re8

Resident Evil Village – recenzja gry (PS4)


Resident Evil zawsze był dla mnie „tym drugim” horrorem na konsolach. Moje serce zawsze należało do przytulnego miasteczka Silent Hill. Jednak nie stroniłem od serii RE, choć moja przygoda zakończyła się na części czwartej. Piątkę lekko „liznąłem”, tak samo jak szóstkę. Siódemkę ominąłem zupełnie i dopiero z okazji ósmej części powróciłem do serii.

4

Jak się okazuje, pominięcie siódemki mogło być błędem, bo Village to bezpośrednia kontynuacja tego, co działo się w odsłonie zatytułowanej Biohazard. Na szczęście dla takich jak ja, na początku jest możliwość obejrzenia krótkiej fabularyzowanej opowieści o tym, co działo się w poprzedniej odsłonie. I dobrze, bo zaraz po tym wskakujemy w buty Ethana Wintersa, by toczyć boje z dość niepokojącymi istotami. No dobra. Ten bój to nie tak od razu, ale nie chcę Zyt spoinować tego co fabularnie dzieje się w grze.

Tak, czy inaczej Ethan trafia do tytułowej wioski, która okazuje się być nie tyle naszym głównym obszarem działania, co łącznikiem między innymi obszarami, w których będziemy bić różne maszkary, w tym nie mniej paskudnych bossów. Pomysły na to, co spotkamy w trakcie naszej wędrówki Capcom miał naprawdę niezłe, więc nasze oczy będą cieszyły kapitalne projekty przeciwników.

6

Okazało się też, że pomijając siódmą odsłonę, „przegapiłem” jedną z większych zmian mechanicznych, czyli przejście z widoku z trzeciej osoby na pierwszą osobę. Village oczywiście nadal korzysta z tego trybu i muszę przyznać, że zajęło mi chwilę przestawienie się na ten styl rozgrywki. Nie jestem fanem strzelania na padzie w trybie FPP. Wolę celować, gdy jestem w trybie TPP, ale skoro tak chcieli developerzy, to trzeba się ogarnąć.

A ogarnąć się trzeba, bo broń dochodzi tu do głosu dość często. Do tego niektórzy wrogowie kochają robić dziwne uniki, czy po prostu mają awersję do pozostawania bez ruchu. Jasne, są też elementy, gdzie broń się nam nie przyda, albo w ogóle zostaniemy jej pozbawieni, ale mam wrażenie, że najnowszy Resident nieco bardziej stawia na akcję, niż na czysty horror. Co nie znaczy, że mi to przeszkadza.

1

Nowy Resident oczywiście trzyma się wielu schematów, które znamy z poprzednich odsłon. Mamy pewną liniowość w działaniu. Zaszyte korytarze, którymi będziemy się poruszać, masa znajdzie, backtracking, a także handlarz. Ten jegomość, to w sumie powrót do części czwartej, choć nie mamy tu do czynienia z tajemniczym indywiduum, rozchylającym poły płaszcza. Choć patrząc na to, co prezentuje sobą niejaki Duke, wolałbym aby wrócił kolega z RE4.

Duke, to kupiec, który ma szeroki wachlarz możliwości. Oprócz standardowego kupić i sprzedać, potrafi tez przyrządzić nam jedzonko. Jeśli przyniesiemy mu odpowiednie składniki upichci nam pyszne co nieco, dzięki czemu nie tyle zaspokoimy głód, czy połechtamy nasze podniebienie, ale podniesiemy sobie na stałe jakieś statystyki. Oczywiście zebranie niektórych składników nie będzie proste, ale wielbiciele serii nie takie rzadkie elementy wyszukiwali w trakcie rozgrywek.

2

Jeśli chodzi o technikalia, to Resident Evil Village zapiera dech w piersiach. Gram na stareńkiej Playstation 4 (żadne tam Pro, czy inne cuda), ale to co widzę jest kapitalne. Świetne modele postaci, animacja wrogów, cutscenki, otoczenie, krajobrazy. To wszystko jest piękne. Albo przerażające, choć nadal w jakiś dziwny sposób kapitalne.

Tak samo dźwięk. Odgłosy tła, dźwięki broni, potwory, dialogi. To wszystko buduje niesamowity nastrój, któremu bardzo szybko się poddałem. I tylko brak polskiej wersji językowej nieco mnie boli. I nawet nie mam tu na myśli pełnego polskiego udźwiękowienia, ale nie ma nawet napisów. Trochę to niepokojące.

3

Resident Evil Village, to kapitalna gra. Skończenie jej zajęło mi około 12 godzin. Wiem, że niektórzy mogą kręcić nosem, że to mało, ale ja nie biegałem za każdą najdrobniejszą znajdką, czy każdym trofeum. Ludzie robiący calaki, mogą pewnie trochę doliczyć. Ale ten czas, który spędziłem przy grze jest dla mnie odpowiedni. Nie dłużyło mi się, ani nie poszło zbyt szybko. Miałem wrażenie, że wchłonąłem tę grę w takim czasie i porcjach, jak należy.

5

Village nie sprawiło może, że zacznę cenić Residenta wyżej niż Silent Hill, ale na pewno pozostawia uczucie „chcę więcej”. O takie Resident Evil nic nie robiłem i cholernie się cieszę, że dane mi było zagrać w Village. I Was też do tego zachęcam.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Klimat grozy połączony z grą akcji. Wprowadzenie dla tych, którzy nie grali w RE7. Świetna fabuła. Po prostu rewelacyjna gra.
Brak polskich napisów. Nie jestem fanem strzelania na padach w grach FPP.
Leciwy już człowiek. Rocznik 76, XX wieku. Niektórzy mówią, że trzeba już złomować, ale się nie daje. Ciągle działa, dzięki swoim najlepszym cechom charakteru, czyli złośliwości i wyjątkowej wredocie. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Córka Oliwia, urodzona na początku 1999, syn Gabriel urodzony na początku 2008 roku, żona Żaneta...nie powiem kiedy urodzona...w każdym razie ma 18 lat (wartość prawdziwa niezależnie od tego kiedy to czytacie :P).

Komentarze