feat - g510

Logitech G510 – test klawiatury


Wydaje się, że Logitech stara się rozpieszczać graczy, wypuszczając na rynek coraz to nowsze wersje produktów z serii Gaming. Jednym z bardziej rozpoznawalnych jest klawiatura gamingowa, której pierwszy model o ile mnie pamięć nie myli, był oznaczony G15. Programowalne przyciski i wyświetlacz LCD współpracujący z wieloma grami i programami używanymi przez graczy okazały się hitem. Nieco później pojawiła się klawiatura G19, którą ulepszono i dodano jej kilka ciekawych funkcjonalności. Jej test, możecie przeczytać w tym miejscu. Niedawno Logitech wypuścił na rynek trzy nowe urządzenia dla graczy. Mysz, słuchawki i właśnie klawiaturę. O tym trzecim urządzeniu, oznaczonym symbolem G510 będziecie mogli przeczytać w niniejszym teście.

Logitech G510 na pierwszy rzut oka wygląda na połączenie klawiatur G15 i G19. Z obu tych urządzeń wzięto to, co było w nich najlepsze, porzucono zbędne bajery i dołożono kilka elementów, których brakowało graczom.

W pudełku znajdziemy klawiaturę, podpórkę na nadgarstki, sporą dokumentację, oraz płytę ze sterownikami. Osoby, które miały styczność z poprzednimi modelami tej klawiatury od razu zauważą, pierwsze zmiany. Wyświetlacz LCD jest wbudowany na stałe, tak jak w ostatniej wersji G15. W pudełku nie ma tez kabla zasilającego, co pozwala przypuszczać, że G510 nie wymaga dodatkowego zasilania.

Klawiaturę podłącza się do komputera standardowo, czyli do gniazda USB. Należy też zainstalować oprogramowanie, na które składają się LCD Manager do zarządzania wyświetlaczem, oraz G Key Profiler, służący do obsługi programowalnych klawiszy G i ustawień podświetlenia klawiszy.

Niestety na etapie podłączania urządzenia napotkałem pierwszy problem. Klawiatura okazała się być odrobinę szersza, niż moja wysuwana półka, na której miała spoczywać. Zdziwiło mnie to niepomiernie, gdyż z poprzednimi modelami nie miałem takiego problemu. Co prawda na wysuniętej półce spoczywała bez problemu, ale gdy chciałem ją zasunąć, okazało się, że G510 blokuje się i nie daje się schować. Na oko problem miał rozmiar mniej niż 5 milimetrów. Niewiele, ale jednak. Na początku nie mogłem dojść, dlaczego tak się dzieje, dopiero porównanie G510 ze zdjęciami G19 ujawniło gdzie tkwi kluczowa różnica. Poprzedni model miał 12 klawiszy G, ułożonych w dwóch kolumnach po 6 klawiszy w każdej. Natomiast w G510 dołożono trzecią kolumnę, zwiększając liczbę klawiszy G do 18. Tym samym klawiatura się poszerzyła i przestała pasować do mojego biurka. Czyli plus za rozszerzenie funkcjonalności, a minus za rozszerzenie klawiatury.

Kiedy już opanowałem sprawę umieszczenia urządzenia, mogłem wziąć się za bardziej funkcjonalne testowanie. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to powrót do monochromatycznego wyświetlacza LCD. W żaden sposób nie mogę uznać tego za uwstecznienie. Ten typ wyświetlacza (zastosowany już w G15) doskonale sprawuje się przy zadaniach typu wyświetlanie informacji o postaci w grach MMO, czy obsługa TeamSpeaka. Wszelkie dane są dobrze widoczne, ani razu nie miałem problemów z refleksami świetlnymi – nawet kiedy na klawiaturę świeciło słońce, i tak wszystko dało się odczytać. Dodatkowo prawdopodobnie to powrót do monochromatycznego LCD zaowocował mniejszym poborem energii, co pozwoliło na pozbycie się zewnętrznego źródła zasilania. Tu olbrzymi plus. Wyświetlacz obsługiwany jest przez cztery przyciski. Jeden służy do przełączania aplikacji korzystających w danym momencie z LCD, a pozostałe cztery przełączają opcje już wewnątrz wybranej aplikacji – na przykład w Word of Warcraft można przeglądać różne zestawy statystyk naszego bohatera, sprawdzać kto nas zaczepiał prywatnymi wiadomościami, czy podejrzeć jak wygląda sprawa z kolejka na Battleground’y.

