Nintendo Switch kupiłem głównie dla wszystkich nowych Marianów, Luigich, czy ciekawych gier jRPG. Ale kiedy pojawiła się możliwość wypróbowania „przenośnej” edycji Overwatcha, dość chętnie się zgodziłem.
Nie jestem maniakiem Overwatcha na PC. Pogrywam okazjonalnie, tak samo jak i mój syn. Ot po prostu kilka szybkich meczy dla odprężenia. Możliwość rozegrania ich gdziekolwiek, była całkiem kusząca.
Overwatch na Switcha, jest jak się można domyślać po prostu Overwatchem. Tyle, że w wersji Legendary Edition i na Switcha. Tak, odkrywcze, zdaję sobie z tego sprawę. Ale nie będę tu recenzował samego Overwatcha, bo o tej grze chyba każdy słyszał. Ale napiszę jak wygląda port tej gry na konsolę Nintendo.
Pod względem rozgrywki jest to ten sam Overwatch co na pozostałe platformy. Dostajemy te same tryby rozgrywki, te same postacie. Oczywiście, jeśli w grze jest jakiś event, to jest też w wersji na Switcha – tak jak teraz Halloween ze swoimi specjalnymi skórkami i tym podobnymi.
Oczywiście sterujemy analogami. Nie jestem szczególnym fanem takiego rodzaju sterowania w grach FPS, ale na szczęście Overwatch to nie operacja na otwartym sercu. Dokładność nie jest tu aż tak kluczowym elementem. Nawet mi, gra się całkiem przyjemnie i jestem w stanie odstrzelić kilku delikwentów co mecz. Zastanawiam się jednak nad sprawieniem sobie do tej gry Pro pada, bo moje wielkie dłonie nie współpracują za dobrze z malutkimi gałkami analoga joyconów. Boję się, ze przy tak dynamicznej grze po prostu je rozwalę.
Switch swoją drogą wydaje się być idealnym „miejscem” do grania w Overwatcha. Szybka rozgrywka przed pójściem spać, czy w trakcie jazdy autobusem, lub kolejką. Jasne, trzeba mieć dostęp do sieci, ale o to coraz łatwiej. Jak ktoś jest wyposzczony i zdesperowany, to nawet z telefonu hotspota zrobi.
A właśnie, jeśli chodzi o dostęp do sieci, to gra wymaga opłaconego abonamentu Nintendo Online. Ale na szczęście w pudełku znajdziecie kod, dzięki któremu uruchomicie sobie trzy miesiące tej usługi. Dodatkowo, trzeba przyznać, że abonament nie należy do przesadnie drogich rzeczy.
Innymi słowy Overwatch na Switchu jest jeszcze bardziej odprężający, bo nie przywiązuje nas do miejsca, w którym stoi komputer/laptop/konsola. Jasne, można pograć w doku, ale jest jedna mała rzecz, która granie na dużym ekranie nieco psuje.
Jest to oczywiście jakość grafiki. Switch nie jest demonem wydajności, więc Overwatch działa w 720p w trybie handheld i 900p na dużym ekranie. Do tego mamy 30 klatek, a nie mocarne 60 z dużych sprzętów. Z takimi ograniczeniami lepiej gra się na mniejszym ekranie, bo nie widać tych „niedociągnięć”. Zresztą nie można o tym pisać jako o wadzie gry. To bardziej cecha, ale każdy kto bierze ten tytuł na Switcha liczy się nieco gorszymi osiągami technicznymi. Ważne jednak jest jedno. Widać, że grafikę stonowano z głową. Nie wycinano, czy nie pogarszano czego popadnie i jak popadnie. Wiadomo było, że musi być słabiej, ale nie jest dramatycznie słabiej.
Są jednak jeszcze inne problemy.
Zacznę od braku polskiej wersji językowej. Jeśli przyzwyczailiście się do polskich napisów i dźwięków, to tu musicie się odzwyczaić. Co dziwi, bo na Switchu patche językowe to nie nowość. Nawet w grach Blizzarda (patrz Diablo III).
Kolejna sprawa, to żyroskop. A konkretnie sterowane za pomocą ruchów pada. Wyłączcie to w cholerę, bo to ciężki koszmar. Może gdyby było dokładniejsze, to można by tego używać, ale tu ani nie jest dokładne, ani responsywne, ani wygodne, ani przyjemne. Dramat.
Trzecia rzecz, to może nie błąd samej gry, ale pewne rozczarowanie. Można połączyć konto Nintendo ze swoim kontem Blizzarda. Nie było to wygodne do zrobienia, ale jednak się w końcu udało. Tyle, że nie ma to żadnego efektu. To znaczy dostałem informację, że dzięki temu otrzymałem jakieś cyfrowe prezenty, ale za grzyba nie wiem co to za prezenty. Najgorsze i najbardziej rozczarowujące jest jednak to, że połączenie kont nie przenosi rzeczy zdobytych na przykład na PC do wersji na Switch. I nie chodzi mi nawet o poziom postaci, ale skórki i tym podobne rzeczy. Niestety na Switchu zaczynamy z czystym kontem. Wielka szkoda.
I to w zasadzie tyle. Overwatch na Switcha, to ciągle ten sam fajny i dynamiczny Overwatch. Jeśli szukacie szybkiej rozwałki, do której usiądziecie na kanapie, żeby się odstresować, to bierzcie w ciemno. Tak samo, jeśli jesteście fanami Overwatcha i nie przeszkadza Wam słabsza jakość, czy konieczność ponownego nabijania poziomu i szukania ulubionych skórek, to też bierzcie. Nie będziecie zawiedzeni.