Ocena: 4,5
Plusy:
+ licencjonowani zawodnicy, trasy i pojazdy
+ przyjemna dla ucha oprawa audio
+ zachowania pojazdu w zależności od nawierzchni po której się porusza
+ spora liczba tricków
Minusy:
- słaba grafika
- postacie poruszają się jak manekiny
- sztuczna inteligencja to jakiś kiepski żart
- brak różnic pomiędzy zawodnikami, a także pojazdami
Temat motocrossów na obecnych konsolach jest traktowany mocno po macoszemu. Tak naprawdę, żaden z dostępnych tytułów nie spełnił oczekiwań i niestety z MUD: FIM Motocross World Championship jest podobnie. Studio Milestone po średnio udanym WRC 2 postanowiło stworzyć kolejne dzieło i to w dość krótkim czasie, co spowodowało, iż można je zaliczyć do najgorszych jakie istnieją. Nie chodzi tutaj tylko o samą oprawę, czy licencje – w tej kwestii jest całkiem dobrze, ale o całość, która powoduje opad szczeny w złym tego słowa znaczeniu.
Deweloper postarał się w kwestii licencjonowanych zawodników, dzięki czemu osoby obeznane w temacie powinny być zadowolone. Nie brakuje tu największych gwiazd ze świata motocrossów i jest ich około 80ciu. Dodatkowo, w grze mamy dostępne prawdziwe trasy i pojazdy, które zostały podzielone na grupy MX1 i MX2. W przypadku takiego tytułu to dość ważny aspekt i przynajmniej w tej kwestii nie można nic twórcom zarzucić. Fani na pewno docenią fakt, iż będą mogli się po ścigać maszynami kierowanymi przez istniejących zawodników w trybie kariery.
W grze oprócz standardowych wyścigów mamy także turniej Monster Energy Motocross of Nations, pojedynki z pojedynczymi graczami – Head to Head, Elimination gdzie co jakiś czas odpada ostatni z kierowców, tryb czasowy Checkpoint Race no i oczywiście wspomnianą wcześniej karierę rzecz jasna. Wraz z postępami w grze, będziemy mogli rozwijać naszego "wybrańca", zwiększając przy tym takie atrybuty jak siła, zręczność, wytrzymałość, a także instynkt – który odpowiada za przyspieszenie po wykonanej akrobacji. Ciekawym rozwiązaniem są energy drinki, po których dostajemy dodatkowy boost i możemy nabrać wiatr w żagle i pędzić niczym Millenium Falcon z Gwiezdnych Wojen. Brzmi całkiem ciekawie, prawda? Niestety, tak naprawdę gdy odpalimy grę to czar pryska gdy człowiek ujrzy oprawę graficzną.
Do projektu samych tras nie można się za dużo przyczepić, gdyż bazują one na realnych odpowiednikach, za to wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Najwidoczniej studio Milestone miało bardzo ograniczony budżet, gdyż czasami miałem wrażenie, jakby grał w produkcje, którą mogłoby uciągnąć 3DS a jak wszyscy wiemy od Xbox 360 człowiek wymaga o wiele więcej niż niskiej jakości tekstur i koszmarnych modeli otoczenia. Jeżeli widzieliście screeny w sieci to muszę was zmartwić, bo są one mocno wyretuszowane i sam się nabrałem, że MUD może tak dobrze wyglądać. Podobnie jest w kwestii samych kierowców i ich animacji, w czasach panowania PS2 można by to jeszcze przełknąć, ale w 2012 manekiny z ograniczoną ilością ruchów to po prostu jakaś katastrofa. Nawet podczas wykonywania akrobacji miałem wrażenie, jakby ktoś przyczepił lalkę do pojazdu, a ona mimowolnie wykonywała jakieś tricki w powietrzu. Sam już nie wiedziałem czy mam się z tego śmiać, czy płakać. Porażka po całej linii. Dobrze chociaż, że ścieżka dźwiękowa została całkiem nieźle dobrana pod tę produkcję. Rockowe brzmienia idealne pasują do tego brudnego sportu. Przynajmniej z głośników wydobywa się muzyka oddająca ducha motocrossów, czego o grafice niestety powiedzieć nie można.
Jeżeli chodzi o sztuczną inteligencje przeciwników, to takiej tu nie uraczycie. Nasi oponenci to idealni przedstawiciele z gatunku "pustaków", którzy na drodze zabiliby więcej osób, niż dziecko grające w GTA IV. Podczas wyścigów ich ulubioną zagrywką jest rozpędzanie się do maksimum i taranowanie naszego zawodnika, nie patrząc na to co się potem stanie. W Destruction Derby takie coś byłoby mile widziane, ale w tej sytuacji można jedynie opuścić głowę i głośno zaszlochać. Nie mogę się natomiast przyczepić do samej jazdy. Duże znaczenie ma to, po jakiej powierzchni akurat jedziemy i ma to odpowiednie przełożenie na zachowanie naszej maszyny. Przynajmniej człowiek ma wrażenie, że po trawie zupełnie inaczej się porusza niż po błocie. Tylko co z tego, jeśli przyjemną jazdę ochoczo utrudniają nam inne postacie uczestniczące w tym przedsięwzięciu.
Fani wygibasów powinni być zadowoleni z systemu tricków zaimplementowanego w MUD. Zawodnicy podczas wyścigów mogą wykonywać przeróżne akrobacje, a z czasem można odblokować kolejne. Czasami zdarza się, że zrobimy daną figurę wręcz idealne, a nasz „mistrz” zaliczy glebę, ale mimo wszystko takie sytuacje są dość rzadkie. Konsola nie ma większych problemów z oceną naszych poczynań kaskaderskich podczas wyścigów, choć i ona potrafi się lekko pomylić, przez co wynik będzie nieco niższy niż się spodziewamy. Ogólnie element ten wypada całkiem nieźle, mając na wzgląd resztę niedopieszczonych atrybutów tego tytułu. Szkoda natomiast, iż wybierając daną maszynę bądź zawodnika nie ma między nimi żadnych różnic, aniżeli te kosmetyczne dotyczące wyglądu. Nie ma dużego znaczenia co i kogo wybierzecie, gdyż doświadczenia i sama rozgrywka będą praktycznie takie same. Trochę to smutne, ale co poradzić.
Muszę przyznać, że od dawna nie miałem do recenzji gry, w której na siłę doszukiwałem się jakiś ukrytych, dobrych stron. Niestety, nie udało mi się. MUD: FIM Motocross World Championship w ogóle nie przypadł mi do gustu. Gorzej. Moim zdaniem to tytuł nie warty swojej ceny. Powinien być sprzedawany poniżej 100zł, a i tak ciężko by było go zarekomendować. Wyścigi z najniższej półki, stworzone na szybko, posiadające pewne „strawne” elementy i pełną licencję, choć przy tragicznej reszcie nie mogę wystawić nawet średniej oceny. Nie polecam.