feat - aot devils rec_1

Army of Two: The Devil’s Cartel – recenzja gry

Ocena: 5,0

Plusy:
+ płynne chociaż czasem nieudolne przemieszczanie się między osłonami
+ strzelanie momentami sprawia radość

Minusy:
- zabity potencjał
- gdzie ta kooperacja?
- słaba fabuła
- bezpłciowi bohaterowie


Na powrót koopowej strzelanki od Electronic Arts musieliśmy czekać nieco ponad trzy lata. The 40th Day odnotowało znaczny skok jakościowy względem pierwszej odsłony i zostało dosyć ciepło przyjęte przez graczy i krytykę. Nie dziwi więc, że EA postanowiło dać tej marce kolejną szansę. Trzecie Army of Two niesie ze sobą wiele zmian, ale czy wyszły one na dobre? Zapraszam do lektury recenzji.

Army of Two: The Devil’s Cartel zrywa praktycznie z każdym aspektem wyróżniającym poprzednie dwie odsłony. Zamiast dalej rozwijać pomysły z AoT i AoT: The 40th Day nowe Army of Two aspiruje do zostania zupełnie nowym produktem, ale pod znaną graczowi banderą. Zapewne nikt nie miałby nic przeciwko, gdyby nie fakt, że robi to strasznie nieudolnie. Nie boję się powiedzieć, że Devil’s Cartel niszczy całą serię i prawdopodobnie przekreśla jakiekolwiek szanse na kontynuację.

Pierwszą zauważalną zmianą jest wymiana znanego duetu bohaterów – Salema i Riosa – na parę bezimiennych najemników znanych jako Alpha i Bravo. Być może, zabieg ten miał wzmocnić identyfikację grających z prowadzonymi przez nich postaciami, ale w moim przypadku miało to kompletnie odwrotny skutek i sprawiło, że nie wytworzyłem absolutnie żadnych uczuć w stronę nowego duetu. Fani serii nie muszą się jednak całkowicie zamartwiać – Salem i Rios są obecni i odgrywają kluczową rolę w The Devil’s Cartel i w zasadzie tylko to sprawia, że mamy ochotę wytrzymać do końcowych napisów.

rev - aot devils cartel 1

Seria Army of Two nigdy nie była przeznaczona do gry w pojedynkę. Owszem, wszystkie odsłony można ukończyć w towarzystwie AI, ale to podczas zabawy z drugim graczem – lokalnie, bądź za pośrednictwem internetu – gra pokazuje swoją najlepszą stronę. Do dziś pamiętam jakie wrażenie wywarł na mnie trailer pierwszego AoT. Dwójka najemników korzystających ze wspólnej osłony w postaci drzwi od samochodu, „holowanie” rannego kompana w bezpieczne miejsce i te widowiskowe strzelaniny plecami do siebie – genialne! Pomyśleć, że to wszystko zostało usprawnione w The 40th Day tylko po to, by ktoś postanowił nie wykorzystać tego w trzeciej części. Cały kooperacyjny gameplay w The Devil’s Cartel opiera się na przebywaniu na tym samym polu bitwy. Chociaż, trzeba też przyznać, że jak na (jedynie) dwuosobową drużynę, to nasi najemnicy sporo czasu spędzają osobno. Co jakiś czas musimy pójść inną drogą, niż nasz towarzysz, aby oczyścić teren z wrogów. Odniosłem wrażenie, że zostało to wprowadzone w celu chwilowego zwiększenia trudności. Gdy działamy w pojedynkę każde powalenie naszego bohatera kończy się automatycznym zgonem i koniecznością powtórzenia fragmentu gry. Całe szczęście, zginąć jest dosyć trudno i większość wprawionych graczy będzie chciała zacząć grę na możliwie najwyższym poziomie.

