feat - torchlight 2

Torchlight II – recenzja gry

Ocena: 8,0

Plusy:
+ system umiejętności
+ różnorodność
+ poprawiono wiele rzeczy od „jedynki”
+ cena
+ dobry tryb co-op
+ nie można się oderwać…

Minusy:
- … ale tylko za pierwszym przejściem
- grafika i dźwięk praktycznie nie ulepszone od pierwszej części
- fabuła


Rok 2012 bez wątpienia jest wyśmienitym czasem dla fanów hack’n’slashy. Już w jego połowie otrzymaliśmy wyśmienite Diablo III, wielkimi krokami zbliża się RaW: Realm of Ancient War, a ostatnio deweloperzy ze studia Runic Games uraczyli nas Torchlightem II.

Odpalając trzy lata temu pierwszą część Torchlighta spodziewałem się gry, która będzie troszkę podrasowanym Diablo, zwłaszcza że Runic Games to w sporej części ludzie odpowiedzialni za pierwszą część hitu Blizzarda. Nie przeliczyłem się zbytnio, a jako że jestem fanem Diablo, gra mi się spodobała i spędziłem przy niej długie godziny. Kiedy jednak włączałem kontynuację Torchlighta sądziłem, że otrzymam produkcję która prawie niczym od poprzedniczki się nie różni i tegoroczny pojedynek z „większymi” hitami przegra. Czy miałem rację?

W pewnym sensie tak. Główne założenia Torchlighta II są identyczne jak w „jedynce”. Przede wszystkim otrzymujemy fabułę, która jest jedynie dodatkiem do samej rozgrywki. Podczas gry nie umiałem zaangażować się emocjonalnie w wykonywanie zadań i parcie do przodu „byle ocalić świat”. W pierwszej części potężny smok Ordrak zagroził miasteczku Torchlight, jednak trzech potężnych herosów pokonało go, po drodze zabijając hordy różnego rodzaju stworów i przemierzając podziemia. Jeden z nich oszalał, zniszczył Torchlight i wyruszył w podróż, aby wyzwolić pradawne Zło. I tutaj pojawiają się nowi bohaterowie, tym razem jest ich czwórka: Embermage (typowy mag), Berserker (potężny wojownik zdolny zmiażdżyć w dłoni kamień), Engineer (inżynier, może przywoływać wieżyczki) oraz Outlander (swojski łowca przygód znający podstawowe podstawy podstaw magii, strzelający z pistoletów). Przed rozpoczęciem zabawy wybieramy jednego z nich, kształtujemy jego wygląd oraz dobieramy mu zwierzaczka (jest kilka dostępnych, m. In. wilk i kot) i do przodu.

Pierwszym co rzuciło mi się w oczy była grafika, nad którą, jak mi się zdaje, od poprzedniej części nie pracowano wcale. Na tle tego co prezentuje Diablo III wypada ona dość marnie, jednak ma też swój urok i zdecydowanie pasuje do humorystycznego klimatu gry. Szczególnie do gustu przypadły mi modele wielkich strzelb, czy wręcz armat i to jak postać ugina się pod ich ciężarem. Samych broni i rodzajów bonusów, jakie im towarzyszą, jest cała masa, a towarzyszy temu standardowy podział na różne rodzaje rzadkości ekwipunku i komplety. Fajną opcją, która występuje w niektórych przedmiotach jest szansa na przyzwanie walczącego dla nas towarzysza (choć oczywiście nie jest to pierwsza gra oferująca taki bonus). Bronią tą siec możemy furę przeciwników, którzy są niezwykle różnorodni, i rzadko zdarza się, by dwa takie same ich rodzaje spotkać na dwóch różnych terenach.

Za zabijanie ich otrzymujemy oczywiście punkty doświadczenia i zdobywamy kolejne poziomy, a co za tym idzie dostajemy nowe umiejętności. Jest to jeden z tych aspektów, w których Torchlight góruje nad Diablo III. System skilli stworzony przez Blizzard moim zdaniem (a z tego co można wyczytać w Internecie, nie tylko moim) był po prostu słaby i nie przypadł mi do gustu ani trochę. Tu natomiast dostajemy dość klasyczny, acz zadowalający układ. U każdej z klas dostępne są trzy ścieżki rozwoju, a w każdej z nich jest kilkanaście skilli. Po zdobyciu poziomu umiejętności (zdobywany za punkty doświadczenia) lub poziomu sławy (zdobywany za sławę, którą dostajemy za zabijanie co silniejszych stworów oraz za wykonywanie zadań) otrzymujemy skillpoint, który wydać możemy na jedną z umiejętności. Każdą zdolność możemy ulepszyć maksymalnie piętnaście razy, co pięć natomiast dostaje ona potężniejsze ulepszenie zwiększające znacznie zasięg, obrażenia lub dodające dodatkowy efekt. Ogólnie umiejętności wypadają nieźle, choć oczywiście jest kilka upchniętych na siłę, z których nikt nigdy nie skorzysta, jednak to jest dość typowe w tego rodzaju grach. Szkoda tylko, że inwestować warto w góra cztery skille, aby ulepszyć je maksymalnie. Wtedy też (na normalnym poziomie trudności, czyli najłatwiejszym dostępnym) przechodzimy przez hordy przeciwników jak nóż przez masło. Może i w Diablo III najniższy poziom trudności też nie był zbyt wymagający, ale tu jest jeszcze łatwiej, co aż boli.

Oczywiście jest możliwość przejścia gry tą samą postacią po raz kolejny, z trudniejszymi przeciwnikami, wyzwaniami i możliwością zdobycia legendarnych przedmiotów, jednak jakoś nie czułem takiej potrzeby, w przeciwieństwie do Diablo III, gdzie osiągnięcia sprawiały, że chciało się przechodzić grę nawet cztery razy. Szkoda że w Torchlighcie nie ma czegoś takiego (nie licząc „steamowych” wyzwań, one jednak jakoś nie zrobiły na mnie wrażenia), bo to z pewnością wyrównałoby to trochę szanse tej produkcji w starciu z D3.

Zważając na treść poprzednich akapitów, można by stwierdzić, że Torchlight II nie przypadł mi zbytnio do gustu, co jednak nie jest prawdą. Ważnym plusem T2 jest to, że poza aspektem graficznym i muzycznym (może i występują w grze nowe utwory, jednak są prawie takie same jak te z „jedynki”), w stosunku do poprzedniej odsłony poprawiło się prawie wszystko.  I skille, które są ciekawsze, i postaci których jest więcej (choć nie są idealnie wyważone, jednak nie przeszkadza to szczególnie w rozgrywce którąkolwiek z nich), ich zwierzątek, więcej jest też przeciwników i rodzajów broni. Poza tym lokacje są dużo mniej monotonne, zwłaszcza że w Torchlight’cie II poruszamy się przez większość czasu po powierzchni, nie pod ziemią. Sama rozgrywka sprawia też więcej frajdy, zwłaszcza tryb kooperacji, który także został udoskonalony. Nawet dodatkowe poziomy, do których portale można kupić u odpowiedniego handlarza zostały ulepszone ciekawymi zasadami (na przykład stwory są silniejsze, ale dostajemy więcej doświadczenia).

O Torchlight II powiedzieć można wiele dobrych rzeczy, a także kilka złych, jednak kłamstwem byłoby, gdybym rzekł, że ludzie z Runic Games się nie postarali, i że T2 to gra słaba. Bawiłem się przy niej przednio i często ciężko było mi oderwać oczy od ekranu. Torchlight II posiada magiczny pierwiastek, który zatrzymuje przy komputerze, jednak nie ma ona tego, który skusiłby nas do ponownego przejścia gry. Porównując Torchlight II do Diablo III, lepiej wypada to drugie, jednak przy porównaniu budżetu do jakości, szala zapewne zostałaby przeważona na korzyść Runic Games. Jeśli jednak nie masz ochoty wydawać 200zł na grę, to polecam ci właśnie Torchlight’a II, przy którym na pewno będziesz bawić się wyśmienicie.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze