feat- Age of Empires III The WarChiefs

Age of Empires III: The WarChiefs — recenzja dodatku


Przed ponad rokiem na polskim rynku ukazała się znakomita strategia czasu rzeczywistego pod tytułem Age of Empires III. Zdobyła sobie wierne grono fanów, przyciągając jednocześnie do serii kolejne pokolenie graczy. Logiczną konsekwencją rynkowego sukcesu było stworzenie dodatku i tak też się stało. Studio Ensemble przygotowało niesamodzielną grę (wymagającą wersji podstawowej) – Age of Empires III: The WarChiefs i stanęło na wysokości zadania.

ycznie niemożliwym będzie późniejsze odbudowanie infrastruktury… Monopol handlowy to natomiast dodatkowy sposób na zdominowanie planszy. Wystarczy mieć znaczną przewagę w ilości kontrolowanych faktorii handlowych, co daje możliwość włączenia odliczania i jeśli w danym czasie utrzymamy swoją przewagę na szlakach kupieckich, wygrywamy grę.

Rozbudowa nie ominęła także starych cywilizacji, W czasie zabawy z podstawowym Age of Empires III wielu graczy, w tym niżej podpisany, żałowało, że rola rdzennych mieszkańców kolonizowanych ziem jest marginalna, można wręcz stwierdzić, iż Indianie byli tam jedynie statystami. Widocznie sami twórcy doszli do podobnego wniosku bo wWarChiefs umożliwili spojrzenie na kolonizację z drugiej strony. Z perspektywy jednej z trzech nowych, grywalnych nacji – Azteków, Irokezów lub Siuksów.

Zanim jednak przejdę do omówienia nowych cywilizacji i innych innowacji, które można znaleźć w WarChiefs, chciałbym napisać kilka słów o dostępnej kampanii, kontynuującej wątki z wersji podstawowej AoE III. Jej również nie mogło zabraknąć w dodatku. Opowiada ona dalsze losy rodu Black’ów, czyniąc głównymi bohaterami wychowanego wśród Indian Nathaniel’a, oraz jego wnuka Chayton’a. Ich oczami obserwujemy narodziny nowego porządku w Ameryce Północnej, a w czasie trwania kampanii na naszej drodze spotkamy wiele historycznych postaci, np.: George’a Washington’a czy też generała George’a Custer’a. Misje składające się na kampanię są różnorodne. Od gromadzenia żywności w czasie srogiej zimy, po budowę faktorii handlowych. Wszystkie testują zmysł strategiczny i podzielność uwagi gracza, zabierając go jednocześnie na wędrówkę po znakomicie przedstawionych sceneriach rodem z książek przygodowych czytanych w dzieciństwie (pamięta ktoś „Złoto Gór Czarnych”?). „Narysowane” są one ślicznie dzięki silnikowi graficznemu, który nie zestarzał się za bardzo i wciąż… hm, daje radę. Wrócę do tego jeszcze kilka linijek dalej.

Najważniejszym nowum wprowadzonym w WarChiefs są nowe cywilizacje, czyli wspomniani już Aztekowie, Irokezi i Siuksowie. Są one zdecydowanie miłym akcentem, gdyż już od strony wizualnej prezentują się bardziej atrakcyjnie, a przynajmniej – bardziej różnorodnie od tych wcześniej dostępnych. Bo tak jak cywilizacje europejskie wyrastające, ogólnie rzecz biorąc, z jednego pnia kulturowego, charakteryzują się w AoE III dość jednolitym wyglądem zarówno zabudowań jak i jednostek, tak o Indianach można powiedzieć wszystko tylko nie to, że wyglądają do siebie podobnie. Jest to niby zaledwie kosmetyka, ale wyraźnie zmienia odczucia płynące z zabawy. Cechą wspólną dla nowych nacji jest jeszcze kilka rzeczy. Przede wszystkim to, że w konfrontacji z Europejczykami liczą się tak naprawdę tylko w początkowych fazach rozgrywki, gdy dobrze wykorzystana przewaga liczebna może przytłoczyć przeciwnika. Bowiem im dalej w las, im lepiej blade twarze są rozwinięte, tym gorzej wiedzie się czerwonoskórym, pozbawionym mocnej artylerii i floty, i w ostatecznym rozrachunku przegrywają oni praktycznie każdą dłuższą potyczkę. Podsumowując ten fakt – trzy nowe nacje są bardzo grywalne podczas samotnych rozgrywek, ale rzadko sprawdzają się w starciach z żywym przeciwnikiem, kierującym którąś z europejskich cywilizacji. Tego mankamentu nie zniwelowała nawet szamańska magia.