Kolejnym „ficzerem” są wspomniane już przeze mnie klawisze G. Fizycznie jest ich 18, natomiast „logicznie” mamy ich do dyspozycji aż 54. Wszystko dzięki trzem klawiszom M umieszczonym tuż nad blokiem klawiszy G. Każdy z nich odpowiada jednemu zestawowi przypisań, zdefiniowanych w aplikacji G Profiler. Jak łatwo więc policzyć 3 x 18 daje nam 54. Akcji, jakie możemy przypisać pod klawisze G jest mnóstwo. Od prostego przypisania dowolnego klawisza z klawiatury, przez sekwencje klawiszy, po bardziej skomplikowane makra. Pozwala to graczom na dużo prostsze sterowanie w grach, które wymagają sporej liczby klawiszy, lub pisania na chacie powtarzalnego, lecz długiego komunikatu do współgraczy. Ułatwia to też lepsze ogarnięcie klawiszologii w różnych grach. Blok klawiszy G zawsze wygląda tak samo, niezależnie więc od gry zawsze ułożymy na nich palce niemal w ten sam sposób. Jedyną rzeczą, o jakiej trzeba będzie pamiętać, to jak a funkcjonalność jest przypisana do danego przycisku. Szkoda tylko, że dodanie trzeciego paska przycisków poszerzyło klawiaturę na tyle, ze przestała się mieścić na wysuwanej półce. Co warte wspomnienia, aplikacja G Profiler, oprócz przypisania „wartości” pod klawisz, pozwala również zdefiniować kolor podświetlenia klawiszy, podpinając go pod poszczególne klawisze M. Dzięki temu, bez szczególnego przyglądania się, który klawisz M jest aktywny, już po kolorze klawiatury można poznać, który profil przycisków G jest włączony. A przy kilku profilach użytkowników na jednym komputerze, każdy może ustawić sobie własny kolor wedle upodobań (moja córka oczywiście momentalnie ustawiła sobie coś na podobieństwo różu).

Kolejne funkcjonalności, jakie znajdziemy na G510 nie są może tak spektakularne jak opisane wyżej LCD i blok G, ale są jednak niezwykle przydatne. Pierwsza, to znany już i kochany przełącznik trybu Gra. Powoduje on wyłączenie funkcjonalności przycisków Windows znajdujących się na klawiaturze. Każdy chyba gracz zna ból związany z przypadkowym wciśnięciem przycisku Windows w trakcie gry. Nagłe wyjście do pulpitu to zło, które nie powinno nas dotykać. Przełącznik trybu Gra na G510 uwalnia nas od tego problemu.

Mamy też wejście na słuchawki i mikrofon, każde ze zintegrowanym przyciskiem służącym do wyciszania. Idealne do użytku z wszelkimi programami do komunikacji głosowej w trakcie zabawy.

Logitech G510 jest bardzo wygodna. Klawisze są dobrze wyprofilowane, a także zachowano między nimi „wygodne” odstępy. Dzięki temu nawet dłuższe pisanie na niej nie męczy, a i stuknięcie w zły przycisk zdarza się znacznie rzadziej, niż na standardowych klawiaturach. Klawiatura jest też dość cicha, co ucieszy wszystkich, którzy dzielą pokój z komputerem – słabo słyszalne „klikanie” G510 nie przeszkadzało mojej żonie spać, gdy ja tuż obok grałem w nocy.

Jeśli złożymy wszystko razem, wyjdzie nam jeden wniosek. Logitech G510 to niezwykle udane i przemyślane połączenie poprzednich modeli gamingowej klawiatury Logitecha. Zrezygnowano z bajerów, które nie miały wpływu na podniesienie komfortu grania, a postawiono na elementy, które naprawdę się sprawdziły. Jeśli macie klawiaturę Logitech G15, to na G510 na pewno warto się przesiąść. Przesiadka z G19 to już indywidualna rzecz każdego użytkownika (o korzyściach przesiadki ze zwykłej klawiatury nie muszę chyba wspominać). Uważajcie tylko na szerokość klawiatury. Upewnijcie się, że G510 zmieści się na Waszych wysuwanych półkach, jeśli takowe macie.

Dziękujemy firmie Logitech, za udostępnienie egzemplarza do testów

Ocena ogólna 8,5/10

Plusy:
+ wygodna
+ cicha
+ tańsza od G19
+ więcej klawiszy G
+ brak osobnego zasilania

Minusy:
– troszkę zbyt szeroka

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Leciwy już człowiek. Rocznik 76, XX wieku. Niektórzy mówią, że trzeba już złomować, ale się nie daje. Ciągle działa, dzięki swoim najlepszym cechom charakteru, czyli złośliwości i wyjątkowej wredocie. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Córka Oliwia, urodzona na początku 1999, syn Gabriel urodzony na początku 2008 roku, żona Żaneta...nie powiem kiedy urodzona...w każdym razie ma 18 lat (wartość prawdziwa niezależnie od tego kiedy to czytacie :P).

Komentarze