Ocena: 9,0
Plusy:
+ świetna oprawa audio
+ znakomita oprawa wideo
+ silnik Frostbite 2 i destrukcja
+ rozbudowany tryb multiplayer
+ tryb kooperacji
+ Battlelog jako system społecznościowy
+ lepszy i większy Battlefield 2 połączony z Bad Company 2
+ myśliwce
+ zróżnicowana i świetnie poprowadzona kampania…
Minusy:
- … która jest strasznie krótka
- konieczność instalacji Origin
- Battlelog jako menu główne
- konieczność kilkukrotnego odblokowania danego elementu
- drobne błędy
Marka Battlefield ma długą tradycję i przynosi na myśl tylko miłe wspomnienia. Był to pierwszy shooter umożliwiający wykorzystanie pojazdów na tak wielką skalę, a do tego oferujący bardzo duże mapy i niewątpliwą radość płynącą z gry. Jako, że po stworzeniu Battlefield 2 developer, czyli studio DICE, postanowiło spróbować trochę innych stylów rozgrywki, na trzecią część przyszło nam czekać ponad sześć lat. W międzyczasie czas wypełniały spotkania na polach bitew w odległym 2142 roku czy też towarzystwo Bad Company. W życiu każdego developera przychodzi w końcu czas, aby zmierzyć się z wykreowaną przez siebie legendą i polec albo zebrać owacje na stojąco.
Witaj na Facebo… Battlelogu!
Instalacja Battlefield do przyjemnych nie należy i nie ma co tego ukrywać. W przypadku nośnika fizycznego i tak jesteśmy zmuszeni zainstalować Origin, czyli platformę do gier stworzoną przez EA. Co prawda w zamian otrzymujemy możliwość przechowywania zapisanych stanów gier w chmurze lub, jak kto woli, na zdalnym serwerze Electronic Arts, jednak przejrzenie umowy licencyjnej EULA jasno określa, że nie tylko informacje o grze będą w rękach EA. Po przebrnięciu przez ten proces zostajemy odesłani do przeglądarki internetowej i serwisu Battlelog – odpowiednika popularnego Facebooka przeznaczonego dla graczy Battlefield 3. To właśnie za jego pomocą, gdyż w całości zastąpił on menu główne oraz przeglądarkę serwerów, będziemy włączać grę zarówno w trybie dla pojedynczego (chociaż tutaj można skorzystać z opcji grania offline, która wymaga dodania odpowiedniej formułki w linii komend), jak i dla wielu graczy. Oczywiście jeszcze tylko instalacja wtyczki do przeglądarki i ustawienie awatara za pomocą zewnętrznego serwisu. Zwłaszcza ta ostatnia opcja jest co najmniej zaskakująca.
Battlelog, prócz prostego przeglądania serwerów i statystyk, oferuje również dodatkowe opcje. Możemy stworzyć grupę, w której wszyscy dołączą do jednego serwera. W takim przypadku możemy nawet skorzystać z wbudowanego rozszerzenia umożliwiającego komunikację głosową wewnątrz grupy. Pomyślano również o porównywaniu statystyk między znajomymi, a także globalnych tabelach rankingowych. Nie zabrakło również dokładnej bazy danych, w której znajdziemy wszystkie odblokowane przez nas bronie wraz ze statystykami i ich krótką charakterystyką, a także postępem w odkrywaniu nowych rozszerzeń. Dla bardziej dociekliwych przygotowano przegląd raportów z rozegranych meczy, na których możemy śledzić postępy. Battlelog to w końcu serwis społecznościowy, więc nie mogło zabraknąć opcji komentowania, zmiany statusu, wyświetlanego modelu żołnierza, czy nawet popularnego „Lubię to”, które tutaj występuje jako „Hooah!”. Zabrakło natomiast integracji z Facebookiem i możliwości połączenia obu kont w jakiś sposób.
Samotny wilk
Pierwsze kroki skierowałem do opcji „Launch Campaign” i zdecydowałem się poznać historię, którą zaoferowało graczom DICE. Zaczyna się jak dobry film według mistrza Alfreda Hitchcocka: od trzęsienia ziemi. A później napięcie nieprzerwanie rośnie aż do momentu kulminacyjnego. Chociaż cała otoczka fabularna jest już totalnie wyeksploatowana, to jednak twórcy potrafili nie tylko zaskoczyć, ale również przedstawić ją w sposób zachęcający do przejścia kolejnej misji. Nie zabrakło również zwrotów akcji, chociaż są one nieco przewidywalne. Fabuła skupia się na wydarzeniach dotyczących sierżanta Henry`ego „Blacka” Blackburna, a misje przedstawiają wspomnienia jego oraz otaczających go osób. Największą wadą kampanii jest bez wątpienia jej długość: 12 scenariuszy misji starcza na około 5-7 godzin gry. Jednak ta druga wartość dotyczy bardziej graczy, którzy nie mieli do tej pory do czynienia z grami typu FPS i bardziej należy nastawiać się na maksymalnie 5 godzin rozgrywki. Również poziom trudności nie ma większego znaczenia. Owszem, łatwiej jest zginąć, przeciwnicy strzelają celniej, ale nie wydłuża to żywotności gry, a czas przejścia na poziomie Hard to około 5,5 godziny.
Jak już wspomniałem misji jest 12. Ich zróżnicowanie jest olbrzymie: począwszy od standardowych scenariuszy, dotyczących biegania po mapie w poszukiwaniu celu, poprzez walki powietrzne w myśliwcu, przeprawę przez pustynię w czołgu, aż do ścigania przeciwników przez Paryż i osłaniania drużyny atakującej jako snajper. Po takiej kompozycji widać, że kampania ma za zadanie bardziej zaznajomić gracza z silnikiem i możliwościami nowego Battlefield 3, niż stać się nowym kanonem gatunku. Tryb dla jednego gracza ma jednak niesamowite momenty, przy których aż ciarki przebiegają po plecach, jako przykład niech posłuży misja Polowanie, która jest po prostu genialna. Misje od czasu do czasu urozmaicają proste Quick Time Events, czyli zdarzenia, w których należy wciskać określoną kombinację klawiszy. Są one banalne i sprawiają wrażenie dodanych na siłę, ale efekt cieszy oko. Czas pomiędzy misjami wypełniają natomiast bardzo dobrej jakości wstawki filmowe, które przybliżają historię Blackburna.
Dodatkowo nie uniknięto błędów. Spotkałem się z niewidzialnymi ścianami, pojawiającymi się przed punktem, na który miałem dotrzeć. Czasami problem stanowiło uruchomienie odpowiedniego skryptu, co skutkowało wczytaniem ostatniego punktu zapisu. Pomimo zapewnień o realizmie, nie pojawia się on w trybie dla jednego gracza i Battlefield 3 staje się zręcznościową strzelaniną, w której chodzi o aktywację poszczególnych skryptów. Przeciwnicy nierzadko nadbiegają hordami, a jeden pocisk ze snajperki z tłumikiem potrafi zabić dwóch jednocześnie. I to nie strzałem w głowę, a nogi. Realizm pojawia się chyba tylko i wyłącznie przy trafianiu naszej postaci na najwyższym poziomie trudności, co zwiększa śmiertelność i lekko utrudnia celowanie. Jeśli dodamy do tego krótki czas gry oraz przewidywalną fabułę, to nie wygląda to zbyt dobrze. Podkreślę jednak ponownie: Battlefield 3 nie jest nastawiony na pojedynczego gracza, a na rozgrywkę w trybie wieloosobowym.
Skrzydłowy jest potrzebny
Tryb kooperacji stanowi pewnego rodzaju wprowadzenie do gry wieloosobowej. Przede wszystkim możemy tutaj bez problemów poćwiczyć komunikację z sojusznikiem, oznaczanie celów, a nawet operowanie pojazdami. Dodatkowym urozmaiceniem jest możliwość odblokowania sprzętu do rozgrywki w trybie wieloosobowym. Jednak, jako tryb pośredni, kooperacja cierpi na bolączki kampanii – znowu mamy do czynienia z przeciwnikami nacierającymi hordami, a jeden strzał może zabić kilku atakujących nas terrorystów.
Fabularnie każda z misji jest zupełnie innym epizodem, całkowicie niezwiązanym z poprzednim. Niektóre z nich odbywają się równolegle do wersji fabularyzowanej dla jednego gracza, jednak nie mają związku większego niż mapa i zbliżony czas akcji. Map przygotowano sześć, a każda z nich może zostać rozegrana na jednym z trzech poziomów trudności. Po ukończeniu każdego scenariusza otrzymujemy podsumowanie oraz nagradzani jesteśmy odpowiednią liczbą punktów. Również w przypadku porażki otrzymamy punkty, jednak nie zostaną one podane jako nasz oficjalny wynik.
Jak przystało na kooperację i walkę ramię w ramię z sojusznikiem, nie zabrakło możliwości interakcji. Widać to zwłaszcza w podsumowaniu, w którym wyszczególnione zostały pozycje związane z likwidowaniem przeciwników aktualnie atakujących naszego sojusznika, czy też wspólne eliminowanie przeciwników. W przypadku, gdy nasz towarzysz zostanie ranny mamy możliwość reanimacji, a sam może odczołgać się za zasłonę, aby nam ten proces ułatwić. Interakcja nie sprowadza się tylko do tablicy wyników. W trakcie niektórych misji będziemy musieli skoordynować swoje działania, aby wyeliminować strażników jednocześnie i nie włączyć alarmu, w innej jedna osoba pełni rolę pilota śmigłowca, a druga operatora broni. Podobnie jak w przypadku kampanii, tutaj również twórcy postawili na różnorodność. I od razu można zauważyć, że zbliżamy się do meritum, a gra pokazuje pazury już przy dwóch osobach.
Pole walki dla watahy
Seria Battlefield zawsze kojarzyła się przede wszystkim z trybem wieloosobowym i twórcy na tym właśnie skupili się najbardziej. Po niezbyt udanej wersji beta, w której stosunek ilości błędów i czasu pozostałego do oficjalnej premiery przerażał, w finalnym produkcie błędy zdarzają się sporadycznie, a całość została zmieniona nie do poznania.
Twórcy przygotowali dziewięć całkowicie różnych map. Różnych względem wielkości, stylu gry i dostępnych pojazdów. Wszystkie scenariusze można rozgrywać w każdym trybie, a tych mało nie jest. Multiplayer oferuje bowiem aż sześć różnych trybów rozgrywki. Wśród standardowych znajdziemy tryby: Squad DeathMatch, Rush (w polskiej wersji Szarża, a nie znana z Bad Company 2 Gorączka), Conquest (Podbój), Squad Rush i Team DeathMatch (Drużynowy Deathmatch). W wersji PC dodano również ekskluzywny tryb oferujący rozgrywkę maksymalnie dla 64 osób jednocześnie: Large Conquest. Mapy na nim rzeczywiście są olbrzymie i, oczywiście, wyposażone w pojazdy wszelakiej maści. Warto dodać, że jedna z większych map, Operation Firestorm, jest kilkukrotnie większa od scenariusza Atacama Desert znanego z Bad Company 2.
Nie sposób pominąć kwintesencji Battlefield 3, czyli wojny toczonej w maszynach bojowych. Twórcy nie rozczarowali. Chociaż w nasze ręce oddano tylko dwa modele czołgów, to w pozostałych kategoriach jest o niebo lepiej. Odejmując od listy dostępnych pojazdów całe trzy stacjonarne działka różnego typu, przyjdzie nam siąść za sterami lub manetkami aż 29 różnych pojazdów. Każdy z nich posiada swoją kategorię, którą możemy ulepszać o odblokowane rozszerzenia. Przykładowo: jeśli zdecydujemy się na kierowanie czołgiem, to możemy rozbudować nasz pojazd o działko automatyczne, granaty dymne, czy też przyspieszony system ładowania. Kategorii pojazdów jest 6, więc na nudę narzekać nie będziemy. Tym bardziej, że niektóre ulepszenia nie są uniwersalne i trzeba je odblokować po każdej ze stron konfliktu.
I tutaj dochodzimy do jednej z największych wad Battlefield 3. W przeciwieństwie do systemu zastosowanego w Bad Company 2, gdzie zdobycie określonej ilości punktów wiązało się z odblokowaniem danego przedmiotu globalnie, tak w Battlefied 3 jedynie garstka ulepszeń dostępna jest w ten sposób. Zamiast tego DICE zdecydowało się na sztuczne wydłużanie czasu gry i powiązanie rozszerzeń z poszczególnymi flintami. Jeśli więc odblokujemy na M16A3 celownik optyczny x7, to nie będziemy mogli zastosować go ani w innej broni, nawet wariacji M16, ani tym bardziej po przeciwnej stronie konfliktu. Powoduje to, że do każdej odblokowanej broni zmuszeni jesteśmy „farmić” poszczególne komponenty. Co gorsza, nie są one związane z ilością punktów zdobytych w ramach danej klasy, a z ilością przeciwników zabitych z danego typu uzbrojenia. Do tego należy dodać problem w przypadku zerwania połączenia lub wcześniejszego wyjścia z gry – jeśli nie poczekamy aż serwer podliczy nasze punkty i osiągnięcia po zakończeniu mapy, to zwyczajnie nie zostaną one zapisane, a co za tym idzie – wszystkie wysiłki pójdą na marne.
Skoro już do błędów doszliśmy, to czas powrócić do wersji beta i porównać zmiany, jakie nastąpiły w tym krótkim okresie czasu. Zacznijmy od menu, które wreszcie jest dostępne w każdym momencie i nie powoduje żadnych błędów. Wreszcie. Kolejną zmianą jest opcja wyboru składu, w którym się znajdziemy oraz ustawienie jego prywatności, co pozwoli na wspólną zabawę z przyjaciółmi w jednej grupie. Dodano również tak zwany Comm-rose, czyli wyświetlanie podręcznego menu umożliwiającego komunikację z drużyną. Problem stanowią natomiast komendy, które wydajemy poprzez kliknięcie na sojuszniku – nie zawsze działają poprawnie. Minusem jest również brak wyświetlania ikony w przypadku wołania o amunicję, apteczkę, czy podwiezienie. Również oznaczenia widoczne dla medyka są w pewien sposób niewłaściwe: czasami widzimy sojusznika z linią życia, co oznacza, że możemy go reanimować, a czasami z trupią czaszką i, o dziwo!, również możemy go reanimować.
