feat-fable-anniversary

Fable Anniversary – recenzja gry


Ciężko uwierzyć, że minęło już 10 lat od premiery pierwszej odsłony Fable. Z tej okazji, odpowiedzialne za tytuł brytyjskie studio Lionhead przygotowało odświeżoną, rocznicową edycję. Czy urodziny serii uczczono z należytą pompą, czy też mamy do czynienia ze skleconym naprędce portem? Odpowiedź na te pytania znajdziecie w recenzji. 

PIOTRUŚ BAJARZ

Peter Molyneux. Dla jednych geniusz i wizjoner, dla innych specjalista od niedotrzymanych obietnic. Niezależnie od łatki przypiętej Anglikowi, nie sposób odmówić mu olbrzymiego wkładu w rozwój branży. Tytuły takie jak Populous, Dungeon Keeper, czy też Black & White były swego czasu projektami innowacyjnymi i na stałe zapisały się na kartach historii elektronicznej rozrywki. Podobnym statusem miało cieszyć się kolejne dziecko Petera, nazwane roboczo Project Ego, a w późniejszym czasie przemianowane na Fable. Dziś wiemy już, że gro obietnic nie znalazło pokrycia w rzeczywistości i Molyneux musiał wielokrotnie przepraszać graczy m.in. za opowieści o rosnących drzewach, w których gracz mógł wyryć swoje inicjały. Roztaczanie niesamowitych wizji stało się zresztą znakiem rozpoznawczym uznanego dewelopera, ciągnąc się za nim do dnia dzisiejszego.

rec-fable-anniversary-3

Fable okazało się być najzwyklejszym w świecie przedstawicielem gatunku action-RPG, w dużej mierze wzorującym się na nintendowskim cyklu The Legend of Zelda. Wymagająca sporej dozy zręczności walka, poszukiwanie ukrytych skrzyń ze skarbami i proste questy nieodparcie nasuwają skojarzenia ze znanymi z Nintendo 64 przygodami Linka. Niemniej programiści Lionhead przemycili do Fable wiele elementów, które czynią ją unikatową – żyjący i ewoluujący świat Albionu, Bohaterów, rozterki życia codziennego i przede wszystkim charakterystyczny, momentami rubaszny angielski humor. Jedynym problemem gry były obietnice, których Peterowi Molyneux nie udało się spełnić.

ŻYCIE SZTUKĄ WYBORÓW

Głównym atutem gry jest wybór pomiędzy dobrem a złem. Już w początkowej fazie rozgrywki, gdy bohater jest kilkuletnim berbeciem, postawione przed nim zadania kryją w sobie dwa oblicza. Dla przykładu podam questa, w którym przyłapujemy w niedwuznacznej sytuacji pewną parkę. Mężczyzna oferuje pieniądze w zamian za milczenie i możemy albo zaakceptować intratną propozycję, albo poinformować jego małżonkę o niewierności męża. Z czasem wybory stają się coraz poważniejsze i w dużej mierze od gracza zależy, czy podąży ścieżką prawości, czy też odkryje w sobie pokłady mroku. Twórcy przewidzieli konsekwencje, z którymi zmierzyć się będzie musiał bohater. Dobre uczynki sprawią, że ludzie będą mu bardziej życzliwi, a blond czuprynę rozjaśni anielska aureola. Napadanie bezbronnych kupców i kradzieże przyniosą odwrotny efekt – mieszkańcy Albionu staną się nieufni, a oblicze bohatera przyozdobione zostanie pokaźnych rozmiarów rogami i krwistym odcieniem skóry. Patent jak najbardziej udany i aż dziw bierze, że tak rzadko eksploatowany w grach reprezentujących zbliżony gatunek. Metamorfoza wirtualnego oblicza gracza nie jest permanentna i zawsze istnieje możliwość odpokutowania swych win, czy to stając w obronie uciśnionych, czy też składając pieniężną ofiarę w jednej z kaplic. Oczywiście mechanizm ten działa również w drugą stronę i dla znudzonych prawością bohaterów twórcy przygotowali odpowiednią świątynię, w której będą mogli popracować nad rozrostem imponującego poroża. Wpływ na wygląd ma również tryb życia. Konsumpcja sporej ilości jadła przełoży się na pokaźnych rozmiarów mięsień piwny, który spalić można tylko podczas intensywnych przebieżek.

rec-fable-anniversary-5

Trochę ubożej potraktowano element rozwoju charakterystyk wirtualnego alter ego. Brak tu jakiegokolwiek podziału na klasy postaci, drzewek umiejętności i dziesiątek statystyk do porównywania. Autorzy umożliwili jedynie ingerencję w kilka parametrów definiujących bohatera, wśród których znajdziemy standardowo siłę, witalność, szybkość, czy też celność. Oprócz powyższych, zebrane punkty doświadczenia zainwestować można w kilkanaście ofensywnych i defensywnych zaklęć, z których każde posiada kilka poziomów zaawansowania.

