Ocena: 9,0
Plusy:
+ wciągający główny wątek fabularny
+ wspaniała grafika
+ powiew świeżości na scenie gier RPG
+ VATS
Minusy:
- nieliczne bugi
- wymagania sprzętowe
Przemierzam „piękną krainę”, tętniącą życiem, wszyscy są szczęśliwi, nie ma nienawiści, normalnie prawdziwy „paradise”, tylko, że te słowa to jedna wielka sterta kłamstw. Każdy krok może mnie kosztować utratę głowy, za skałą już czekają na mnie chętne mordu, wielkie, ohydne i zielono-podobne Super Mutanty. Wyposażone po zęby ślinią się na myśl skosztowania jednej z części mojego ciała, a mi właśnie doskwiera brak amunicji. Zostało kilka granatów, jeden pocisk atomowy, ale to nie wystarczy, muszę uciekać, ale gdzie ? Na północy banda bandytów, na południu zmutowane owady i skorpiony, życia coraz mniej, a stimpack’ów brak. Wydaje się, że to już koniec, nic nie może zatrzymać biegu wydarzeń, a jednak spróbuje przedrzeć się do najbliższego miasta, to nie daleko, jakieś 15km. Jeżeli będę miał odrobinę szczęścia to może się udać i tak nie mam nic do stracenia. Jakimś cudem docieram na miejsce, tam czeka na mnie moje ukochana wyrzutnia rakiet, dzięki której mam jakieś szansę na przetrwanie. Mija kilka dni, moja sytuacja powoli się poprawia, spotykam starszą panią, która mierzy do mnie ze snajperki, mogę teraz strzelić jej w głowę, spróbować negocjować, albo zwyczajnie uciec, tak więc…
Wszystkie te słowa to najprawdziwsza prawda. Fallout 3 daje niesamowite możliwości, twórcy Obliviona podwyższyli poprzeczkę, dzięki czemu dostajemy iście wspaniały produkt. Fani musieli czekać naprawdę długo na kolejną część serii, zaś sam developer miał ciężki orzech do zgryzienia. Od samego początku wszystko było pomieszane, gdyż wielu ludzi miało zupełnie odmienne wizje tej gry, po przeniesieniu świata w pełen 3D. Bethesda musiała zaryzykować, gdyż tak naprawdę to od nich zależało, jak to wszystko będzie wyglądać. Droga, którą obrali wydaje się być najlepszą z jakiej mogli skorzystać, widok FPP i TPP od dawna są ściśle związane z grami RPG, tak więc i tutaj nie mogło być inaczej. Zacznę jednak od początku.
Historia 3-ciego Fallout’a rozpoczyna się od narodzin naszego Bohatera. Mamy możliwość wyboru płci, zatem nic nie stoi na przeszkodzie, aby wcielić się w dziewczynę. Następnie możemy określić, jak będziemy wyglądać w przyszłości, mamy do dyspozycji naprawdę dużą kolekcję, z której wybierzemy odpowiednie elementy, zaraz po tym okazuje się, że nasza mamusia umiera i zostaje nam tylko tatuś. Mija rok, stawiamy pierwsze kroki, jest to niezapomniane przeżycie, nigdy wcześniej nie chodziłem bobasem, który nie potrafi wymówić żadnego sensownego słowa. Naprawdę miła niespodzianka. Lata mijają, na dziesiąte urodziny dostajemy swojego PipBoy’a 3000, tak naprawdę zostanie on z nami już do końca naszej wędrówki, ale na razie będzie to jedynie gadżet w rękach dziecka. Tutaj pierwszy raz możemy odczuć, jak wielkie pole do rozwoju naszej postaci dał graczom developer. Jeden z zaproszonych chłopców chce nam zabrać prezent, od nas tylko należy, co tak naprawdę zrobimy, możemy się postawić, ulec albo zbić go na kwaśne jabłko. Zaowocuje to stosunkami, które będą miały swoje odzwierciedlenie w przyszłości. Nie chcąc więcej spoilerować, powiem tylko, że życie głównego bohatera nie będzie usłane różami. Nie raz gracz będzie się zastanawiał, dlaczego stało się tak, a nie inaczej. Wątek fabularny został wspaniale zaplanowany i mogę śmiało powiedzieć, że nikt nie powinien się przy nim nudzić, a wszystkie dodatkowe questy to odrębne historie, z których mogły by powstać zupełnie oddzielne tytuły. Szkoda tylko, że teksty wypowiadane przez postacie są mocno zachwiane, bo raz czujemy jakbyśmy rozmawiali z dorosłą, inteligentną osobą, a chwile potem spotykamy wojownika z mózgiem ośmiolatka, więc coś jest nie tak. Sytuacja pokazuje, że ideału nie ma, a niedociągnięcia to mankament każdej produkcji.
Developer wprowadził do systemu walki VATS’a, czyli jakby taką pauzę w rozgrywce czasu rzeczywistego. W dowolnym momencie możemy go uruchomić i wymierzyć celny strzał w głowę przeciwnika. Ten aspekt to totalna nowość, nie dość, że ataki są przedstawiane jak najciekawsze momenty z hollywoodzkich filmów, to w dodatku pozwala nam strzelić w dowolną „kończynę” naszego oponenta. Zatem nie ma przeszkód, aby strzelać w nogi, macki, ręce, odnóża itp. Oczywiście, nie każdy ruch daje nam 100% pewności na udany atak, na taką sytuacje wpływa wiele czynników, chociażby odległość pomiędzy postaciami, czy też otoczenie, bo przez skały, czy ściany strzelać się nie da. Chciałoby się rzec, że to znacznie ułatwia rozgrywkę i to jest prawda, tylko trzeba pamiętać, że aby skorzystać z VATS’a należy posiadać punkty AP, które po oddanych kilku strzałach muszą się zregenerować, a wtedy trzeba polegać na własnych umiejętnościach. Przyznaję, że jest to coś, co przyciąga nas do toczenia pojedynków z hordami super mutantów i daje przy tym maksimum frajdy. Następna w kolejce jest grafika.
Oprawa audio-wizualna powala, świat jest naprawdę przepiękny, jeżeli można tak określić zniszczone budynki, radioaktywną wodę, piaszczyste tereny itp. Fallout 3 korzysta z biblioteki DirectX 9.0c, co tylko dowodzi, że prawdziwe cudo nie musi śmigać tylko na Viście, wystarczy do tego stary, poczciwy XP. Nie można zapomnieć o wielu filtrach i cieniach, dzięki którym gra nabiera specyficznego klimatu. To właśnie on pozwala nam odczuć cierpienie i ból tej krainy. Graficy nie ominęli modelów postaci. Zarówno ludzie jak i mutanty wyglądają wspaniale, pełne detali i „życia”, czegoś takiego dawno nie czułem. Niestety, aby cieszyć się tym wszystkim należy posiadać dość mocny sprzęt. Bez tego ani rusz.
Podczas wspaniałych eskapad będzie przygrywać nam muzyka, która jest już drugim elementem tworzącym niespotykaną od dawna atmosferę Fallout’a. Nie oczekujcie potężnych brzmień, raczej melodii, które idealnie oddają charakter sytuacji w jakiej znajduje się bohater, trzymającej w napięciu do samego końca. Uważam, że trzeba to usłyszeć, gdyż słowa w tym momencie nie oddadzą w pełni tego, co gracz może odczuć na własnej skórze.Na koniec chcę powiedzieć, że trzecia odsłona Fallout’a jest czymś wspaniałym, oczywiście nie obeszła się bez błędów, ale spokojnie każdy może na nie przymknąć oczko. Za dobrą cenę dostajemy świetny produkt, który od czasów „dwójki” nie stracił ani kropli swojej magii, która przykuła do monitorów graczy kilka lat temu. Stanowczo zachęcam wszystkich, zarówno fanów jak i ludzi, którzy wcześniej nie mieli do czynienia z tą serią. Uwierzcie mi, że naprawdę warto.