feat - mgs peace walker rec

Metal Gear Solid: Peace Walker – recenzja gry

Ocena: 9,0

Plusy:
+ najbardziej rozbudowana odsłona serii
+ starcza na więcej niż 20 godzin
+ wspaniała oprawa wizualna
+ Co-Op to strzał w dziesiątkę
+ jedna z najlepszych gier na PSP

Minusy:
- mało zrozumiała fabuła dla nowych graczy
- trzeba ją zainstalować
- żałosna misja z Pam


PlayStation Portable to dość stara platforma. Ma już na karku ponad pięć lat, ale trzeba jej przyznać, że posiada w sobie jeszcze masę niewykorzystanego potencjału. Dużym dowodem na to jest najnowsza odsłona serii Metal Gear Solid, stworzona przez Hideo Kojimę i jego zespół. Wspomniana produkcja posiada wspaniałą oprawę wizualną, zapierającą dech w piersiach ścieżkę dźwiękową, ciekawą fabułę oraz mocno rozbudowany tryb kooperacyjny. Czy te elementy wystarczą, aby wystawić jej najwyższą notę? Odpowiedź nie jest prosta, ale postaram się wam przedstawić mój punkt widzenia. Na razie jednak chciałbym wam przedstawić historię z Peace Walker, ale w zupełnie innej formie. Z perspektywy głównego bohatera.

Minęło dziesięć lat od wydarzeń z Groznyj Grad. To właśnie wtedy jakaś część mnie musiała umrzeć. Świat coraz bardziej popada w anarchii, każdy chce zdobyć władzę absolutną. Los marionetki w rękach rządu mnie nie interesuje, czas zdecydować kim chcę być. Big Boss, tak mnie zwą, jestem jednym z żołnierzy Militaries Sans Frontiers – „Armii bez granic”. Nie posiadamy swojej ojczyzny, zwierzchników czy ideałów, walczymy dla tych, którzy nas potrzebują, ale nie ma nic za darmo – w końcu światem rządzi pieniądz. Pewnego dnia do naszej bazy przybywają dwie osoby, mężczyzna i kobieta. Facet przedstawia się jako „Profesor” i jest mentorem młodej dziewczyny o imieniu Paz. Proszą nas o pomoc, jednak zbytnio nie interesuje mnie ich oferta. Jakiś konflikt, w który najprawdopodobniej jest zamieszane CIA i to jeszcze na Kostaryce. Nie ma siły, abym wyruszył w tamte strony. Mimo wszystko ów profesorek bardzo mocno nalega, nie ma pieniędzy, ale zaoferował całkiem ciekawą bazę, gdzie mógłbym się zadomowić wraz z resztą MSF (Militaries Sans Frontiers). Nie, nie warto. Gadka o pokoju i biednej dziewczynce mnie nie przekonują, poradziliśmy sobie wcześniej, damy radę i teraz. Jednak mężczyzna ma jeden as w rękawie, który całkowicie zmienił mój punkt widzenia na tę sprawę. Kasetę magnetofonową z nagranym głosem, którego nie słyszałem od dawna. Przecież to niemożliwe, sam ją… a jednak. To musi być ona, to… The Boss.

Naked Snake aka Big Boss wyrusza do Kostaryki, aby rozwikłać tę tajemniczą sprawę. Tutaj zaczyna się prawdziwa przygoda, która może się zakończyć po 20 godzinach albo będzie trwać ponad 50. Niestety po włączeniu gry na waszym PSP ujrzycie pierwszy poważny minus tej produkcji, instalację.

Hideo zdecydował się na bardzo nietypowy krok, otóż jego gra wymaga instalacji na karcie pamięci handhelda Sony i to wcale nie na jednej. Pierwsza jest obowiązkowa, zaś drugą można sobie darować, ale wiąże się to z tym, że wszystkie dialogi zostaną pozbawione głosów aktorów i pozostanie jedynie czytanie suchego tekstu. Nie pozostaje nic innego, jak się zgodzić i odczekać od sześciu do siedmiu minut. Potem ujrzycie dość długie, ale za to strasznie ciekawe intro, którego część poznaliście niedawno. Pierwsza prawdziwa misja rozpocznie się na wybrzeżu, gdzie każdy może zapoznać się ze sterowaniem. Mamy do wyboru aż trzy różne konfiguracje. Pierwsza została skopiowana z MGS4, druga z Portable Ops zaś trzecia, no cóż… z Monster Huntera. Tak moi drodzy, w tej produkcji jest specjalna mapa gdzie można walczyć z potworkami od firmy Capcom, taki mały żarcik od twórców. Nie zabraknie rozbierania wzrokiem młodych dziewczyn oraz chowania się w tekturowych czołgach, więc z góry uprzedzam, że warto te aspekty potraktować z przymrużeniem oka. Wracając do tematu, po zapoznaniu się z mechaniką oraz opanowaniu wszystkich podstawowych ruchów można ruszać w drogę. Samotnie bądź ze znajomym. Możliwości jest wiele, ale najlepiej przekonać się o tym samemu, bo dalsze spoilerowanie mogłoby popsuć wszystko.

