feat - motorstorm apokalipsa

MotorStorm: Apokalipsa – recenzja gry

Ocena: 8,5

Plusy:
+ polska wersja językowa
+ grafika
+ szalona zabawa
+ prędkość
+ walące się budynki i osuwająca ziemia
+ i wiele innych

Minusy:
- czasem poziom trudności dziwnie podskakuje na czas jednego wyścigu


Kiedy pojawiła się druga odsłona Motorstorma, czyli Pacific Rift, znalazło się wielu malkontentów, którzy kręcili nosami, że w zasadzie dostaliśmy to samo, co w jedynce, tylko zamiast piachu i skał są drzewa.No i doszedł jeden typ samochodów. A poza tym, dostaliśmy starego Motorstorma. Pomimo tego, kupowali jednak grę i katowali ją do upadłego. Teraz nie będą mieli najmniejszego powodu do narzekania. Po prostu nie da się znaleźć wady w Apokalipsie.

Po pierwszych informacjach dotyczących nowej odsłony, pojawiło się jednak niedowierzanie. Jak to, Motorstorm w mieście? Jakim cudem chcą wcisnąć króla off-roadu na miejskie drogi. Przecież to jakiś absurd. Z czasem pojawiało się jednak coraz więcej informacji i nagle okazało się, że owe „miejskie drogi” nie będą wcale takie spokojne. I że ów asfaltowy krajobraz nie będzie wcale gorszy niż bezdroża jakiejś wyspy na Pacyfiku.

W końcu nadszedł ten upragniony przez wszystkich dzień i Motorstorm: Apokalipsa trafił na półki sklepowe. Zobaczmy zatem co nowego dostajemy.

Zmieniło się naprawdę dużo. Choć sens rozgrywki pozostał ten sam. Nadal mamy szybkie samochody (a właściwie pojazdy) przystosowane do jazdy w „niegościnnym” terenie. Nadal mamy tenże niegościnny teren. Nadal jest szybko, dziko i trzeba być jak najszybszym pierwszym na mecie. Serce zostało to samo. Zmieniło się ciało.

Po pierwsze to, co wiadomo było od początku. Zamiast piachu i skał, czy tropikalnej dżungli, mamy wszechobecny beton. Wyścigi odbywają się w opuszczonym przez niemal wszystkich mieszkańców mieście, które ma pewien problem z trzęsieniami ziemi i temu podobnymi . Ulice nie przypominają zatem normalnych, spokojnych szlaków, po których do tej pory ludzie jeździli. Ten pomysł pozwolił twórcom nowego Motorstorma na wrzucenie graczy w trasy równie dzikie i nieprzewidywalne jak to, co widzieliśmy w poprzednich odsłonach. Dodatkowo dał im do ręki jeszcze jeden mechanizm. Pamiętacie zeszłorocznego Split/Second? Pamiętacie wysadzanie fragmentów trasy i otwieranie nowych fragmentów trasy? Jakkolwiek nie brzmi Wasza odpowiedź, powitajcie bardzo podobny mechanizm w Apokalipsie. Tyle, że tutaj, to nie gracz decyduje, kiedy asfalt postanowi zmienić swoje położenie, a budynek stwierdzi, że lepiej się poczuje leżąc w poprzek ulicy. Tutaj te eventy są starannie oskryptowane i dzieją się dokładnie wtedy, kiedy według twórców powinny. I uwierzcie mi, te momenty są jak najbardziej odpowiednie.

Kolejną zmianą jest podejście do znanego wszystkim Festiwalu, czyli trybu kariery dla pojedynczego gracza. Zrezygnowano tu z systemu, gdzie wygrywało  się kolejne wyścigi, aby odblokować następne. Teraz „kampania” to ciąg wyścigów, które rozgrywają się na z góry określonej trasie i w czasie których zasiadamy za kierownicą z góry narzuconego pojazdu. Dodatkowo dostajemy informację, na którym miejscu powinniśmy się uplasować, aby bawić się  dalej. Dodatkowo ten dwudniowy Festiwal „przeżyjemy” z punktu widzenia trzech osób. Żółtodzioba, profesjonalisty i weterana. Każda z nich ma nieco inne cele, czyli musi być nieco wyżej, by zaliczyć wyścig. Żółtodziobowi wystarczy pierwsza piątka. Profesjonalista powinien stać na pudle. No a weteran…tak, on chce tylko wygrywać i bez pierwszego miejsca ani rusz. Dodatkowo, w „kampanię” wrzucono coś na kształt historii i narracji. Między wyścigami możemy obejrzeć pseudo-komiksowe wstawki, które starają się wprowadzić gracza w wydarzenia i zapoznać z postaciami. Troszkę to nieudolne i kulawe, ale hej, przecież nie o to tu chodzi. To nie przygodówka, tylko szalone wyścigi. Mamy jeździć, a ten element sprawdza się doskonale.

Mechanika jazdy to ten kawałek gry, który musi tu działać bez zarzutu. I tak właśnie jest. To w zasadzie stary dobry Motorstorm z kilkoma usprawnieniami. Nadal musimy jeździć szybko i na granicy bezpieczeństwa. Nadal musimy używać dopalacza, zastanawiając się, czy tym razem nie zapomnimy go wyłączyć, zanim silnik nam eksploduje. Nadal musimy reagować w ułamku sekund na wszelkie wydarzenia na drodze. Ale…

Jest jednak kilka nowości w tym całym ambarasie, które dodają sprawie pikanterii. Co ciekawe, nie wszystkie są jakimiś wielkimi zmianami. Dla przykładu, weźmy chłodzenie silnika. Wiadomo z poprzedniej części, ze woda szybciej schładza motor przegrzany zbyt długim włączeniem dopalacza. Dorzucono jednak kolejny ciekawy sposób chłodzenia. Otóż, można wyskoczyć w powietrze i puści zarówno dopalacz, jak i pedał gazu. Silnik chłodzi się w takich warunkach błyskawicznie. Przez to skakanie, które wcześniej było li tylko sposobem na przedostanie się przez jakąś rozpadlinę, teraz ma szansę urosnąć do rangi zagrania taktycznego w trakcie wyścigu.

Inną nowością są wspomniane już „wybuchowe” eventy, ale jakby tego było mało, z czasem na torze pojawiają się przeciwnicy, nieco inni niż zawodnicy, z którymi się ścigamy. Okazuje się, że miasto jest opanowane przez jakichś dzikusów, którym nie podobają się festiwalowe wyścigi. Nie wiem, co podnosi bardziej wydzielanie adrenaliny. Walący się most, czy widok grupki świrów w dziwnych maszynach, którzy zamierzają przerobić ścigających się na kupkę złomu.

Bardzo ciekawie rozwiązano również „potrójne przejście” gry z perspektywy trzech różnych postaci. Niby gramy trzy razy ten sam festiwal. Niby jedziemy trzy razy po tych samych trasach. Jednak coś się zmienia i nie są to tylko warunki przejścia do kolejnego wyścigu. Za każdym razem zobaczymy daną trasę w innym stadium zniszczenia. Dzięki temu każdy z tych trzech przejazdów będzie w zasadzie unikalny. Za to twórcom należy się wielki plus.

Wizualnie i dźwiękowo gra powala na kolana. Jest niesamowicie. Ostra muzyka wali po uszach, a palce same zaciskają się na przycisku odpowiedzialnym za gaz. Ryk silników, odgłosy syren, zgrzyt blachy, łoskot walących się budynków, trzask pękającego asfaltu. Kolejny potężny plus.

Gratulacje za oprawę dźwiękową należą się też polskiemu oddziałowi SCE za rodzimą wersję językową. Motorstrom został w całości spolonizowany, tak więc zarówno można czytać polskie napisy, jak i słuchać polskich głosów. Co prawda zostało kilka angielskich napisów w animowanych komiksach, ale można na to przymknąć oko.

Co do oprawy graficznej, to żałuję tylko jednego. Nie mam telewizora 3D, a Motorstorm ten tryb obsługuje. Co więcej, ludzie, którzy widzieli grę w trójwymiarze zgodnym chórem wołają: „Motorstorm Apocalypse w 3D wyciska mózg przez uszy”.

Jest jeszcze jedna sprawa, o której trzeba napisać, a bez której nowy Motorstorm byłby okaleczony. To tryb gry wieloosobowej. Wyścigi dla szesnastu zawodników w sieci to nie lada gratka dla każdego miłośnika serii. W każdym wyścigu można zdobyć doświadczenie, w postaci pokerowych żetonów. Liczba punktów zależy od uzyskanego miejsca, jednak jest też dodatkowy mechanizm zdobywania doświadczenia, dla osób które nie radzą sobie zbyt dobrze za kółkiem. To zakłady. Można obstawić wynik wyścigu i jeśli uda Wam się dobrze go przewidzieć, dostajecie dodatkową „wypłatę”. A doświadczenie, jak to doświadczenie, podnosi Waszą rangę w świecie multiplayera. Im wyższa ranga, tym więcej odblokowanych wszędobylskich już „perków”. Dodatkowo zdobyć można nowe samochody. Innymi słowy, mnóstwo zabawy.

Cóż można jeszcze powiedzieć? Tylko jedno. Jeśli nie macie jeszcze najnowszej odsłony Motorstorma, to czas najwyższy naprawić ten błąd. Król szalonych arcade’owych wyścigów powrócił na tron i raczej nikt go z niego szybko nie zdejmie.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Leciwy już człowiek. Rocznik 76, XX wieku. Niektórzy mówią, że trzeba już złomować, ale się nie daje. Ciągle działa, dzięki swoim najlepszym cechom charakteru, czyli złośliwości i wyjątkowej wredocie. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Córka Oliwia, urodzona na początku 1999, syn Gabriel urodzony na początku 2008 roku, żona Żaneta...nie powiem kiedy urodzona...w każdym razie ma 18 lat (wartość prawdziwa niezależnie od tego kiedy to czytacie :P).

Komentarze