Można powiedzieć, że Hotline Miami 2 miało trudne zadanie. W końcu niełatwo jest zrobić sequel jednej z najlepszych gier ostatniej generacji, prawda? W tym przypadku sytuacja jest jednak odwrotna. Twórcy mieli przepis na sequel idealny. Prosta, ale uzależniająca mechanika z części pierwszej, kilka nowych masek, więcej atakującej zmysły muzyki, tak samo podana, tajemnicza fabuła i wychodzi z tego gotowa gra. Hotline Miami 2 stara się być jednak inne od poprzedniczki i wprowadza zmiany, które dosyć znacząco wypływają na rozgrywkę. Największym ryzykiem, jakiego podjęli się developerzy z Dennaton Games, było jednak stworzenie gry dla bardzo wąskiego grona odbiorców.
Hotline Miami 2: Wrong Number to prosta w założeniach gra – kierujemy postacią, której zadaniem jest zabić wszystkich w pomieszczeniu, następnie to samo zrobić w następnym i tak aż do ukończenia poziomu. Przed misją wybieramy broń, maskę lubi inny przedmiot, który wpływa na zdolności naszego zabójcy. Proste? Proste. Haczyk jest taki, że nasz bohater ginie zwykle po jednym uderzeniu. Rozgrywka ukazana jest z lotu ptaka, a grafika to bardzo śliczne 8bitów. Brzmi świetnie, a jednak w Wrong Number gra się o wiele gorzej niż w pierwszą część tej serii. Nie zrozumcie mnie źle, kocham Hotline Miami 2 i dla mnie jest to chyba najlepsza gra, jaka ukazała się w tym roku. Nie poleciłbym jednak tej produkcji nikomu, kto nie jest, tak jak ja, zakochany w poprzedniej odsłonie. Wrong Number to gra, która nie jest przyjazna dla graczy, szczególnie dla tych, którzy z pierwszą częścią nie mieli styczności w ogóle.
Weźmy na przykład fabułę. Akcja gry dzieje się w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, ale w kilku etapach będziemy mieli okazję wrócić do lat osiemdziesiątych. Historia skupia się na kilku wątkach: mamy więc reżysera i aktorów, którzy kręcą film na podstawie morderstw popełnionych w pierwszej części i grupkę pięciu naśladowców, którzy przywdziewają maski i popełniają morderstwa inspirowane poczynaniami bohatera jedynki. Dodajmy do tego szefa mafii, który chce odbudować potęgę swojej organizacji, pisarza, wojnę na Hawajach i chyba jeszcze kilka innych linii fabularnych. W sumie wcielimy się w 13 postaci. Tak, historia w Hotline Miami 2 jest bardzo skomplikowana, a chaotyczna natura opowieści wcale nie pomaga w jej zrozumieniu. Pogmatwana jest chronologia, a wątki i postacie z poprzedniej części przeplatają się z nowymi. Po jednokrotnym przejściu gry nie do końca potrafiłem odnaleźć się w całość fabuły i aby w pełni zrozumieć historię musiałem pomóc sobie Hotline Miami Wiki. Warto jednak to zrobić, gdyż pomaga to w rozwiązaniu wydarzeń z poprzedniej części. Zakończenie natomiast daje jasno do zrozumienia, że na kolejną część raczej nie mamy co liczyć.
Jednak to nie fabuła, a niezwykle uzależniająca rozgrywka stanowiła o sile Hotline Miami. Wrong Number również stawia na szybką i prostą akcję, czyniąc z niej główną kartę przetargową w walce o portfele graczy. Nie da się jednak ukryć, że sequel podchodzi do rozgrywki trochę inaczej. Pierwszą zmianą, jaką zaobserwowałem zaraz po rozpoczęciu gry jest znacznie mniejsza swoboda w podejściu do poziomów. Wynika to z tego, że są one rozdzielone pomiędzy trzynastoma postaciami, więc niektóre z nich da się rozegrać tylko określonym bohaterem. Tylko kilka poziomów pozwala na wybór zabójcy lub jego umiejętności. Wymusza to granie w taki sposób, w jaki przewidzieli to sobie twórcy. Chciałbyś przejść ten świetny poziom w dokach laską w masce zebry, która potrafi unikać kul? To szkoda, bo nie możesz. Dostajesz za to detektywa, który jest odpowiednikiem Jacketa w masce Richarda. Nie pomaga również fakt, że umiejętności niektórych postaci powtarzają się. Co prawda wszystko to jest to uzasadnione fabularnie, ale szkoda, że nawet podczas przechodzenia gry na hard mode nie dostajemy możliwości wyboru dowolnej postaci. Nie oznacza to wcale, że developerzy nie wprowadzili w Wrong Number kilku ciekawych rozwiązań. Gość w masce niedźwiedzia rozłoży więc ręce podczas strzelania, pisarz będzie starał się powalać wrogów nie wyrządzając im krzywdy, a w pewnym momencie gry pokierujemy dwoma postaciami jednocześnie. Szczególnie to ostatnie wzbudza wiele negatywnych głosów, ja jednak uważam, że granie duetem pistolet/piła mechaniczna wypada naprawdę dobrze. Takie ograniczenie ma również swoje zalety, bo w grze nie znajdziemy już bezużytecznych masek, których opis brzmi „więcej krwi” czy „francuska wersja językowa”. W ogólnym rozrachunku rozwiązanie z jedynki przypadło mi do gustu trochę bardziej. Bo co z tego, że moja postać może rozkładać ręce do strzelania, skoro mogę użyć tego tylko w kilku poziomach, których w Hotline Miami 2 jest kilkadziesiąt. Nie mogę jednak wybaczyć developerom z Dennaton jednego. Otóż w pierwszym Hotline Miami można było dobijać przeciwników leżących na ziemi, machając kontrolerem, co trwało ułamek sekundy. Tutaj prawie każda animacja wszystkich egzekucji trwa kilka sekund, przez co prawie przestałem ich używać.
Większa liczba poziomów nie przekłada się niestety na lepszą ich jakość. Wrong Number pod względem projektu leveli jest po prostu gorszy od swojej poprzedniczki. Pierwsze HM stawiało na poziomy rozgrywające się w budynkach z wąskimi korytarzami oraz ciasnymi pokojami, ale nie zabrakło również miejsca na większą i bardziej otwartą przestrzeń. Dzięki temu gra uzyskiwała swoje charakterystyczne, szaleńcze tempo dając jednocześnie krótkie chwile na złapanie oddechu i zabawę w kotka i myszkę. Wrong Number bierze tę filozofię, wyrzuca ją do śmieci i rzuca warz gracza swój pomysł na poziomy. Gra serwuje więc długie korytarze, ogromne pokoje, dużo szyb i prawie żadnych miejsc na kryjówkę. Należy dodać to tego również przeciwników, którzy nie są widoczni na ekranie, a potrafią wypatrzyć nas z drugiego końca poziomu (współczesne budownictwo ftw). Skutkuje to tym, że zaczyna grać się bardziej zachowawczo. Po którejś z rzędu śmierci w tym samym korytarzu postanowiłem wywabiać i zabijać przeciwników pojedynczo. Znacząco zmniejsza to dynamikę rozgrywki. Granie w Wrong Number przypominało mi miejscami Dark Souls. Z każdą śmiercią coraz lepiej poznajemy poziom, pozycje wrogów i ich zachowania, aż w końcu docieramy do kolejnego pomieszczenia i zabawa zaczyna się od nowa. Problem w tym, że Hotline Miami to nie Dark Souls i taki styl gry psuje całą przyjemność. Nie znaczy to, że w grze dobrych poziomów nie ma wcale, jest ich po prostu za mało. Nie zmienia się natomiast jedna rzecz, satysfakcja wynikającą z ukończeni wyzwania. Uczucie towarzyszące przejściu labiryntu śmierci w jednym ciągu, znając na pamięć wszystkie pozycje przeciwników, wykonując tylko potrzebne ruchy, jest niesamowite. I to właściwie jest główna siła, która utrzymywała mnie przy konsoli.
Natomiast od konsoli kazały mi wstawać błędy, które grze się zdarzają. Nie są one zbyt liczne i nie pojawiają się z duża częstotliwością, ale potrafią napsuć krwi. Najczęściej spotykałem się z sytuacją, w której wrogowie nie mogli zdecydować się, po której stronie drzwi chcą się znaleźć, więc zaczynali kręcić się w nich jak szaleni. Próba podejścia i uderzenia takiego delikwenta z bliska kończyła się zwykle śmiercią, co potrafiło być naprawdę frustrujące. Raz podczas gry zdarzyło mi się zablokować na jakimś losowym obiekcie, przez co musiałem powtarzać cały etap od początku. Uważajcie również na przeciwników, którzy chcą uciekać poza mapę. W przeciwieństwie do nich, nie możecie wyjść z budynku. Byłem trochę zawiedziony obecnością tych bugów, ponieważ jedynka nie miała takich problemów.
Nie zawiodła mnie za to muzyka. Ścieżka dźwiękowa w Hotline Miami 2 jest o wiele bardziej zróżnicowana, niż ta z Hotline Miami. W grze znalazły się oczywiście szybkie elektroniczne, atakujące nasze zmysły kawałki, ale swoje miejsce maja tu również o wiele cięższe i mroczne utwory.
Na koniec zostaje jeszcze kwestia edytora map. W założeniu był to genialny pomysł, który zgromadziłby wokół siebie społeczność graczy i utrzymywał Hotline Miami 2 przy życiu. W praktyce wygląda to jednak tak, że edytor ponoć pojawił się na chwilę po premierze, aby zaraz potem zniknąć, ponieważ okazał się straszliwie zabugowany. Na tę chwilę nieznana jest data premiery edytora map.
Mimo całej mojej krytyki w kierunku Wrong Number, bawiłem się przy tej grze wyśmienicie. Od pierwszej zapowiedzi czekałem na nią z wywieszonym językiem i kiedy gra pojawiła się w sprzedaży, nie wahałem się nad zakupem ani chwili. Co prawda gra nie do końca spełniła moje oczekiwania, ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ wszystko czego tak naprawdę chciałem, to więcej Hotline Miami. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie wszyscy gracze darzą tę serię tak wielką miłością i kupując dwójkę mogą poczuć się rozczarowani. Hotline Miami 2: Wrong Number to gra dla największych fanów serii. Dlatego jeśli nie mieliście jeszcze stycznośći z Hotline Miami, zainwestujcie w pierwszą część, a dwójkę sprawdźcie jeśli kiedyś pojawi się na wyprzedaży za połowę ceny. Ja wystawiam grze białego smoka, ale fani serii mogą spokojnie przemalować go na zielonego.
+ Świetny styl graficzny
+ Uzależniająca rozgrywka
+ Więcej Hotline Miami
+ Wiele nowych mechanik w rozgrywce...
- Słabszy level design
- Zagmatwana fabuła
- Nielicznie błędy
- Zbyt wiele postaci, za mało etapów
- Brak edytora w dniu premiery