feat - yakuza 3 rec

Yakuza 3 – recenzja gry

Ocena: 8,0

Plusy:
+ ciekawy wątek fabularny
+ masa sub-questów i mini gierek
+ kapitalna oprawa audio
+ stary system walki, ale wziąć bardzo grywalny

Minusy:
- grafika sprzed dekady
- brak klubów z hostessami
- nie każdemu przypadnie do gustu


SEGA, od czasów pierwszej odsłony Yakuzy na PS2, nie była zachwycona ze sprzedaży tej marki na zachodnim rynku. Ludzie woleli biegać czarnoskórym gangsterem z San Andreas albo skradać się w dżungli jako Snake. Nic więc dziwnego, że producent nie miał w planach wydać części trzeciej w Europie. Dopiero wtedy, wszyscy zrozumieli jak wielki hit, przechodzi im koło nosa. Oburzeni gracze zaczęli się buntować, pisać do japońskiego wydawcy. Na początku taki obrót sytuacji nie przyniósł zamierzonego efektu, ale po pewnym czasie udało się SEGĘ przekonać. Owocem takich starań jest Yakuza 3, wydana 12 miesięcy po premierze swojego japońskiego odpowiednika. Czy ten tytuł jest tak samo grywalny, jak kiedyś? Czy warto było czekać aż rok na tę grę? Przekonacie się już niebawem.

Wakacje na Okinawie

Dwie poprzednie części rozgrywały się w Kamurocho. Tym razem akcja gry zaczyna się w słonecznej Okinawie, gdzie główny bohater postanowił założyć sierociniec. Tak moi mili, twardziel z krwi i kości, prawdziwy postrach Yakuzy, bezlitosny morderca doszedł do wniosku, że nadszedł czas, aby zmienić swoje życie. Kazuma osiedlił się na spokojnej wyspie, gdzie wraz ze swoimi małymi podopiecznymi wiedzie spokojne życie, bez bójek i awantur spotykanych w mieście. Niestety, sielanka nie może trwać wiecznie.  Miłe wakacje przerywa rozlana krew, za którą najprawdopodobniej jest odpowiedzialny Shintaro Fuma. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż ów pan jest przybranym ojcem naszego bohatera, który powinien wąchać kwiatki od spodu, a nie zabijać członków klanu Toyo. Czy ktoś podszywa się pod tą postać? Może członek rodziny Kazumy wcale nie umarł? W taki oto sposób rozpoczyna nowa przygoda.

Pierwsze cztery rozdziały spędzimy jeszcze na Okinawie, gdzie zadaniem gracze jest opieka nad sierotami. Trzeba przyznać, że twórcy bardzo dojrzale podeszli do tego aspektu. Kazuma nie tylko rozmawia z dziećmi w sierocińcu, ale poznaje każde z nich w zupełnie różnych miejscach. Członek Yakuzy odwiedzi szkołę, pomoże w rozwikłaniu tajemnicy skradzionych pieniędzy, czy też pocieszy jednego z maluchów, gdy ten załamie się brakiem prawdziwych rodziców. SEGA kapitalnie pokazała relacje między szefem klanu Toyo, a młodymi sierotami, które potrzebowały kogoś takiego, jak on. Łączące ich relacje nie raz potrafią doprowadzić nawet najtwardszych graczy do łez. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że w Yakuzie znajdą się tak piękne momenty, skupione wyłącznie na przyjaźni i zrozumieniu. Niestety, nic nie trwa wiecznie. Kazuma musi powrócić do Kamurocho, aby rozwikłać tajemnicę związaną z jego ojczymem. Owe miasto nie zmieniło się od czasów drugiej odsłony serii, mimo to nadal prezentuje się całkiem dobrze. Znajdziemy tam masę przeróżnych bilbordów, hotele „miłości”, a także salony pachiko. Oprócz tych miejscówek, warto wspomnieć o ludności japońskiej w której skład wchodzą biznesmeni, hałaśliwe nastolatki, maniacy telefonów komórkowych oraz meneli, z wierną butelką alkoholu w dłoni. Oczywiście miasto skrywa jeszcze wiele innych, ciekawych aspektów, które najlepiej odkryć samemu.

Powrót do przeszłości

Yakuza 3 pojawiła się na scenie elektronicznej rozrywki ponad rok temu i to widać. Poziom wizualny jaki prezentuje, pochodzi raczej z czasów PS2, aniżeli z PS3. Grafika w tej produkcji nie należy do najlepszych. Kamurocho robi wrażenie z zewnątrz, ale wszystkie wnętrza to zupełnie inna liga. Twórcy wykorzystali strasznie słabe tekstury, a puste przestrzenie nie dodają im uroku. Dodatkowo, animacje postaci są bardzo archaiczne i sztywne. Nie raz modele postaci potrafią przenikać przez ściany, bądź między sobą. Możliwe, że zabrakło czasu na dopracowanie tego elementu tym bardziej, że SEGA nie planowała wydawać tej gry w Europie. Gracze z Japonii i tak pokochaliby ten tytuł, nawet jeżeliby wyglądał jeszcze gorzej, bo nie w oprawie wizualnej tkwi prawdziwy urok Yakuzy 3, co i ja, człowiek z Zachodu, potrafię dostrzec. Zupełnie inaczej wypada ścieżka dźwiękowa. Brawa dla dewelopera za pozostawienie oryginalnego dubbingu. Kazumie swojego głosu użyczył Takaya Kuroda, znany chociażby z anime Bleach, który w tej roli spisał się na medal. Za oprawę audio odpowiada aż sześciu kompozytorów, w tym Hidenori Shaoji, znany fanom serii. To właśnie jego muzyka towarzyszy każdej odsłonie Yakuzy. Oprócz tego nie zabrakło dużej dawki J-popowego brzmienia i szybkich gitarowych brzdęków podczas walk. Nic dodać, niż ująć. Mam nadzieje, że w czwartej części SEGA bardziej przyłoży się do oprawy wizualnej, gdyż dźwiękowa nie wymaga wielkiej poprawy.

Sztampowy system walki i masa ciekawych mini gierek…

Kazuma to taki odpowiednik naszego pseudo-kibica, któremu nikt na osiedlu nie podskoczy, ale gdy w grę wchodzi policja to trzeba użyć zupełnie innych argumentów. W trzeciej Yakuzie ów bohater potrafi nieźle złoić skórę swoim oponentom, szkoda tylko, że system walki nie doczekał się jakiś nowych, oryginalnych rozwiązań. Zadaniem gracza jest naładowanie specjalnego paska Heat, dzięki któremu członek klanu Toyo będzie mógł wykonać jeden z ataków specjalnych.  W taki oto sposób możemy jednego z wrogów potraktować kijem baseballowym, kasetonem reklamowym albo dużą serią kopniaków prosto w twarz. Bardzo fajnie wypadają krótkie sekwencje QTE (Quick Time Event) tuż przed samą walką. To właśnie dzięki nim Kazuma może zrobić unik i rozpocząć pojedynek jakimś prawym sierpowym, gdzie powali na ziemie kilku oprychów na raz. Oczywiście to nie wszystkie manewry, jakimi posługuje się czołowy szef Yakuzy. Wraz z rozwojem, nasz bohater zyskuje całkiem pokaźny wachlarz nowych ciosów. Wszystko zależy od czterech atrybutów, dzięki którym wojownik z Kamurocho rośnie w siłę. W przeciwieństwie do poprzednich odsłon serii, doszedł jeden pasek odpowiedzialny  za rozwój Kazumy. W taki oto sposób mamy atrybuty: duch, ciało, esencja oraz duch. Rozwijając je, nasz pseudo-kibic staje się coraz potężniejszy. Dodatkowo, deweloperzy oddali graczom do dyspozycji naprawdę dużą ilość przedmiotów wspomagających, które możemy wykorzystać w walce.

Esencją nowej Yakuzy są misje poboczne oraz ogromna ilość oryginalnych i zarazem bardzo ciekawych mini-gierek. To właśnie dzięki nim, można bez pamiętnie zatracić się w tej produkcji na długie tygodnie. Nie spodziewałem się, że SEGA stworzy na tyle interesujące sub-questy, aby zaćmiły one blask zwykłych misji fabularnych, lecz jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się inaczej. Dość mocno utkwiła mi w pamięci wizyta w jednym z miłosnych hoteli, gdzie mogłem zajrzeć niemal do każdego pokoju, gdzie działy się różne rzeczy. Innym razem musiałem uratować jednego biedaka, który załamał się totalnie i chciał popełnić samobójstwo. Jednak najzabawniejszą z misji jest ta, gdzie wielki szef klanu Toyo musi dostarczyć lody. Dodam tylko, że owe słodycze nie mogły spaść na ziemie, a chyba każdy wie, jak zatłoczone są miasta w Japonii. Jeżeli chodzi o mini-gierki to jest ich naprawdę sporo. Wymienię tylko kilka najciekawszych: łowienie ryb, rzucanie lotkami, karaoke, golf, bilard, a nawet rosyjska ruletka. Oczywiście w nowej produkcji SEGI znajdziecie jeszcze wiele innych, bardzo ciekawych smaczków. Niestety, nie mogę pojąć, dlaczego wielki Japoński wydawca postanowił usunąć kluby z hostessami. Przecież ten element był siłą napędową dwóch poprzednich serii, a dla Europejczyków został najzwyczajniej w świecie wycięty. Niby można wyrwać jakąś panienkę na randkę, ale teraz możemy je spotkać w… fastfoodach! Nie wiem jak dla was, ale taka miejscówka według mnie za bardzo się nie nadaje na jakieś bliższe spotkanie z kobietą. Pierwszy pocałunek w McSushi? Ohyda! Dodatkowo, „zaliczenie” owej foczki jest naprawdę proste (przepraszam kobiety za takie określenie, ale wiecie, Kazuma to twardziel, więc i podejście ma nieco… inne). Wystarczy zaprosić taką dziewuszkę do baru, na rzutki czy karaoke i panna jest już nasza. Chyba podryw nie na tym polega, prawda panowie? Dobrze, że SEGA zdecydowała się nawiązać współprace z prawdziwymi modelkami, dzięki czemu wszystkie „chętne” kobitki są naprawdę ładne. Mam nadzieje, że w czwartej Yakuzie powrócą stare kluby, bo ucięty „content” jakoś mnie nie kręci.

Na zakończenie warto by wspomnieć do kogo jest kierowany ten tytuł. Fani serii powinni zakupić ową produkcje jak najszybciej. Znajdziecie w niej wszystko to, co pokochaliście w pierwszej i drugiej odsłonie. Co zaś do reszty graczy, cóż, jeżeli lubicie japońską kulturę i tamtejsze klimaty to Yakuza 3 powinna wam się spodobać, choć ostrzegam, ta gra nie jest dla wszystkich.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Kobieta pół-informatyk. Wielka fanka gier od Blizzarda, a w szczególności StarCraft'a. Wiecznie bujająca w obłokach i pełna temperamentu. Cała Klaudia.

Komentarze