Procesor: Intel i3 540 (3,04GhZ)
Karta Graficzna: EVGA GTX 460 1GB
RAM: 8GB 1666MHz DDR3
HDD: 2TB
Akcesoria: Mysz Deathadder
Samoloty od Wargaming są średnio zoptymalizowane, gdyż nawet na lepszym sprzęcie, niż mój, gra potrafi ostro zwolnić. Ustawienia graficzne ustalone na średnie nie oddają wielu detali, przez co oprawa wypada jedynie znośnie.
Firma Wargaming wypuściła na rynek swój nowy tytuł — World of Warplanes, w modelu F2P. Jako świeżak w tematyce ich gier, jestem idealną osobą, którą wpasowuje się w miano „target”, gdzie zadaniem jest pozyskanie zupełnie nowych odbiorców. Kiedyś sporo siedziałem przy Ace Combat, więc z miłą chęcią zabrałem się za kolejną grę, gdzie można zasiąść na sterami jakiegoś samolotu.
Tytuły F2P z reguły mnie odpychają, bo często bywa tak, że osoba, która za kilka euro, dolarów czy złotówek kupi kilka ulepszeń, jest wstanie pokonać prawdziwych weteranów danej gry nawet na pierwszym poziomie. Oczywiście, nie tyczy się to wszystkich produkcji, ale nie raz byłem świadkiem takich sytuacji. Dlatego do World of Warplanes podszedłem z pewną dozą ostrożności, by potem gorzko się nie rozczarować.
Początek okazał się całkiem znośny, gdyż moim zdaniem było nauczenie się kilku podstawowych ruchów, jak na przykład: poruszanie się maszyną, strzelanie, manewry oraz ustawianie się na odpowiedniej odległości względem przeciwnika. Wydawałoby się, że ogólnie wiem już wszystko, co jest mi potrzebne, by móc samemu ruszyć w bój. Dopiero potem okazało się, jak bardzo byłem w błędzie. Po szybkim samouczku jesteśmy pozostawieni samym sobie i to na naszych barkach spoczywa odpowiedzialność poznania wszystkich zasad. Osobiście, nie mogłem się trochę odnaleźć, bo masa rzeczy była dla mnie nowa i ogólnie dobierałem konkretne części samolotu byle jak. W walce zorientowałem się, że to za bardzo nie działa, więc musiałem się nieco wyedukować, popytać innych graczy, o co tak naprawdę chodzi. Twórcy mogliby ten proces nieco ułatwić, bo laik, który nie grał za bardzo w World of Tank, nie mógł się w tym wszystkim odnaleźć. Plus na korzyść gry, to pełna lokalizacja, dzięki czemu nauka zasad była w miarę przyjemna, choć wykonana na własną rękę. Teraz można już było spokojnie ruszyć do boju.
Pierwsza batalia skończyła się dla mnie dość szybko, bo źle odmierzyłem odległość i samolot nie był wstanie zmienić kierunku lotu. W taki oto sposób, nie oddając ani jednego strzału, roztrzaskałem maszynę na kawałeczki. Teraz mogłem już tylko podglądać innych graczy i czekać na wynik starcia. Dopiero później się zorientowałem, że można wrócić do hangaru, wybrać inną maszynę, gdy ta pierwsza była zablokowana w innym meczu, by móc stoczyć następną walkę. Rozwiązanie ciekawe, bo same walki nie są zbyt długie. No właśnie. I tutaj pojawia się problem. Bo nawet przy dużej wymianie ognia, zaciekłych pojedynkach i zgranej ekipie wszystkie te batalie są strasznie krótkie. Mimo, że można zaraz ruszyć do kolejnego boju to i tak czeka na nas wybór samolotu, loading, dobór graczy i tak na okrągło. Brak jakichkolwiek respawnów jest męczący, przynajmniej dla mnie, bo gdy już człowiekowi podskoczy adrenalina to okazuje się, że już po zabawie, bądź nasz samolot zostaje zniszczony. Przez taki zabieg ciężko mi było się wczuć w dzieło Wargaming, mimo, iż samo latanie i strzelanie jest naprawdę przyjemne.
