feat - endwar rec

Tom Clancy’s EndWar – recenzja gry

Ocena: 7,0

Plusy:
+ sterowanie za pomocą strun głosowych
+ wygląd, grafika i dźwięk
+ całkiem niezła strategia na konsole

Minusy:
- skopana historia w trybie dla pojedynczego gracza
- frakcje różne tylko z nazwy ?
- jednostki mogłyby nie być tak do bólu 'spłycone'


Do tej pory niewiele było gier strategicznych na PS3, czy w ogóle konsole. Wiadomo, podstawowym problemem było sterowanie. Brak myszy i klawiatury uniemożliwiał precyzyjne wydawanie komend. Teoretycznie można to zrobić za pomocą pada, ale jeśli ktoś chociaż raz próbował np. napisać wiadomość do kolegi przez PSN ten wie, jakie to karkołomne i denerwujące zadanie.

No ale w końcu potrzeba jest matką wynalazków, także i na tę niedogodność znaleziono sposób. Otóż w najnowszej grze spod szyldu Toma Clancyego pt. EndWar wcielamy się w dowódcę wojskowego. Jak można się domyślić, będziemy zawiadywać oddziałami. Dlatego aby nam tego nie utrudniać, a wręcz ułatwić postanowiono zmienić metodę wydawania poleceń. Tym razem za pomocą własnego głosu.

Do gry dołączany jest headset, co jest o tyle fajne, że nie trzeba latać i szukać takowego gdzie indziej. Poza tym spokojnie można go wykorzystać np. do innej gry, powiedzmy SOCOM. Albo do konferencji, czy podrywania lasek w PS HOME. Jest on dość dobrze wykonany. Nie powinien mieć problemu z rozpoznaniem komend. Te wydajemy w języku angielskim. Zawiedzie się jednak ten, kto będzie próbował wdawać się z konsola w dysputy. Program jest niestety prosty i nie zrozumie skomplikowanych komend. Możemy np. wskazać oddziałowi Apache’y cel, rozkazać im przemieszczenie, zmienić pole widzenia, ale niewiele poza tym. Nie wykonają dla nas misternie zaplanowanego patrolu. Wielka szkoda. Składam to na karb trudności w formułowaniu poleceń i innowatorstwem. Może kiedyś zostanie to ulepszone. Sterować możemy także padem – to dla tych, którzy mikrofonu nie posiadają. Trzeba przyznać, że jest ono nieco uciążliwe, ale kilka misji pozwoli się przyzwyczaić.

Nie zostało jeszcze nic napisane na temat fabuły. Ale to z tego względu, że pisać nie za bardzo jest o czym. Ot, w niedalekiej przyszłości rozpocznie się konflikt trzech mocarstw w postaci USA, Rosji i UE. Stosunki między nimi są, delikatnie mówiąc, nienajlepsze. Panuje względna równowaga sił. Kiedy Stany Zjednoczone decydują się wprowadzić na orbitę okołoziemską wojskową stację militarną, terroryści postanawiają ją zniszczyć. Jest to kropla, która przelewa przysłowiową czarę goryczy i w tym momencie rozpoczyna się konflikt. Początek całkiem w porządku, jednak dalej nie jest już tak dobrze. Narracja składa się na krótkie odprawy przed misjami i nie jest to nic porywającego. Misje w trybie dla pojedynczego gracza przechodzi się bez specjalnego zaangażowania. Dodatkowo, dla wszystkich trzech frakcji są one dosyć podobne. Zniechęca to do ponownego rozpoczynania gry obozem przeciwnym. Szkoda, mogło wyjść z tego niezłe political fiction.

Jeśli już przy obozach jesteśmy, to spójrzmy na kwestię zbalansowania stron i jednostek. Do tej pory w większości gier strategicznych było tak, że strony charakteryzowały się unikalnymi właściwościami. W przypadku EndWar czegoś takiego nie uświadczymy. Tutaj jest prosty schemat: śmigłowce niszczą czołgi, transport niszczy śmigłowce, piechota niszczy transport. Nic więcej nie wykombinujemy. Z jednej strony powoduje to, że trzeba mieć na podorędziu zróżnicowane jednostki. Z drugiej powoduje to schematyczność i nie wymaga zbyt wielkiego planowania i pomyślunku.

Na szczęście czasem misje wymagają zainwestowania w konkretny rodzaj jednostek. Przykładowo, tylko piechota (co naturalne) może zajmować budynki, których okupacja jest niezbędna do ukończenia misji. Do nich przydałby się także opancerzony transport. A to już znacznie uszczupli pulę punktów dowodzenia. Te z kolei zdobywamy głównie poprzez eliminację wrogich wojsk. W przypadku nazbierania odpowiedniej ilości możemy wezwać wsparcie, które ląduje w umówionej strefie zrzutu. Autorzy zaimplementowali także ‘małe ciekawostki’ jak np. potężne wyładowanie elektryczne, niszczące urządzenia na znacznym obszarze, a nawet niewielki ładunek jądrowy. Ten rzecz jasna pozwoli przechylić szale zwycięstwa na naszą stronę, ale wpierw zwykłymi wojskami trzeba sobie przygotować teren pod tego typu operację. To wprowadza już pewien poziom planowania i tutaj EndWar się broni.

Wcześniej wspomniałem, że tryb dla pojedynczego gracza nie jest zbyt emocjonujący. Nieco lepiej jest w przypadku trybu dla wielu graczy, zwanym Theater of War . Gra została tak skonstruowana, że jeden dzień zmagań w świecie rzeczywistym odpowiada jednej turze w grze. Ogranicza to poziom chaosu, jaki mógłby powstać na wirtualnym globie, gdzie toczą się zmagania. Podczas gry jednostki mogą zdobyć doświadczenie lub ulepszenia, np. większy zasięg broni, prędkość, pancerz. Te, które przetrwały bitwę są zapisywane i dowodzimy nimi podczas kolejnych potyczek. Przy odrobinie wprawy możemy zorganizować sobie elitarną kompanię.

Jeśli chodzi o oprawę wizualną, to EndWar stoi na wysokim poziomie. Modele jednostek, teren, budynki, zachowania się wojskowych – wygląda to pięknie. Dodatkowo arenę zmagań możemy obserwować z perspektywy dowolnej jednostki, np. śmigłowca. Wybuchy, świst pocisków, okrzyki, ryk maszyn – tworzy to atmosferę prawdziwych zmagań. W tle słychać nawoływanie się żołnierzy, czy to przez radio, czy po prostu wrzeszcząc.

Na końcu recenzji powinna być ocena. Przyznam, że mam tutaj spory kłopot. Z jednej strony EndWar to gra z wieloma błędami i niedopracowana. Z drugiej jednak na konsole jest tak mało strategii, że nie wypada nie zagrać. No i innowacyjny system sterowania. Koniec końców zdecydowałem się postawić ocenę 7. Przede wszystkim dlatego, że jest to gra na konsole i można jej wiele wybaczyć. Nie ma co przyrównywać skomplikowania rozgrywki do potęg znanych z PCtów. Jednak EndWar potrafi ucieszyć, sprawić, że poczujesz się jak głównodowodzący, zasmakować zmagań z innymi, wreszcie nie tylko jako pojedyńczy wojak. Dodatkowo jest ładny i miły dla oka. Tak, 7 to będzie odpowiednia ocena.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze