Po wielkiej burzy związanej z premierą najnowszej odsłony słynnego city buildera od Maxis, całość nieco przycichła. Dlaczego? Żeby odciągnąć uwagę, rzecz jasna.
Burza wywołana została sporą ilością problemów z serwerami przy uruchamianiu gry. Duża część graczy najzwyczajniej w świecie nie była w stanie tytułu nawet odpalić. Przysłowiową oliwą do ognia był fakt, że SimCity ma wbudowany DRM wymuszający ciągłe połączenie z internetem – czyli ulubione zabezpieczenie publiczności. Awaria dotknęła głównie graczy w USA, ale i europejskim użytkownikom się oberwało.
Oczywistą sprawą jest, że nie wpłynęło to najlepiej na wizerunek zarówno gry, jak i Electronic Arts, toteż gigant postanowił chwilowo wstrzymać wszelkie jej aktywne promowanie. W obecnej chwili ponoć pracują nad rozwiązaniem tych problemów i kiedy im się uda doprowadzić całość do jako takiego porządku, marketing zapewne wróci. Do tego czasu ma siedzieć cicho i nie przyciągać negatywnej uwagi. Słowo daję, wielkie growe korporacje zaczynają działać jak polski sejm… Strach się bać.
UPDATE: po drobnym sprostowaniu przez polski oddział Electronic Arts wyszło, iż problem dotyczy USA, a nie Polski – u nas wciąż można zobaczyć reklamy SimCity m.in. w telewizji.