Peace Walker to najbardziej rozbudowana odsłona serii, nie tylko ze względu na to, że przejście jej w 100% zajmie wam jakieś 50-60 godzin, ale dzięki ciekawej mechanice, trybowi co-op oraz masie misji pobocznych. W dzisiejszych czasach samotne przechodzenie gry wielu osobom po prostu nie wystarcza, dlatego ów tytuł daje nam możliwość zrobienia tego wraz z przyjacielem lub trzema znajomymi. W zależności od typu danej misji, możemy ją ukończyć solo albo z małą pomocą, najczęściej drugiego posiadacza PSP, ale jeżeli przyjdzie wam tylko ochota, aby pokonać jakiegoś bossa, to nic nie stoi na przeszkodzie, by wykonać to w czwórkę. Strasznie spodobał mi się ten patent, możliwości jakie daje ta gra w co-opie są naprawdę ogromne, czasami nawet zbyt duże, gdyż bez kolegi u boku wiele aspektów traci na jakości. Dodatkową przeszkodą jest współpraca dzięki sieci Ad-Hoc, czyli via PSP oddalone od siebie maksymalnie 10 metrów. Międzykrajowe potyczki militarne nie wchodzą w grę, zatem po co takie tryby jak Deathmatch, CTF czy TDM? Kojima miał duże aspiracje, ale w tym miejscu trochę przesadził, mimo wszystko kooperacja wypada świetnie o ile mamy z kim grać. Jeżeli jednak nie mamy, to pozostaje wykonanie misji pobocznych, których jest naprawdę dużo i nie można dzięki nim narzekać na nudę. Dodatkowo, wykonanie ich zagwarantuje nam powiększenia naszej armii, zasobów, jednostek, broni oraz innych ciekawych rzeczy. No właśnie, Outer Heaven, taką nazwę nosi główna kwatera Armii bez granic, którą trzeba wciąż rozwijać.

Dochodzimy do aspektu ekonomicznego, gdzie należy zarządzać swoją armią, która została podzielona na kilka pododdziałów. Zaliczają się do nich takie drużyny jak: medycy, żołnierze, zwiadowcy, zaopatrzeniowcy czy też szpiedzy. Od gracza zależy, jaki członek MSF zostanie przyłączony do danej frakcji, w Peace Walker są dwa sposoby rekrutacji. Pierwszym z nich jest obezwładnienie przeciwnika i skorzystanie z Fulcon Recovery System. Mówiąc jaśniej, jest to balon unoszący delikwenta wysoko w powietrze, gdzie zgarnia go śmigłowiec i dostarcza do naszej bazy. Niestety, działa to także w pomieszczeniach zamkniętych, gdzie bezczelnie nowy „nabytek” przelatuje przez sufit – nie ma to jak realizm. Drugim sposobem jest wykorzystanie specjalnego radaru, który wyszukuje chętnych żołnierzy, potem należy ich pokonać w określonym czasie i po krzyku, proste i klarowne. Dobrze, że zrezygnowano z czołgania z ciał, które było wielką bolączką Portable Ops. Teraz pozostaje nadać przydział i rozwijać swoją armię, im więcej rekrutów tym lepsze wyniki w walce, tworzeniu broni czy też opatrywaniu zranionych sojuszników. Chyba nikt nie sądził, że coś takiego pojawi się w nowej odsłonie MGS’a. To był prawdziwy strzał w dziesiątkę i dzięki niemu żywotność tego tytułu wydłużyła się o jakieś 30-40%. Jeżeli ktoś nadal sądzi, że Hideo i jego drużyna nie ma nowych ciekawych pomysłów, to ten akapit jest dowodem na to, iż wcale tak nie jest. Można jedynie wykluczyć tak infantylne misje, jak randa z Pam, która może wielu z was doprowadzić do frustracji. Stary Snake biega z małą dziewczyną i robi jej zdjęcia… bez komentarza.

Byłbym durniem, gdybym nie wspomniał o oprawie wizualnej, która moim zdaniem w pełni pokazuje moc drzemiącą w PSP. Lokacje może i nie są duże, ale ilość detali, tekstury oraz ich wykonanie zasługują na duże brawa. Nie wiem jakim cudem udało się stworzyć coś tak pięknego na tej platformie, ale ekipa z Konami potrafi czynić cuda. Udowodnili to na PS3 wraz z MGS4, który do tej pory jest uważany za jedną z najładniejszych produkcji ostatnich lat. Dochodzi do tego płynna animacja, dobrze wykonane modele postaci, kapitalne animacje, które są czymś zupełnie nowym. W Peace Walker stworzono coś takiego, jak w pełni interaktywne sekwencje komiksowe, które zapierają dech w piersiach. Może to dość dziwne brzmi, ale te animacje są nie tylko świetnie zrealizowane, ale pozwalają nam uczestniczyć w ich przebiegu. Oryginalne i tyle, to trzeba zobaczyć. Takich smaczków można znaleźć o wiele więcej i zachęcam do takich działań. Jeżeli chodzi o oprawę dźwiękową, to po raz kolejny mamy do czynienia z pierwszą ligą. Utwór „Heavens Divide” Donny Burke to istne arcydzieło i długo pozostanie w mojej pamięci. Wiele innych ścieżek dźwiękowych także zasługuje na brawa, gdyż to właśnie dzięki nim nowy MGS posiada tak nienamacalny i niesamowity klimat.

Na koniec chciałbym powiedzieć jedynie, że Peace Walker to obowiązkowy tytuł dla fanów serii oraz zupełnie nowych graczy. Ci drudzy mogą czuć się trochę zagubieni, gdyż nieznajomość fabuły niszczy nieco tę magię, ale i tak warto zagrać w jedną z najlepszych gier na PSP.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze