Ocena: 7,5
Plusy:
+ świetna i nietypowa polonizacja
+ sporo akcji
+ bardzo dobre wsparcie Move
+ niezłe SI naszych towarzyszy
+ ilość taktyki nie przerazi niedzielnych graczy
Minusy:
- SI wrogów nieco kuleje
- voice acting głównego bohatera niekiedy jest sztuczny
Dotychczas każdego SOCOM’a jaki przychodził do naszej redakcji, oddawałem do recenzji komuś innemu. Nie bawiły mnie taktyczne strzelanki z perspektywy trzeciej osoby. Oczywiście moim głównym zarzutem do tej serii była owa taktyczność. Kiedy jednak usłyszałem, że najnowsza część ma być nieco bardziej nastawiona na akcję, postanowiłem jednak sam się z nią zmierzyć.
Fabuła gry jest bardzo prosta i niezwykle podobna do wielu shooterów, które ostatnio powstały. Nasz bohater, wraz z kilkoma innymi ludźmi trafia w sam środek wojny domowej. Jego zadaniem jest oczywiście odegranie jak najważniejszej roli w powstrzymaniu całej tej wojenki, zanim zrobi się naprawdę gorąco.
Aby jeszcze bardziej zintensyfikować uczucie, że akcja pędzi do przodu na łeb na szyję, Zipper Interactive postanowiło, iż cała fabuła rozegra się na przestrzeni sześciu dni. Dzięki temu gracz faktycznie ma wrażenie, że te chwile między misjami nie upływają bohaterowi na oglądaniu telewizji i sączeniu drinków, ale na gorączkowych przygotowaniach do kolejnego starcia.
Sama gra w trybie dla pojedynczego gracza, jest w zasadzie bardzo standardowym taktycznym shooterem. Na „mapie” znajduje się zwykle pięć osób. Jest to postać sterowana przez gracza i czterech żołnierzy, znajdujących się pod jego komendą. Żołnierze Ci tworzą dwie pary, którym można wydawać proste rozkazy takie jak zajęcie określonego punktu, atak na wroga, czy przegrupowanie. Choć w poprzednie odsłony SOCOM’a jak już napisałem grałem tyle, co kot napłakał, to odniosłem wrażenie, ze w najnowszej części, cała ta otoczka taktyczna została nieco uproszczona. Nie mówię tu o mechanizmie wydawania poleceń, ale o wpływie tego dowodzenia na samą grę. Grę spokojnie można ukończyć, nie nadwyrężając swoich szarych komórek, by taktycznie rozpracowywać walki. Spokojnie da się eliminować zagrożenie samemu, a kompanów używać w charakterze incydentalnego wsparcia. Czy to źle? Dla mnie na pewno nie. Mogłem spokojnie bawić się grą, bez przesadnego uczucia, że to partia szachów z karabinami, a z drugiej strony zawsze miałem pod ręką możliwość wydania rozkazu bezpośredniego ataku, czy oflankowania oddziału wroga. Co istotne nasi towarzysze są całkiem sprawni w realizowaniu tego, co się im nakaże. Są misje, które można przejść spokojnie nie naciskając spustu własnej giwery, a tylko wydając polecenia podkomendnym i ewentualnie wzywając wsparcie lotnicze do likwidacji celów opancerzonych. Sztuczna Inteligencja w tym przypadku daje radę.
Szkoda jednak, że z drugiej strony z SI nie jest już tak różowo. Wrogowie inteligencją nie grzeszą, albo nie maja rozwiniętego instynktu samozachowawczego. Potrafią pchać się pod lufę z uporem godnym lepszej sprawy. Jasne, cały czas się ostrzeliwują, więc nie da się ich bezkarnie likwidować, ale i tak w pewien sposób podają się nam często na srebrnej tacy.
Aby gracze nie przyzwyczaili się za bardzo do ciągłej wymiany ognia, w grę wpleciono kilka misji „składankowych”. Bierze w nich udział niejaka „Czterdziestka Piątka”. Te misje to standard gatunku. Gdzieś trzeba podejść, na kogoś poczekać, potem zrobić mu przeciąg w tchawicy i schować ciało. Czynności powtórzyć. Misji tych nie jest zbyt dużo, ani nie są zbyt długie. Po prostu odpowiednio wyważony przerywnik w koszeniu kolejnych zastępów wrogów.
