oczywiście, fabuła jest tylko i wyłącznie pretekstem do powstrzymywania inwazji demonów i serwowania efektywnych i efektownych kombosów w wykonaniu głównych bohaterów dramatu.

DMC5 jest grą dość nietypową: tak naprawdę pierwsze podejście, czyli około 10-12 godzin szatkowania demonów, to zaledwie samouczek, który przygotowuje nas na nowy tryb trudności ze wszystkimi zdolnościami.Początkowo mamy dostępne tryby dla „człowieka” i dla „łowcy demonów”. Po ukończeniu gry jako Łowca, otrzymamy dostęp do Son of Sparda, a nawet i wyższych: Dante Must Die, Heaven Or Hell oraz Hell And Hell. Każdy kolejny wymagający od nas nie tylko więcej zręczności, ale przede wszystkim stylu. Nie należy przecież zapominać o drugim celu Devil May Cry jako całej serii: mordowaniu demonów w odpowiednim stylu! Czyli łącząc różne kombinacje uderzeń, broni, podrzucaniu przeciwników, przyciąganiu, żongolowaniu nimi w powietrzu, etc. Wszystko to składa się na naszą punktację, a im efektowniej gramy, tym bradziej gra nas nagradza. Głównie komentarzem, znaczkiem oraz odpowiednią ilością Czerwonych Czaszek na ulepszenia zdolności.

Jest w czym wybierać. Do znanych już protagonistów, czyli Dante i Nero, dołączył też tajemniczy V. Każda z postaci prezentuje zupełnie odmienne podejście do walki, tworzenia kombosów, a nawet poruszania się. Dante to stary wyga z dostępem do wielu interesujących magicznych artefaktów, Nero zapomniał ręki, więc musi ją co jakiś czas zmieniać i pomagać sobie nowoczesną techniką jako uzupełnieniem jednego pistoletu i miecza, natomiast V zbliża się do przeciwnika jedynie po to, aby zakończyć jego żywot po skutecznym poobijaniu go przez pomniejsze sługi. V jest z pewnością bardzo interesującą postacią, chociaż jego aparycja nie wskazuje na zamiłowanie do odpierania hord demonów, a jego ataki wymagają zupełnie innego podejścia do samej gry, jak i jej mechaniki. Pomiędzy walkami możemy skorzystać z zebranych Czaszek, aby ulepszyć zdolności naszej trójcy, żeby jeszcze skuteczniej mogli odsyłać demony do korzeni Qliphoth. Owe poszerzenia arsenału to często nowe kombinacje uderzeń lub zwyczajnie zwiększenie mocy poszczególnych elementów arsenału. Tutaj też pojawia się drobny zgrzyt: do tej pory Czerwone Czaszki mogliśmy zdobywać tylko w grze, farmiąc, farmiąc i jeszcze raz farmiąc, a przy tym poprawiając nasze zdolności. Teraz Capcom zdecydował się na wprowadzenie mikropłatności i osoby z małą ilością dostępnego czasu mogą zwyczajnie zakupić pakiet Czaszek do konkretnego ulepszenia. Cóż, od mikropłatności nie uciekniemy nawet w takim tytule. Wielka szkoda.

Wykorzystanie zdolności, zarówno tych samej postaci, jak i manulanych u gracza, jest głównym punktem Devil May Cry w każdej odsłonie. Walka jest zawsze płynna, dynamiczna, wręcz piękna. Przechodzenie między kombosami to nie tylko wciskanie klawiszy na oślep, licząc, że uda nam się wbić SSS zamiast zwykłego C czy B, ale przede wszystkim dobre rozplanowanie i orientowanie się w otoczeniu, żebyśmy mogli płynnie przechodzić między poszczególnymi przeciwnikami. DMC5 robi to w sposób wręcz doskonały! Areny do walk są w większości małe, ale bardzo dobrze zaprojektowane, szczególnie pod względem pracy kamery. Walki z bossami potrafią być ciężkie, ale są niezwykle satysfakcjonujące. Trochę szkoda, że w pewnym momencie zaczyna się recykling bossów, ale też w ręce gracza trafiają inne narzędzia zniszczenia, więc nie jest to aż tak odczuwalne. Wszystkie potyczki są przemyślane i wymagające, a jednocześnie dają prawdziwego kopa w kontekście adrenaliny oraz poczucie satysfakcji po skończeniu. Które to może być zastąpione przez okrzyk „czemu tylko B?!” i chęcią udowodnienia demonom, że jednak powinno być przynajmniej S! Są też misje specjalne, gdzie w określonym czasie musimy pokonać przeciwników, a mapa główna oferuje również drobne zagadki logiczne.

Całość odbywa się w pięknej szacie graficznej. Silnik Resident Evil 2 został bardzo dobrze zaadaptowany i widać tutaj potencjał na kolejne ekspansje na inne gatunki. Graficznie jest po prostu cudownie, szczególnie na PC, z maksymalnymi ustawieniami i klatkami oscylującymi w granicach 120-140. Do tego ta muzyka! Podkręcająca tempo walk i wszystkich wstawek, gdzie na ekranie mamy akcję, ale jednocześnie spokojna w kwestiach fabularnych. Czapki z głów dla kompozytorów! Dla koneserów jest nawet japoński dubbing.

Devil May Cry 5 jest tytułem godnym polecenia dla każdego, nawet niedzielnego gracza. Ostatnie spotkanie z podróbką Dante było jakąś pomyłką, ale tutaj otrzymujemy pełnokrwiste DMC ze wszysytkim na miejscu, a także wieloma subtelnymi usprawnieniami i dodatkami. Wszystko to gwarantuje rozrywkę na wiele godzin, a mając na horyzoncie widok na tryb Wieży, aż szkoda nie sięgnąć po nowy tytuł ze stajni Capcomu. Jest to kontynuacja, na którą z pewnością zasługiwała legenda tej serii.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
System walki, rozwoju postaci. Aż trzech protagonistów. Fabuła. Muzyka! Grafika! Wszechobecna akcja!
Mikrotransakcje i film przybliżający historię z poprzednich odsłon.

Komentarze