feat - half minute rec

Half-Minute Hero – recenzja gry

Ocena: 7,5

Plusy:
+ kapitalna oprawa A/V
+ niespotykany klimat
+ sześć oryginalnych trybów rozgrywki
+ ogromna dawka świetnego humoru

Minusy:
- grafika rodem ze SNES’a, nie każdemu może przypaść do gustu
- skierowana do trochę starszych graczy
- mało dopracowany co-op


XSEED Games ma już na koncie kilka ciekawych produkcji na konsolę Sony i Nintendo. Możemy do nich zaliczyć między innymi Wild Arms 4, Valhalla Knights czy też Ragnarok Online DS. Tym razem japoński deweloper postanowił stworzyć coś zupełnie innego. Half Minute Hero to dość nietypowa gra, którą ciężko przyłączyć do grona jrpg’ów. Niby posiada większość elementów rozgrywki, należących do tego gatunku, ale nie zabrakło poziomów platformowych czy też strategicznych. Dodatkowo na każdym kroku wyśmiewa produkcje szesnastobitowe – w tym takie, jak słynną serię Final Fantasy. Gołym okiem widać, że twórcy podeszli nieco inaczej do tematu i chwała im za to. Takiego tytułu jeszcze nie było i pewnie jeszcze długo nie będzie… ale może zacznę od początku.

Gracz i jego Hero, czyli bohater w krzywym zwierciadle

Pierwsze włożenie dysku UMD z Half Minute Hero na pokładzie to naprawdę niezapomniane przeżycie. Po zniknięciu loga PSP, na ekranie zobaczyłem intro stworzone na wzór starych dobrych produkcji Konami i Squaresoft. Dopiero po kilkunastu sekundach wszystko się zmieniło – z każdej strony zaczęły wyskakiwać śmieszne ludki, zbudowane z kilkunastu kolorowych kwadracików. Od razu na mej twarzy pojawił się uśmiech. Na początku pomyślałem, że to jakaś prowokacja, mały żart twórców. Przecież takie postacie nie mogę być w ogóle brane poważnie. Moje wątpliwości szybko się rozwiały, gdy włączyłem pierwszy z sześciu trybów „Story”. Owa kampania została nazwana „Hero”, tak samo, jak mój bohater. Trzeba przyznać, że XSEED Games mają głowę do oryginalnych imion. Po krótkim wstępie nareszcie przejąłem kontrolę nad „Bohaterem”, poszedłem kilka kroków naprzód i niespodziewanie zostałem zaatakowany toną tekstu. Większość informacji, które przeczytałem, było zupełnie nieistotnych, ale jakoś przez nie przebrnąłem bez większych trudności. Hero musiał porozmawiać z władcą pobliskiego królestwa. Ów król poprosił go o pozbycie się kilku potworków. Oczywiście bez większego zastanowienia propozycja została przyjęta. Ponownie ruszyłem naprzód – ku mojemu zdziwieniu rozpoczęła się walka. Spodziewałem się rozgrywki w stylu Tales of Destiny, jednak grubo się myliłem. Moja dość skąpo ubrana postać rzuciła się na oponenta i zaczęła go tłuc, jak rozwścieczona żona, która nakryła swojego niewiernego męża. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem co o tym myśleć. Byłem w lekkim szoku, jednak kolejne walki były identyczne. Dopiero po chwili dotarło do mnie, jakie to jest śmieszne. Na ekranie PSP ukazuje się arena, kilka pixelowych postaci i po chwili wszyscy biją się do upadłego. Żadnych komend do ataku, obrony czy też ucieczki. Silniejszy wygrywa i to jedyna zasada, obowiązująca podczas toczonych walk. Bardzo szybko zdobyłem pierwsze 3 levele, z których byłem bardzo dumny.

