Ocena: 8,5
Plusy:
+ wymagająca
+ grafika
+ dźwięk
+ tryb kariery
+ Polska w kreatorze postaci
+ animacja
+ wciąga
Minusy:
- ciężka do opanowania
- drobne błędy graficzne
- komentarz potrafi „przynudzić”
- czemu tylko Warszawa i Łodź, gdzie jest Gdańsk i inne miasta?
Przyznam szczerze, że nie jestem fanem walk w formule MMA. Wolę stary dobry teatralny wrestling, a z poważnych walk uwielbiam oglądać starcia w formule Busido. Niemniej jednak zdarzyło mi się obejrzeć kilka pojedynków w oktagonie. Dodatkowo fakt, że Mariusz Pudzianowski postanowił przejść ze świata Strongmanów do walk MMA, uświadomił mi (jak pewnie również sporej liczbie osób), że Ultimate Fighting Championship i walki w klatce to już nie brutalna młócka bez jakichkolwiek zasad, tylko w pełni uformowana formuła sportów walki. I może właśnie dlatego postanowiłem wziąć najnowszą pozycję z serii UFC do recenzji.
UFC 2010 Undisputed to gra o sportach walki (a właściwie o jednym sporcie), więc nie ma co szukać w niej jakiejś opowieści, jak w Street Fighterze czy Tekkenie. Kiedy ją uruchomimy, to naszym zadaniem jest walka, która jak najwierniej będzie oddawała realia starć w klatce. Żeby jednak nie było nudno, twórcy oddali graczom wiele trybów rozgrywki.
Ucz się synku, ucz…
Najważniejszym trybem dla pojedynczego gracza, który dopiero co uruchomił grę, jest Tutorial w trybie Guide. Gra przeprowadza nas przez meandry sterowania i uczy wszystkich zachowań w grze. Choć na pierwszy rzut oka „klawiszologia” wydaje się prosta, to szybko okazuje się, że to tylko złudzenie. Dla starych wyjadaczy, a także dla miłośników walk UFC, jest w pewien sposób intuicyjna. Jednak dla człowieka, który jest świeży w temacie, zapamiętanie wszystkiego jest koszmarem. Sytuacja i możliwości zmieniają się w zależności od sytuacji na ringu i naszej pozycji. Inaczej zachowamy się w stójce, inaczej w parterze, a jeszcze inaczej w klinczu. To wszystko trzeba zapamiętać, żeby potem odpowiednio móc się zachować w trakcie walki. Nie oczekujcie, że z miejsca opanujecie sterowanie. Będziecie się go uczyć dość długo.
Tutorial jest też polecany graczom, którzy zjedli zęby na poprzedniej odsłonie gry. UFC 2010 wprowadza kilka istotnych nowości (nie grałem w odsłonę 2009, więc dla mnie wszystko było nowością), które warto poznać zanim wyjdzie się na ring.
Samotny wojownik…
Pojedynczy gracz ma kilka możliwości. Pierwsza to rozgrywanie szybkich walk, w których będzie się wcielał w ulubionych zawodników UFC. Może też stworzyć własnego doświadczonego fightera i pod własnym (lub wymyślonym) nazwiskiem występować na ringu. Może zorganizować sobie szybką walkę o tytuł, a później go bronić. Może w końcu stworzyć kolejnego wojownika, tym razem zupełnie początkującego i pokierować jego karierą w świecie MMA.
Kilka słów należy się kreatorowi postaci w grze. Jest on niezwykle rozbudowany. Oprócz olbrzymich możliwości określania wyglądu zawodnika, mamy też do uzupełnienia mnóstwo opcji dotyczących stylu walki: podstawowe cechy, takie jak siła, szybkość i wytrzymałość, do tego umiejętności ataku i obrony w różnych sytuacjach (stójka, klincz, dźwignia), bazowy styl walki, który determinuje wachlarz ciosów podstawowych, a także wybór zestawu ciosów specjalnych. Tworzenie postaci zaawansowanej do szybkich gier, nieco różni się od tworzenia nowicjusza do trybu kariery. W tym drugim przypadku mamy dużo mniej punktów do podziału na umiejętności i cechy, a także nie dostajemy możliwości wyboru stylu walki i ciosów specjalnych. Te rzeczy „nabywamy” w trakcie gry.
Sympatyczną rzeczą w kreatorze jest możliwość wybrania Polski jako kraju, z którego pochodzi nasz zawodnik. Niestety w tym słoiczku miodu znalazła się mała łyżeczka dziegciu. Oprócz kraju wybieramy też miasto rodzinne. W przypadku Polski mamy tylko dwa miasta do wyboru: Warszawę i Łódź. Szkoda, że zabrakło innych dużych miejscowości, na przykład Gdańska.
Choć w każdym z trybów singleplayerowych frajdy jest sporo i w każdym bawiłem się równie dobrze, to jednak kariera jest moim zdaniem najciekawsza i dlatego to o niej napiszę.
Zaczynamy jako totalny amator, ale bardzo szybko (już po pierwszej walce) mamy możliwość przejść na zawodowstwo. Co jest ciekawe, zanim zdecydujemy się zostać Pro, mamy możliwość rozegrania czterech walk z zawodnikami ustawionymi na różnych poziomach trudności. Dzięki temu można sobie sprawdzić, który poziom jest dla nas odpowiedni i taki wybrać w momencie dołączenia do świata profesjonalistów.
Sama kariera to nie tylko szereg kolejnych walk, które mają doprowadzić naszego zawodnika do mistrzostwa, sławy i pieniędzy. Kariera to bardzo kompleksowe prowadzenie naszego fightera. Oczywiście walczymy z zawodnikami, którzy chcą się z nami zmierzyć, ale między walkami mamy sporo czasu do zagospodarowania. A jest go czym zapełnić.
Jest trening, który służy do podnoszenia trzech podstawowych współczynników, czyli siły, szybkości i wytrzymałości. Wybieramy cechę, ustawiamy intensywność treningu, od której zależy wielkość wzrostu cechy i zmęczenie zawodnika po cyklu treningowym i voila – patrzymy jak nam rośnie.
Można też organizować sparringi, które służą zdobywaniu punktów do rozdziału na umiejętności. W ich trakcie też się męczymy, więc trzeba pamiętać, aby przed głównym pojedynkiem zostawić sobie czas na odpoczynek. Inaczej może być nieciekawie.
Pewnym rodzajem treningu są obozy. Można się na nich nauczyć ciosów specjalnych. Każdy obóz ma inny zestaw ciosów i to od nas zależy, na jaki chcemy się wybrać i czego chcemy się uczyć. Czy będziemy polegać na kopnięciach z Muay Thai, czy też może nasz zawodnik ma się uczyć głównie technik bokserskich. A może wyuczymy się różnych technik, starając się stworzyć wszechstronnego fightera. Możliwości jest cała masa.
Żeby było ciekawiej i trudniej, wszystko musi być utrzymywane w pewnej równowadze. Nie można zbyt ciężko trenować, żeby nie być zbyt zmęczonym na walkę. Nie można tez jednak trenować za mało, bo wartości współczynników naszej postaci zaczną spadać. Innymi słowy, Złoty Środek mile widziany.
A trening i walki to tylko część tego, czym trzeba się zająć. Są jeszcze sponsorzy, kontakt z trenerem, który podpowie nam, co powinniśmy poprawić, dbanie o popularność wśród publiczności. To naprawdę kariera „pełną gębą”.
Jeden z wielu…
Gdy znudzi się nam tryb singlowy, można przejść do gry przez sieć. Tu ciekawostka i ostrzeżenie. Aby odblokować grę w sieci, należy podać specjalny kod dołączony do gry. Jak się pewnie domyślacie, można go wykorzystać tylko raz i zostaje on przypisany do konta PSN/XBL. Pamiętajcie o tym, kiedy najdzie Was ochota kupienia używanego UFC 2010. Może się okazać, że kod online trzeba będzie dokupić osobno (o ile w ogóle będzie taka możliwość).
W sieci można zagrać w zasadzie w te same szybkie tryby co w singlu. Osobiście spędziłem bardzo mało czasu na grze z innymi ludźmi. Niestety na jaw wyszła moja okrutna słabość. Nie mam zacięcia, aby ciągle grać w coś, w co tylko przegrywam.
Tak czy inaczej, w trakcie tych kilku walk nie natrafiłem na problemy z połączeniem ani nie było lagów uniemożliwiających walkę. Wszystko było płynne i dla mnie jako gracza komfortowe.
Fight…
Jako, że walka w UFC 2010 jest oparta na rzeczywistej sztuce walki, nie ma co liczyć na tempo i akcje rodem z Tekkena. Wszystko jest tu nieco wolniejsze i w jakiś sposób stonowane. Dzięki temu bardziej jednak czuć siłę ciosów lądujących na ciele naszego zawodnika lub przeciwnika.
Rozgrywka wymaga taktyki i wyczucia czasu. Jeśli nie grałeś w UFC, a jesteś zwolennikiem walenia w przyciski na ślepo, to nie masz czego tu szukać. Twój zawodnik szybko się zmęczy i zostanie powalony na matę lub zmuszony do poddania jedną dobrą dźwignią. Tu nie da się zasypać przeciwnika lawiną ciosów wyprowadzonych „na pałę”. W trakcie walki trzeba przede wszystkim myśleć.
Działają w grze na przykład doskonale znane prawidła wszelkich walk full contact. Systematyczne obijanie konkretnego kawałka ciała przeciwnika potrafi zdziałać cuda. Wiele walk wygrałem, gdy byłem w stanie skopać przeciwnikowi nogi, a jeszcze lepiej nerki. Szybko dochodziło do sytuacji, w której każdy kolejny cios w obijana część ciała, powodował lekkie oszołomienie rywala, a z tego miejsca do KO, lub TKO było już całkiem blisko.
Walka w UFC to opanowanie sterowania (które jak już wspomniałem jest koszmarnie rozbudowane) oraz zdolność do szybkiego reagowania na zmienne warunki na ringu. Niezwykle ważne jest też wyczucie czasu – mnóstwo zwykłych ciosów zyskuje niesamowita siłę czy może wręcz zakończyć walkę, jeśli tylko zostaną zadane w tym jednym, odpowiednim momencie. Cała obrona przed dźwigniami, powaleniami czy walka w parterze lub klinczu, opierają się na ciosach oraz blokach „odpalonych” dokładnie wtedy, kiedy trzeba. Opanowanie tego jest dla nowicjusza piekielnie trudne (sam wciąż mam problemy z obrona przed dźwigniami), ale kiedy się to uda, satysfakcja jest olbrzymia.
Wrażenia artystyczne…
Oprawa dźwiękowa i wizualna gry stoi na bardzo wysokim poziomie. Nie jestem co prawda w stanie stwierdzić, czy zawodnicy „wbudowani” w grę wyglądają tak jak ich oryginalne, żywe wersje, ale i bez tego nie mam się za bardzo do czego przyczepić. Animacja w trakcie walk jest świetna. Ruchy zawodników są niezwykle realistyczne i to nie tylko w przypadku zadawania ciosów, ale też, kiedy te ciosy przyjmują. Po ciężkim knock down’ie padają na ziemię tak jak powinni, a nie jak „rag doll’owe” worki z piaskiem. Jedyne zastrzeżenie mam do oczu. Zarówno w trakcie walk, jak i na ekranach zapowiadających starcie (zwłaszcza na nich) wyglądają koszmarnie sztucznie i zupełnie nie pasują do reszty twarzy. Są jakieś takie wytrzeszczone i przerażające.
Świetnie przedstawiono natomiast wszelkie obrażenia, jakich doznają zawodnicy. Rozcięcia na twarzach to normalka, ale zdziwiłem się, kiedy w jednej z walk zamiast koncentrować się na korpusie, przerzuciłem się na twarz przeciwnika. Na pierwszą przerwę schodził spoglądając na świat przez wąskie szparki, tak był opuchnięty. I widać to zarówno w trakcie gry, jak i na filmikach. Rewelacja.
O udźwiękowieniu można mówić tylko w samych superlatywach. Odgłosy uderzeń, ciężkie oddechy fighterów, sapnięcia, kiedy powietrze jest wyciskane z płuc po celnym ciosie. Do tego dochodzi wrzask publiczności. Doping, narastające zadowolenie po udanych kombinacjach ciosów. Wrażenie jest niesamowite.
Całość psuje lekko komentarz. Choć nie mogę odmówić komentatorom zacięcia, żywiołowości i autentycznego zaangażowania, to jednak są momenty, kiedy zaczynają się powtarzać w krótkich odstępach czasu, co strasznie irytuje.
And the winner is…
Przyznam, że nie znalazłem w UFC 2010 Undisputed,jakichś poważnych błędów. Fakt, jest ciężka do opanowania i wymagająca, ale dzięki temu każda wygrana walka daje niezwykle dużo satysfakcji. Zwłaszcza, jeśli wygrało się ją stosując jakiś plan, a nie zadając przypadkowe ciosy.
Z pozoru jest to gra skierowana tylko dla fanów MMA i UFC, jednak na własnej skórze się przekonałem, że nawet ktoś, kto nie śledzi tej formuły, może się przy tym tytule świetnie bawić. Dodatkowo na płycie znajduje się kilka najciekawszych walk, które można sobie obejrzeć, jeśli człowiek chce „na szybko” wejść w klimat Mixed Martial Arts i walk w ośmiokątnej klatce.
Szczerze polecam ten tytuł każdemu. Fani UFC i tak po niego sięgną bez specjalnej zachęty, ale i inni gracze, którzy lubią wirtualnie komuś dołożyć, powinni zagrać w UFC 2010 Undisputed. Zdecydowanie warto.