Procesor: intel i7 4790 @3.6GHz
Karta graficzna: GeForce 730 GT
RAM: 12GB
System: Win10 x64
Dysk SSD: 1 TB
Dno i metr mułu. Na takim sprzęcie nawet nie podchodzić do tej gry. Ale nie znaczy to, że mocniejszy komputer poprawia jakość i wydajność.
Kings Bounty. Gra, która była inspiracją dla serii Heroes of Might and Magic. Gra, która od 1990 roku przeszła sporo zmian. W tym roku próbuje zawojować zupełnie nowe tereny dzięki swojej oficjalnej drugiej części.
Nie powiem, byłem mocno zainteresowany tą grą. Pierwsza odsłona, ta z 1990 roku niezdobyta może mojego serca w tamtych czasach, ale już gry, które pojawiły się w tym wieku jak najbardziej. Zagrywałem się w Legendę, Wojowniczą Księżniczkę, czy Mroczną Siłę. I chciałem zerknąć jak prezentuje się oficjalna dwójka. Przyznam jednak, że celowałem w wersję na Nintendo Switch, bo jestem świadom słabości mojego komputera. Niestety trafiła do mnie edycja PC. Cóż było robić zainstalowałem, odpaliłem i zagłębiłem się w świat KB2.
I przeżyłem szok. Kings Bounty II stara się dumnie wkroczyć do ekipy nowoczesnych gier RPG. Wiecie, ładna grafika, widok z trzeciej osoby, dowolne poruszanie się bohaterem po świecie. Tego typu sprawy. Nasz bohater mieszka sobie w królestwie Nostrii. Ale oczywiście nadchodzą kiepskie czasy i trzeba uratować królestwo przez Złem. I to właśnie nam przyjdzie zostać wybawcą. Taki trochę standardzik.
Nasz heros, lub heroska może należeć do jednej z trzech klas. Można być wojownikiem, magiem, lub paladynem. Każdą z tych klas nieco inaczej się gra, przynajmniej na początku, bo w trakcie rozgrywki pewne różnice da się niwelować. Jasne, nie osiągniemy wojownikiem takiej biegłości w czarach jak magiem, ale też nie będziemy totalną nogą w tym zakresie.
Nasz protagonista rozwija się na kilka sposobów. Mamy drzewko umiejętności, w którym możemy kupować nowe zdolności. Zbieramy sprzęt, który ulepszy nasze statystyki. Rekrutujemy jednostki do armii, choć jasne, nie jest to rozwój bohatera, a raczej ułatwianie sobie życia w walce. Najciekawszą metodą są jednak wybory fabularne. Co jakiś czas będziemy musieli podjąć decyzję, która pchnie nas drogą Siły, Finezji, Porządku, lub Chaosu. To jakich wyborów będziemy dokonywać, rozwinie nasze cechy i zdolność lepszego kierowania pewnym rodzajem armii. To bardzo przyjemna rzecz.
Pomimo tego, że większość czasu spędzamy biegając po drogach i bezdrożach (lub jeżdżąc konno), to w końcu będziemy mogli powalczyć z wrogami. W tym momencie, gra przechodzi w tryb taktyczny, na planszę złożoną z heksów, na której to będziemy przemieszczać nasze jednostki i walczyć z wrogiem. Plansza taktyczna została pokazana w pełnym 3D. To pozwala na wykorzystanie terenu, wzniesień, przeszkód i tym podobnych.
I w zasadzie wydawałoby się, że wszystko gra i buczy, jak to niektórzy mówią. Tylko jednak nie wszystko. Spoza ciekawych pomysłów, łeb podnoszą elementy, które odstraszają od gry.
Zacznijmy od tego całego chodzenia po mapie, za questami i w poszukiwaniu walki. Matko, jakie to jest nudne i beznadziejne. Świat jest pusty jak moja lodówka przed wypłatą. Nasz protagonista wolny jak modemy przed rokiem 2000. Nawet koń nie poprawia sytuacji. Co ja gadam, nawet porozrzucane tu i ówdzie kapliczki teleportacyjne zdają się urągać nam wizją nieco szybszego przedostania się z miejsca A do B. Pomysł z poruszaniem się po świecie może i był fajny, ale wykonanie wyłożyło go na twarz.
Sprawa kolejna, to grafika i animacja. Po pierwsze miałem nosa, żeby od wersji PC trzymać się z daleka. Gram na wysokiej rozdzielczości ale z detalami na minimum i płaczę. Płaczę, bo gra się koszmarnie. Ale nawet kiedy usiadłem do laptopa syna, żeby zobaczyć jak ta gra może wyglądać i odpaliłem to ustrojstwo na wysokich detalach, miałem wrażenie, że twórcy nie ogarnęli kalendarza i nie zauważyli, że to już 2021 rok. Animacje drewniane, modele brzydkie, tekstury niechlujne. To nie jest gra, dla której chciałbym mieć lepszy komputer.
No i ta fabuła. Nie mam nic przeciwko sztampom, ale czytając większość dialogów łzy cisnęły mi się do oczu. Nie ze wzruszenia. Miałem wrażenie, że na ekranie ktoś kroi RPGową cebulę. Nudne, bez polotu i bez charakteru. Miałem wrażenie, że pacynka z wełny rozmawia z postaciami wyciętymi z kartonu.
Podsumowując ten krótki tekst. Czas jaki spędziłem przy King’s Bounty II to dla mnie czas stracony. Choć nie do końca. Przez chwilę nosiłem się z zamiarem kupienia sobie tej gry na Switcha, ale po tym co zobaczyłem zrezygnowałem. Na pewno za te pieniądze znajdę cos ciekawszego. Na razie KB2 znika z mojego PCta. Może wrócę do Legendy, albo Wojowniczej Księżniczki. Albo po prostu do Herosów.