Ocena: 6,5
Plusy:
+ solidna oprawa audiowizualna
+ bardzo dobry polski dubbing
+ poboczne zadania
+ tryb kooperacji
+ w miarę otwarty świat
Minusy:
- inteligencja współtowarzysza
- brak przełomu
- Warren Spector potrafi zdecydowanie więcej
- dorośli gracze raczej nie mają czego tu szukać
Oto mamy do czynienia z jedną z dwóch najbardziej znanych myszy na świecie. Tym razem jednak ucieszyli się posiadacze nie tylko Nintendo Wii jak w przypadku poprzedniej części serii. Gra bowiem trafiła na Xbox 360 i Playstation 3. Z założenia jest grą głównie dla dzieci, ale czy dorośli mają czego tu szukać? Jeżeli w dzieciństwie podziwiali przygody Myszki Miki – na pewno będą chcieli tego spróbować.
Głównego bohatera nie trzeba nikomu przedstawiać, każdy zna tę mysz ubraną w czerwone gacie. Nasza postać korzysta głównie z dwóch rzeczy – magicznego pędzla, który służy do odbudowywania świata Animków oraz rozpuszczalnika. Ten drugi służy do odbierania barwy danej rzeczy, dzięki czemu możemy np. wskoczyć na jakiś dach lub przejść dotychczas blokującą przejście ścianę. Ponadto możemy robić zdjęcia czy używać mocy przesuwania obiektów. Postać nie jest jednak wielce rozgadana, bardzo rzadko udziela się w rozmowach z innymi postaciami.
Gra jednak opiera się na kooperacji, a my oczywiście mamy niemniej ważnego drugiego bohatera. Jest to królik Oswald, który również pewnie jest znany fanom twórczości Disneya. W pierwszej części gry był jednym z najbardziej znaczących antagonistów, a teraz jest jedną z dwóch postaci, którymi może kierować gracz. Co ciekawe, królik ten był pierwowzorem dla Myszki Miki, jednak w wyniku pewnych komplikacji została stworzona dobrze znana nam postać. Umiejętności Oswalda to przede wszystkim krótkotrwałe latanie za pomocą wirujących uszu oraz pomaga i walczy za pomocą specjalnego pilota. Przyznam – nie da się nie lubić tej postaci, ale twórcy chyba nie do końca postawili u niej na inteligencję. Sojusznik potrafił irytować czystym nieogarnięciem. Jego działanie można co najwyżej określić jako poprawne.
Produkcja jest praktycznie pozbawiona przemocy. Nie uświadczymy tutaj niemalże żadnej agresji, walki z oponentami są raczej łatwe i nie sprawiają wielkich kłopotów. Wrogów możemy się pozbyć m.in. za pomocą rozpuszczalnika lub można zaatakować ich obrotowym uderzeniem naszej Myszki. Jedyny problem podczas walki to odpowiednie wycelowanie w przeciwnika, co przyznam szczerze czasem sprawiało mi pewną trudność, ale nie było to jednak irytujące, bo ilość oponentów nie jest wygórowana. Podczas wojaży zobaczymy wiele nawiązań do różnych Disneyowskich światów, ale niektóre z nich zobaczą tylko Ci bardziej spostrzegawczy.
Oprawa audiowizualna nie jest jakimś przełomem, ale ma naprawdę odpowiedni klimat i wygląda znakomicie. Furia barw i niesamowicie różnorodne lokacje nadają tej grze unikatowy styl. Każda kolejna lokacja znacząco różni się od poprzedniej, a na dodatek ma swój własny niepowtarzalny wygląd. Jeżeli chodzi o dźwięk muzyka jest przyjemna dla uszu i również jest odpowiednio wpasowana w ogólną całość. Trzeba również docenić wkład ludzi zaangażowanych w polską wersję językową. Głosy postaci są takie same jak w kreskówkach, czyli są po prostu naprawdę dobrze dobrane i aktorzy również wykonali kawał dobrej roboty. Ponadto dzieci, do których raczej ta gra jest kierowana, nie widzą różnicy w dubbingu – dla nich zawsze jest dobry, byleby był w ich języku.
Co ciekawe świat ukazany w grze nie jest zamknięty – możemy wracać się do poprzednich lokacji, kupować różne (niestety bezsensowne) rzeczy. Ponadto w pewnym momencie dostaniemy aparat fotograficzny, dzięki któremu będziemy mogli robić zdjęcia najpiękniej wyglądających według nas miejsc. Odpowiedzialny za serię Warren Spector początkowo chciał, aby gra była bardziej mroczna i kierowana do dojrzalszych graczy, ale zrezygnował (na szczęście?) z tego pomysłu. Wracając do świata – poza głównym wątkiem znajdziemy również kilka zadań pobocznych, które nie należą do najbardziej skomplikowanych. Otrzymujemy je na prostej zasadzie – rozmawiamy z odpowiednim NPCem i wykonujemy, co nam zleci (o ile mamy na to ochotę).
Niestety, nie wszystko w tej grze jest „epic” – a już na pewno nie kamera. Jej praca potrafi być naprawdę frustrująca, szczególnie jak trzeba namalować sobie przejście i przejść po nim – udało mi się zlecieć w dół. Co prawda karą za spadnięcie jest tylko 1 kratka życia mniej. Co prawda bardzo łatwo je zregenerować. Na każdym kroku spotykamy jakieś obiekty, które po uderzenie np. regenerują nam życie, farbę bądź rozpuszczalnik. Oprócz z nich znajdujemy również jakieś „znajdźki”, ale… nic z nimi nie możemy zrobić. Służą chyba tylko samemu znajdywaniu, co samo w sobie nie daje jakiejś ogromnej frajdy.
Prócz standardowego 3D w grze pojawiają się dwuwymiarowe etapy. Głównie służą one tylko przejściu z jednej lokacji do drugiej. Polegają głównie na skakaniu i kombinowaniu jak przedostać się dalej, ale nie wymaga to ogromnego zaangażowania intelektu. Wszystkiego spokojnie da się domyśleć, choć zdarzają się trochę bardziej skomplikowane zagadki, wystarczy się rozejrzeć. Nic dziwnego, w końcu to rodzinna gra, która ma integrować raczej dzieci z rodzicami.
Epic Mickey 2: Siła dwóch to nie jest gra wybitna, ani w zasadzie nie wyróżnia się niczym specjalnym. Jest to raczej po prostu kolejna platformówka dla młodszych graczy, choć starsi z sentymentem do Walta Disneya mogą spróbować zagrać. Humor też podpasuje raczej dzieciakom, bo przyznam szczerze, choć uwielbiam się śmiać, biegając Myszką Miki uśmiechnąłem się 2-3 razy. Zapewniam, że nie jest to najwyższa półka, również dlatego, że po Warrenie Spectorze twórcy serii m.in. Thief czy Deus Ex spodziewałem się o wiele więcej.