Procesor: Intel Pentium G2030 3.00GHz
RAM: 8GB Kingston
GPU: GeForce GTX460
OS: Windows 8.1 x64
Monitor: iiyama GB2488HSU
Pad: SpeedLink Torid Wireless
Dzieło Ninja Theory zostało świetne przeportowane na PC, dzięki czemu gra działa płynnie, ma lepsze tekstury niż na konsolach, a także 60 klatek na sekundę. Mój sprzęt nie miał z tym tytułem żadnych problemów.
Jeszcze do niedawna w większość gier z gatunku slasher można było zagrać jedynie na konsoli. Było kilka wyjątków, ale mimo wszystko maszynki od Nintendo, Sony i Microsoft zbierały całą śmietankę. Te czasy powoli mijają i teraz każdy posiadacz PC ma dostęp do takich przyjemnych gier, jak Enslaved: Odyssey to the West.
Z dziełem Ninja Theory miałem styczność zarówno na PS3, jak i X360. Tytuł ten przykuł moją uwagę, gdyż poprzednia gra studia — Heavenly Sword, należy do moich ulubionych, więc decyzja była jasna. Enslaved to nieco odmienny produkt, gdyż mimo, że należy do tego samego gatunku, tak sam gameplay jest już nieco inny. Wszystko za sprawą tego, iż tutaj mamy dwójkę bohaterów, która przez większość gry musi ze sobą współpracować. Szkoda, iż twórcy nie pokusili się o tryb kooperacji, bo to mógłby być naprawdę świetny pomysł, który na pewno miałby wpływ na sprzedać tejże produkcji. Niestety, ale naszą przyjaciółkę Trip kontroluje komputer, a nie drugi gracz.
Nasi bohaterowie żyją w post-apokaliptycznym świecie, który został zniszczony przez wielki konflikt. Teraz miasta to jedynie ruiny, a ludzie próbują za wszelką cenę jakoś przetrwać. Nie straszne im ciężkie warunki środowiskowe, brak stałego prowiantu, czy też jakichkolwiek zabezpieczenia na przyszłość. Ich jedynym i największym problemem są mechy, które pozostały aktywne po wojnie i zabijają wszystkie żywe istoty. Historia zaczyna się na statku niewolników, gdzie główny bohater Monkey, grany przez Andy’ego Serkisa, wydostaje się z klatki i chce opuścić pokład. Po drodze spotyka młodą dziewczynę — Trip, która dobrze zna się na komputerach. W pogoni za nią dochodzi do zniszczenia statku i obydwoje spadają na ziemię, gdzie czerwonowłosa kobieta zakłada na głowę protagonisty opaskę niewolnika. Dzięki niej ma pewność, że „dzikus” nic jej nie zrobi i w zamian za doprowadzenie jej do domu, zdecyduje się ją zdjąć. Władający dość nietypowej kijem połączonym ze strzelbą magnetyczną bohater, nie ma innego wyjścia, jak zgodzić się na takie warunki i wspólnie wyruszyć w podróż, która skończy się zupełnie inaczej, niżeli na początku obydwoje zakładali. Na swej drodze napotkają głównie istotny z metalu, aczkolwiek po pewnym czasie pojawi się ktoś z krwi i kości. Najlepiej jednak będzie, jak sami się o tym przekonacie, gdyż podczas całej przygody dwójka bohaterów przeżywa masę interesujących sytuacji, które mocno wpłyną na ich relacje. Z początku nie przepadający za sobą ludzie, powoli zaczynają rozumieć, że współpraca, to jedyny klucz do sukcesu w tym całym bajzlu, w jakim się znajdują.
Mechnika gry jest naprawdę prosta, dzięki czemu nawet mniej doświadczenia gracze bez problemu się w niej połapią. Monkey posiada dwa ataki: jeden szybki na mniejszy dystans i drugi, mocniejszy o większym zasięgu. Dodatkowo, gdy przytrzymamy przycisk odpowiadający za ten pierwszy, to kij bohatera się naładuje i można wykonać cios obezwładniający przeciwnika. Efekt nie jest trwały, ale kilka sekund to i tak spora przewaga nad wrogiem. Do tego dochodzi garda, które nie jest wieczna, gdyż zależy od paska bariery, który wraz z każdym przyjętym atakiem jest coraz mniejszy. Oprócz tego, jest jeszcze unik i dwa rodzaje pocisków: wybuchający i przebijający barierę wroga. Sami widzicie, iż nie ma tego zbyt wiele. Wszystkie te elementy można ulepszać, wraz z postępami w grze, poprzez zbieranie kuli z energią. Wydawałoby się, że przez taki system, walki nie będą trudne i widowiskowe, a jest zupełnie przeciwnie. Monkey, zanim zabije kogokolwiek, wykonuje swój ostatni ruch w zwolnionym momencie i wtedy kamera ukazuje jego „dzikie” oblicze. Bohater nie ma litości dla maszyn, podobnie jak one dla niego. Nic wiec dziwnego, ze rozwala je na kawałki, wygina, łamie, czy też przemienia w pył. W grze oprócz standardowych przeciwników, na których każda taktyka jest dobra, występują jeszcze tacy, który należy najpierw obezwładnić, zdjąć barierę, bądź zastrzelić przy pomocy wielozadaniowego kija protagonisty. Mimo to, większość z nich wygląda bardzo podobnie i trochę szkoda, że nie są oni bardziej różnorodni. Nie można tego zarzucić tym większym — bossowie, którzy może i do najbardziej wymagających nie należą, lecz starcia z nimi są bardzo widowiskowe i dają sporo frajdy. Bardzo często jest tak, że Trip podpowiada nam co mamy zrobić, bądź nam po prostu pomaga w likwidacji zagrożenia.
Współpraca tej dwójki nie ogranicza się jedynie do walki. Podczas eksploracji obydwoje są na siebie skazani i musza sobie pomagać. Raz Monkey weźmie dziewczynę na plecy i przeniesie ją między polem minowym. Innym razem Trip wskaże dzikusowi gdzie ma się udać, gdy ona w tym czasie zajmie wartowników i tak dalej. Sytuacji, gdzie ten duet musi ze sobą współpracować jest naprawdę masa i wiele z nich, jest zupełnie inna od siebie. Potem konkretne misje zaczynają się potarzać, ale na tyle rzadko, że nie są wstanie znudzić gracza. Warto też wspomnieć, iż bohater posiada jeszcze energetyczną deskę, dzięki której może unosić się na wodzie. Etapy z jej wykorzystaniem są bardzo szybkie i dynamiczne, szczególnie, jeżeli jest to walka z wielkim bossem, którego należy dogonić i wykończyć.
Od strony wizualnej jest naprawdę nieźle, tym bardziej, iż weźmiemy pod uwagę fakt, że oryginalnie gra pojawiła się na konsolach w 2010 troku, a dopiero trzy lata później na PC. Całość działa płynnie w 60 klatkach na sekundę, co w slasherach jest naprawdę istotne. Tekstury zostały poprawione i dodano wyższy antyaliasing. Szkoda tylko, iż cutscenki nie zostały podciągnięte do wyższej rozdzielczości, przez co są bardzo rozpikselowane. Tutaj ktoś się nie popisał przy konwersji na PC. Durze brawa należą się aktorom wcielającym się w naszych bohaterów. Mowa tutaj o Andy Serkis i Lindsey Shaw. To dzięki nim gra ma tyle smaku, iż nie chce się od niego oderwać. Ciszę się, Ninja Theory zdecydowało się właśnie na nich, gdyż oddając swój głos Monkey i Trip sprawili, że tak łatwo można się z tą dwójką utożsamić. Dla mnie to naprawdę wysoka półka w tym temacie.
Podsumowując, jeżeli szukacie gry, które zajmie około 12 godzin, posiada ciekawy wątek głównym i zapadających w pamięć bohaterów, to Enslaved jest właśnie dla was. Przepełniony akcją i sympatycznymi dialogami tytuł, które według mnie został mocno niedoceniony. Na rynku PC nie ma jeszcze wielu slasherów, więc tym bardziej warto sie zainteresować grą od Ninja Theory.
+ prosty, aczkolwiek przyjemny system walki
+ post-apokaliptyczny świat
+ całkiem udana fabuła
+ relacje między postaciami
- cut scenki w niskiej rozdzielczości
- praca kamery