Ciekawie rozwiązano kwestię ekwipunku. Oprócz broni krótko i długodystansowej, zaopatrzyć można się również w szereg różnorakich odzień. Od kostiumu chłopa, poprzez bandyckie fatałaszki, na lśniącej w słońcu zbroi kończąc. Każdy element stroju i uzbrojenia charakteryzuje się zarówno standardowymi statystykami (siła i prędkość ataku, skuteczność ochrony przed obrażeniami), jak i bardziej wymyślnymi. Niektóre stroje wzbudzą wśród mieszkańców Albionu zachwyt, inne z kolei wywołają wśród barykadujących się w swych chatkach osobników panikę. Wliczając w to ogrom dostępnych fryzur, zarostów i tatuaży, mamy do czynienia z teoretycznie prostą, ale praktycznie nieograniczoną możliwością kreacji bohatera. Tu Fable błyszczy po dziś dzień i jest idealnym przykładem wizjonerstwa Petera Molyneux.

OD ZERA DO BOHATERA

Na początku fabuła może wydawać się odrobinę sztampowa, jednak z czasem historia robi się coraz ciekawsza. Duża w tym zasługa postawionych przed bohaterem zadań, jak i postaci, które napotka w trakcie swoich wojaży. Wszystko rozpoczyna się od zbrojnego najazdu na miejscowość Oakvale, w trakcie którego bandyci dokonują krwawej rzezi na mieszkańcach. Jedynym ocalałem jest kilkuletni berbeć, który trafia pod opiekę czarnoksiężnika Maze’a, będącego jednocześnie rektorem Gildii Bohaterów. Jest to szkoła, w której młodzi adepci doskonalą swoje bojowe umiejętności, by w przyszłości zapisać swe uczynki na kartach historii Albionu. Grając w Fable, mamy możliwość spojrzenia, jak z etapu młodzieńczego prowadzona postać wkracza w dorosłość. Ta zastaje go jako absolwenta Gildii i świeżo mianowanego Bohatera, przed którym stoją dziesiątki zadań do wykonania. Pierwsze są trywialne, ograniczając się do walk z rojem os, polowaniem na Hobbe’y (albionowe odpowiedniki goblinów), czy też poszukiwaniem grzybków dla lokalnej znachorki. Później kaliber wyzwań wzrasta, odsłaniając przed bohaterem jego tajemniczą przeszłość i ukazując sprawcę wszystkich jego nieszczęść. Serwowana przez scenarzystów opowieść ma kilka ciekawych zwrotów akcji i jest poprowadzona w sposób niezwykle spójny.

rec-fable-anniversary-6

Dodatkowo rozgrywkę uatrakcyjnia masa zadań pobocznych, nie związanych z fabularnym wątkiem. Zleceniodawcami są napotkani po drodze ludzie, którzy borykać się muszą z typowymi dlań problemami. A to duch przeszkadza w konkursie kopania kurczaków, innym razem bandyci organizują atak na farmę i poszukują wsparcia, ewentualnie lokalna szkoła wykazuje zapotrzebowanie na podręczniki. Różnorodność jest spora, na dodatek podparta humorem i sprytną konstrukcją zadań. Ciekawie przedstawia się Arena, na której to przyjdzie się zmierzyć z niemal całym bestiariuszem i zarobić przy okazji niemało złota. Tak, życie Bohaterów Albionu jest niezwykle ciekawe, uwzględniając brak telewizji, Internetu i telefonów komórkowych.

ALBION JAKI JEST, KAŻDY WIDZI

Rozwój postaci to zaledwie jeden z kilku magnesów przyciągających do Fable. Równie istotnym czynnikiem jest wykreowany na potrzeby gry świat, zwany po prostu Albionem. Brytyjskość serii w końcu do czegoś zobowiązuje. Teoretycznie każdy jego fragment znany jest już z setek książek, filmów i gier fantasy, jednak ma w sobie coś, co sprawia, że ciężko pomylić go z jakimkolwiek innym uniwersum. Może to zasługa pastelowej, bajkowej stylistyki. Górskie przełęcze, plaże, miasta, jaskinie, bagna, zamki, leśne ostępy i zapomniane ruiny – wszystkie lokacje zapadają w pamięć, a ich różnorodność sprawia, że nuda jest w Albionie towarem deficytowym. Dodatkowo wędrówkom towarzyszą rozmaite warunki atmosferyczne, oraz zmienne pory dnia. Oprócz skarbów i srebrnych kluczy, natrafimy również na gadające Demoniczne Wrota. Aby je otworzyć, trzeba spełnić konkretne warunki. Czasem są to zagadki, innym razem potrzebny jest odpowiedni ubiór, czy też konkretny przedmiot w ekwipunku. Wrota kryją w sobie sporo skarbów, dlatego warto poświęcić trochę czasu na rozwiązanie zagadki. Popisem kunsztu projektantów gry jest motyw, w którym trzeba zgadnąć imię jednego z demonów. Nieopodal znajdują się cztery monolity, a każdy z nich oznaczony został konkretną literą – S, H, I i T. Kombinacji zbyt wielu nie ma, a nie muszę dodawać, jakie słowo przyszło mi na myśl jako pierwsze. Błędne wskazanie imienia nie pociąga za sobą konsekwencji, z wyjątkiem pewnego brzydkiego wyrażenia, związanego z czynnościami fizjologicznymi. W tym przypadku wulgarność zostaje nagrodzona atakiem stada Bolverine’ów, czyli tutejszych wilkołaków. Niecierpliwi mogą skorzystać z podpowiedzi jednego z wałęsających się po okolicy rezydentów, oczywiście uiszczając wcześniej odpowiednią opłatę.

rec-fable-anniversary-1

Podróż bohatera często przerywana jest pobocznymi atrakcjami. Można flirtować z napotkanymi niewiastami, co w konsekwencji doprowadzić może nawet przed ołtarz, kupować nieruchomości, czy też oddawać się w okolicznych karczmach grom hazardowym (oczko, memo i kilka innych). Istnieje również możliwość okradania domów, choć trzeba uważać, by nie dać się przyłapać strażnikom miejskim. W razie ewentualnej wpadki można odkupić swoje winy odpowiednią ilością złota. Krótko mówiąc, świat stoi otworem i tylko od gracza zależy, jak spożytkuje w nim swój czas.

PRZYJĘCIE URODZINOWE

Do tej pory koncentrowałem się na głównych aspektach Fable, ani słowem nie wspominając o recenzowanej tu specjalnej, rocznicowej edycji. Teoretycznie mógłbym skoncentrować się wyłącznie na zmianach, a po resztę informacji odesłać do recenzji Fable: Zapomniane Opowieści, którą Tomasz Koralewski zamieścił tu 8 lat temu. Doszedłem jednak do wniosku, że warto zadać sobie nieco więcej trudu i przedstawić Fable Anniversary graczom, którzy z oryginalną wersją nie mieli do tej pory do czynienia. Jest to taki mój skromny sposób wyrażenia uznania dla ekipy Lionhead, która nie poszła na łatwiznę, podbijając jedynie rozdzielczość i zmieniając format obrazu z 4:3 na 16:9. Gruntownemu remontowi poddano silnik gry – autorską technologię zastąpiono nieśmiertelnym Unreal Engine 3, co zaowocowało większą szczegółowością obiektów i przede wszystkim pięknym oświetleniem. Przebijające się przez gałęzie drzew promienie słoneczne w kapitalny sposób załamują się na otoczeniu. Co ciekawe, poczciwy X360 zmusza swoje układy do wyświetlania obrazu w natywnej rozdzielczości 1080p, z czym nie do końca dobrze sobie radzi jego następca. Na szczęście nie naruszono stylu graficznego, który pozostał niemal w stu procentach wierny oryginałowi.

rec-fable-anniversary-2

Nie obyło się niestety bez drobnych zgrzytów. Rozumiem, że twórcy chcieli zachować jak najwięcej cech pierwszego Fable, jednak nie obraziłbym się na dodanie kilku rozwiązań, które pojawiły się w moim zdaniem najlepszej, drugiej odsłonie cyklu. Na myśli mam przede wszystkim otwarty świat, którego w Fable Anniversary bardzo brakuje. Fable II (a także Fable III) oferowało dosyć rozległe lokacje, a ekrany ładowania pojawiały się tylko przy wizytach w miastach, jaskiniach, czy też podczas dłuższych podróży. Tymczasem świat przedstawiony w pierwszej odsłonie pocięty został na małe fragmenty, których przejście wzdłuż i wszerz zajmuje raptem kilka minut. Dobrze chociaż, że czas ładowania uległ znacznemu skróceniu względem oryginalnej edycji.

rec-fable-anniversary-4

Podobnie wygląda sytuacja z systemem walki. Pierwsza odsłona oferowała najbardziej angażujące potyczki, które w każdej kolejnej części ulegały znacznym uproszczeniom. Niestety, podobnie jak 10 lat temu, tak i teraz zdarzają się problemy z pracą kamery i lockowaniem się na przeciwniku. Nie na wiele zdaje się tu możliwość przełączenia sterowania pomiędzy klasycznym, a nowoczesnym, wzorowanym na Fable II. Drażni też fakt, że pomimo znacznie unowocześnionej oprawy, animacje nie doczekały się żadnego usprawnienia. Choć na początku XXI wieku prezentowały się więcej niż dobrze, tak dziś rażą delikatną siermiężnością – irytujące są zwłaszcza zacięcia postaci na elementach otoczenia i dziwne rwania animacji, nie mające nic wspólnego ze spadkiem ilości wyświetlanych klatek. Są to raczej ciężkie do wytłumaczenia przeskoki ujęć kamery, której nie zawsze udaje się nadążać za akcją. Ostatnie zastrzeżenie mam do animowanych przerywników, które przeniesiono żywcem z oryginału. Szkoda, że zastosowano stare algorytmy kompresji obrazu, przez co filmy wydają się ziarniste i straszą niską rozdzielczością. Zrozumiałbym brak miejsca na płycie DVD, ale wszystkie dane Fable Anniversary zajmują na niej niespełna 5 gigabajtów, więc można było bardziej się przyłożyć. Nie wierzę, że z archiwów firmy zniknęły nie skalane kompresją źródłowe materiały.

rec-fable-anniversary-7

Zmian nie doczekała się za to warstwa audio, co przyjąłem ze sporą ulgą. O ile oprawa graficzna miała prawo się zestarzeć, tak dźwięk już nie do końca, bo technika w tej dziedzinie nie dokonała równie spektakularnego skoku. Znane już, kapitalne motywy muzyczne wciąż zatem towarzyszą bohaterowi, a aktorzy podkładający głos postaciom spisali się na medal. Charakterystyczny londyński cockney usłyszymy wielokrotnie, podobnie jak inne akcenty znane z brytyjskich ulic. To właśnie idealne połączenie stylistyki graficznej, dźwięku i klimatu rodem z książek Terrego Pratchett’a sprawia, że seria Fable jest tytułem nietuzinkowym. Cieszę się zatem niezmiernie, że Fable Anniversary pozostało w tym aspekcie nienaruszone.

Interfejs i menu zostało poddane tylko delikatnemu retuszowi, natomiast całkowicie zmieniono system zapisu stanu gry. Teraz nie musimy już się martwić tym, że ewentualne niepowodzenie cofnie nas na początek misji. Checkpointy rozstawiono gęsto, a dodatkowo samemu można zapisać stan gry niemal w dowolnym momencie.

WERDYKT

Ocena Fable Anniversary nie należała do najłatwiejszych w mojej recenzenckiej karierze. Z jednej strony mamy do czynienia z bardzo ładnie odrestaurowaną klasyką, w którą włożono ogrom pracy i środków. Z drugiej natomiast denerwują błędy, których nie wyeliminowano na przestrzeni ostatniej dekady, a można było to zrobić. Sporo zatem myślałem i doszedłem do wniosku, że recenzowany tu tytuł jednak zasługuje na rekomendację z kilku prozaicznych powodów. Po pierwsze, Microsoft przygotował atrakcyjną ofertę cenową i nowe Fable Anniversary można dostać już za ok. 150 złotych. Po drugie, jako fan serii w dalszym ciągu jestem pod wrażeniem rozwiązań, które zaproponowano 10 lat temu i o dziwo, nie zestarzały się ani trochę. Po trzecie zaś, X360 nie miał zbyt udanego ubiegłego roku pod kątem gier ekskluzywnych, a Fable Anniversary bez wątpienia zalicza się do kanonu produkcji sygnowanej logiem Microsoftu. Wisienką na torcie jest grafika w FullHD – choć wskazałbym sporą grupę gier zdecydowanie ładniejszych, to jednak 1080p na ośmioletnim już sprzęcie to nie w kij dmuchał.

Mam zatem nadzieję, że powyższe kilka tysięcy słów przekonały posiadaczy X360 do zapoznania się z najnowszą produkcją Lionhead. Fani oryginału i tak już pewnie oglądają napisy końcowe.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Zremasterowana grafika zachowała cały swój urok, a gra w dalszym ciągu czaruje klimatem. Nieograniczona zabawa w kreowanie wirtualnego bohatera w ostrym jak żyleta 1080p.
Podział świata na małe fragmenty i kilka naleciałości z ubiegłej dekady. Denerwują również sporadyczne problemy z zachowaniem płynności animacji.

Komentarze