Frostbite 2, czyli destrukcja w full HD
Silnik stworzony przez DICE na potrzeby Battlefield 3 jest bez wątpienia wielki. Tak samo jak i moc obliczeniowa wymagana, aby w pełni się nim nacieszyć. Jednak już na niskimi poziomie detali gra prezentuje się cudownie. Szczegóły, jakimi możemy nacieszyć oko, wszelkie efekty cząsteczkowe, a przede wszystkim gra świateł – wszystko to składa się na piękny i genialny obraz Battlefield 3. Frostbite 2 pozbawiony został ograniczenia pierwszej odsłony znanej z Bad Company 2 i wreszcie mamy możliwość padnięcia na ziemię. Dodatkową atrakcją są wstawki w trybie wieloosobowym oparte na silniku: przeskakiwanie przez murki oraz wykorzystywanie noża w zabójstwach. Animacje są znakomite i można poczuć się niemal jak na prawdziwym polu walki.
Równie znakomicie jest z udźwiękowieniem. Zarówno w trybie dla jednego gracza, jak i w przypadku rozgrywki z żywym przeciwnikiem. W kampanii cały czas towarzyszy nam znakomita oprawa muzyczna, która wspaniale buduje atmosferę i zapada w pamięć. Gdy do tego dodamy świetne efekty dźwiękowe związane z wybuchami, strzałami, a nawet padającym deszczem, to można wręcz rozpłynąć się w zachwycie. Nie inaczej jest w trybie multiplayer, gdzie dźwięk pozwala nam na szybką lokalizację piechoty przeciwnika z określeniem używanej przez nich broni, a także pojazdów i kierunku w jakim zmierzają. Oprawa audio jest jedną z najlepszych z jakimi spotkałem się w grach tego typu.
Jedyne zastrzeżenia mogę mieć do destrukcji, która ogranicza się do określonych budynków i elementów mapy. Trochę szkoda, zwłaszcza, że niektóre mapy aż proszą się o poszerzenie tych możliwości. Przykładem niech będzie Seine Crossing, w której to w pewnym momencie musimy przekroczyć rzekę – gdyby istniała możliwość zniszczenia mostów łączących oba brzegi nadało by to całej rozgrywce nowy wymiar. Tak pozostaje nam jedynie pełna demolka budynków po obu stronach.
Do zobaczenia na polu bitwy!
Nie ma co ukrywać, że Battlefield 3 jest grą znakomitą. Zróżnicowana część dla jednego gracza, ale przede wszystkim znakomity tryb wieloosobowy stanowią o klasie tej produkcji. Według mnie Battlefield 3 jest godnym i zasłużonym następcą leciwego Battlefield 2. Znakomity silnik graficzny, udźwiękowienie, tryb kooperacji, a zwłaszcza rozbudowany multiplayer, to niewątpliwie zalety tej produkcji. Co prawda nadal pojawiają się błędy, jak chociażby opóźnienia występujące tylko i wyłącznie na mapie Teheran Highway, problemy z Battlelog, czy też występujący u niektórych brak możliwości powrotu do gry po kombinacji Alt+Tab, jednak w takich przypadkach pozostaje zdać się na producenta i jego plan wydawania łatek. Na razie ukazała się jedna, w dniu premiery, ale sam Battlelog dość często przechodził „maintenance”, w związku z czym trzeba być dobrej myśli. Warto również wspomnieć o polskiej wersji gry, gdzie dubbing został wykonany bez cenzury i na poziomie zbliżonym do Bad Company 2. Co prawda ekipa lokalizacyjna nie uniknęła zbytniego patosu w niektórych sytuacjach, jednak znakomity Wojciech Paszkowski, jak również i reszta aktorów podkładających głosy spisali się znakomicie. Zastrzeżenia budzić może jedynie tłumaczenie opisów niektórych elementów wyposażenia. Każdy lubiący postrzelać w sieci powinien sięgnąć po nową produkcję ze stajni DICE, tym bardziej, że już zapowiedziano DLC Back to Karkand, w którym to powrócimy na stare śmieci, czyli do czterech odświeżonych map z Battlefield 2. Polecam zwłaszcza na PC, gdzie bez ograniczeń będziemy mogli cieszyć się rozgrywką w trybie wieloosobowym.