Ocena: 5,0
Plusy:
+ Raccoon City
+ tryb Co-Op
Minusy:
- problemy z SI
- gdzie jest fabuła?
- zdecydowanie krótki tryb kampanii
- kiepska oprawa A/V
- ilość błędów
Nareszcie, po tak długim czasie oczekiwania, doczekaliśmy się oficjalnej premiery Operation Raccoon City, które już zagościło na półkach sklepowych. Capcom postanowił zafundować nam ponowną wizytę w Raccoon City i oddał sprawy w ręce studia Slant Six Games. Informacje o tej produkcji były ujawniane stopniowo, a materiały promujące grę dawały nadzieję wszystkim fanom serii oraz graczom. Choć twórcy podkreślali, że w tym przypadku stawiają zdecydowanie bardziej na akcję, niż na klasyczny survival-horror. Pewnie zastanawiacie się jak to wszystko wypadło? Otóż odpowiedź na to pytanie znajdziecie w mojej recenzji. Zapraszam!
Nie da się ukryć, że były pewne spekulacje i obawy przed wydaniem tego tytułu, biorąc nawet pod uwagę fakt, że jest to spin-off. Doszedłem jednak do wniosku, że muszę obowiązkowo zagrać, aby osobiście się przekonać, czy można stworzyć dobrą grę akcji w świecie Resident Evil. Gdy otrzymałem materiał do recenzji, ubrałem słuchawki, zasiadłem wygodnie i przystąpiłem do dzieła. Na początek zabrałem się za tryb kampanii, który zaoferował siedem misji, cztery poziomy trudności oraz możliwość gry w trybie off-line z SI lub kooperacji po sieci. Dodatkowo mamy opcję wyboru jednej postaci z całego oddziału U.S.S., który łącznie liczy sześć osób. Jeśli gramy sami, to otrzymujemy także możliwość ustalenia naszego składu, którym pokieruje sztuczna inteligencja.
Nasza przygoda w Operation Raccoon City rozpoczyna się w chwili, kiedy korporacja Umbrella wysyła nowy oddział Delta o kryptonimie Wataha, który ma wziąć udział w przejęciu próbek wirusa G. Twórcy postanowili sprytnie dołączyć się do oryginalnej fabuły z Resident Evil 2, aby wyjaśnić nowym graczom, w jaki sposób miasto zostało opanowane przez zombie i Bio Organic Weapon.
Z pewnością odwiedzimy laboratorium korporacji Umbrella, wpadniemy na posterunek policji, zahaczymy o szpital w Raccoon City, a nawet ratusz i cmentarz. Rzecz jasna, część tych lokacji pochodzi również z Resident Evil 3 Nemesis. Choć najlepiej z tego wszystkiego wypadły zniszczone ulice miasta, gdzie płoną porozbijane auta, od czasu do czasu trafimy na rozszarpane zwłoki mieszkańców oraz uszkodzone barykady policyjne. Jeśli chodzi o moje zdanie w kwestii wspomnianych lokacji, to Slant Six Games nie przyłożyło się do ich pełnego odzwierciedlenia. Niestety, ale prawda jest taka, że mapy tworzone przez niezależnych twórców, są zdecydowanie lepiej dopracowane, niż te w Operation Raccoon City.
Za każdy ukończony poziom, otrzymujemy ocenę za czas, ilość zabitych przeciwników, liczbę zgonów oraz odnalezionych dokumentów. Następnie wszystko zostaje podsumowane i otrzymujemy kolejne poziomy dla naszego profilu oraz punkty, za które można nabyć nową broń lub specjalne atrybuty. Co za tym idzie, łącznie można wykupić 23 sztuki broni palnej oraz jedną z dwóch umiejętności pasywnych i trzech aktywnych dla każdej postaci. Dla jasności dodam, że punkty otrzymujemy za grę w trybie off-line, współpracy oraz w rozgrywce dla wielu graczy.
Nadeszła pora, aby napisać kilka słów o samej rozgrywce, która rewelacją w tym przypadku raczej nie będzie. Zacznę może od skuteczności naszego arsenału, który sprawdza się fatalnie w warunkach bojowych. Na rozprawienie się z grupką nadchodzących zombie potrzeba będzie więcej niż trzy magazynki cennego ołowiu. Zlikwidowanie najemnika jednostki U.B.C.S. lub żołnierza oddziału Spec Ops? Jedno przeładowanie może wystarczy, ale zależy jeszcze z czego będziemy strzelać. Najlepsze rozwiązanie w tym przypadku? Zakup ciężkiego karabinu maszynowego, którym można już coś ustrzelić. Dlaczego właśnie ta broń, a nie inna? Bo bieganie od skrzynki do skrzynki z amunicją było mało zabawne, szczególnie kiedy gramy sami off-line. Zaś reszta naszej drużyny U.S.S. do czasu do czasu lubi się zawiesić, co w efekcie sprawia, że padają zaraz po wejściu do pomieszczenia wypełnionego przez zombie. Dorzućmy jeszcze do tego moment, kiedy chcemy pozbyć się miny, a reszta zespołu śmiało na nią wbiega. Najlepsze wyjście z tej sytuacji? Przygotować sobie headset’a i zaprosić trzech znajomych do gry w trybie kooperacji.
