Procesor: intel i7 4790 @3.6GHz
Karta graficzna: GeForce 730 GT
RAM: 12GB
System: Win10 x64
Dysk SSD: 1 TB
Momentami zwalniało, na średnich i wysokich detalach, ale poza tym bez problemów.
11bit Studio znów wtłacza graczy w rolę człowieka podejmującego trudne decyzje. Znów od naszych poczynań będzie zależało ludzkie życie. Jednak tym razem zmieniają się okoliczności i skala.
Frostpunk przenosi nas w mroźną alternatywną przeszłość. Jest rok 1886 a na Ziemi panuje zima. I to taka naprawdę sroga zima, jakie widzieliśmy w filmie Pojutrze. Ludzie usiłują przetrwać w tych warunkach. Budują nowe życie wokół generatora, który zapewni im ciepło. Tylko na jak długo.
Frostpunk to gra, którą ciężko gdzieś zaklasyfikować. Niby to survival, ale też city building. Ma też trochę z gry cywilizacyjnej i przygodowej. Naszym głównym celem jest sprawienie, aby nasza osada, czy tez Miasto przetrwało mrozy. W tym celu będziemy musieli wydobywać zasoby z okolicznych składowisk, będziemy musieli rozbudować miasto, a także wynaleźć nowe technologie, które poprawią jakość życia. To jednak nie wystarczy. Trzeba będzie wysyłać zwiadowców poza bezpieczny obszar, w poszukiwaniu ocalałych i nie tylko. Będzie tez trzeba podejmować trudne decyzje, ustanawiając prawa, które pomogą trzymać miasto w ryzach i zapewnią mieszkańcom bezpieczeństwo. Za wszelką cenę.
Bo tu nic nie jest łatwe. Nie da się zagrać we Frostpunk i być tym dobrym. Tu trzeba będzie podejmować złe decyzje. Złe dla nas, złe dla miasta, złe dla jednostek. Ale tu zupełnie inaczej na to patrzymy, niż w poprzednim hicie 11 bit studios, czyli This War of Mine. Bo tam pod naszą kontrolą były jednostki. Tu jest masa. Nieduża na początku, ale jednak to całe miasto. Więc jeśli wysyłamy do pracy dzieci, to są to bliżej nieokreślone dzieciaki, a nie konkretne dziecko, które widzimy na ekranie. Tak samo, kiedy wzbogacimy jedzenie wiórami. To co spada, bądź rośnie to pasek zadowolenia mieszkańców. Nie obserwujemy powolnego staczania się w otchłań depresji jednej konkretnej osoby.
To jednak nie sprawia, że gra jest prosta. To można podkreślać na każdym kroku. Wyjście cało z mroźnej opresji wymaga naprawdę dobrego zarządzania zasobami. Wszelkimi zasobami. Ludzkimi, naturalnymi, czasem, ciepłem, zdrowym rozsądkiem. Trzeba też zarządzać własnym poczuciem moralności. Trzeba często schować do kieszeni przemyślenia o tym co jest dobre, a co złe. Wieczne dogadzanie mieszkańcom ma zwykle jeden finał. I nie jest on różowy.
Frostpunk jest trochę jak depresyjne Sim City. Musisz zbudować miasto dla ludzi, aby przeżyli mrozy. Ale będzie to okupione śmiercią, głodem, niezadowoleniem, utraconymi kończynami, złamanymi obietnicami i ludzkimi tragediami.
Gra idealnie łączy ze sobą wszystkie te gatunki. Ani razu nie czułem, ze czegoś jest za dużo, że czegoś, albo czegoś za mało. Może na początku rozgrywki, kiedy jest nieco sennie i dość powolnie wkrada się takie wrażenie, ale im dalej, tym lepiej.
Choć jest coś do czego można się przyczepić. Gra jest dość powtarzalna. Do dyspozycji mamy trzy scenariusze, które można rozegrać na różne sposoby. Można próbować być dobrym dla ludzi, pójść mocno w wynalazki, eksplorację, czy czystą pracę rąk. Tak czy inaczej dość szybko można nauczyć się tych scenariuszy niemal na pamięć i grać automatycznie. Za mało tu różnorodności i niewiadomych. Za mało wydarzeń losowych, które wetkną nam kij w szprychy. Za mało nieprzewidywalności.
Frostpunk bardzo dobrze się prezentuje. Niby perspektywa nie jest rozległa, bo głównie oglądamy krater z naszym generatorem gdzie budujemy miasto, ale udało się tam zamknąć niesamowicie dużo rzeczy. Bo z jednej strony dość ogólny widok na miasto, a z drugiej szczegóły, niekiedy przygnębiające, jak drogi wydeptywane w śniegu przez robotników, czy wirujący bezlitosny śnieg. Mapa ciepła, którą możemy sobie włączyć tez wygląda świetnie. I mimo, że jest swego rodzaju narzędziem w grze, to daje do myślenia.
Dźwięk w grze po prostu jest. Nie irytuje, nie przeszkadza, ale i nie odciąga uwagi od rozgrywki.
Frostpunk to gra, która mimo pewnych wad, jest warta sprawdzenia. Nawet jeśli teraz nie da się przy nim spędzić niezliczonych godzin wypełnionych niespodziewanymi wydarzeniami, to wiele wskazuje na to, że gra będzie rozwijana i dostaniemy kolejne scenariusze. Pamiętajcie tylko, żeby nie porównywać jej za bardzo do This War of Mine. Wspólny pierwiastek każący naszym bohaterom przeżyć, to za mało, aby powiedzieć, która jest lepsza, a która gorsza. Są po prostu inne.
A przy okazji, patrząc na This War of Mine, zaczynam czekać na planszową wersję Frostpunka.