Generalnie każda misja jest zbudowana na zasadzie przejścia od jednego punktu kontrolnego do kolejnego. Nic w tym nowego. W wielu punktach kontrolnych oglądamy krótka scenkę, która popycha nam do przodu fabułę i usprawiedliwia, czemuż to musimy brnąć dalej po kolana w różnych nieprzyjemnych rzeczach.
Graficznie nowy SOCOM jest zrobiony bardzo porządnie. Nie ma tu co prawda nadzwyczajnego szału i wodotrysków, ale też człowiek nie musi zamykać oczu, bo widok jest zbyt bolesny. Gra toczy się w scenerii miejskiej, choć gdzieniegdzie znajdziemy elementy bujnej roślinności. Pozytywnie muszę też ocenić ilość i jakość detali widocznych na ekranie. Widać, że Zipper Interactive przyłożyło się do pracy.
Dźwięk nie odstaje od reszty gry. Huk, wystrzały, krzyki, czy w końcu polskie głosy bohaterów. W jednej z ról usłyszymy samego generała Romana Polko. Jednak głównego bohatera nie należy do nikogo znanego. Postanowiono zatrudnić „amatora”. Ruch godny podziwu, bo wiele razy gracze wytykali przy okazji wszelakich lokalizacji gier w Polsce, że ich kolega podłożyłby gdzieś głos lepiej, niż zatrudniony do tego znany aktor. Generalnie człowiek dubbingujący nasze alter-ego wypada całkiem pozytywnie. Jednak ja mam do niego dwa zarzuty. Po pierwsze – i to właściwie uwaga do ekipy polonizującej ogólnie – jego głos nijak nie pasuje mi do postawy i osobowości naszego bohatera. Po drugie, wydaje mi się, ze miejscami ów człowiek strasznie się spinał i nagle dość naturalne wypowiedzi robiły się dramatycznie sztywne. Jednak poza tym, pełen respekt.
Jeśli jednak już mówię o polskiej wersji językowej, to należy się dodatkowa informacja. Jak wspomniałem w zapowiedzi niniejszego tekstu, mam wrażenie, że nowy SOCOM wytycza nową ścieżkę w polonizacji gier. Tu już nie tylko postanowiono dać polskie napisy i dubbing. Tu również dorzucono polską otoczkę. Główny bohater został Polakiem, w niektórych momentach można zauważyć na jego ramieniu naszywkę – jest to polska flaga. Dodatkowo w naszym zespole znajduje się żołnierz o swojsko brzmiącym nazwisku „Strzałkowski”. Taka polonizacja gry jest niewątpliwie niezwykle ciekawym eksperymentem i musze przyznać, że znakomicie się tu sprawdziło. Co najważniejsze, nie mamy odczucia, że z uwagi na taką „personalizację pod nasz kraj” gramy w coś zupełnie innego, niż inne nacje. To ta sama gra, tylko bohater jest bardziej „nasz”.
SOCOM: Polskie Siły Specjalne, wspiera oczywiście sterowanie za pomocą Playstation Move. Grałem przy jego pomocy i muszę powiedzieć, że sprawdza się bardzo dobrze. Co prawda miałem niekiedy uczucie, że celownik pływa mi po ekranie, jednak ogólna szybkość i dokładność celowania całkowicie niwelowała wszelki dyskomfort, jaki mógł z tego wyniknąć.
Jednej tylko rzeczy nie mogłem przetestować. Chodzi o rozgrywkę sieciową. Niestety w czasie gdy testowałem nową odsłonę SOCOM, Playstation Network był wyłączony z powodu ataku hakerów.
Cóż mogę napisać na koniec. SOCOM: Polskie Siły Specjalne, to bardzo dobra gra, która powinna zadowolić wielu miłośników taktycznych strzelanek. Może ci najbardziej „hardcore’owi” nie znajdą tu wielu zaawansowanych mechanizmów, jednak osoby które chcą się dobrze bawić i móc również pokierować drużyną, na pewno znajda tu coś dla siebie. Ja do SOCOM’a się przekonałem, choć poprzednich części najzwyczajniej w świecie nie trawiłem. I jeszcze jedna uwaga. Końcowa ocena nie uwzględnia trybu Multi. Powód jest jasny.