feat - fable 3 rec_1

Fable III – recenzja gry

Ocena: 8,0

Plusy:
+ klimat i angielski humor
+ masa ciekawych zadań
+ dobra oprawa graficzna i dźwiękowa
+ kilkanaście godzin intensywnej zabawy

Minusy:
- mogło być ładniej
- uproszczony tryb władcy
- drobne problemy techniczne


Pierwsza część Fable miała w 2004 roku przewrócić gatunek cRPG do góry nogami. Tworzona przez Lionhead Studios produkcja opisywana była jako gra, w której mogliśmy zrobić dosłownie wszystko, a konsekwencje naszych działań miały mieć wpływ na otaczający nas świat. Mieliśmy mieć możliwość wybudowania domu, spłodzenia potomstwa i zasadzenia roślinki, która przez lata miała rozwinąć się w potężne drzewo. Szczerze przyznam, że wierzyłem w zapowiadaną innowacyjność Fable, bo jak mógłbym nie mieć zaufania do Petera Molyneux, jednego z najbardziej kreatywnych projektantów gier w ostatniej dekadzie ubiegłego wieku. Tytuły takie jak Populous, Dungeon Keeper czy też Black & White były tylko potwierdzeniem talentu Anglika o francuskim nazwisku. Historia pokazała, że z zapowiedzianych w grze rewolucyjnych rozwiązań nie pozostało w zasadzie nic, a pan Molyneux musiał się bardzo mocno tłumaczyć ze swojego przedwczesnego entuzjazmu. Ta historia nauczyła mnie, by zapowiedzi kolejnych części gier z tej serii traktować z przymrużeniem oka, niczym dobrą bajkę. W takich okolicznościach tytuł pasuje do serii idealnie.

Dawno, dawno temu…

Wszystkie trzy części Fable łączy pewne tajemnicze miejsce. To Gildia Bohaterów, do której wstęp mają tylko wybrani mieszkańcy Albionu. Wpisanie znanego Wam adresu WWW nie przyniesie niestety oczekiwanego rezultatu, choć znajdziecie się w równie ciekawym miejscu. Wróćmy jednak do wirtualnego świata. W dwóch pierwszych odsłonach serii rozpoczynaliśmy rozgrywkę, jako ubogie dziecko, które pod wpływem traumatycznych przeżyć trafia do wspomnianej przeze mnie Gildii. Na miejscu okazywało się, że w naszych żyłach płynie krew legendarnych Bohaterów i wyruszaliśmy ratować świat od zła. Ewentualnie sami mogliśmy stać się ucieleśnieniem owego zła. W najnowszej grze Lionhead Studios postanowiło zerwać z tradycją i uwięziło gracza w skórze pełnoletniego księcia, którego brat jest królem Albionu. Jak to w większości bajek tego typu bywa, rządzący królestwem Logan jest okrutnym władcą, który stosuje wobec swoich poddanych rządy silnej ręki. Naszym zadaniem jest obalenie monarchy i wprowadzenie własnych rządów. Aby tego dokonać, musimy udać się w długą podróż i wypełniać szereg zadań, które przysporzą nam sojuszników potrzebnych w walce o tron. Każdemu z nich składamy konkretną obietnicę, którą jako władca będziemy mogli spełnić (lub nie). W Fable III dwaj bracia wcale nie muszą być swoim przeciwieństwem. Logan jest zły i tego nie jesteśmy w stanie zmienić. Możemy być jednak jeszcze gorsi. To pozostałość po wolności, którą Piotruś Molyneux obiecał nam dawno, dawno temu…

Peter, John, Tim i Charles

Ci panowie nie są członkami The Beatles.

Łyk inspiracji

Znane z reklamy pewnej angielskiej herbaty hasło ma na celu wyjaśnienie Wam pewnej tajemnicy. W poprzednim akapicie wymieniłem cztery imiona, wprowadzając zapewne małe zamieszanie w formule niniejszej recenzji. Nie znaleźli się jednak w niej przypadkowo. Twórczość tych panów wywarła niebagatelny wpływ na ostateczny kształt Fable III. Pierwszy z nich to wspomniany już kilkukrotnie w tej recenzji Peter Molyneux. Prawdę powiedziawszy, jego udział w tworzeniu ostatniej odsłony Fable ograniczył się w zasadzie do zaprezentowania tytułu na targach, ponieważ w ubiegłym roku awansował na stanowisko dyrektora kreatywnego Microsoftu na Europę. Nie da się jednak ukryć, że zapowiadane przez niego już w 2004 roku rewolucyjne rozwiązania nabierają realnych kształtów i ewoluują na naszych oczach. Możemy już kupować i urządzać domy, zakładać rodziny, hodować czworonoga. Sadzenie i pielęgnacja drzew być może stanie się naszym udziałem już w następnej części. Nie sposób jednak zauważyć, że chodzący w poprzecieranych spodniach Anglik swoimi ubarwionymi wizjami dał autorom serii pomysły, które implementują w linijkach kodu po dziś dzień. Prawdziwy wizjoner.

Kolejny na liście inspiracji jest John Cleese. Legendarny współzałożyciel Latającego Cyrku Monty Pythona wcielił się w rolę kamerdynera Jaspera. Jego głosu nie można pomylić z żadnym innym. Mocny angielski akcent i teksty, które potrafią rozbawić do łez. Stary dobry John, który nawet w reklamę polskiego banku potrafił tchnąć tonę absurdu. Jeżeli nie miał bezpośredniego wpływu na scenarzystów gry, to nie sposób zauważyć, że duch Monty Pythona unosi się w atmosferze Albionu. Obecny jest w dialogach, jak też i zadaniach, które jako Bohater musimy wykonywać. Typowo angielski humor od zawsze był znakiem charakterystycznym dla serii.

Tim Burton. Tym razem Amerykanin. Nie miał bezpośredniego udziału w produkcji i być może nawet nigdy o niej nie słyszał. Nie mogę jednak przejść obojętnie nad pracą ludzi odpowiedzialnych za wygląd i brzmienie gry. Inspiracje twórczością Burtona widoczne są niemal na każdym kroku. Charakterystyczna kolorystyka, karykaturalne projekty postaci, lokacje przepełnione bajkowym, a jednocześnie groteskowym klimatem. Gdybym miał porównać świat Albionu do któregokolwiek z filmów amerykańskiego reżysera, to na myśl przychodzą mi przede wszystkim „Sweeney Todd” i „Jeździec bez głowy”. Podobnie przedstawia się kwestia oprawy dźwiękowej. Motywy muzyczne przypominają twórczość Danny’ego Elfmana, czyli nadwornego kompozytora Burtona. Są to oczywiście moje subiektywne skojarzenia.

Ostatnim z wymienionego kwartetu jest XIX-wieczny angielski pisarz – Charles John Huffam Dickens. Mistrz powieści społeczno-obyczajowej wielokrotnie w swoich dziełach poruszał temat niesprawiedliwości społecznej w bezdusznym świecie kapitalizmu. Albion w trzeciej części Fable wzorowany jest właśnie na industrializowanej Anglii z kart powieści prozaika. Dzieci pracujące w fabrykach, smog unoszący się nad miastem Bowerstone, ubóstwo na ulicach. To elementy, które łączą omawianą grę z twórczością Dickensa.

Rewolucyjna ewolucja

Na pierwszy rzut oka widać, że seria na przestrzeni lat nie doczekała się drastycznych zmian. Zbliżony system walki opierający się na zręczności gracza, uproszczony system rozwoju postaci i dialogów. Wszystko na ogół sprowadza się do wypełniania prostych zadań i eksterminacji wrogów. Gra ocenia nasze wybory moralne i określa, czy jesteśmy przedstawicielami sił dobra, czy też opowiedzieliśmy się po mrocznej stronie. Z żalem muszę jednak stwierdzić, że podejmowane przez nas działania i ich konsekwencje mają skutki czysto kosmetyczne i nie wpływają znacząco na rozwój wydarzeń. Odnoszę także wrażenie, że z każdą kolejną częścią system gry ulega coraz większemu uproszczeniu. Jako przykład podam poprzednią grę z serii, czyli Fable II. Zdobywane tam punkty doświadczenia dzieliły się na trzy zdolności – siłę, zręczność i wolę. Od naszych wyborów zależało, która z nich stanie się mocą nadrzędną. W najnowszej części Bajki wprowadzono uproszczony system polegający na kolekcjonowaniu punktów Gildii, które przyznawane są nam za każde wykonane zadanie. Dzięki nim mamy możliwość otwierania znajdujących się w grze skrzyń, które skrywają nowe moce dla naszego Bohatera. Naukę zaklęć zastąpiono specjalnymi rękawicami, które mają przypisaną konkretną magiczną moc. Równie prosty w Fable III jest system walki, który opiera się na trzech atakach. Jeden przycisk na padzie obsługuje broń białą, drugi broń miotaną a trzeci magię. To tyle. Ilość uśmiercanych po drodze wrogów zawstydziłaby zapewne Kratosa, czy też Dantego.