Nadszedł czas na zdanie relacji królowi. Podczas mojej wizyty, konwersacje z grubym władcą kwadratowego zamczyska przerwał Evil Lord. Ten nieogarnięty sługa „Prawdziwego Zła” oznajmił, że poznał zaklęcie, które w 30 sekund zniszczy świat i znika. Nie pozostało mi nic innego, jak dopaść tego typa spod ciemnej gwiazdy. Szybko ruszyłem w pogoń. Na ekranie ukazał się licznik odliczający określony czas. Pomyślałem sobie, że nie dam rady go powstrzymać w pół minuty, jednak jakimś cudem dotarłem do jego kryjówki. Rozpoczęła się walka – Hero ruszył do ataku… bardzo szybko okładał Evil Lorda, ale on okazał się być o wiele silniejszy. Przegrałem pojedynek, świat został zniszczony i pokazał się napis Game Over. W tym momencie sam nie wiedziałem, co się dzieje. Czy jakimś cudem powinienem go pokonać? Przecież w tak krótkim czasie jest to niewykonalne. W tym momencie ukazała się na ekranie Bogini Czasu. Bóstwo zaoferowało mi swoje usługi, dzięki którym mogłem zyskać możliwość resetowania licznika. Tym razem Evil Lord nie miał szans. Po 29 sekundach szybko pobiegłem do miasta, aby skorzystać z propozycji tej uroczej pani. Licznik został zrestartowany i na dodatek, kiedy byłem w miastach czy też zamkach, czas zostawał zatrzymany. Teraz w spokoju zająłem się trenowaniem swojej postaci. Gdy ponownie chciałem poprosić Boginię Czasu o pomoc, ta z kwadratowym uśmieszkiem na twarzy oznajmiła mi, że będę musiał za to słono zapłacić. Pierwsza wpłata wyniosła mnie 100 sztuk złota, a każda następna była droższa o kolejne sto monet. Trzeba przyznać, że pazerna z niej babka. Za bardzo nie obchodzi jej los świata, najważniejsza jest kasa. Ciekawe, co ona z nimi robi, pewnie wydaje w KFC albo Burger Kingu. Cóż, jak to bywa w Realu, za wszystko trzeba płacić i nie ma nic za darmo. Mimo wszystko udało mi się pokonać siedlisko zła, świat został uratowany, a mnie okrzyknięto prawdziwym bohaterem z krwi i kości. Niestety radość nie trwała długo. Okazało się, iż Evil Lord nauczył masę innych Evil Lordów zaklęcia na zniszczenie świata w 30 sekund i muszę wyruszyć w świat, aby ich powstrzymać. Tak kończy się pierwszy odcinek przygód Hero. Muszę przyznać, że bawiłem się świetnie. W ciągu pierwszych 5 minut zabawy uratowałem świat! Czegoś takiego jeszcze nigdy nie doznałem w grach video.

Half-Minute Hero

Tak pokrótce streściłem wam jak wygląda Tryb Hero i o co tak naprawdę chodzi w najnowszej produkcji XSEED Games. Oczywiście bohater będzie musiał pokonać całą rzeszę Evil Lordów. Każde spotkanie z jednym z nich to tak naprawdę jeden odcinek gry. Gracz czuje się trochę jak widz oglądający kolejne epizody dość śmiesznego serialu. Dodatkowo pod koniec każdego z nich możecie przeczytać małe podsumowanie. Na przykład, po jednej z przygód narrator zastanawia się, kto jest bardziej straszny: Władca Ciemności, który chce zniszczyć świat, czy drwal, który odbudował most o długości kilku kilometrów przy użyciu jednego młotka? Takich komentarzy jest sporo, a wiele z nich dotyczy starych gier szesnastobitowych. Autorzy wyśmiewają się z tego, jakie one są już stare i niemodne. Trzeba oddać twórcom, że mają poczucie humoru.

Half-Minute Hero

Ratujemy świat, ratujemy świat… czy to nie jest monotonne?

