feat-ac-liberation-hd

Assassin’s Creed: Liberation HD – recenzja gry


Assassin’s Creed III: Liberation było swego czasu wizytówką PlayStation Vita i, co trzeba uczciwie przyznać, ze swego zadania tytuł ten wywiązał się wyjątkowo dobrze. Udowodnił, że pomimo niewielkich gabarytów, przenośna konsola Sony jest w stanie udźwignąć sporych rozmiarów otwarty świat i zaoferować oprawę porównywalną z pełnoprawnymi odsłonami cyklu. Czy tak było w istocie?

Pięciocalowe ekrany były dla Aveline de Grandpré zbyt ciasne, dlatego też kwestią czasu było przeniesienie jej przygód na potężniejsze, stacjonarne sprzęty. Co ciekawe, zmiany nie ograniczyły się wyłącznie do podbicia rozdzielczości i dodania kilku nowych zadań, ale dosięgły również tytułu – wersja dostępna na platformach X360, PS3 i PC jawi się nam jako Assassin’s Creed: Liberation HD. Ostatni skrót łatwo odszyfrować, ale dlaczego z tytułu usunięto numerację? Niestety, Yves Guilletmot nie chciał odebrać telefonu, więc nie udzielę Wam odpowiedzi na tę palącą kwestię.

rec-ac-liberation-hd-4

Odłóżmy czerstwe żarty na bok i przejdźmy do dalszej części recenzji. Historia ukazana w Liberation rozgrywa się mniej więcej w czasach znanej już z Assassin’s Creed III amerykańskiej wojny o niepodległość. Zmienił się główny bohater, a w zasadzie bohaterka, którą jest wspomniana już Aveline. Mająca francusko-afrykańskie korzenie zabójczyni zamieszkiwała osiemnastowieczny Nowy Orlean i właśnie to, słynące z narodzin jazzu, miasto jest głównym teatrem jej działań. Twórcy darowali graczom wyeksploatowany do granic przyzwoitości współczesny wątek Desmonda Milesa, czyniąc z historycznych wydarzeń program treningowy dla agentów organizacji Abstergo. Dzięki takiemu zabiegowi fabuła odzyskała zatraconą przez serię spójność, co z powodzeniem wykorzystano również w ubiegłorocznym Assassin’s Creed IV: Black Flag.

rec-ac-liberation-hd-3

Płeć bohaterki ma niebagatelny wpływ na rozgrywkę, która doczekała się pewnych nowości. Jak każda szanująca się kobieta, tak i Aveline lubi korzystać z garderoby. Dzięki rozsianym po mieście sklepom, nasza heroina może zmienić aktualnie noszony kostium. Ma to przełożenie w umiejętnościach, z których w danym momencie może korzystać. Asasyński uniform nie krępuje ruchów, dzięki czemu sprawdzi się podczas wspinaczek po budynkach. Czynność ta będzie jednak niedostępna, gdy zdecydujemy się przybrać wdzianko niewolnicy czy też sukienkę panny z dobrego domu. To pierwsze ułatwi wtopienie się w tłum na rozsianych dookoła plantacjach bawełny, drugie natomiast ułatwi interakcję z mieszkańcami miasta. Zmiana przyodziania okazuje się zbawienna również w trakcie ucieczek i przejścia w tryb incognito. Co ciekawe, każde z ubrań ma oddzielny wskaźnik rozgłosu, który obniżyć można choćby zrywając rozlepione na ulicach listy gończe. Niestety, metamorfozy nie doczekał się system walki, który w dalszym ciągu jest banalny i polega na kontrowaniu ataków adwersarzy, którzy grzecznie czekają na swoją kolej i atakują pojedynczo.

rec-ac-liberation-hd-2

Przy okazji premiery pierwowzoru, wydawca obiecywał, że posiadacze przenośnej Vity otrzymają pełnoprawny tytuł, który w żadnym aspekcie nie będzie odstawał od kanonu serii. Teoretycznie słowa dotrzymano, jednak przeniesienie tytułu na ekrany telewizorów rzuciło na Liberation nowe światło, a w zasadzie cień. Na małych ekranach gra wydawała się wielka, lecz na dużych efekt jest wprost przeciwny. Przede wszystkim, Nowy Orlean, okalające go plantacje, bagna i starożytne ruiny są terenem stosunkowo małym. Zwłaszcza w porównaniu ze zwiedzanymi w trzeciej części Bostonem i Nowym Jorkiem. Poszczególne punkty obserwacyjne dzieli znacznie mniejsza odległość i przeczesanie całej mapy okazuje się zajęciem wcale nie tak absorbującym. Redukcji poddane zostały również zadania dodatkowe, niegdyś tak skutecznie odciągające graczy od głównej linii fabularnej. Natrafiłem też na niepokojące zjawisko, wynikające zapewne z niewielkiego rozmiaru recenzowanej tu gry (niespełna 2 gigabajty danych), a mianowicie pokaźnych rozmiarów skoki w narracji. Pierwsze symptomy łatwo zauważyć podczas plądrowania zawartości poukrywanych w okolicy skrzyń – ekran ciemnieje, by po chwili wszystko wróciło do normy. Gorzej sprawa wygląda w trakcie zadań i towarzyszących im przerywników, ponieważ często dochodzi do sytuacji, w których trafiając w konkretne miejsce jesteśmy świadkami animowanej sekwencji, po czym przenoszeni jesteśmy do całkowicie innej lokacji. Żonglerka prezentowanymi wydarzeniami wprowadza chaos i mocno przeszkadza w delektowaniu się historią. Wspomniane mankamenty można jednak przeboleć, o ile podejdziemy do Assassin’s Creed: Liberation HD jak do uproszczonego spin-offa serii, a nie do pełnoprawnej kontynuacji. Przesadny marketing potrafi czasem przynieść więcej szkód niż pożytku.

rec-ac-liberation-hd-1

Na zakończenia słów kilka na temat retuszu, któremu poddana została odświeżona wersja przygód Aveline. Zmiana rozdzielczości nie okazała się zbyt bolesna, tak jak to miało miejsce w przypadku Castlevania: Lords of Shadow – Mirror of Fate HD. Nowy Orlean nie razi pustką, liczba detali jest satysfakcjonująca, a horyzont ulokowano wyjątkowo daleko. Co prawda, do poziomu znanych ze stacjonarnych sprzętów dwóch ostatnich odsłon trochę brakuje, niemniej całość prezentuje się dobrze. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że mówimy tu o kosztującej niespełna 70 złotych, rozprowadzanej drogą cyfrową grze. Zakup wart rozważenia, zwłaszcza dla fanów serii, zaś pozostali mogą sobie darować i czekać na wysyp wiosennych hitów.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Grafika w dalszym ciągu robi wrażenie, a sama rozgrywka przypomina pełnoprawne odsłony cyklu.
Irytujące przeskoki narracyjne, a także zbytnie skondensowanie terenu działań.

Komentarze