Nazywanie Fable grą role-playing jest sporym nadużyciem. Tak naprawdę produkcji Lionhead Studios najbliżej jest do gier z serii Zelda. Proste zadania, zręcznościowa walka i tona eksploracji. Nawet rozsiane po Albionie kuferki ze skarbami przypominają mi przygody Linka w świecie Hyrule. Patrząc na Fable III z takiej perspektywy, większość jej uproszczeń przestaje przeszkadzać. Nowością w serii jest tryb rządzenia krajem. Po dokonaniu przewrotu i zajęciu miejsca na tronie, przyjdzie nam podejmować szereg decyzji, których skutki nie mają już skali regionalnej, a globalną. Możemy w dalszym ciągu wypełniać proste zadania, lecz naszym głównym celem jest uratowanie Albionu przed zbliżającą się zagładą. Aby tego dokonać, musimy gromadzić środki, które zapewnią obronę przed agresorem. W ten sposób po raz kolejny stajemy przed moralnymi dylematami. Zlikwidować biedę, czy zainwestować w szkolenie armii. Sojusznicy, którzy pomogli nam w walce o tron, przypominają o obietnicach, jakie im złożyliśmy i oczekują ich realizacji. Niestety, jak to w polityce bywa, czasami trzeba zapomnieć o wyborczej kiełbasie i wybrać mniejsze zło. Odnoszę wrażenie, że tryb rządzenia dodano do gry nieco na siłę, choć muszę przyznać, że ma w sobie spory potencjał. Mam nadzieję, że w kolejnej części zostanie on rozwinięty i da nam, jako władcy królestwa znacznie większą swobodę.

Werdykt

Grafika została nieznacznie poprawiona w stosunku do poprzedniej części. Lepsza jakość tekstur i większa różnorodność odwiedzanych krain potrafi zrobić na graczu niemałe wrażenie. Także modele postaci doczekały się większej ilości detali, choć wciąż ich wygląd i animacja nie może się równać z tytułami pokroju Mass Effect 2, czy Final Fantasy XIII. Mimo wszystko na Fable III patrzy się z przyjemnością i nie uważam, by oprawa gry była jednym z jej największych minusów, jak sugerują niektórzy recenzenci. Mogło być lepiej, ale nie jest. O dźwięku już pisałem. W dialogach usłyszeć możemy wspomnianego Johna Cleese’go, ale także Bena Kingsleya (Gandhi) czy Simona Pegga (Hot Fuzz). Jako ciekawostkę podam fakt, że po raz pierwszy w historii serii nasz Bohater nie jest niemową i także udziela się wokalnie w przerywnikach. Muzyka to przede wszystkim orkiestrowe utwory, które czasami tworzą klimat bajkowy, innym razem budzą niepokój.

Patrząc na Fable III jak na grę cRPG, można się srogo rozczarować. Jeden z flagowych tytułów na X360 to tak naprawdę takie GTA w baśniowych klimatach. Oferuje dużą swobodę w eksploracji, niewymagającą walkę i tony angielskiego humoru. Nie spodziewałem się cudów i nie rozczarowałem się. Jedyną niespełnioną przez Petera  Molyneux obietnicą jest obsługa gestów za pomocą sensora Kinect, która ostatecznie nie znalazła się w grze. To jednak już czepianie się na siłę. Choć na rynku pojawiło się ostatnio sporo wybitnych tytułów, warto rozważyć zakup Fable III. Dobra zabawa gwarantowana.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze