spece-hulk-deathwing

Space Hulk Deathwing: Enhanced Edition – recenzja gry


Warhammer 40.000 to niesamowicie nośne uniwersum. Niezwykle głęboka i ciekawa historia, jaka wiąże się z tym światem sprawiła, że Czterdziestka ma całe rzesze fanów. Fanów, którzy chętnie powitają każdą nową odsłonę WH40K na planszy, stole, papierze, czy na ekranie.

Pierwsze podejście do Space Hulka na ekranach komputerów, które pamiętam, i w które grałem, to Space Hulk od Electronic Arts wydany w 1993 roku (tak, jestem aż taki stary). Niesamowite turowe i taktyczne doświadczenie, po którym człowiek aż chciał doświadczyć tego w trybie FPS. Tak stało się trzy lata później, kiedy na komputerach pojawił się Space Hulk: Vengeance of the Blood Angels.

spece-hulk-deathwing3

Później Czterdziestka dostawała sporo gier RTS, adaptację planszówki i wreszcie w 2016 pojawił się nowy shooter FPS zatytułowany Space Hulk Deathwing.

Niestety Deathwing nieco zawiódł i dlatego na 2018 rok zaplanowano Space Hulk Deathwing Enhanced Edition, który miał tez pojawić się na PS4.

No i pojawił się. Ale chyba nie zamiótł, tak jak miał pozamiatać.

Nie można odmówić tej grze klimatu i podejścia do całego „lore” świata WH40K. Ja nie jestem zbyt biegły w Czterdziestce, ale na pewno czuć, że postarano się nie zawieść miłośników tego świata. Zarówno informacje jakie dostajemy w trakcie gry, strzępki znajdowanych wiadomości, czy w końcu konstrukcja tego co nas otacza i tego z czym obcujemy. Kawał świetnej roboty jeśli chodzi o klimat.

spece-hulk-deathwing1

Jeśli chodzi o samą rozgrywkę, szału niestety nie ma. Z tego co doczytałem w informacjach oficjalnych, edycja Enhanced nie wspomogła za bardzo kampanii dla pojedynczego gracza. Większość bonusów trafiła do multiplayera. Nowy system progresji bohatera z możliwością odblokowania sporej liczby rzeczy, nowa klasa do gry (Chaplain), nowe bronie i nowi wrogowie. Singlowcy dostali „tylko” Misje Specjalne, które pozwalają na rozegranie kawałków z kampanii w dużo krótszej formie wyzwań.

Sama kampania niestety jest bardzo powolna. I nie wynika to tylko z faktu, że Space Marines w swoich zbrojach po prostu wolno się ruszają. Tu problemem jest coś innego.

Gracz steruje swoim własnym Marine, ale do dyspozycji ma też towarzyszy. Towarzysze ci, będą za nim chodzić, oraz wspomagać go w walce swoją bronią i umiejętnościami. Gracz ma do dyspozycji broń palną i broń białą, oraz kilka ciekawych umiejętności psionicznych. Do tego może jak już wspomniałem liczyć na inteligencję towarzyszy, lub wspomóc ją systemem do wydawania rozkazów. I wygląda to nieźle. Tyle, że nie ma tego jak wykorzystać. W grze mało jest taktyki i kombinowania. Zwykle Genokrady zalewają nas falami niemalże pchając się pod lufę. Jedynym wyzwaniem jest tu ich liczba, a nie spryt, czy coś podobnego. Nie są też ani trochę straszne. To po prostu masa kukiełek do zestrzelenia, które wylewają się z różnych zakamarków.

spece-hulk-deathwing2

Ciemno, ponuro i powtarzalnie, a co za tym idzie dość nudno. Dołożywszy do tego powolne tempo poruszania się naszych Marines, dostajemy irytującą dawkę mało zabawnej strzelaniny. Kurcze, tu nawet miałem wrażenie, że pociski z bolterów lecą powoli, tak jakby im nie zależało. Mechaniki hakowania, rozkazów, czy tworzenia własnych zestawów wyposażenia mogłyby być nawet ciekawe, ale giną w natłoku dziwnej bylejakości singla.

No ale jest multiplayer, który nieco ratuje ten tytuł. Wraz z trójką znajomych, lub randomów z sieci, można wskoczyć do gry i przebiec się po tych kawałkach kampanii, które ma odblokowane Wasz gospodarz. Tu zabawa jest nieco ciekawsza. Nie borykamy się z dziwnie czasem działającą SI naszego zespołu. Tu każdy Marine z oddziału Dark Angels jest kierowany przez żywego człowieka. Od razu większego sensu nabiera indywidualne podejście do uzbrojenia i dobór takiego „ładunku” broni, żeby w miarę dobrze się uzupełniać.

spece-hulk-deathwing5

W Multi momentami naprawdę zaczyna być przyjemnie. Jak dołoży się do tego system poziomów i kupowania perków, zdolności, czy nowego sprzętu lub wyglądu, człowiek zaczyna patrzeć na tę grę nieco inaczej. Może nie jest to spojrzenie pełne zachwytu, ale przynajmniej znudzenie nieco przechodzi i myśli się o kolejnej rozgrywce bez zastanawiania się, czy naprawdę jest to konieczne.

I tu pojawia się kolejna kwestia. Nie tyle, że gra jest złożona z dwóch nierównych części. To jeszcze mały problem. Niestety jeśli porównamy Deathwinga do innych gier, nawet nie najnowszych, ale i takich leciwych, to nowy Space Hulk boleśnie odstaje. Multi jest przyjemne, ale Left 4 Dead nadal bije dla mnie tę grę na głowę. O nowszych produkcjach nie wspomnę i przemilczę też litościwie ile gier jest ciekawszych w singlu.

Wydaje mi się, że jedyną ciekawą rzeczą jest tu podejście do historii WH40K. Temat i świat jak już wspomniałem niezwykle nośny i pełen możliwości. Niestety wciśnięto go w mało ciekawą grę, która pod wieloma względami mocno odstaje nie tylko od nowych gier, ale czasem i od starszych tytułów. W związku z tym ciężko mi go polecić komukolwiek, kto szuka dobrego kosmicznego FPS’a do pogrania samemu, czy w Multi. Jeśli jesteście zdeklarowanymi fanami WH40K i oddacie życie za Imperatora, nie ma sprawy, wypróbujcie nowego Space Hulka, może świat w nim przedstawiony zrównoważy nijaką rozgrywkę.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Klimat WH40K, lore i mroczne "okoliczności przyrody". Multiplayer czasem był przyjemny.
Nijaka i nudna rozgrywka w singlu. Gra odstaje od większości shooterów. Nie wykorzystano w pełni potencjału WH40K
Leciwy już człowiek. Rocznik 76, XX wieku. Niektórzy mówią, że trzeba już złomować, ale się nie daje. Ciągle działa, dzięki swoim najlepszym cechom charakteru, czyli złośliwości i wyjątkowej wredocie. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Córka Oliwia, urodzona na początku 1999, syn Gabriel urodzony na początku 2008 roku, żona Żaneta...nie powiem kiedy urodzona...w każdym razie ma 18 lat (wartość prawdziwa niezależnie od tego kiedy to czytacie :P).

Komentarze