Drobnym urozmaiceniem są trzy rodzaje granatów(oślepiający, odłamkowy, zapalający), które warto zbierać w trakcie wycieczki po Raccoon City. Polecam także dobrze się rozglądać, co z pewnością ułatwi odnajdywanie medykamentów w postaci zielonych roślinek, spray’ów leczniczych oraz anty-wirusowych. Zgadza się! W Operation Raccoon City istnieje ryzyko infekcji wirusem G, a kiedy nasz pasek zdrowia zostanie wyczerpany, automatycznie zmieniamy się w zombie. Czy można kontrolować swoją postać po przemianie? Niestety, ale nie ma takiej opcji.
Wspomniałem wcześniej, że gra oferuje siedem misji dla trybu z fabułą. Gdy przebrnąłem przez całość w trybie Co-Op, postanowiłem sprawdzić swój licznik czasu w statystykach. Otóż ukończenie Operation Raccoon City zajęło mi dokładnie cztery godziny i trzydzieści minut. Choć na upartego można skończyć tę grę jeszcze szybciej, bo kiedy próbujemy dołączyć do trwającej sesji, gra pozwala nam wejście do końcowej fazy danego poziomu.
Z wielką nadzieją zabrałem się za multiplayer, który oferuje cztery opcje rozgrywki, a mianowicie Pojedynek Drużynowy, Skażenie Biologiczne, Ocaleni oraz Bohaterowie. Nazwy może i brzmią zachęcająco, ale po kilku dłuższych sesjach odstawiłem grę na półkę. Jak to możliwe? Pojedynek Drużynowy to nic innego jak klasyczny team deathmatch, gdzie wcielamy się w oddziały U.S.S. lub Spec Ops – Echo Six. Tylko uważajcie na graczy, którzy lubią atakować nożem, bo jest tu pewien mały kruczek. Jeśli ktoś was dopadnie i zacznie atakować, to raczej nie uda wam się już uciec. Drugi tryb jest podobny, ale z tym wyjątkiem, że musimy zebrać pięć próbek wirusa G i dostarczyć go do swojej bazy. Gdy wybierzemy Ocalonych, naszym zadaniem będzie likwidacja potworów i wrogiej drużyny. Jeśli nie rozprawimy się raz a dobrze z oponentami, to po dziesięciu minutach walki dotarcie do helikoptera będzie trudne, biorąc po uwagę fakt, że maszyna może zabrać tylko cztery osoby na pokład. Całość kończy tryb Bohaterowie, który pozwala wybrać znane postaci z Resident Evil 2 i Resident Evil 3 Nemesis, gdzie naszym zadaniem jest likwidacja zaznaczonych osób w prawym górnym rogu ekranu. Jak to mówią, kto pierwszy, ten lepszy.
Resident Evil Operation Raccoon City nie jest grą piękną pod kątem graficznym, jest to produkcja na poziomie średnim. Doliczając do tego kiepskie tekstury, które można zobaczyć z bliższej odległości od jakiegoś obiektu, ubogą ilość modeli zombie, najemników i sił zbrojnych. Widok pojawiających się przeciwników przed nami lub za nami, to już chyba rzecz normalna. Wykonanie modeli postaci grywalnych? Tutaj można dopiero powiedzieć, że twórcy utrzymali jakiś przyzwoity poziom. Jak się mają sprawy z oprawą dźwiękową? Rewelacji też niestety nie ma, a szczególnie, gdy strzelamy z broni. Jeśli liczycie na jakiś oryginalny podkład dla danej lokacji lub w trakcie walki, to możecie się delikatnie rozczarować. Slant Six Games podjęło nawet próbę nadania akcentu dla oddziału Watahy, aby w pewien sposób postacie mogły się czymś charakteryzować, co też wypadło średnio.
Z przykrością muszę stwierdzić, że miałem spore nadzieje, iż Resident Evil Operation Raccoon City będzie miłą odmianą dla serii, ale tak się nie stało. Pomysł na stworzenie takiej gry był oryginalnym posunięciem, ale zawiodło wykonanie. Dorzucając do tego pokaźną ilość błędów, przeciętną oprawę audiowizualną, kiepską fabułę z alternatywnym zakończeniem i kilkoma innymi elementami. A gdzie dodatkowe bonusy do odblokowania w grze? W tym przypadku Capcom stawia sprawę jasno, zawsze jest możliwość pobrania DLC…