feat - wonderbook ksiega czarow

Wonderbook: Księga czarów – recenzja gry

Ocena: 7,0

Plusy:
+ bajkowa oprawa
+ świetny pomysł
+ prosta do opanowania

Minusy:
- wymusza niewygodną pozycję przed Księgą


Już od czasów PS2, kamerka która można było dokupić do konsoli pozwalała przenieść graczy do wirtualnego świata. I to przenieść dosłownie, bo umieszczała grającą osobę na ekranie telewizora, w otoczeniu tych wszystkich dziwnych rzeczy, generowanych przez konsolę. Nie powinno więc dziwić, że na Playstation 3 postanowiono zrobić to samo, korzystając z dobrodziejstw Playstation Eye i kontrolera Move.

Tak powstała pierwsza gra z serii Wonderbook. Skąd wiem, że będą kolejne? Bo mamy do czynienia z marką, dla której stworzono unikalny kontroler – i nie mam tu na myśli Move. Ale po kolei.

Wonderbook: Księga Czarów, to pozycja dla młodszych graczy, która pozwala im wcielić się w ucznia najbardziej pożądanej uczelni na świecie. Nie chodzi tu jednak o Oxford, czy Harward, ani nawet Uniwersytet Jagielloński. To Hogwart, czyli najsłynniejsza magiczna uczelnia, którą poznaliśmy dzięki książkom J.K. Rowling o Harrym Potterze. Dzięki tej grze, można nauczyć się sporej liczby czarów, którymi posługiwali się bohaterowie tych książek, od Wingardium Leviosa począwszy, na Expecto Patronum skończywszy.

Jak już napisałem, gra przedstawia nowy kontroler. Jak sugeruje tytuł, mamy do czynienia z książką, więc do gry potrzebna jest specjalna księga, stworzona specjalnie do współpracy z Playstation Eye. Jest duża, tekturowa i ma dwanaście stron pokrytych specjalnie zaprojektowanymi symbolami, dzięki którym na ekranie zobaczymy naprawdę niesamowite rzeczy. W zasadzie, to książka nie jest kontrolerem w pełnym tego słowa znaczeniu. Jest ona jedynie polem gry, bo jedyne co się z nią robi, to przewraca strony i używa wyświetlonych na niej obiektów.

rev - ksiega czarow 1

Kontrolerem jest tu oczywiście Move, który na starcie zamienia się w różdżkę. Cały początek gry, to oczywiście stylizacja na młodego czarodzieja. Wybieramy sobie jedną z trzech różdżek, które różnią si kolorem, a także rodzajem drewna z jakiego zostały wykonane i „wypełnieniem” (jest też różdżka, jaką posługiwał się Harry). Do nas też należy decyzja, do jakiego domu chcemy należeć w Hogwarcie. To całkowicie świadoma decyzja gracza, choć w grze nie zauważyłem różnic wynikających z tego wyboru, poza jedną linią dialogową narratora. Gracz ma też robione zdjęcie w „magicznym” stylu, czyli ruchome, w kolorze sepii. Ten pomysł bardzo mi się spodobał.

Rozgrywka podzielona jest na pięć dwuczęściowych rozdziałów. W każdym rozdziale gracz poznaje w sumie cztery nowe czary (po dwa w każdej części). Poznanie czaru obejmuje naukę inkantacji, czyli słów aktywujących dane zaklęcie, a także odpowiedniego ruchu różdżką. W niektórych przypadkach dostajemy również krótkie ćwiczenie, podczas którego wykorzystujemy nowopoznane zaklęcie w praktyce. Do tego, niekiedy mamy możliwość obejrzenia krótkiej interaktywnej historyjki poświęconej danemu czarowi, oraz wysłuchania opisu pozostawionego przez autorkę księgi, którą się posługujemy.

Na końcu każdego rozdziału, gracz musi zdać test sprawdzający jak dobrze opanował zaklęcia. Nie jest to jednak zwykłe „odpytanie” o inkantację i gest. Młody czarodziej musi wykonać pewne zadanie, podczas którego przyjdzie mu wykorzystać każde z czterech zaklęć z danego rozdziału. I sam będzie musiał zorientować się, jakiego czaru użyć w danym momencie. Wszystkie testy, są bardzo dobrze osadzone w świecie książek J.K. Rowling, jak zresztą cała gra.

rev - ksiega czarow 2

Po udanym zaliczeniu testu końcowego w każdym rozdziale, pojawia się jeszcze krótka opowieść o jakimś czarodzieju, prezentująca przymioty, jakimi prawdziwy mag powinien się charakteryzować. To taki moment, w którym Księga Czarów, stara się przekazać młodemu graczowi jakieś wartości, bo choć owe opowieści odnoszą się do postaci parających się magią, to jednak ich przesłanie jest bardzo uniwersalne i przekazuje dzieciakom bardzo proste zasady.

Mechanika gry jest banalna. Wszystko opiera się o wykonywanie odpowiednich gestów kontrolerem Move, i wciskaniu trzech przycisków. Nie jest przy tym wymagana zbyt duża dokładność. Księga Czarów jest bardzo łagodna jeśli chodzi o rozpoznawanie gestów powiązanych z zaklęciami.

Jedyne do czego muszę się przyczepić, to pozycja gracza, jaką wymusza obcowanie z Księgą. Książka leży na ziemi, a młody adept magii, musi siedzieć, lub klęczeć tuż przy niej. Jest to dość niewygodna i nienaturalna pozycja dla czarodzieja. Spodziewałem się, że tak jak w widzieliśmy to w filmach, nauka zaklęć, a także ich rzucanie w trakcie ćwiczeń, będzie odbywało się na stojąco. Niestety tak nie jest, i niestety spłyca to zabawę płynącą z gry.

A szkoda, bo wszystko inne w Księdze Czarów zachęca do zabawy. Świetna, bajkowa oprawa graficzna, w której nawet straszne magiczne stwory, takie jak wilkołaki, czy Dementorzy choć wyglądają odpowiednio groźnie, to jednak nie budzą przerażenia w młodszych graczach. No i co najważniejsze kapitalna polska wersja językowa, z Piotrem Fronczewskim w roli narratora. Świetny wybór, bo jest to aktor o bardzo mocnym i wyraźnym głosie, a także nienagannej dykcji, dzięki czemu dzieci nie mają problemu ze zrozumieniem jego poleceń i tłumaczeń.

Podsumowując pierwszą grę z magiczną księgą w roli głównej muszę jednak jasno powiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze Księga Czarów, to nie do końca gra. To raczej interaktywna opowieść, w której gracz musi wykonywać pewne rzeczy, aby popchnąć ja do przodu. Przy czym jest to opowieść o tyle nietypowa, ze nie ma jakiejś głębszej fabuły. Po prostu jesteś uczniem i musisz zaliczyć lekcje zawarte na stronach księgi.

Po drugie, nie jest to tytuł skierowany do starszych graczy. Moja czternastoletnia córka przeszła całą Księgę w jakieś dwie, trzy godziny, ale grała tylko dlatego, że chciała zobaczyć jakie zaklęcia zostały zawarte w grze. Pomijała większość historyjek, czy dodatkowych informacji. Natomiast mój pięcioletni syn wykazuje dużo większe zainteresowanie wszelkimi pobocznymi aktywnościami, takimi jak oglądanie animowanych historii związanych z czarami. Nie warto więc kupować tego tytułu nastolatkowi, tylko dlatego, ze przeczytał Harry Pottera i polubił tę książkę. Bardzo prawdopodobne, że albo szybko się znudzi, albo szybko grę ukończy i odłoży na półkę.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Leciwy już człowiek. Rocznik 76, XX wieku. Niektórzy mówią, że trzeba już złomować, ale się nie daje. Ciągle działa, dzięki swoim najlepszym cechom charakteru, czyli złośliwości i wyjątkowej wredocie. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Córka Oliwia, urodzona na początku 1999, syn Gabriel urodzony na początku 2008 roku, żona Żaneta...nie powiem kiedy urodzona...w każdym razie ma 18 lat (wartość prawdziwa niezależnie od tego kiedy to czytacie :P).

Komentarze