Kontrolowanie samolotu za pomocą klawiatury i myszki jest proste, miłe i przyjemne, ale minię trochę czasu, zanim gracz będzie wstanie opanować wszystkie manewry. Nie zmienia to jednak faktu, że sama nauka latania nie jest frustrująca, przez co nawet mniej doświadczone osoby powinny sobie poradzić. Warto pamiętać, aby przy przyspieszaniu nie przegrzać silnika, bo wtedy nasza maszyna będzie o wiele mniej wydajna. Sam się o tym przekonałem, gdy ustawiłem się na ogonie przeciwnika wciskałem niepotrzebnie turbo ile tylko się da, a potem tego żałowałem. Osiągi naszej maszyny zależą nie tylko od indywidualnych umiejętności manualnych, ale także od broni i poziomu wyszkolenia naszego bohatera. Im więcej będziemy wygrywać, tym szybciej staniemy się panami nieba. Możemy też wydać prawdziwe pieniądze, by trochę całość przyspieszyć, lecz nie wpływa to aż tak mocno na ogólny balans pomiędzy graczami. Lepiej jednak samodzielnie zdobywać doświadczenie i kredyty, by móc odblokować kolejne części i moduły. Jeżeli chodzi natomiast o samoloty, to jest ich całkiem sporo.
Twórcy udostępnili pięć nacji (Niemcy, ZSRR, USA, Wielka Brytania i Japonia), gdzie każda z nich ma swoje własne maszyny. Można zasiąść za sterami między innymi: Me 410,Me 262 Schwalbe, F4F Wildcat, F4U, P-40, P-51 Mustang (kilka wersji), Mitsubishi A6M Reisen myśliwce Mosquito, Spitfire, Bf 109 Z, Kyushu J7W1 Shinden i wielu innych. Ogólnie jest w czym wybierać. Każdy z samolotów ma konkretne statystyki oraz opis, więc bez problemu odnajdziecie się, który jest lepszy lub gorszy od reszty. Jedynie Messerschmitt Bf 110C-6 wydaje się być nieco zbyt potężny, ale to wyjątek, bo inne nie mają jakiejś większej przewagi nad pozostałymi maszynami. Wszystko jest dobrze, do momentu, gdy nie mamy dostępu do maszyn V poziomu, gdzie są głównie ciężkie myśliwce. Wtedy rozgrywka staje się nieco męcząca. Walka w powietrzu, gdzie są jedynie takie maszyny to wręcz męczarnia, jeżeli zdecydujemy się na jakiś mniejszy i lżejszy model. Tutaj twórcy muszą znaleźć sposób, aby nieco zbalansować takie batalie, inaczej ludzie będą woleli latać samolotami z niższych poziomów.
W World of Warplanes mamy trzy rodzaje rozgrywki. Turn’n’Burn, Energy Fighting i Boom and Zoom. W pierwszym z nich musimy się obracać w poziomie za przeciwnikiem, w drugim należy wykorzystać przewagę energii (wysokości bądź prędkości) wobec słabszego oponenta, zaś ostatni polega na atakowaniu z wyższej odległości, by potem uciec z powrotem na tą samą pozycje (lecąc od góry nabieramy większej prędkość). Oczywiście, można także zabawić się w klasyczny deathmatch, więc wydaje mi się, że tutaj większość osób będzie zadowolona, choć brakuje jakiegoś świeżego pomysłu na walki w powietrzu.
Od strony wizualnej tytuł ten prezentuje się naprawdę nieźle. Modele samolotów są szczegółowe i bardzo dobrze zaprojektowane, w końcu bazują na oryginalnych modelach. Podobnie jest z otoczeniem, które także wywarło na mnie spore wrażenie. Problem w tym, że sama gra jest średnio zoptymalizowana. Musiałem grać na średnich ustawieniach, aby rozgrywka była płynna, zaś to odbiło się na jakości wszystkich elementów. Często zdarzają się spadki animacji, co przy takim tytule nie powinno mieć miejsca. W końcu mowa tu o produkcji F2P, która nie powinna wymagać jakiegoś mocnego sprzętu, a na razie bez niego może być kiepsko. Od strony dźwiękowej nie ma się za bardzo do czego przyczepić, bo odgłosy maszyn zostały nagrane jak należy, to samo wybuchy i arsenał. Trochę brakuje jakiejś dynamicznej muzyki w tle, ale nie wszyscy muszą podzielać moje zdanie.
Podsumowując: World of Warplanes nie złapał mnie za serce. Ciekawy tytuł w modelu F2P, który ma szanse osiągnąć wielki sukces, choć na pewno nie taki, jak World of Tanks, ale wcześniej twórcy muszą poprawić kilka rzeczy. Nie mniej jednak na pewno znajdą się osoby, które na długo przysiądą do tej gry. Mnie wystarczy te kilkanaście godzin. Przynajmniej na razie. Zobaczymy za jakiś czas.