Procesor: Intel Core i7-3930 @4,3GHz
Pamięć: 32GB RAM
Karta graficzna: Gigabyte GTX970 4Gb
System: Windows 7 x64
Klawiatura: Tracer Avenger
Myszka: 4Tech Blood Gamming V7
Słuchawki: Razer Carcharias
Mimo takiego sprzętu, klatki spadały często i gęsto. Zmniejszanie ustawień graficznych nie przyniosło oczekiwanych skutków.
Hatred – gra, która od początku miała być kontrowersyjna. Pierwsze trailery wzbudziły wśród internautów niemałe burze. Przyznam, że śledziłem tę produkcję i miałem wobec niej bardzo duże nadzieje. Niestety, nie jest to gra tak dobra, jak miałem nadzieję. Mimo tego spędziłem z nią kilkanaście bardziej lub mniej przyjemnych godzin.
Czym tak naprawdę jest Hatred? Shooterem z widokiem izometrycznym. W tej produkcji wcielamy się w psychopatę, który rozpoczyna swoją krucjatę przeciwko ludzkości. Jest brutalnie i krwawo, a trup pada w tej produkcji gęsto.
Może zacznę od dobrych stron, bo, co by się nie mówiło, jest ich kilka. Po pierwsze muzyka, która nieźle dodaje klimatu i podkręca tempo podczas naszych psychopatycznych mordów. Miło, jeśli można tak powiedzieć, morduje się ludzi w akompaniamencie dobrych kawałków. Również same dźwięki otoczenia są zrobione całkiem dobrze. Te wszystkie strzały, wybuchy, krzyki brzmią zatrważająco realistycznie. Jak już jesteśmy przy wybuchach, to trzeba za nie pochwalić deweloperów: możliwość rozwałki otoczenia jest całkiem niezła. Wszędzie latają odłamki domów czy pojazdów i to jest to, na co czekałem. Niestety, już tak różowo nie jest z systemem wykrywania kolizji obiektów, który to nieraz mają problemy. Zdarzało mi się zablokować w teksturze czy na zburzonej już ścianie. Dwa kroki naprzód, jeden do tyłu.
Niestety, wszystko, co dobre mogłem powiedzieć o tej grze, już powiedziałem. Starałem się znaleźć wszystkie dobre strony Hatred, ale nie ma ich zbyt wiele, a szkoda, bo gra miała bardzo duży potencjał. Czas na smutną część wymienienia wad.
Najbardziej rzuca w oczy grafika. Mimo tego, że pasuje klimatem do gry, jest, niestety, brzydka. Modele postaci się powtarzają, środowisko jest monotonne. Jedyne co naprawdę dobrze wygląda to, wspomniane wcześniej, wybuchy. Niestety, sytuacji nie ratuje nawet widok izometryczny, który kilka większych błędów graficznych tuszuje. Nawet gdyby przymknąć oko na detale czy sposób wykonania i skupić się na rozgrywce, to i tak można się rozczarować. Sterowanie jest niewygodnie: minęło kilka godzin, zanim zdążyłem się do niego przyzwyczaić. Nadzieję pokładałem w sztucznej inteligencji. Liczyłem, że ludzie faktycznie będą uciekali, starali się przeżyć, a SWAT oraz policja skutecznie zatrzymają mnie w miejscu. To również pozostało w zakresie niespełnionych snów. Wszyscy raczej pchali się pod lufę broni, wyjątkowo głupio ginęli, a o korzystaniu z osłon zapominali. Ciekawe, co prawda, było podnoszenie broni przez cywilów i atak na naszego „bohatera”. Raz czy dwa przez to ginąłem, bo zwyczajnie nie spodziewałem się ataku z tyłu. Kolejną głupotą jest strzelanie w jednej płaszczyźnie. Jeśli ktoś stoi trochę wyżej niż główny bohater, już nie jesteśmy w stanie go trafić. Ciekawym pomysłem jest leczenie naszej postaci, które odbywa się poprzez wykonywanie egzekucji na powalonych przeciwnikach. Szkoda tylko, że animacji tych egzekucji jest tak mało. Po godzinie znałem wszystkie na pamięć. Na szczęście można je wyłączyć, więc nie będą Was nudzić.
Sama rozgrywka jest ciekawa i dynamiczna… przez pierwsze dwie godziny. Później wszystko robi się monotonne, a jedyną różnicą są inne lokacje. Twórcy serwują nam dwa rodzaje map. Jedna, otwarta, gdzie za zadanie mamy uśmiercić jak największą ilość cywili, a przy tym bronić się przed coraz to większą ilością policji. Możemy tam wykonywać „misje poboczne”. Zazwyczaj polegają one na zabiciu w danym miejscu, na przykład supermarkecie, określonej liczby ludzi. Jednak jeśli pierwsze dwie tego typu mapy były ciekawe, to kolejna już potrafiła znudzić. Ciekawszą alternatywą były mapy liniowe, którym twórcy bardzo wyraźnie poświęcili mniej czasu. Traktowane były raczej jako strefy przejścia między otwartymi lokacjami. Jedną z najciekawszych map, przynajmniej według mnie, była ta w pociągu. Dynamiczna, ładna, dokładnie taka, jaka powinna być cała gra. Przy tym nie była łatwa, co spowodowało, że trochę użerałem.
Najbardziej zawiodłem się na optymalizacji. Prędkość wyświetlania gry potrafiła spaść do 10-20 klatek, co na tak mocnym sprzęcie jest raczej nieporozumieniem. Nawet mimo zmniejszenia detali do minimum, zdarzały się spadki, a czytając dyskusje na forum platformy Steam, okazało się, że nie ja jeden miałem w tym zakresie problemy. Twórcy przepraszali za zaistniałe problemy, co nie zmienia jednak faktu, że gra powinna chodzić płynnie. Lub przynajmniej zostać zoptymalizowana już po premierze.
Reasumując: niewykorzystany potencjał całkiem przyzwoitego pomysłu. Gra, która od początku jechała na wózku kontrowersji, niestety, wraz z dniem premiery przewróciła się razem z nim. Mimo, że jest brutalna to nadal stareńki Postal odskakuje sporo do przodu. Jednak jeśli masz gorszy dzień i musisz się zrelaksować bezmyślnym strzelaniem, to możesz śmiało dać szansę Hatred i spróbować się przy niej odstresować. Nuda potrafi czasami ukoić nerwy.