Ocena: 6,5
Plusy:
+ polska wersja językowa
+ polski voice acting
+ garść ciekawych pomysłów
+ tryb wieloosobowy
Minusy:
- niewykorzystany potencjał
- pogoń za śrubkami
Ratchet & Clank to dość dobrze znany duet. Ratowali galaktykę wiele razy, więc stworzenia ze wszystkich planet powinny być im wielce wdzięczne. Niestety, tym razem sami wpadają w poważne tarapaty.
Tak się nieprzyjemnie złożyło, ze zostali oni schwytani przez kolekcjonującą stworzenia z całego wszechświata. Ale nie tylko oni. Do niewoli trafił także Kapitan Qwark oraz Dr Nefarious. To właśnie w jedną z tych czterech postaci wcieli się gracz zasiadający przed telewizorem, aby zagrać w Ratchet & Clank: 4 za Jednego.
Jako że 4 za Jednego to gra nastawiona na kooperację, zmienia się sporo rzeczy. Po pierwsze kamera. Teren gry obserwujemy z jednego miejsca. Oczywiście ma to swoje zalety, ale i wady. Ekran jest skończony i postaci nie mogą się rozchodzić, aby zbadać zakamarki planszy (tak jak jest to w grach z serii LEGO). Tu trzeba trzymać się w grupie. Łatwo tego dokonać grając na jednej kanapie, trudniej w grze online.
Kolejna zmiana to sposób ulepszania uzbrojenia. Jeśli już o broni mowa, to znajdziemy w grze mnóstwo sympatycznych zabawek. Wyrzutnie rakiet, lasery, miotacze ognia. Dla każdego cos miłego. Każdą broń można ulepszyć, jednak trzeba za to zapłacić śrubkami zbieranymi w trakcie etapów. I tu pojawia się jeden z większych zgrzytów. Otóż śrubki dostaje ten, kto rozwali pierwszy skrzynki, w których są one pochowane. Może to się skończyć tym, ze jeden z graczy postanowi przerwać na chwilę walkę, aby zapewnić sobie spory zapas miejscowej „waluty”. Na końcu poziomu często okazuje się, że nie wszyscy mają wystarczająco śrubek, aby broń sobie ulepszyć. Napotkanie w grze takich właśnie zachłannych graczy szybko potrafi zniechęcić. Dlatego 4 za Jednego jest grą, w którą najfajniej się gra ze znajomymi na kanapie albo ze sprawdzonymi ludźmi z friendlisty – zresztą gdzie tak nie jest.
Do gry dodano również sporo momentów wymagających współpracy. Czasem ktoś musi stanąć na przełączniku, żeby kto inny mógł otworzyć drzwi. Czasem trzeba przerzucić kolegę przez wyrwę w podłodze. Czasem trzeba razem zapędzić do klatki jakieś monstrum. Brzmi świetnie, jednak wiele „współpracowych” elementów gry, sprowadza się do zatrzymania w konkretnym miejscu i naciskania guzika. Zawsze w tym samym miejscu i zawsze tego samego guzika. W pewnym momencie zaczyna być nudnawo.
Niestety, na ratunek nie chce przyjść element, który, wydawałoby się, powinien nudę rozbić, czyli zróżnicowanie postaci. Mamy czterech bohaterów, na pierwszy rzut oka mocno się od siebie różniących. Jednak gra się nimi identycznie. Nie mają żadnych specjalnych mocy, które sprawiałyby, że akurat ta będzie naszym ulubionym herosem. Nawet sekwencje co-opowe wykonuje się nimi identycznie. Szkoda, bo w tym miejscu była możliwość zrobienia czegoś bardzo fajnego i nie została wykorzystana.
No dobrze, współpraca to jedno, a co jeśli chciałoby się zagrać samemu? Nie ma problemu, można grać w pojedynkę. Dostaje się wówczas sterowanego przez konsolę towarzysza, który będzie uzupełnieniem drużyny. Dzięki temu da się bez problemu wykonać wszelkie elementy wymagające współpracy. Co prawda jego SI nie powala i potrafi on czasem uparcie omijać miejsce, w którym powinien się znaleźć lub najzwyczajniej w świecie głupio ginąć, jednak nie trzeba szukać żywego gracza do zabawy w 4 za Jednego. Jednak zawsze lepiej kogoś znaleźć.
Na polu grafiki i dźwięku gra prezentuje się całkiem poprawnie. Jest kolorowo i cukierkowo. Czasem jednak na ekran wkrada się chaos, zwłaszcza gdy w czwórkę walczymy z większymi przeciwnikami. Momentami ciężko się rozeznać co, gdzie i jak.
Należy też wspomnieć o polskiej wersji językowej. Sony podchodzi do tego tematu na prawdę bardzo poważnie. Ich lokalizacje są coraz lepsze. W nowym Ratchecie usłyszymy niezwykle wybuchową mieszankę polskich aktorów. Wojciech Malajkat (Ratchet), Jerzy Kryszak (Clank), Robert Tondera (Kapitan Qwark) i Mirosław Wieprzewski (Doktor Nefarious) sprawiają, że bardzo przyjemnie słucha się naszych bohaterów, w trakcie rozgrywki. Voice Acting polskiej ekipy zrobił to, czego nie zrobili ludzie z Insomniac. Sprawił, że postacie różnią się od siebie. Przynajmniej w kwestii głosu i emocji. Wielki plus.
Cóż mogę napisać na koniec? Ratchet & Clank: 4 za Jednego to gra inna niż to, do czego do tej pory przyzwyczaiła nas seria. Kooperacyjne podejście mocno zmieniło sposób, w jaki odbiera się ten tytuł. Na pewno nie można zganić Insomniac za pomysły, jakie widać w nowym Ratchecie. Szkoda tylko, że część z nich wygląda na lekko rozgrzebane i niedokończone. Widać spory potencjał, który, gdyby został dopracowany, na pewno zaowocowałby dużo lepszą grą. A tak wyszedł po prostu średniak.