Resident Evil zawsze był dla mnie „tym drugim” horrorem na konsolach. Moje serce zawsze należało do przytulnego miasteczka Silent Hill. Jednak nie stroniłem od serii RE, choć moja przygoda zakończyła się na części czwartej. Piątkę lekko „liznąłem”, tak samo jak szóstkę. Siódemkę ominąłem zupełnie i dopiero z okazji ósmej części powróciłem do serii.