rev - aot devils cartel 2

Strzelanie, chociaż uproszczone do minimum, potrafi sprawić trochę frajdy. Nasi bohaterowie mogą mieć przy sobie trzy rodzaje uzbrojenia. Broń główną, dodatkową i pistolet. Przełączanie się między nimi jest bardzo proste i intuicyjne. Między dwoma podstawowymi elementami wyposażenia przełączymy się po wciśnięciu „trójkąta”, a broń krótką wyciągniemy po szybkim dwukrotnym klepnięciu w ten sam przycisk. Spora ilość przeciwników sprawia, że większość potyczek będziemy toczyć zza osłon. Nie jest to nic nowego w serii Army of Two, ale brakuje możliwość ściągnięcia na siebie wrogiego ognia, by dać naszemu kompanowi chwilę oddechu i otworzyć drogę do oflankowania adwersarzy. Brak Aggro znacznie zawęża pole działania i sprawia, że The Devil’s Cartel staje się kolejnym klonem Gears of War, w którym przemieszamy się od osłony do osłony. Niestety, nawet ten aspekt nie został wykonany z należytą uwagą. Pomimo pewnej płynności, często zdarzyło się, że wojak popędził w stronę osłony, ale przykleił się nie do tej ściany, o którą mi chodziło. Brakuje też różnego typu dywersji, obecnych w poprzedniej części – udawania martwego i markowanie poddawania się. Zrezygnowano również z wszelakich wyborów moralnych.

rev - aot devils cartel 3

Za pokonywanie kolejnych fal członów tytułowego kartelu dostajemy punkty, które możemy później przeznaczyć na ulepszenie naszego ekwipunku, oraz zakup nowych masek, lub elementów do zaprojektowania własnej. Każdy zgon przeciwnika ładuje też pasek Overkill, po którego zapełnieniu możemy wyzwolić jakiegoś rodzaju demoniczną moc, która sprawi, że nasz bohater stanie się chwilowo nieśmiertelny, a moc broni zostaje zwiększona do tego stopnia, że pistolet potrafi roztrzaskać mur niczym pocisk moździerza. Uwierzcie mi, brzmi to tak samo głupio jak wygląda. Skąd ta cała destrukcja i konieczność jej eksponowania zapytacie? W nowym Army of Two został wykorzystany wielbiony przez Electronic Arts silnik Frostbite 2, którym zastąpiono użyty wcześniej Unreal Engine 3.

rev - aot devils cartel 4

Jeżeli jesteśmy już przy aspektach wizualnych, to dodam, że gra wygląda bardzo przeciętnie. The 40th Day nawet teraz wygląda bardziej atrakcyjnie niż The Devil’s Cartel. Czasem miałem wrażenie, że graficy operowali jedynie czernią i brązem. Rozumiem, że akcja rozgrywa się w Meksyku, ale przecież nie każdy element musi wyglądać jak ulepiony z gliny i piachu. Udźwiękowienie jest, co najwyżej, prawidłowe. Dominują odgłosy wystrzałów i wybuchów oraz okrzyki konających przeciwników. Dialogi między Alpha i Bravo nie są interesujące i opierają się na średnio napisanych docinkach na poziomie dwunastolatków.

rev - aot devils cartel 5

Army of Two: The Devil’s Cartel jest bardzo słabą grą i jeszcze gorszym sequelem bardzo udanego The 40th Day. Zastosowane przez dewelopera zmiany sprawiły, że ich gra stała się niczym więcej, jak kolejną strzelanką trzecioosobową. Monotonię przerywają czasem sekcje z wykorzystaniem pojazdów, ale nie ratują tej bardzo nudnej produkcji. Doskwiera niezbyt ciekawe umiejscowienie i bardzo słaba fabuła, której nie ratuje kilka przewidywalnych zwrotów akcji. Największym rozczarowaniem jest jednak bezmyślnie i brutalnie zabity potencjał jaki drzemał w tej serii. Zabrakło wszystkiego co było dobre w poprzednich odsłonach i nie dostarczono w to miejsce niczego godnego uwagi. Jeżeli EA miało jakiekolwiek dalsze plany związane z marką Army of Two, to mogą spokojnie zająć się czymś innym, bo utraconego kredytu zaufania już nie odzyskają.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze