Procesor: intel i7 4790 @3.6GHz
Karta graficzna: GeForce 730 GT
RAM: 12GB
System: Win10 x64
Dysk SSD: 1 TB
Na wysokich ustawieniach tnie. Musiałem zjechać niżej, żeby grało się komfortowo.
Ciekawe, jak niekiedy gry zostają wydane zupełnie bez zapowiedzi i człowiek nie bardzo wie, co ma myśleć. Zupełnie się nie spodziewał i nagle dostaje w twarz czymś, co wygląda całkiem interesująco. Tak właśnie było z gra Corruption 2029, która w jednym kociołku miesza ze sobą pomysły z XCOM i Mutant Year Zero. Jak wyszła ta mieszanka?
Zacznijmy od fabuły. Przenosimy się w przyszłość o 9 lat, do roku 2029. W USA szaleje wojna domowa. Walczą ze sobą dwie frakcje New American Council (NAC) oraz United Peoples of America (UPA). Gracz staje po stronie tych drugich I dostaje pod rozkazy grupkę cybernetycznie zmodyfikowanych żołnierzy, którzy w zasadzie nie maja wolnej woli, a jedynie są naszymi marionetkami. I to w zasadzie cała historia. Jednym słowem nijaka. To jedna z tych fabuł, które po prostu musza być w grze, aby gracz widział tylko gdzie jest, kiedy jest i co to za kolesie, którymi kieruje. Zero jakiejkolwiek głębi, zero czegoś ciekawego. Zdecydowanie nie jest to poziom XCOMa, czy Mutant Year Zero.
Mechanika całej gry to rzecz, która widzieliśmy już w Mutant Year Zero. W trakcie misji, mamy dwie „rzeczywistości”. Kiedy nie ma w pobliżu wrogów, gra toczy się w czasie rzeczywistym. Zwiedzamy lokację, szukamy sekretów i znajdziek, a także wrogów do zlikwidowania. Kiedy już na nich trafimy, przechodzimy do trybu turowego. Oczywiście nie od razu. Można spokojnie ustawić się w czasie rzeczywistym na pozycjach, żeby jak najefektywniej wyczyścić sobie pole. Naszą drużynę (złożoną głównie z trzech żołnierzy), możemy rozdzielać, żeby każdy nasz podkomendny zajął swoje miejsce i czekał na rozkaz.
Jeśli chodzi o warstwę taktyczną mamy sporo ciekawych elementów do wykorzystania. Nie licząc broni, czy możliwości skradania się, mamy też zdolności naszych żołnierzy i elementy otoczenia.
Te pierwsze, to różne implanty, które odblokujemy przechodząc kolejne misje. Z jednej strony jest to ciekawe rozwiązanie, bo dostajemy wymierne nagrody za wykonanie zadania, a czasem za różnego rodzaju cele bonusowe. Z drugiej, wzrost wartości bojowej naszych ludzi nie postępuje tak szybko jakbyśmy sobie tego życzyli. W grze są trzy kampanie, a musza minąć dwie, żebyśmy zaczęli jako tako wyglądać. A i tak przeciwnicy wzmacniają się dużo szybciej.
Te drugie, to różnego rodzaju „znajdźki”, których wykorzystanie da nam przewagę. Radioodbiorniki, które włączone pozwolą na odseparowanie jednego z wrogów od grupy i sprzątnięcie go po cichu. Ładunki wybuchowe, które można podłożyć w odpowiednim miejscu i zdetonować zdalnie, czyszcząc przedpole.
Sama rozgrywka w trybie turowym jest dość standardowa. Wydajemy punkty akcji, aby się poruszyć, czy wykonać jakąś akcję. Mamy osłony, dzięki którym trudniej nas trafić. Każdy nasz strzał ma procentową szansę na trafienie, zależną od odległości, różnicy wysokości, czy osłony przeciwnika. Choć czasem, te procenty są wyliczane na podstawie nie wiadomo czego.
Mam jednak wrażenie, że w porównaniu z Mutant Year Zero, cała rozgrywka w Corruption 2029 została spłycona. Nie ma tego RPGowego sznytu z ekwipunkiem i budowaniem naszej postaci w trakcie rozgrywki. Jasne, nadal możemy całkiem ciekawie ustawić naszych żołnierzy, ale czuć w tym pewną sztuczność. Do tego jest tu niesamowity recykling lokacji. Bardzo szybko zauważymy, że kręcimy się po tych samych lokacjach, z lekko zmienionymi celami do wykonania. Do tego przeciwnicy. Na początku miałem wrażenie, że będzie różnorodnie, ale i tu szybko się przekonałem, że różnorodność przejawia się głównie w zwiększaniu paska zdrowia i dodawaniu osłon. Jasne, jest kilku różnych przeciwników, ale niewielu wymusza inne podejście do walki.
No i w końcu SI, które bywa ciemne jak tabaka w rogu. Nie mówię już o sytuacjach, gdzie odciągnięcie jednego gościa z posterunku i zabicie jego kumpla, który stał obok, nie wzbudza żadnych podejrzeń u tego pierwszego, o ile tylko sam moment zabójstwa nastąpi gdy ten jest odpowiednio daleko. Leżące obok ciało gdy ten wraca na miejsce nie jest niczym dziwnym najwidoczniej. Kolesie gubią się tez, gdy zajmiemy wyższą pozycje i mamy dzięki temu przewagę. Jasne, starają się ją zniwelować, ale często w idiotyczny sposób wystawiając się na odstrzał.
Graficznie jest bardzo dobrze. Lokacje są ciekawe i klimatyczne. Jasne, czasem gdzieś widać jakieś słabsze tekstury, ale to da się przeboleć. Animacje są niezłe i całość pozwala się zanurzyć w ten świat dość głęboko. Żeby jeszcze szła za tym jakaś ciekawa fabuła i głębsze spojrzenie na naszych żołnierzy.
O dźwięku mogę jedynie powiedzieć, że jest. Ani przeszkadza, ani nie wynosi rozgrywki na wyżyny.
Reasumując Corruption 2029 to taka typowa gra, która pojawiła się znienacka. Da się w nią pograć, choć siedząc przy niej ciągle miałem ochotę przełączyć się na XCOM albo na Mutant Year Zero. Jasne, potrafi sprawić frajdę i da kilka godzin zabawy, ale czułem, ze nie wszystko w niej działa tak jak powinno. Powtarzalność gry zabijała u mnie przyjemność. Fani przygód Kaczki i Świni, a konkretnie mechanik jakie tam zostały zawarte mogą się tu odnaleźć, choć też mogą poczuć się momentami nieswojo. Pozostałym raczej polecę powrót do XCOM, albo wypróbowanie Mutant Year Zero.