feat - dd daggerdale

Dungeons & Dragons: Daggerdale – recenzja gry

Ocena: 5,0

Plusy:
+ pomysł
+ zasady D&D 4.0
+ fajnie wypada w multi

Minusy:
- wykonanie
- dźwięk
- ogólna nuda


Zawsze z radością przyjmuję gry, mające w korzeniach systemy RPG. Najwięcej oczywiście tytułów bazuje na mechanice z kultowego Dungeons & Dragons. Nie inaczej jest z najnowszą produkcją studia Bedlam Studios, cyli Dungeons & Dragons: Daggerdale. Grę można znaleźć na XBox Live. Kosztuje 1200 MS Points, a „waży” niemal 2GB.

Jako samotny bohater (choć jak dowiecie się niedługo nie tak do końca samotny), gracz będzie musiał się zmierzyć z niejakim Rezlusem, niezbyt sympatycznym Zentharimem, który ma niecne plany związane z budowla o złowieszczej nazwie Tower of Void. Wiadomo, że jak zestawimy razem złowieszczą nazwę, złego gościa i niecne plany, to na pewno trzeba to wszystko powstrzymać. Gracz ma do wyboru jedną z czterech predefiniowanych postaci. Jest ludzki wojownik, krasnoludki kapłan, elficki łotrzyk i niziołek mag. Przyznam, że nieco zdziwił mnie „zestaw” niziołek mag i krasnolud kapłan, no ale ja zatrzymałem się na Dungeons & Dragons w edycji 3.0 (fragmentarycznie 3.5), a Daggerdale opiera się na zasadach z edycji 4.0. Być może coś się tam zmieniło i teraz to niziołki są najlepszą rasą do nauki magii.

Tak czy inaczej, wybieramy postać już gotową. Gracz nie może ingerować w cechy, czy wybrać innej rasy dla kapłana, lub profesji dla człowieka. Jedyna dowolność to rozlokowanie startowych punktów na umiejętności. A potem zanurzamy się w zatęchłe korytarze starych krasnoludzkich kopalni.

Daggerdale nie jest grą RPG. To Hack&Slash oparty na mechanice systemu RPG, jednak biorący z niego niezbyt wiele. Cechy, statystyki, cała numerologia i wyliczenia. Reszta to po prostu młócenie wrogów magią i mieczem.

Walka jest prosta. Wszelkie potrzebne umiejętności, mapuje się pod przyciski ABXY i kombinację LT+ABXY, a w trakcie walki odpala potrzebne rzeczy przyglądając jak zastępy wrogów padają bez życia. Co ciekawe, choć w większości przypadków mamy do czynienia z bezmyślnym młóceniem jednego, lub dwóch przycisków odpowiadających za jakiś atak, czy czar, to zdarzają się walki, w których trzeba skorzystać z nieco szerszego wachlarza umiejętności.

Za każdego pokonanego wroga postać otrzymuje punkty doświadczenia, pozwalające awansować na wyższy poziom. Wyższy poziom to możliwość poznania nowych czarów, czy umiejętności i wydania punktów na podbicie cech.

Ważniejsze od poziomu wydają się jednak przedmioty, które można wyekwipować i używać. Dobra broń, czy zbroja jest w stanie zdziałać większe cuda niż dwa, czy trzy poziomy doświadczenia. Łupy zdobyć można odwiedzając kupców (wtedy nazywa się to zakupami), niszcząc beczki, otwierając skrzynie, wykonując zadania, czy w końcu zabijając wrogów.

O ile strona merytoryczna gry, czyli całe bieganie, zabijanie, wykonywanie sztampowych zadań i podnoszenie poziomu postaci jest na przeciętnym poziomie, o tyle technikalia Daggerdale wołają o pomstę do nieba.

Graficznie jest nijako. Nudno, miejscami brzydko i pustawo. Modele postaci i animacja z daleka (bardzo daleka) mogą uchodzić za porządne, jednak przy bliższym spojrzeniu wyłażą braki i brzydota.

Dźwiękowo jest dużo gorzej. Brak udźwiękowienia rozmów jakoś bym przeżył – w końcu to tytuł dostępny na XBL – gdyby nie fakt, że nasi rozmówcy jednak dźwięki wydają. Są to jakieś pomruki, czy pochrząkiwania, które brzmią koszmarnie. W tle przygrywa też muzyczka, której najlepiej, żeby po prostu nie było, bo słuchać się jej nie da. Same odgłosy walk, czy używania zdolności, są co najwyżej poprawne.

Daggerdale, jak na grę opartą na systemie RPG przystało, najlepiej smakuje w trybie wieloosobowym. Grac można w cztery osoby po sieci. Każdy z graczy wybiera sobie jednego bohatera i grupa rusza na podbój Tower of Void. Na szczęście drużyna nie musi składać się z zestawu wojownik, łotrzyk, mag, kapłan, więc każdy z graczy może wybrać taka postać, jaka mu najbardziej odpowiada. Czterech krasnoludzkich kapłanów idących niczym czołg przez kopalnie nie powinien więc nikogo dziwić.

Gra nie ustrzegła się różnych drobnych błędów, jak i irytujących rozwiązań mechanicznych. Uważajcie gdy giniecie (śmiesznie to brzmi, prawda?). Z uwagi na fakt, że śmierć niesie ze sobą karę w postaci utraty części doświadczenia, może się zdarzyć, że stracicie poziom. A dodając do tego fakt, że doświadczenie leci dość wolno, może się okazać, że właśnie straciliście jakieś 30-40 minut gry. Gdy przytrafiło mi się to po raz pierwszy byłem tak zaskoczony i wściekły, ze wyłączyłem grę. Wróciłem do niej po trzech dniach tylko dlatego, że musiałem napisać tę recenzję.

Daggerdale to pierwsza część trylogii. Niestety trylogia zaczyna się nijako. Gra jest mocno przeciętna z tendencją do równania w dół. W tym miejscu nie broni jej nawet to, że przecież jest dostępna przez XBL. Widziałem tam tańsze i zajmujące mniej miejsca gry, które biły Daggerdale miodnością i wykonaniem na głowę. Jeśli macie za dużo punktów do wydania i miejsce na HDD, możecie zmierzyć się z Rezlusem, nikt Wam tego przecież nie zabroni. Najpierw jednak zobaczcie, czy kupiliście już wszystkie inne ciekawe gry z XBL.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Leciwy już człowiek. Rocznik 76, XX wieku. Niektórzy mówią, że trzeba już złomować, ale się nie daje. Ciągle działa, dzięki swoim najlepszym cechom charakteru, czyli złośliwości i wyjątkowej wredocie. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Córka Oliwia, urodzona na początku 1999, syn Gabriel urodzony na początku 2008 roku, żona Żaneta...nie powiem kiedy urodzona...w każdym razie ma 18 lat (wartość prawdziwa niezależnie od tego kiedy to czytacie :P).

Komentarze