Ocena: 7,0
Plusy:
+ Marvel
+ Gambit
+ grafika
+ fabuła
+ ataki Fusion
+ sporo różnych bohaterów do wyboru
Minusy:
- kilka błędów graficznych
- kamera – miejscami koszmarna
Bohaterowie komiksów Marvela, DC, czy innej stajni to zawsze wdzięczny temat do robienia filmów i gier. Oczywiście trzeba podejść do tego z sercem i pomysłem, bo zamiast dobrej produkcji może wyjść coś zupełnie odwrotnego. Trzy lata temu, w naszych domach zagościła pierwsza część gry Marvel Ultimate Alliance, w której mogliśmy przygarnąć grupę ulubionych super herosów. Została dobrze przyjęta, więc nic dziwnego, że pojawiła się część druga, o której dzisiaj kilka słów napiszę.
Dobry, zły i brzydki…
Marvel Ultimate Alliance 2 rozpoczyna się gdy Nick Fury, Iron Man, Wolverine, Spider Man oraz Captain America dokonują „niewielkiej” inwazji na Latverię. Istnieją dowody na to, że pani gubernator Latverii wspiera przestępcę zwanego Tinkerer, który korzystając ze spokoju i sporych ilości gotówki, szykuje nowoczesną broń. Taka sytuacja wystarczy, aby do akcji wkroczyli nasi bohaterowie.
Więcej o fabule postaram się już nie mówić, gdyż pomimo konstrukcji gry, mamy do czynienia z całkiem udaną warstwą fabularną. Warto ją poznać samemu, a nie czytać o niej w recenzji.
Bang, Ka-Pow, Łubudu…
Marvel: Ultimate Alliance 2 to gra akcji, z delikatnymi elementami RPG. Trzon zabawy stanowi bieganie grupą czterech bohaterów po przeróżnych lokacjach i walka z przeważającymi siłami wroga. Do dyspozycji dostajemy około 20 postaci z universum Marvel Comics. Nie zabraknie takich gwiazd jak Fantastyczna Czwórka, Spider Man, X-Men (choć oczywiście nie wszyscy), czy Avengers. Spośród tej brygady możemy dowolnie wybierać cztery osoby, którymi sterujemy w trakcie misji. I wcale nie trzeba tego robić przed wyruszeniem w bój. Jeśli gracz uzna, że warto by zmienić skład osobowy, może tego dokonać w każdym momencie zabawy, przez menu pauzy. Pozwala to na swobodne ustalanie taktyki. Twój wróg nie reaguje na „zwykłe” ciosy? Wrzuć szybko do teamu kogoś, kto potrafi atakować energią, lub ogniem i po kłopocie. To rozwiązanie oszczędza nerwów związanych ze „złym” doborem drużyny na starcie misji i konieczności powtarzania całego rozdziału nowym zespołem. Zmiana bohatera, którym akurat się steruje, też jest prosta, i wymaga jedynie naciśnięcia odpowiedniego kierunku na krzyżaku pada.
Każda z postaci ma swój niepowtarzalny wachlarz ciosów i mocy. Każda wymaga innego stylu gry. Dzięki temu gracz ma spore pole do popisu. Z drugiej jednak strony, nie sądzę, aby ktoś grał sumiennie każdą postacią. Po pierwsze dość szybko można się połapać w tym kto jest silniejszy, a kto słabszy, a po drugie większość z nas, ma swojego ulubieńca, lub ulubieńców. Ja na przykład praktycznie cały czas grałem składem X-Men, a swoją główną postacią, uczyniłem (to pewnie będzie dla Was niespodzianka) Gambita.
Jeśli jestem przy kwestii ustalania składów, to muszę zwrócić jeszcze uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, jeśli uda nam się ustawić odpowiedni skład, to nasz zespół dostanie jakiś bonus. Część bonusowych składów jest oczywista. Na przykład sami X-Meni, czy Fantastyczna Czwórka. Inne to już kombinacje, takie jak na przykład drużyna „Shut up already” gdzie powinna znaleźć się czwórka z zestawu Hulk, Spider Man, Deadpool, Human Torch i Iceman. Albo Femmes Fatale w składzie Storm, Songbird, Jean Grey, Ms. Marvel i Invisible Woman. Takich grup jest więcej, ale ich odkrycie pozostawię Wam drodzy gracze.
Z naszych połączonych mocy, powstaje…
Nie, nie chodzi o Kapitana Planetę. To nie ta bajka. Mam tu na myśli specjalne ataki zwane Fusion. Są to super ataki, wykonywane przez dwóch członków naszego zespołu. Każda para ma swój atak, a dodatkowo może on się różnić w zależności od tego, kto go zainicjował. Oczywiście ataki Fusion nie są dostępne zawsze. Najpierw trzeba w standardowy sposób naładować odpowiedni wskaźnik, aby móc uwolnić niszczycielską moc. A warto, bo wiele razy może uratować on życie naszych bohaterów i przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę
Owe ataki są też podstawą do zwracania uwagi na to jaką drużynę składamy i kim w danym momencie kierujemy. Fusion dzielą się na trzy typy. Pierwszy to Clearing, dobry na duże grupy wrogów, zbite na niewielkiej przestrzeni. Kolejny to Guided, który przydaje się, gdy wrogowie są rozproszeni po terenie i atak Clearing mógłby ich wszystkich nie objąć. Ostatni typ to Targeted, który przydaje się najbardziej na pojedynczych przeciwników i zwykle stosuje się go w walkach z bossami i sub-bossami. Każda para bohaterów, ma przypisany do siebie typ ataku Fusion. Może się więc okazać, że w jakimś momencie gracz będzie chciał wymienić jedną z postaci, aby mieć na podorędziu konkretny typ Fusion.
Let’s Evolve…
Nieco wcześniej wspomniałem, że Ultimate Alliance 2 ma delikatne wstawki RPG. Chodzi tu oczywiście o rozwój naszych herosów. Każdy z nich, w trakcie gry, zyskuje kolejne poziomy doświadczenia. To daje mu możliwość rozwijania swoich czterech podstawowych i dwóch dodatkowych mocy. Maksymalny poziom to 60. Moce podstawowe można rozwijać korzystając z punktów, które otrzymujemy wraz z kolejnymi poziomami (1 punkt na poziom), a dodatkowe, za punkty zbierane w czasie misji. Nie ma się jednak co martwić na zapas. Wszystko jest tak ustawione, że jeśli dotrzemy na maksymalny poziom doświadczenia, będziemy w stanie rozwinąć każdą z mocy do oporu. Tyle, że trochę czasu może to zająć.
Kolorowy trykocik i odpowiednia intonacja…
Oprawa graficzna Ultimate Alliance 2 stoi na całkiem przyzwoitym poziomie. Co prawda wygląd niektórych herosów niezbyt mi podpasował (na przykład twarz Gambita była moim zdaniem strasznie zrobiona), jednak ogólne wrażenie jest pozytywne. Niektórych może razić pewna powtarzalność w przypadku wrogów i otoczenia. Jeśli chodzi o wrogów, a konkretnie mięso armatnie to oczywiście mamy do czynienia z armią klonów. Do sub-bossów i bossów, w rolach których osadzono super łajdaków (ale nie tylko) nie można mieć zastrzeżeń.
Lokacje, jakie przyjdzie nam pokonywać są w pewnym sensie urozmaicone. Bo raz są to ulice Latverii, potem zamek Dooma, później ulice Waszyngtonu, jakieś kanały. Jednak kiedy już wchodzimy na jakąś mapę, zaczyna się festiwal powtarzalności. Jest nudno i monotonnie. Takie same schody, monitory w tych samych miejscach, sprzęt laboratoryjny ustawiony identycznie. Można było tu wykrzesać nieco więcej.
Dźwiękowo jest całkiem dobrze. Voice acting stoi na przyzwoitym poziomie. Aż żal, że nie nagrano kwestii do dialogów prowadzonych w niektórych częściach gry. Chodzi mi o kwestie wypowiadane przez naszą postać, bo odpowiedzi są już jak najbardziej udźwiękowione.
Odgłosy gry, też jak to się mówi „dają radę”. Wystrzały, wybuchy, odpalane moce, jest po prostu dobrze.
Bohaterów świat, jednak nie bez wad…
Cóż można powiedzieć. Nie ma takiej możliwości, żeby gra była w 100% wolna od jakichś błędów, czy denerwujących rzeczy. W Ultimate Alliance niestety trafimy na jedno i drugie.
Błędy na szczęście nie są straszne i uprzykrzające grę. Ot gdzieś trafi się jakaś lewitująca skrzynka, albo wróg (i to wcale nie lewitujący ze względu na swoją supermoc). Innym razem nasz bohater zaklinuje się w jakimś zupełnie głupim miejscu, w które przypadkiem udało mu się wskoczyć, ale wyleźć się już nie da. Słowem nic strasznego, ale raz na sto lat się trafia.
W grze funkcjonuje jednak jedna koszmarnie irytująca rzecz i jest to: kamera. To chyba standardowa przypadłość wszystkich gier akcji z perspektywą z trzeciej osoby, gdzie dużo dzieje się na ekranie. Można co prawda sterować kamerą, ale w dość ograniczonym zakresie. Dodatkowo w wielu momentach, twórcy gry uznali, że oni wiedzą jaki widok będzie dla gracza najlepszy i ustawiają na jakiś czas kamerę na stałe w jednej pozycji. Dodam, że jest to zwykle tak tragiczna pozycja, że aż chce się płakać. Słowem, jest to kolejny przypadek, gdzie całkiem udana produkcja cierpi przez tragiczną pracę kamery. Powstaje pytanie: „Czy twórcy gier się kiedyś nauczą jak zrobić porządną kamerę w grze?”.
Bohaterem być…?
Czas na zebranie wszystkiego razem i postawienie oceny. Marvel: Ultimate Alliance 2 jest na pewno grą dobrą. Ma w sobie te elementy, które sprawiają, że człowiek chce grać dalej. Są ciekawi bohaterowie, wartka akcja, dylematy moralne i pewna doza humoru. Są też znajdźki, osiągnięcia i inne elementy, które pozwolą na dłuższą grę osobom lubującym się w takich rzeczach.
Niestety są też niedoskonałości, choć tego można się spodziewać po większości gier. Na szczęście nie są one aż tak poważne, aby przesłonić pełną radość płynącą z gry.
Tytuł na pewno mogę polecić fanom komiksów Marvela. Znajdą tu wielu swoich ulubionych bohaterów i staną naprzeciw znanym super złoczyńcom. Będą też mogli wypróbować wiele ciekawych zestawów herosów.
Gracze, którzy komiksami za bardzo się nie pasjonują, też będą w stanie dobrze się bawić przy tej grze. Nie jest tu nawet wymagana znajomość części pierwszej. Sam zacząłem przygodę od dwójeczki i nie czułem żadnego dyskomfortu z tym związanego.
Jeśli jednak ktoś będzie chciał znaleźć w tym tytule jakąś głębię, czy coś więcej niż radosną młockę połączoną z rozdawaniem punktów na moce, to może się srodze zawieść. Sądzę jednak, że gracze nie będą szukali aż takich wartości w grze, w której ze złem walczy ponad 20 postaci Marvela.