Ocena: 7,0
Plusy:
+ dla każdego
+ łatwa
+ raj dla miłośników „znajdziek”
+ znakomita do odstresowania się
Minusy:
- LEGO tu, LEGO tam, boję się otworzyć lodówkę.
Mam wrażenie, że gdyby to jakaś seria strzelanek, czy gier akcji produkowała sequele z taką częstotliwością, jak gry spod znaku LEGO, to ludzie już dawno umarliby z nudów i przestali to kupować. A krzyki o odcinaniu kuponów słychać by było w najdalszych zakątkach kosmosu. Ale kiedy chodzi o LEGO cała ta wrzawa jednak jakoś cichnie.
Oczywiście znajdą się ludzie, którzy wzniosą oczy ku niebu z westchnieniem: „O matko…znowu LEGO! Ciekawe co tym razem.” Jednak sporo jest też osób, które na nowe wirtualne klocki czekają.
Tym razem w klockowe macki dostali się Piraci z Karaibów. Nic w tym dziwnego, przecież w zeszłym tygodniu odbyła się premiera czwartej części filmowych przygód Kapitana Jacka Sparrowa. Myślę jednak, że nawet i bez tego Piraci zostaliby „uklockowieni”. LEGO w swoich grach sięga wszak po uznane i lubiane filmowe marki.
LEGO: Pirates of the Carribean nie stara się wymyślić prochu, czy wyważyć otwartych drzwi. Dostajemy dokładnie to, do czego zostaliśmy już przyzwyczajeni, choć oczywiście w nowej otoczce i z kilkoma nowymi elementami, tak, żeby nie dało się przyczepić, że twórcom się już nie chce myśleć.
Cała gra to prosta zręcznościówka z kilkoma prostymi niby-logicznymi elementami. Zabawa polega na przemierzaniu różnych plansz, rozbijaniu klockowych budowli, zbieraniu monet, wznoszeniu innych klockowych budowli. Czasem trzeba znaleźć odpowiedni element (czyli klocek) i zanieść go w konkretne miejsce, aby tam użyć, co pozwoli przejść dalej. W międzyczasie trafiają się walki z próbującymi nam przeszkadzać osobnikami. Walki oczywiście ciężkie nie są i polegają tylko na wciskaniu jednego przycisku, by eliminować kolejnych wrogów. Co prawda, jeśli walczymy z „bossem” to jedno trafienie na niego nie wystarczy, a i sama walka przebiega w bardziej skomplikowany sposób.
LEGO: Pirates of the Carribean da się przejść w pojedynkę, jednak znacznie przyjemniej gra się w dwie osoby. Utarła się zresztą opinia, iż wszystkie gry LEGO zostały stworzone do wspólnej gry dla dwóch osób. Do dyspozycji zawsze mamy co najmniej dwie postaci. Jeśli gramy sami, to drugą steruje SI, a gracz może przełączać się między nimi wciskając jeden przycisk (w przypadku Xboxa 360 jest to Y). Gdy gramy we dwójkę, zamiana postaci też jest możliwa, choć wymaga to pewnej kombinacji – najłatwiej jest wtedy zamienić się padami. Zaciekawił mnie fakt, że w pewnych chwilach na planszy było więcej grywalnych bohaterów. W takich momentach, jeśli przytrzymało się dłużej przycisk zmiany, pojawiało się specjalnie koło, na którym można było wybrać, w którą z nich, chcemy się wcielić.
Po jednokrotnym ukończeniu rozgrywki zabawa się nie kończy. Przynajmniej dla osób, które uwielbiają szukać ukrytych skarbów, czy zbierać wszelkie „znajdźki”. W grze jest mnóstwo tego typu „zabawek”. Co istotne i charakterystyczne dla serii, wiele z nich widać już w trakcie pierwszego przechodzenia gry, jednak nie ma możliwości dostania się do nich. Zwykle potrzeba bowiem do tego jakiejś specjalnej postaci z odpowiednimi zdolnościami, którą odblokować można nieco później. A potem dopiero można wrócić z takim osobnikiem do ukończonego już poziomu w trybie gry dowolnej, aby dobrać się do pozostawionych skarbów. Jeśli więc lubicie tego typu szperanie, to będziecie w siódmym niebie.
W grze będziemy mogli przeżyć przygody kapitana Sparrowa z wszystkich filmów, włączając w to ten najnowszy. Jak zwykle wszystko, czego doświadczymy jest okraszone specyficznym humorem LEGO. A to ktoś się przewraca, dostaje w głowę marchewką, czy upuszcza jakieś ważne rzeczy. Dzieci będzie to bawić bez problemu, natomiast starsi gracze uśmiechną się, o ile znają film. Postaci oczywiście nie mówią, a tylko wydają dziwne odgłosy. Chrząkają, mruczą, chichoczą. Graficznie i dźwiękowo jest bardzo dobrze, choć nie ma tu nic zaskakującego. Gra trzyma poziom całej serii LEGO. Jest kolorowo, estetycznie i sympatycznie. Wszystkie mocne akcenty z filmów, które mogłyby zostać uznane za niepokojące dla dzieci, zostały złagodzone i okraszone jakimiś elementami humorystycznymi. Czasem denerwuje nieco kamera, która uparcie nie chce pokazać jakiegoś ważnego dla nas miejsca, ale da się z tym żyć.
Czy zatem LEGO: Pirates of the Carribean jest warte zakupu? Ciężko powiedzieć. Seria ma na pewno swoich zagorzałych fanów, którzy i tak kupią każdą część w ciemno. Ludziom, którzy jeszcze w LEGO nie zasmakowali na pewno mogę ten tytuł polecić. Niezła zabawa samemu, dzięki czemu można się odprężyć po ciężkich tytułach. A dodatkowo idealna gra do zabawy z dzieckiem, czy kimś, kto nie jest biegły w konsolowym rzemiośle. Jednak nie oczekujcie wzniosłej fabuły, czy emocjonującej rozgrywki. To po prostu gra obliczona na dobrą zabawę i skierowana głównie do młodszego odbiorcy – choć i starsi gracze mogą się przy niej bawić.
A i jeszcze jedno. CD Projekt wydał grę w pełnej polskiej wersji językowej. Niestety wersja recenzencka była anglojęzyczna, dlatego nie mogę powiedzieć nic o jakości polonizacji. Z drugiej strony nie ma tam zbyt wiele rzeczy, które trzeba było przetłumaczyć.