Większość z was na pewno się zastanawia, czy ciągłe ratowanie świata nie stanie się monotonne po kilku odcinkach? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest prosta. Jedni mogą bardzo szybko się znudzić, zaś drudzy będą grali do upadłego. Tytuł jest kierowany do specyficznego grona odbiorców. Przecież nie każdemu spodoba się oprawa wizualna z lat 1990-1996. Poza tym młode pokolenie nie zrozumie aluzji i żartów z Final Fantasy IV i innych gier tego typu. Oczywiście jest sporo osób, które korzystają z emulatorów i zaliczyły już masę gier z SNES, NES, GameBoy, etc. Widać więc, że również człowiek w wieku 15 lat może już dobrze wiedzieć, o co chodzi twórcom Half Minute Hero. Oprócz tego sama gra oferuje inne tryby rozgrywki, które przedłużają żywotność tego tytułu. Przybliżyłem wam jedynie kampanię Hero 30. Oprócz niej, jest jeszcze Evil Lord 30. Pewnie już się domyśliliście, że tym razem przejmiecie kontrolę nad Evil Lordem. Chłopak ma dość nietypowe imię Beautiful Evil Lord – prawda, że piękne? W tym trybie rozgrywka jest zupełnie inna. Można ją nazwać strategią, w której na specjalnym polu przyzywamy potwory w systemie bardzo podobnym, do Papier-Kamień-Nożyce.  Czyli wróg A, zabije wroga B, zaś B pobije C, a C zrówna z ziemią A. Proste i klarowne. Oczywiście, powraca Bogini Czasu – tym razem zabiera nam wszystkie pieniądze. Bycie złym naprawdę nie popłaca. Jeżeli nie macie ochoty wcielać się w taką postać, to gra oferuje wam jeszcze trzeci tryb, który jest dostępny od samego początku. Mowa o Princess 30, w którym bohaterką jest… księżniczka! Kto by się spodziewał? Jeżeli sądzicie, że księżniczkę będzie trzeba ubierać, czesać jej włosy czy ucinać paznokcie to grubo się mylicie. Kampania z ową panią w roli głównej to dość nietypowa strzelanka. Kobitka wraz ze swoją strażą wozi się w samochodzie i zabija potwory, których strasznie się boją miejscowi wieśniacy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że trzeba dojechać do danego miasta zanim zamknie się brama – mamy na to 30 sekund. Restart licznika nastąpi po wysłaniu złota na konto banku WBK dla Bogini Czasu. W innym przypadku, ludziska z miasteczka zamykają wjazd dla samochodu i mamy koniec gry. Sami widzicie, że na nudę nie można narzekać, na dodatek są jeszcze trzy kampanie do odblokowania, o których dowiecie się po przejściu trzech powyżej wymienionych.

Half-Minute Hero

Co jeszcze oferuje ta niezwykła gra?

Jeżeli po przebrnięciu przez 6 bardzo ciekawych kampanii będziecie nadal czuli niedosyt, to zawsze możecie spróbować swoich sił w co-opie. Poza tym produkcja posiada jeszcze inną fajną opcję, Ad-Hoc, gdzie wraz z trzema przyjaciółmi możecie razem pokonać jednego z Evil Lordów. Niestety ten element nie został do końca przemyślany, ciężko jest bowiem znaleźć chętnych do gry. Zresztą twórcy stworzyli jedynie trzy mapy, a one bardzo szybko się nudzą. Niemniej jednak dobrze, iż taka mała ciekawostka znalazła się na krążku UMD. Jeżeli chodzi o sprawy techniczne, to bardzo duże brawa należą się XSEED Games za ścieżkę dźwiękową. Wszystkie melodie są naprawdę wspaniale skomponowane i idealnie pasują do pixelowych klimatów. Niektórym graczom może się łezka w oku zakręcić, ponieważ wiele muzyczek przypomina te sprzed wielu lat. Ja bezpowrotnie zakochałem się w oprawie audio zaprezentowanej w Half Minute Hero, mam nadzieje, że i z wami będzie podobnie.

Half-Minute Hero

Podsumowując, ta nietypowa gra skierowana do posiadaczy PSP to prawdziwa perełka. Już nie pamiętam, kiedy tak bardzo się uśmiałem, grając w jakąkolwiek grę video. Za Half Minute Hero stoją kapitalne tryby rozgrywki, dobrze skomponowana muzyka oraz opcjonalny Ad-Hoc. Jeżeli sądzicie, że kieszonko-konsolka Sony nie ma już nic do zaoferowania, to grubo się mylicie.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze