feat - wwe 2011

WWE Smackdown vs. Raw 2011 – recenzja gry

Ocena: 7,0

Plusy:
+ WWE Universe
+ świetny tryb Road to Wrestlemania
+ odwzorowanie zawodników
+ widowiskowość
+ komentarz

Minusy:
- plastikowa animacja
- kilka błędów graficznych
- jednak chyba nie dla wszystkich


Wrestling jest niesłychanie nietypowym „sportem walki”. Wszystko, co dzieje się na ringu i poza nim, jest zawczasu starannie reżyserowane. Kiedy zawodnik wychodzi na ring, doskonale wie, czy wygra, czy przegra, i jak potoczy się walka. Kiedy zostanie zadany decydujący cios i jaki będzie. I choć ciosy są udawane, to jednak cały ten show wymaga od zawodników niesłychanej sprawności i skupienia, bo mały błąd może doprowadzić do wielkiej tragedii.

Tak samo ma się sprawa z tworzeniem gier. Mały błąd w projekcie i mamy klapę. Na szczęście twórcy serii Smackdown vs RAW są równie skupieni jak Hulk Hogan, czy Macho Man Randy Savage za czasów swojej świetności i błędów nie popełniają. Dzięki temu otrzymujemy kolejną już odsłonę teatralnych walk w ringu i po raz kolejny lepszą od poprzedniczki.

Road to Wrestlemania….

W WWE 2011 dostajemy wszystko to, co gracze uwielbiali już poprzednio, ale i klika nowości. Najważniejszą z tych nowych rzeczy jest tryb WWE Universe. Toczy się on niejako „w tle” poczynań gracza, ustalając kalendarz wydarzeń i wszelkie inne rzeczy na bazie walk toczonych przez gracza. I nie muszą to być wcale pojedynki z trybu kariery. Wystarczy rozegrać jakiś szybki pojedynek „jeden na jeden”, by zostało to odnotowane w kalendarzu. Pojawiają się tam nawet informacje o nowych sprzymierzeńcach i wrogach postaci, którą kierowaliśmy na ringu. Nie zdziwcie się też, jeśli po jakiejś szybkiej walce zostaniecie uraczeni cut-scenką, w której ktoś wpadnie na ring, aby dokopać Waszemu przeciwnikowi, lub Wam. Ot, cały Universe.

Oprócz wszechobecnego Universe mamy do dyspozycji uwielbiony już tryb Road to Wrestlemania. Jest to pięć „opowieści” o tym, jak różni wrestlerzy chcą zdobyć największe trofeum tej dyscypliny, w trakcie gali będącej świętem Wrestlingu. Wrestlemania to mekka wrestlerów i kibiców. Wygrana tam to coś wielkiego dla każdego zawodnika. Fakt, że całość jest ustawiona, wcale nie umniejsza temu wydarzeniu splendoru.

W trybie Road to Wrestlemania wcielimy się w pięciu różnych zawodników i postaramy się dotrzeć nimi na sam szczyt wrestlingowej drabiny. Co jednak ciekawe, tryb ten nie ogranicza się tylko do rozgrywania kolejnych walk z coraz to bardziej wymagającymi przeciwnikami. Tym razem dostajemy tez możliwość „questowania” na zapleczu i wszczynania bójek w szatni czy garażu. Oczywiście można też rozmawiać ze spotkanymi zawodnikami, ale chyba lepiej powiedzieć „Cześć”, parkując czyjąś głowę w pobliskiej szafce. Cała droga ku największej imprezie jest też połączona z rozwojem postaci. Za „wykonane zadania” dostajemy punkty, za które można rozwijać swoją postać. Tyle tylko, że wpływ tych rozwinięć nie jest aż tak duży, jak można się spodziewać.

Obok tego Smackdown vs RAW 2011 oferuje olbrzymią liczbę różnych walk. Właściwie znajdzie się tu wszystko, o czym można pomyśleć. I oczywiście tryb online, który momentami ociera się o prawdziwe szaleństwo (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), gdy na ring w online’owej wersji Royal Rumble wejdzie 12 graczy.

Co za uderzenie….

Słów kilka należy się systemowi walki i szeroko pojętemu sterowaniu. Mamy tu do czynienia z prostą „klawiszologią”. To, czego trzeba się nauczyć, to swego rodzaju „sytuacyjność” wyprowadzania ciosów oraz kontrowania. Kontra polega na wciśnięciu w odpowiednim momencie przycisku R2 – odpowiedni moment to ten, kiedy symbol owego przycisku na sekundę lub krócej pojawia się nad głową naszego wrestlera, natomiast sytuacyjność polega na tym, iż ta sama kombinacja przycisków zaowocuje innym ciosem, gdy stoimy przy linach, innym, gdy jesteśmy na środku ringu, a jeszcze innym, gdy jesteśmy w zwarciu lub trzymamy w rękach drabinę. Aby w pełni wykorzystać repertuar naszego zawodnika, trzeba spędzić z nim sporo czasu w ringu i poznać jego ruchy, zwłaszcza tak zwane Signature Moves i Finishery. Te dwa typy ciosów stają się dostępne po załadowaniu paska energii i, mądrze użyte, są w stanie błyskawicznie zakończyć walkę. Nie nastawiajcie się jednak, że odpalenie takiego ciosu zagwarantuje Wam zwycięstwo. Tak łatwo się nie da.

Warto w tym miejscu nadmienić, że zawodników w grze mamy około 70. Co prawda większość z nich trzeba odblokować, ale jest to i tak spora liczba. Nie liczę tu faktu, że można stworzyć własną gwiazdę ringu (i to nie jedną).

Feeria barw i okrzyki tłumu…

Oprawa audiowizualna gry jest moim zdaniem nierówna. Zacznijmy od plusów w kwestii grafiki. Nie ulega wątpliwości, że postacie zawodników są oddane niezwykle wiernie. Nikt nie będzie miał problemu z rozpoznaniem swojego ulubieńca. Równie niesamowicie wyglądają wejścia wrestlerów na ring. Podejrzewam (niestety ostatnio jestem mocno do tyłu z wrestlingiem i tym, co się dzieje w poszczególnych dywizjach), że obrazki jakie oglądamy, są faktycznymi wejściówkami, jeśli chodzi o oprawę muzyczną i ogólnie cały show, przeniesionymi do gry. Cieszy niezwykle, iż fragmenty walk, które są wyświetlane na telebimach, gdy pojawia się zawodnik, są faktycznymi filmami z walk, a nie „renderami” na silniku gry. Pojawia się tu jednak pierwszy irytujący błąd (czy może raczej zwykłe przeoczenie?), gdy pierwszy zawodnik wchodzi na ring i zaczyna lecieć intro drugiego, okazuje się, że ten pierwszy zniknął z ringu. „Niestety” w niektórych wejściówkach kamera pokazuje ring i zwykle widać na nim tylko sędziego. Może przeszedłbym nad tym do porządku dziennego, gdyby zawsze brakowało pierwszego zawodnika. Niekiedy jednak gra potrafi go „dorysować” na ringu w tle. Dlaczego więc z reguły o tym zapomina?

Kolejna rzecz, jaka mnie okrutnie drażni, to animacja zapaśników w trakcie walki. Wiem, że to duże chłopy (i babki), ale poruszają się jak plastikowe lalki z ograniczonym zakresem ruchu stawów. W takim UFC Undisputed wyglądało to o niebo lepiej. Irytują też pojawiające się niekiedy nienaturalne przeskoki animacji, gdy walczący po „odpaleniu” jakiegoś chwytu, ustawiają się w odpowiedniej pozycji. Widać wtedy przeskok animacji, wyglądający jak ustawianie w odpowiednich miejscach dwóch nieruchomych lalek.

Z dźwiękiem jest świetnie. Naprawdę miło jest słuchać zarówno okrzyków tłumu, jak i samych zawodników, ale na szczególne uznanie zasługują komentatorzy. Dzięki nim czuję się, jakbym oglądał rzeczywistą walkę. Są pełni ekspresji i wkładają w to sporo serca. Co prawda są momenty, gdy często się powtarzają z tymi samymi kwestiami, ale taki to już urok komentarza w grach sportowych.

Jedynym minusem przy udźwiękowieniu gry, jest… grafika! A mianowicie synchronizacja ruchu ust do wypowiadanych słów. Problem w tym, że takowej synchronizacji po prostu nie ma. Postacie wachlują ustami w sposób zupełnie nie pasujący do tego, co mówią. No, ale przecież nikt nie przychodzi oglądać, jak rozmawiają, choć czasem i to bywa ciekawe.

Royal Rumble…

WWE Smackdown vs RAW 2011 to gra bardzo dobra. Oddaje ducha wrestlingu i pozwala zanurzyć się w ten niezwykły świat silnych facetów i mocarnych kobiet, którzy co jakiś czas nakładają kolorowe kostiumy i idą „walczyć” na ringu. Zastanawiam się jedynie, czy osoba nie będąca fanem tej dyscypliny będzie w stanie czerpać frajdę z tego tytułu. Na pewno mogę polecić ten tytuł każdemu, kto lubi wrestling. Reszta zainteresowanych niech najpierw wypróbuje wersję demo.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Leciwy już człowiek. Rocznik 76, XX wieku. Niektórzy mówią, że trzeba już złomować, ale się nie daje. Ciągle działa, dzięki swoim najlepszym cechom charakteru, czyli złośliwości i wyjątkowej wredocie. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Córka Oliwia, urodzona na początku 1999, syn Gabriel urodzony na początku 2008 roku, żona Żaneta...nie powiem kiedy urodzona...w każdym razie ma 18 lat (wartość prawdziwa niezależnie od tego kiedy to czytacie :P).

Komentarze