Ocena: 7,0
Plusy:
+ próba wprowadzenia otwartego świata
+ walka inspirowana Batmanem od Rocksteady
+ intuicyjne sterowanie
+ całkiem przyjemna
Minusy:
- brak polonizacji (nawet kinowej)
- nudne zadania poboczne
- nie do końca wykorzystany otwarty świat
- w roli przeciwników Spider Mana, występuje drugi garnitur łotrów Marvela
Szczerze mówiąc nie byłem ochotnikiem na recenzowanie najnowszych przygód Człowieka Pająka. Nie to, żebym nie lubił przygód Petera Parkera. Po prostu grałem w poprzednie odsłony komputerowych i konsolowych Spider-Man’ów i jedyne uczucia, jakie mi przy tym towarzyszyły to nuda i frustracja. Nie miałem ochoty przechodzić przez to ponownie. Zwłaszcza, że The Amazing Spider Man, to kolejna gra oparta na filmie, a to zwykle wystarczy, by odstraszyć gracza. Tak się jednak złożyło, że płytka wylądowała w czytniku mojej konsoli, a ja zniechęcony zasiadłem przed telewizorem. Po niedługim czasie, po początkowej niechęci nie został nawet ślad, a ja ze zdumieniem stwierdziłem, że bawię się całkiem nieźle.
Zacznijmy od fabuły. Jak już wspomniałem gra wychodzi niemal równolegle z filmem, jednak informacja, iż jest ona oparta na jego fabule jest mocno nieprecyzyjna. Film, o ile się orientuję (niestety nie oglądałem jeszcze) opowiada historię początków Petera jako Człowieka Pająka. Dostaniemy więc Parkera jako szkolne popychadło, które stara się zdobyć wymarzoną dziewczynę, a potem dzięki ukąszeniu przez radioaktywnego pająka zmienia się w superbohatera. Historia stara jak świat i komiksy ze Spider Manem. Sama gra oszczędza nam na szczęście przechodzenia przez ten trudny okres pajęczego dorastania. Zamiast tego dostajemy coś, co według twórców jest rozwinięciem filmu. Dzięki temu Beenox mógł rozwinąć skrzydła i zaserwować ciekawą historię. I muszę przyznać, że jest ona całkiem przyzwoita. Może nie uderza w gracza toną cegieł jak ta z obu Batmanów, ale jak to się mówi „daje radę”.
Jedyną rzeczą, jaka nieco kuleje w warstwie fabularnej jest strach dewelopera. Tworząc grę rozwijającą to, co działo się w filmie, twórcy zabezpieczyli się przed włażeniem z butami w ewentualne sequele kinowych przygód Pająka. „Dzięki” temu, zamiast przeciwników z górnej półki typu Venom, Carnage, Dr Octopuss, dostajemy drugi garnitur łotrów z Iguaną i obowiązkowym Nosorożcem na czele, z dodatkiem rozmaitych robotów. To trochę rozczarowuje.
Kolejną rzeczą, jaka miło mnie zaskoczyła, to otoczenie, w którym przyjdzie nam się poruszać. Dostajemy otwarty świat, choć w zasadzie Manhattan, to nie „świat”, ale i tak wystarczy. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy odwzorowanie Nowego Jorku jest wierne, ale i tak muszę przyznać, że wygląda to lepiej niż niektóre sandboxy. Nie czuć tu „nudy” konstrukcyjnej, budynki faktycznie różnią się od siebie, miasto stara się żyć na tyle, na ile pozwalają na to skrypty i wygląda to całkiem przekonująco. Choć akurat to życie Manhattanu jest sprawą drugorzędną. I tak większość czasu spędza się bujając wysoko na pajęczynach, a nie chodząc po chodniku.
A skoro już jestem przy pajęczynie i huśtaniu się na niej, to warto wspomnieć co nieco o sterowaniu. W poprzednich grach o Pajączku ten element bardzo często przyprawiał mnie o ciężką nerwicę. Sterowanie bywało niewygodne, nieintuicyjne i irytujące. Zwłaszcza te jego fragmenty, które odpowiadały za szaleństwa na pajęczynie. W produkcji studia Beenox dostajemy sterowanie tak banalne (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), że nic nie jest w stanie przeszkodzić w rozkoszowaniu się pajęczynowymi wojażami między drapaczami chmur. Wystarczy trzymać wciśnięty jeden przycisk, i wychylony analog, aby Spider Man śmigał na pajęczynie. Kapitalnie wygląda też tryb Webrush, w trakcie którego na stop klatce wskazujemy miejsce, do którego chcemy się dostać. Po przywróceniu normalnego upływu czasu nasz heros sam szybko i sprawnie śmignie we wskazane miejsce. Efektowne i efektywne.
W kwestii sterowania powinienem jeszcze dodać, iż wersja gry na PS3 posiada możliwość sterowania za pomocą PS Move. Nie ma jednak co się na to zbytnio nastawiać. Jedynym miejscem, w którym Move cokolwiek zmienia, jest wskazywanie celu w trybie Webrush. Poza tym jest w zasadzie tak samo jak na padzie. Słowem, fajny bajer, ale na kolana nie powala. A szkoda.
Kolejną rzeczą, której nie wykorzystano do końca, jest wspomniany już przeze mnie otwarty świat gry. Spodziewałem się, że przy takim umiejscowieniu akcji misje fabularne elegancko wtopią się w otoczenie. Niestety tak się nie stało. Główne misje są rozgrywane w OsCorp, co nieco irytuje. Jest przecież tyle miejsca do wykorzystania. Niby zapełniają to misje poboczne, ale te niestety są strasznie nudne i sztampowe. Wygląda na to, że Beenox nie miało tu pomysłu, więc wrzucono do gry pełno niemal identycznych zadań bazujących na schemacie „przejdź z punktu A do punktu B”, „przenieś coś z punktu C do punktu D”. Nuda okrutna.
Zastanawia mnie jedynie, dlaczego tak kiepsko rozwiązano sprawę misji, kiedy jak na dłoni widać, że studio czerpało natchnienie z innej superbohaterskiej produkcji, czyli Batmana od Rocksteady. Owo natchnienie widać najlepiej w trakcie walki. Pajączek ma całkiem spory wachlarz ciosów. Dodatkowo jego sławny pajęczy zmysł ostrzegający przed niebezpieczeństwami działa podobnie jak ostrzeżenia w Batmanie (choć w tym wypadku nie można mówić o kopii rozwiązania od Rocksteady). Sterowanie znowu jest intuicyjne i dzięki temu nareszcie walka w grze o Spider Manie sprawiała mi przyjemność. Świetnie też można bawić się w zdejmowanie wrogów z ukrycia – wiecie sufit, pajęczyna, te sprawy.
I właśnie to mnie zastanawia. Skoro tak dobrze wykorzystano inspirację systemem walki, czemu nie zrobiono tego samego w kwestii zadań, jakie stają przed Pająkiem i wykorzystania do nich tej całej dostępnej przestrzeni. Wielka szkoda, po raz drugi.
Graficznie i dźwiękowo jest w zasadzie bez zarzutu. Kolorowo, bardzo ładnie i bez zgrzytów w animacji. Jak już pisałem, nie widziałem filmu, więc nie wiem, czy postaci, które dane mi było zobaczyć na ekranie telewizora wyglądały jak te widziane w filmie – ani też czy plejada gwiazd Marvela z gry, mocno różni się od zestawu z filmu (choć tu myślę, że można założyć iż różnica jest spora).
Nieźle wypada też voice-acting. Nie słychać dukania, czy czytania z kartki. Dialogi napisane całkiem zgrabnie. Jedyne co może lekko zdenerwować, to powtarzalność kwestii Petera Parkera, którymi komentuje niekiedy to, co akurat dzieje się wokół niego. No ale to jest akurat bolączką znakomitej większości gier, w których takie komentarze występują.
Sporym zaskoczeniem był dla mnie brak polskiej wersji językowej. Nie mam tu na myśli pełnej polonizacji, ale chociażby napisów. Pomijając fakt, że niektórzy dystrybutorzy zaczynają nas przyzwyczajać, iż polonizacja przynajmniej kinowa zaczyna być standardem zarówno na PC jak i na konsolach, to jeśli cała okładka gry została „spolonizowana”, mamy prawo spodziewać się, że zawartość płyty również została wzbogacona o nasz język. A tu przykra niespodzianka. No dobra, jest też na pudełku informacja, że instrukcja jest po polsku, a gra po angielsku. Ale jest ona tak słabo widoczna jak te wszystkie tajemnicze klauzule na różnych umowach, dzięki którym biorąc telewizor na raty sprzedajemy też nerkę i wypożyczamy rodziców do przymusowej pracy w Chinach.
Mimo wszystko najnowsza gra o Pajączku sprawdza się całkiem dobrze. Nie jest to może arcydzieło, ale niezły tytuł plasujący się bezpiecznie powyżej średniej. Fani Pajęczaka zapewne i tak po nią sięgną, a reszta może potraktować ten tytuł, jako przerywnik między wielkimi hitami.