Jest ona kolejną rzeczą wspólną dla rdzennych mieszkańców Ameryki. Każdy z nowych narodów ma specjalny „budynek” – palenisko. Wokół niego mogą tańczyć oddelegowani mieszkańcy bądź kapłani (im jest ich więcej tym ta czynność jest skuteczniejsza), a efektem takiej modlitwy może być przyspieszenie dostaw żywności, zwiększenie wytrzymałości jednostek, przyzwanie wojowników do pomocy, etc.

Nie jest to jedyny przejaw magiczności wśród czerwonoskórych. Innym jest możliwość zawładnięcia przez wojennego wodza zwierzęcia pilnującego skarbu, dzięki czemu szeregi naszej armii mogą być zasilone przez niedźwiedzie, wilki, czy też kuguary, które są bardzo skutecznymi jednostkami o krótkim zasięgu ataku.

Tyle ogólników. Każda z nowych nacji ma swoje własne dobre i złe strony. I tak Aztekowie charakteryzują się mocną i mobilną piechotą; Irokezi, dzięki swoim kontaktom z Europejczykami, mają jako jedyni dostęp do lekkiej artylerii i są nieźli przy wyburzaniu miast; Siuksowie natomiast to lud koni, które dodają im szybkości i mobilności. W zasadzie to tyle, bo nie muszę chyba już dodawać, że każde z tych trzech plemion ma swój własny indywidualny styl zarówno jeśli chodzi o architekturę jak i wygląd jednostek. Pozostałe różnice między cywilizacjami Starego i Nowego Świata to jeszcze większa kosmetyka – Indianie nie posiadają Metropolii jako takich, a Rady Plemienne, które mają dokładnie takie same zadania i właściwości.

Rzeczami, o których nie mogę nie wspomnieć przy omawianiu dodatku do AoE III są: możliwość rozpoczęcia rewolucji, oraz monopol handlowy, które jeszcze bardziej pogłębiają aspekt strategiczny rozgrywki, dodatkowo rozbudowując i tak znakomitą pod tym względem produkcję. Wszczęcie rewolucji oznacza, chęć oderwania się od państwa-matki. Jest to symbolicznie ukazane przez np. zmianę flagi. Efektem buntu jest zamiana osadników w milicję, co znacznie powiększa siłę militarną, jednak zeruje rozwój gospodarczy. Rewolucja jest więc bronią ostateczną i może mieć opłakane skutki jeśli w jej czasie przegramy walkę z przeciwnikiem, ponieważ praktktóre dostały m.in. możliwość zatrudnienia w saloonie najemników z całego świata (za przykład niech służą japońscy wojownicy ninja), czy też nowe jednostki militarne jak Szpiedzy lub konna artyleria.

Wszystkie wspomniane elementy rozbudowały i bez tego znakomitą grę. Oprawa audio-wideo pozostała praktycznie nie tknięta, co nie wpłynęło źle na efekt końcowy. Wręcz przeciwnie – AoE IIInadal prezentuje się znakomicie i z przyjemnością ogląda się to co dzieje się na ekranie monitora. Nie inaczej jest z muzyką, charakterystyczną dla serii, czy też z dźwiękami. Kuleją jedynie teksty mówione – dubbing i aktorstwo momentami przywodzą na myśl kiepskie filmy klasy B i niższej.

Również do polskiego wydanie nie mam zbyt wielu zastrzeżeń, nie licząc literówek w instrukcji lub kilku dziwnie brzmiących nazw (np.: „Jagusia, oswojona jaguarzyca”). Generalnie jednak rzecz ujmując – jest przyzwoicie, ale CD Projekt stać na więcej.

The WarChiefs dostarcza sporą dawkę innowacji i nowych możliwości, rozbudowując to co można i nie ruszając tego co już było dobre. Konkluzja jest prosta: jeśli jesteś fanem (fanką) AoE III to dodatek do tej gry jest dla Ciebie pozycją praktycznie obowiązkową. Koniec wywodów.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze