Procesor: Intel Pentium i5-3570 3.40 GHz
RAM: 8GB Kingston
GPU: GeForce GTX460
OS: Windows 7 x64
Gra nie sprawiła jakiś większych problemów na moim sprzęcie, choć ustawienia graficzny byłe gdzieś między medium a high. Mimo to, Cień Mordoru prezentował się piękne i średnio wyciągał 50 klatek na sekundę.
Im człowiek mniej się interesuje danym tytułem, tym większa szansa na to, iż pozytywnie się zaskoczy. Cień Mordoru nie był na moim celowniku, nie śledziłem wszystkich nowinek, nie oglądałem żadnych filmików. Jedynie w głowie miałem stary przekaz, że jest on jakąś kopią serii Assassin’s Creed. Teraz, po ograniu tego tytułu jestem z siebie dumny, ponieważ produkcja ta okazała się czarnym koniem wśród ostatnich premier. Od czasów Bitwy o Śródziemie nie było tak dobrej gry osadzonej w świecie Tolkiena.
Fabuła przedstawia losy kapitana Taliona, który dbał o porządek Czarnej Bramy — północnego wejścia do Mordoru. Pewnego dnia, miejsce to zostaje zaatakowane i nasz bohater przed śmiercią musi przyglądać się brutalnej egzekucji swojej żony i syna. Bezsilny wojownik powinien na wieczność udać się do świata zmarłych, lecz tak się nie staje. W wyniku tajemniczej klątwy jego ciało zostaje powiązane z duchem pewnego elfa i teraz wspólnie będą musieli dociekać, jak do takiej sytuacji w ogóle doszło. Nadszedł moment, aby wyruszyć w podróż, gdzie za protagonistą pozostaną setki, jak nie tysiące, poszlachtowanych na kawałki orków. To nie jest dobry dzień dla Mordoru.
Historia przedstawiona w omawianej grze jest przyjemna i sprawia, że chce się iść naprzód. Całość mocno buduje świetny wstęp, gdzie patrząc na mord rodziny Taliona w sercu gracza rodzi się wielka nienawiść do oponentów i wyżynanie ich sprawia, że nigdy nie ma się dość tej czynności. Twórcy wspaniale ten aspekt wykorzystali, ponieważ ilość orków w Cieniu Mordoru przekracza ogólnie pojętą skalę i nigdy nie będzie tak, że zabraknie nam wrogów do eliminacji. Zresztą, pokonywanie tych śmierdzących, brzydkich, okrutnych i niezbyt inteligentnych form życia zajmuje większość czasu całej gry, co można można nawet uznać za nieco monotonne, bądź lekko frustrujące, lecz wcale tak nie jest. Walka przypomina nieco potyczki z serii Batmana, gdzie jeden przycisk odpowiada za atak, a drugi za kontrę. Jeżeli w danym momencie nacieramy na bydlaka, a inny zachce nam w tym przeszkodzić, to nad jego głową pojawi się ikonka, która sugeruje, że to idealny moment na obronę i oddanie mu ciosu. Rzecz jasna, najczęściej jest tak, że my walczymy solo, a przeciwników jest przynajmniej z dziesięciu, a nawet i czterdziestu, jeżeli zaczniemy bawić się w bohatera na terenie jakiegoś obozu lub postanowimy odwiedzić pobliskie jaskinie. Nie z takich tarapatów da się wyjść cało, aczkolwiek nie jest to takie proste i łatwo można wtedy stracić życie, a raczej odrodzić się w jednej z wież, ale o nich wspomnę później. System walki to nie tylko lewy/prawy przycisk myszki, to także możliwość cichej eliminacji, strzelanie z łuku, spowalnianie czasu, wykorzystywanie otoczenia na naszą korzyść, uwalnianie dzikich kreatur, bądź dobra organizacja i przemyślane podejście do potyczki z jakimś kapitanem orków. Żeby móc używać niektórych mocy lub ataków specjalnych, należy zwracać uwagę na pasek skupienia, bo bez niego nie spowolnimy czasu, a i Talion nie będzie mógł, na przykład, teleportować się do wroga, aby od razu go wykończyć. Walki dają naprawdę masę frajdy i w sumie można by to robić przez długie godziny, tym bardziej, iż często na tym polegają zadania poboczne, dzięki którym zdobywamy doświadczenie, a to przekłada się na nowe moce, runy i tak dalej.
Rozwój postaci jest mocno rozbudowany, bo oprócz nowych zdolności bohatera, mamy także zwiększanie danych współczynników, ulepszanie borni oraz, wcześniej już wspomniane, runy, które są przypisane do: miecza, łuku i krótkiego ostrza. Zanim jednak je osadzimy w naszym ekwipunku, trzeba wcześniej odblokować dla nich miejsce, co można uzyskać wykonując misje fabularne, poboczne, bądź inne, w których liczy się czas, bądź określone działanie w terenie. Inna opcja na pozyskanie to znajdywanie artefaktów, które także ujawniają część historii o świecie, w którym przebywa nasz protagonista. Pomysł bardzo ciekawy, tym bardziej, iż zawarte w przedmiotach wspomnienia są w pełni dubbingowane, a w tej grze gra aktorska to naprawdę wysoka półka i miło się słucha każdego dialogu. Może z wyjątkiem głównej dwójki, gdyż sam Talion, jak i jego elfi duch, są nieco jednowymiarowi, ale dzięki napotkanym postaciom nie wypadają jakoś negatywnie w stosunku do reszty. Podobnie jest zresztą z samymi Orkami, którzy krzyczą, obrażają nas, grożą i większość z nich brzmi nieco inaczej, przez co człowiek nie ma wrażenia, że ma do czynienia z samymi klonami klonów.
We wstępie napisałem, iż niegdyś obiło mi się o uszy, że Cień Mordoru mocno bazuje na mechanice serii Assassin’s Creed i w sumie teraz rozumiem, dlaczego niektórzy mogli tak pomyśleć. Nasz wojownik może wspinać się po ścianach, skakać z wysokości, ale upada gdzie chce, a nie do siana, odblokowuje kolejne wieże, między którymi może szybko podróżować, a także zbiera jakieś mniej znaczące przedmioty, które go leczą, bądź są potrzebne do wykonania misji czy też zdobycia achivementu. Nawet dodano tutaj środek transportu w postaci sporawej bestii, co także może przypominać Ezio na koniu. Oprócz tego, można się chować w krzakach, aby potem wykańczać delikwentów po cichu. Opcji jest oczywiście o wiele więcej, jak chociażby zabijanie orków z daleka za pomocą łuku, gdzie nikt nawet nie będzie wiedział, skąd nadleciała strzała. Takie rzeczy zaczerpnięto z dzieła Ubisoftu i to jeszcze nie w taki sposób, aby można to było nazwać plagiatem. Podobieństwa są, ale nie można zapominać, iż walki to zupełnie inna bajka, podobnie jak rozwój postaci, questy, czy też walki z bossami, a także pokonywanie kolejnych, czołowych orków w armii wroga.
Najważniejszym i zarazem najciekawszym elementem Cienia Mordoru, jest system przywództwa wśród orków, gdzie mamy podział na: szeregowców, kapitanów i wodzów. Każdy z tych drani może piąć się po szczeblach kariery i zdobywać większe uznanie wśród pobratymców. Żeby być wyżej w hierarchii, przeciwnik musi pokonać Taliona, bądź jednego ze swoich. Wtedy zdobywa większą siłę, a i jego obóz jest lepiej zabezpieczony. Gracz może poznać słabe punkty takich orków, poprzez przesłuchiwanie tych o najniższym szczeblu, a potem wykorzystać ich wady, aby zwiększyć swoje szanse w walce. Sam proces dojścia do najważniejszych osobników w armii jest dość długi i satysfakcjonujący, dzięki czemu, oprócz wątku głównego, możemy dobrać się do tych najsilniejszych sług Saurona i ich pokonać. Zresztą: bez osiągnięcia tego nie da się w pełni rozwinąć możliwości bohatera, a dopiero wtedy Talion staje się rzeźnikiem Mordoru. Dodatkowo, po pokonaniu danego bydlaka, na jego miejsce mogą wskoczyć inni. Warto też czasami trochę pokombinować, gdyż w dalszym etapie gry, dostajemy zdolność opętania, która pozwala nam przejmować swoich przeciwników, którzy potem mogą nam pomagać. Da się także napuścić dwóch wodzów, czy też kapitanów na siebie i na końcu załatwić wszystkich, gdy ci będą już słabi po walce ze sobą. Cały system generuje poszczególne jednostki losowo, podobnie zresztą z wydarzeniami z nimi związanymi. Ja jeszcze nie natrafiłem na dwóch takich samych brzydali, co pokazuje, iż twórcy mocno przysiedli do tego elementu i go po prostu odpowiednio doszlifowali. Po pokonaniu takiego orka wyższego poziomu, uzyskujemy przeróżne runy, a im menda silniejsza, tym i nasz łup jest cenniejszy. Najlepiej będzie, jak sami sprawdzicie ten patent w rzeczywistości, bo słowa nie do końca oddadzą to, co dzieje się w grze.
Chcę jeszcze wspomnieć o samej oprawie, która ogólnie wgniata w ziemię, podobnie zresztą jak wymagania sprzętowe, przez co nie miałem stałej liczby klatek, ale i tak grało się przyjemnie. Cień Mordoru prezentuje się fenomenalnie, a jakieś małe braki w postaci pustych terenów, czy też podobnych do siebie lokacji, nie są wstanie sprawić, iż ktoś będzie spoglądał na ten tytuł z pogardą. Tym bardziej, iż ilość animacji samego bohatera, jak i jego przeciwników, to naprawdę wysoka półka. Podobnie jest z muzyką, która zapada w pamięć i idealnie oddaje klimat świata Tolkiena. Dorzućmy do tego świetną grę aktorską, masę pomniejszych smaczków w postaci historyjek, które także są dla nas czytane, a efekt zwali was z nóg.
Ponowna podróż do Śródziemia okazała się wspaniałym pomysłem i jeżeli lubicie klimat fantasy, a w szczególności Władcę Pierścieni, to czym prędzej zakupcie swoją kopię, bo oprócz magii Tolkiena znajdziecie tutaj wspaniałe walki, dobra muzykę i hordy orków, czekających na wspaniały pojedynek.